Wpisy archiwalne w kategorii

Asfalt

Dystans całkowity:19535.09 km (w terenie 877.20 km; 4.49%)
Czas w ruchu:799:38
Średnia prędkość:24.43 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Liczba aktywności:385
Średnio na aktywność:50.74 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Maratonowe i inne rozterki

Sobota, 23 czerwca 2012Przejechane 114.24km w terenie 15.00km

Czas 04:39h średnia 24.57km/h

Temperatura 22.0°C

 

Jak już pisałem wcześniej zmiany w kalendarzu mazovii i legii wywróciły mi kalendarz lipcowy do góry nogami. W ten weekend od dawna miałem zarezerwowany na objazd trasy maratonu w Kozienicach, ale po pierwsze jeszcze nie ma na razie mapki z trasą, a po drugie przez dwa tygodnie sporo może się zmienić w kwestii podłoża. W taki sposób powstał mi luźny tydzień. Mogłem wybrać się na poland bike do Sochaczewa i prawie pół dnia się zastanawiałem czy tak nie zrobić. Ciekawość mnie ciągnęła, bo nie znam tamtych okolic, ale jak zobaczyłem jakie jest zapowiadane przewyższenie to ochota mi przeszła. 300 metrów na ponad 60-kilometrowej trasie, to jest tyle co kot napłakał. Okolice Radomia są płaskie, ale bez większych trudności mogę wymyślić coś co będzie miało więcej metrów pod górę, a koszt wpisowego i dojazdu zerowy. Tak więc z Sochaczewem dałem sobie spokój.
Jak już miałem zostać na weekend w domu to postanowiłem poszukać większych podjazdów. Oczywiście wiele szukać nie trzeba, bo porządne podjazdy zaczynają się za Szydłowcem, a konkretniej pisząc to mam na myśli podjazd do Huciska a potem na szczyt Altany. Dalej, realizując idee 'Weekend zerowych kosztów', do Szydłowca jadę rowerem, bo trasa przyjemna a i znajdzie się kilka smaczków po drodze. Jednak właściwa zabawa zaczyna się na podjeździe do miejscowości Hucisko. Na pewno jest treściwie. W Huciskach opuszczam asfalt i atakuję do końca Altanę. Podłoże jest tutaj wyraźnie inne jak w innych lasach mazowieckich. Nie ma piachu, za to z ziemi wystają już kamienie różnej wielkości - taka namiastka gór. Las jest gęsty i mimo palącego słońca miejscami panuje głęboki cień. Wjazd pod wieżę obserwacyjną to chyba jeden z lepszych kawałków mtb w województwie mazowieckim.

Zjeżdżam do granicy z województwem świętokrzyskim. Po drodze mijam innego mtb-bikera, który podjeżdżał Altanę od południowej strony. Skręcam do Ciechostowic i mam przed sobą długi kilometrowy, asfaltowy zjazd. Gdyby nie to, że wieś jest dość ruchliwa to można tutaj pokusić się o bicie rekordu na maksymalną prędkość, ale ja wolę zachować rozsądek, bo dzisiaj trafił mi się orszak weselny. Tak na marginesie, ile ja już w sobotnie popołudnia mijałem takich orszaków weselnych to nie ogarniam. Na pewno po kilka w każdym roku się trafi.
Wracając do trasy, za wsią odbijam w prawo i zaczynam podjazd kamienisto-korzenno-trawiastą ścieżką. I tak trzy razy pętla przez szczyt i Ciechostowice. Na kolejnej pętli znów mijam tego samego bikera: ja zjazd, on podjazd.
Po wszystkim wjeżdżam jeszcze do końca asfaltem w Huciskach by spojrzeć z wysokości na Polskę nizinną, do której trzeba było wracać.

 

Szklana pogoda

Piątek, 22 czerwca 2012Przejechane 34.78km w terenie 0.00km

Czas 01:20h średnia 26.09km/h

Temperatura 19.0°C

 

Gdy duża część narodu zasiadała przed telewizornią śledząc losy meczu Niemcy-Grecja, ja ruszyłem nieśpiesznym tempem na późno piątkową przejażdżkę. Wieczór i noc piękna, wszak to ta najkrótsza w całym roku. Długo jeszcze po zachodzie słońca na niebie dominowała ciemna czerwień a świat ogarniał już niby mrok, ale całkiem przenikliwy dla ludzkich oczu. No i ten cieniutki sierp zachodzącego księżyca. Dało to klimat niesamowity. Chociaż miejsce było mi doskonale znane, przejechane setki razy, to tym razem poczułem się jak na innej planecie, na przykład na takiej Shakuras. Miałem nawet pomysł na zdjęcie, ale po wyjęciu go zobaczyłem tylko napis 'Naładuj akumulator' i trzeba teraz czekać rok na kolejną okazję.

 

Miejski relaks

Piątek, 15 czerwca 2012Przejechane 27.55km w terenie 0.00km

Czas 01:20h średnia 20.66km/h

Temperatura 17.0°C

 

Nie bardzo miałem chęci na jazdę po pracy, nie bardzo miałem pomysł gdzie jechać, nie bardzo miałem czas na dłuższe jeżdżenie, nie bardzo pasowało robić jakieś mocniejsze jazdy. Z tego wszystkiego wyszło krótko i niemal relaksacyjna przejażdżka ze zwiedzaniem. Czasami i takie bujnięcie się ze spinania się też jest potrzebne.

 

Walka z leniem

Czwartek, 14 czerwca 2012Przejechane 51.08km w terenie 0.00km

Czas 02:05h średnia 24.52km/h

Temperatura 16.0°C

 

Niby wszystko poszło po myśli, bo wróciłem wcześniej niż zazwyczaj z pracy, ale ostatnio mam tam dom wariatów, więc po powrocie za bardzo nie miałem ochoty na rower. Musiałem trochę ochłonąć. Trochę wyciągnąłem się na przymus, ale na szczęście niechcenie przeszło mi na dobre po paru obrotach korbą. Co prawda było już późno i kolejny raz szykował się nocny rajd. Nawet to dobrze wyszło, bo zawsze mniej spotyka się zawali dróg.
Raczej była to spokojna jazda, bo o innej w mieście nie ma mowy, ale udało się zrobić kilka sztywnych podjazdów pod wiadukty i inne takie naturalne elementy przyrody w mieście.

 

Na fali wznoszącej

Czwartek, 7 czerwca 2012Przejechane 57.03km w terenie 0.00km

Czas 02:02h średnia 28.05km/h

Temperatura 23.0°C

 

Czasu było ile było. Niby dzień wolny, ale nie dało się więcej wygospodarować. Miało być dłużej, niestety musiało być krócej. A jak krócej to zrobiłem intensywniej. Trasa przez Kowalę, Orońsko, Wolanów, Zakrzew, Gustawów to cały czas asfalt za to z paroma pagórkami po drodze. Można nawet napisać, że lekko interwałowa.
Wiatr kręcił i przez większość czasu przeszkadzał niż pomagał. Zawsze w takiej sytuacji wmawiam sobie, że to taka symulacja podjazdu, dzięki czemu łatwiej jedzie mi się w takich warunkach, bo wiem że ma to przynajmniej jakiś sens. Nie specjalnie zerkałem na licznik dlatego w domu zaskoczenie co do czasu przejazdu. Początkowo wątpiłem co do prawidłowości pomiaru i zastanawiałem się czy przypadkiem nie za niskie ciśnienie mam z przodu, co zawyżało by wyniki, ale gps pokazał podobny dystans. Widać wciskanie jazd i innych aktywności w środku tygodnia przynosi efekty, bo forma rośnie.

 

Nocne bicie rekordu

Środa, 6 czerwca 2012Przejechane 34.52km w terenie 0.00km

Czas 01:11h średnia 29.17km/h

Temperatura 17.0°C

 

Było krótko, ale intensywnie. Chociaż trochę czułem nogi to po ruszeniu zaskoczyło mnie uczucie lekkości jakby rower nic nie ważył. Nie miałem tak jak zazwyczaj bukłaka, aparatu, ledwo pół bidonu picia, ale nie sądzę, aby to zrobiło taką różnicę. Jechało mi się świetnie w czym pomagała bezwietrzna noc, dzięki czemu cały czas były równe warunki niezależnie od kierunku jazdy. Rezultat: godzina ze średnią powyżej 30km/h. Nie pamiętam, abym na moich dróżkach pomiarowych wykręcił taki wynik.

 

Zwyczajna, asfaltowa niedziela

Niedziela, 3 czerwca 2012Przejechane 75.94km w terenie 2.00km

Czas 02:49h średnia 26.96km/h

Temperatura 18.0°C

 

Jakoś tak mam, że nie ciągnie mnie za bardzo w niedzielę w teren. Powód tego jest prozaiczny: po wypadzie asfaltowym rower odstawiam i może spokojnie czekać na następny wypad, a po jeździe terenowej trzeba co najmniej opłukać go wodą, poczekać aż obeschnie, przy najmniej pobieżnie przesmarować łańcuch. To trochę zajmuje czasu, a ja jednak chciałbym w niedzielę trochę poleniuchować. Dlatego jeśli nie ma okazji zazwyczaj w niedzielę wygrywa wycieczka asfaltowa.
Dzisiaj wygrał najbardziej standardowy cel takiej wycieczki jaki mógł być, czyli zalew w Domaniowie. Za to trasa do niego nie była już taka oczywista. Nawet raz się już tłumaczyłem dlaczego tak, a nie inaczej.
Na miejscu odwiedzam dawno nie widziany dwór w Konarach, bo ostatnio się tam dużo pozmieniało. Jeszcze nie tak dawno to był obraz nędzy i rozpaczy: zalane piwnice, dziurawy dach, brak okien, zarwane stropy w środku, a to wszystko zarośnięte krzakami. Natomiast teraz to chyba nie wpuszczają do środka bez złotej karty w portfelu. Historia i odbudowa tego dworu jest na prawdę spektakularna.



Wiele czasu w Konarach nie spędziłem, bo trochę czas mnie gonił oraz miałem niecny plan na bicie rekordu na 20km razem ze sprzyjającym wiatrem. Pomimo wczorajszej ociężałej jazdy nawet się mi to udało.

 

Nocne kręcenie

Piątek, 1 czerwca 2012Przejechane 32.06km w terenie 0.00km

Czas 01:07h średnia 28.71km/h

Temperatura 12.0°C

 

Miałem wyjść za dnia, ale wyszedłem dopiero w nocy. Tak wypadło. Oprócz zaliczenia pierwszych kilometrów w czerwcu chciałem głównie podciągnąć się w wyzwaniu dla sprinterów na endomondo, bo dzisiaj była już ostatnia okazja. Niestety noc mnie zastała i nie było sensu się wygłupiać chociaż warunki było dobre. W miarę jasno jak na noc, bezwietrznie, tylko nogi były trochę przymulone. Chyba ostatnio za mało się wysypiam.

 

Wiecznie komplikacje

Niedziela, 27 maja 2012Przejechane 85.50km w terenie 13.00km

Czas 03:27h średnia 24.78km/h

Temperatura 22.0°C

 

Na ten dzień miałem zaplanowane podjazdy na Altanie i przy okazji zrobienie setki dzień po dniu, ale niestety nie da się podporządkować rowerowaniu całego życia. Nie znalazło się odpowiednio duże okienko czasowe i tym samym wypad musiał być krótszy. Jako, że i tak miała być głównie asfaltowa przejażdżka do Szydłowca to po zmianie wyszła głównie asfaltowa wycieczka do Iłży.
Jak już dotarłem na wzgórze zamkowe to przykro nie było by wykorzystać podjazdu wąwozem. Musiał wystarczyć jako substytut podjazdu na Altanę.

Planowo pokonałem go trzy razy jednak to nie to samo co podjazd od Ciechostowic. Jest zdecydowanie krócej jednak na dzisiaj musiało wystarczyć.

 

Lek na trud codzienny

Czwartek, 24 maja 2012Przejechane 40.35km w terenie 0.00km

Czas 01:49h średnia 22.21km/h

Temperatura 20.0°C

 

Nie ma nic lepszego niż wyjście na rower gdy wraca się rozdrażnionym z pracy, chce chwili spokoju, ale nie znajdzie się go w domu, bo ktoś robi remont i nie słychać nawet jakie dzisiaj bzdury opowiadają w telewizji. Rower wtedy jest zbawieniem dla zdrowia psychicznego.
Na początku jest trudno - nogi nie chcą kręcić po całym dniu za biurkiem, ale po rozgrzaniu się podjazdy idą lepiej niż zazwyczaj dlatego, że dopalane są wkurwem zebranym za dnia. Po czymś takim człowiek wraca wyluzowany, zrelaksowany. To dziwne, że w tak krótkim czasie rzeczywistość może stać się przyjemniejsza.