Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2012

Dystans całkowity:328.35 km (w terenie 16.00 km; 4.87%)
Czas w ruchu:13:56
Średnia prędkość:23.57 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:41.04 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Ostatki 2012

Poniedziałek, 31 grudnia 2012Przejechane 42.16km w terenie 0.00km

Czas 01:49h średnia 23.21km/h

Temperatura 7.0°C

 

Ostatni dzień w roku wypadało przypieczętować na rowerze, w końcu co trzeci dzień 2012 roku był związany z jakąś mniejszą czy większą przejażdżką. Chociaż była to nawet szczególna okazja to do głowy nie przyszedł mi żaden specjalny pomysł na trasę. Z braku laku przejechałem się jedną z moich standardowych tras przez okoliczne wioski.
Trzeba przyznać, że jechało mi się słabo. Niby co pewien czas przyświecało słoneczko, ale było mi jakoś zimno. Noga w ogóle nie podawała, a wiatr dziwnie mi przeszkadzał. Dobrze, że nie wypuściłem się w dalszą wycieczkę.

Jako, że to już koniec 2012 roku można zrobić podsumowanie. Pod względem rowerowym zaliczam go do całkiem udanych. Udało się znaleźć czas na wykręcenie ponad 7000 kilometrów, zaliczenie 16 maratonów w tym 4 na ślr z czego jestem szczególnie zadowolony. W końcu także zdecydowałem się na nowy sprzęt do jeżdżenia. W planach miała być tylko karbonowa rama, ale w ciągu roku przeszła mi ochota na karbon za to napaliłem się na 29er'a i taką maszynkę właśnie kompletuję.
Do rzeczy, które nie wypaliły muszę kolejny raz zaliczyć brak wypadu w prawdziwe góry - to już powoli zaczyna być mały wstyd, że nie postawiłem kół na górskim szlaku. Trochę też żal, że brak mi jeden maraton do generalki na ślr, ale może w następnym roku się uda.

 

Grudniowa puszcza

Niedziela, 30 grudnia 2012Przejechane 58.87km w terenie 14.00km

Czas 02:41h średnia 21.94km/h

Temperatura 5.0°C

 

Generalnie nie planowałem odwiedzać puszczy, ale tak dobrze mi się jechało plus świetne warunki pogodowe na rower jak na grudzień, więc pomyślałem "Co mi szkodzi zobaczę jak jest w lesie". No dobra, tak na prawdę to nie uśmiechało mi się wracać pod wiatr, dlatego wymyśliłem sobie, że lasem będzie łatwiej. Co prawda miałem pewne obawy co do odlodzenia głównych duktów i... się nie zawiodłem. Lodowisko to mało powiedziane na to zastałem. Istna szklanka, a ja na wyłysiałych kendach sbe. Chociaż z drugiej strony nie miało to większego znaczenia, bo tylko kolcowane opony dawałyby radę w takich warunkach. Mus, nie mus doturlałem się do parkingu przy skrzyżowaniu leśnych dróg.

Dobrze, że miejscami dawało się chwilę odsapnąć od tego ciągłego skupienia gdzie i jak najeżdża przednie koło.

Dalej znów lód i rower z lekkiego i zwinnego pojazdu zaczął być wielkim jumbo jetem, gdzie każdy manewr należy przemyśleć a trajektorię jazdy przewidywać na dobrych kilka chwil do przodu. Trzeba przyznać, że fajny trening techniki można przeprowadzić w takich okolicznościach.

Po odbiciu na singiel przez Wielka Górę lód zniknął, bo nie miał go kto ujeździć i zdążył już samoistnie zniknąć. Potem jeszcze przez kładkę na Pacynce i do domu.
A najlepsze w tym wszystkim były dzisiaj spojrzenia spotkanych piechurów przy kładce. Coś jakby w stylu: "Boże, lód wszędzie, człowiek ledwo idzie a ten na rowerze. Wariat, po prostu wariat".

 

Wreszcie słońce

Sobota, 29 grudnia 2012Przejechane 45.54km w terenie 0.00km

Czas 01:52h średnia 24.40km/h

Temperatura 3.0°C

 

Nareszcie trafiła się przejażdżka w słoneczny dzień, bo już nie pamiętałem kiedy ostatni raz przez całą drogę przyświecało mi słońce. Nie ma co ukrywać, że w takim okolicznościach pogodowych jeździ się zdecydowanie przyjemniej. Gdzieniegdzie występowały jeszcze resztki lodu, który nie wykazywał tendencji to topnienia, ale poza tym asfalt suchutki. Nie pozostawało nic innego jak tylko wykorzystać takie warunki w grudniu.

 

Pętla rozszerzona

Środa, 26 grudnia 2012Przejechane 42.28km w terenie 0.00km

Czas 01:40h średnia 25.37km/h

Temperatura 8.0°C

 

Udało się wygospodarować trochę więcej czasu niż w poprzednie dni, ale i tak było to mniej niż był chciał. A więcej czasu by się przydało, bo warunki panowały prawie wczesnowiosenne, aż miałem chęć na wycieczkę nad zalew w Domaniowie. Coś tam wiało, na szczęście nie było to przeszkadzające w jeździe, no i dzisiaj wróciłem z suchym tyłkiem, znaczy się asfalt już przesechł po odwilży.

 

Świąteczne palenie kalorii

Wtorek, 25 grudnia 2012Przejechane 30.05km w terenie 0.00km

Czas 01:10h średnia 25.76km/h

Temperatura 7.0°C

 

Trasa prawie ta sama co wczoraj tylko tym razem w przeciwnym kierunku - jakieś urozmaicenie musie być. Nadal mokro, ale już jakby mniej. Za to temperatura bardzo znośna. Niestety nie było czasu na większą wycieczkę.

 

Pętla rekonwalescyjna

Poniedziałek, 24 grudnia 2012Przejechane 30.22km w terenie 0.00km

Czas 01:30h średnia 20.15km/h

Temperatura 4.0°C

 

W końcu odpuściło mnie przeziębienie i w ramach ostatniego etapu kuracji wybrałem się na małą przejażdżkę. Zaczęła się odwilży i nawet na asfalcie można było pływać. Mimo braku błotnika z tyłu przeżyłem, chociaż o suchym tyłku trzeba było zapomnieć.

 

Upgrade DT Swiss'a 350

Sobota, 15 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura 0.0°C

 

Znów robię wpis z zerowym przebiegiem. Nie przepadam za tym, bo to fałszuje mi ilość dni z przejechanymi kilometrami na rowerze. Mimo to dodaję go, bo mam nadzieje, że przypadnie do gustu tym, którzy lubią podłubać przy swoich rowerach.
Ale po kolei.
Warunki na jazdę były nawet znośne jak na grudzień, ale tak się złożyło, że nie miałem żadnego kompletnego koła na tył. Zanim zdążyłem jakieś przygotować było już popołudnie co oznaczałoby przynajmniej częściowe jeżdżenie po zmroku. W zimowych okoliczności nie lubię czegoś takiego, więc nad formą popracuję wieczorem w domowym zaciszu. Teraz mając rozłożony warsztat zabrałem się za tylną piastę DT Swiss'a 350, która powędruje do przygotowywanej maszynki do ścigania. Nowa maszynka będzie na sztywnych osiach, dlatego trzeba w piaście wymienić adaptery. Właściwie to przy zakupie piasty rok temu zwracałem uwagę, czy można ją przekonwertować na standard 12x142mm, dlatego teraz wystarczyło dokupić tylko odpowiednie adaptery. Samej osi w piaście nie trzeba wymieniać, ponieważ jest już przygotowana do zacisku o średnicy 12mm. Druga rzecz, która zmieniam przy tej piaście to system sprzęgła. Zamiast standardowego Star Ratchet'a w wersji na 18 zębów teraz będzie Star Ratchet 36 SuperLight. Wersja z 36 zębami na swoje wady (większe opory, konieczność częstszych serwisów) i zalety (mniejszy ruch jałowy, wolniejsze zużywanie się aluminiowego bębenka) jednak mi te wady nie przesłaniają zalet. No i ciekaw jestem melodii płynącej z tak wyposażonej piasty.
Kładę to wszystko na warsztat i zaczynam. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na smar do systemu Star Ratchet. Cena 70 złotych za 20 gram to cena jak za dobry kawior. Nie ma niestety za bardzo zamiennika, albo za słabo szukałem, a w sieci można znaleźć historie ludzi, którzy próbowali czego innego i zazwyczaj nie kończyło się to szczęśliwie dla zębatek. Wolałem już przełknąć tą kosmiczną cenę za naparstek smaru.

Do przeprowadzenia podstawowego serwisu, w tym wymiany zębatek sprzęgła i adapterów, nie potrzeba żadnych narzędzi. Właściwie to nawet w warunkach maratonu powinno być możliwe dostanie się do środka piasty. Sprawdzam sposób podpatrzony na youtube. Wystarczy zacisk koła, klucz imbusowy jest tylko do zatkania końca. Zamiast niego może być cokolwiek.

Tak przygotowanym zastawem wystarczy uderzyć od strony zacisku o twardą powierzchnię. Nie potrzeba do tego wielkiej siły, porównałbym ją do upuszczenia piasty z 15-20 centymetrów.

Bach i gotowe.

Z drugiej strony trzeba postąpić tak samo.


Jeśli wymieniałbym tylko adaptery to właściwie byłoby wykonane połowę roboty. Wystarczyłoby wcisnąć nowe i można kończyć zabawę. Ja jednak chcę także dostać się do środka.
Od strony bębenka nie ma pierścienia segera, więc powinno dać się go ściągnąć ręką, tak jak wspomina instrukcja.

I tutaj zaczął się problem. Wiem, że nie jestem silny w rękach, ale nie dało się za nic ściągnąć bębenka z osi.
W tym momencie byłoby na tyle jeśli chodzi o serwis bez narzędzi. Byłem w kropce jak zabrać się dalej pracę bez dużej ingerencji w piastę. Przeglądam jeszcze raz manual i producent przewiduje sytuację gdy bębenek zapiecze się na osi. Wtedy do ściągnięcia potrzebna jest nakrętka kasety i dedykowane narzędzie. Oczywiście narzędzia nie mam, ale w tej metodzie kluczowa jest nakrętka a taką każdy powinien mieć. Według producenta należy wkręcić nakrętkę, przymocować do niej narzędzie przypominające korkociąg i kręcąc wypychać oś z bębenka. Ja bez narzędzia musiałem improwizować.
Na koniec osi...

... położyłem kilka podkładek...

... ale tylko tyle, aby nakręcając nakrętkę ta kilka razy się obróciła zanim dociśnie podkładki.

Taki układ dokręcam kluczem do kasety. Wszystko z wyczuciem, bo o ile przykręcając kasetę trzeba użyć trochę siły to tutaj działa się w sposób nie przewidziany przez projektantów. Zerwanie gwintu będzie oznaczało wyrzucenie bębenka.

Gdy nakrętka dochodzi już do końca daję więcej podkładek i powtarzam czynność, aż dodawanie kolejnych podkładek nie ma sensu, bo opierają się już o łożysko.

Dalej próbuję ściągnąć ręką, ale tylko dało się kawałek więcej. Ale to już dobry znak. Wciskam z powrotem bębenek i na oś daję trochę penetratora na zapieczone śruby. Płyn nakładam tylko na szczelinę między oś a łożysko, bo nie chcę aby penetrator wykonał swoją robotę w łożysku. Po precyzyjnej dawce pojawiają się pęcherzyki powietrza, znaczy że sprawy idą we właściwym kierunku. Jeszcze raz zabawa z podkładkami i po kilku ruchach ręką bębenek schodzi. Ufff...

Rozkładam sprzęgło, które jest genialnie proste w swojej konstrukcji.

Bliżej oglądam bębenek i stwierdzam, że jest on nierozbieralny. Byłyby już problemy z wyjęciem gniazda na zębatkę star ratchet to samo wybicie łożysk jest niemożliwe. Jednak przy dwóch w bębenku powinny długo posłużyć.

Jeszcze oględziny gniazda od strony łożysk pasty. Aby się do nich dobrać trzeba mieć specjalny klucz do wykręcania gniazda lub poświęcić jedną zębatkę i przerobić ją na klucz. Sprawa do przemyślenia.

Same zaś zębatki w wersji odchudzonej są puste w środku w porównaniu do standardowych. Jak będą się sprawować dowiem się dopiero za jakiś czas.

Po wyczyszczeniu można zabrać się za składanie piasty.

Trzeba posmarować sprężynki i gniazda na zębatki. Smaru nakładam mniej więcej tyle ile było.

Szczególnie istotna jest ilość smaru na zębatki. Mniej smaru, głośniejsze działanie, częstsze serwisy. Więcej smaru, cichsza praca, rzadsze serwisy. Manual podaje, aby zębatki lekko posmarować, ale ile to jest lekko to nie wiem. Smaruję na razie tak.

Wkładam na oś zębatki...

... i bębenek. Obracam go i ledwo coś słychać, jakby wszystko w środku się kleiło. Po prostu za dużo smaru dałem. Zdejmuję bębenek, z grubsza usuwam nadmiar smaru i ponownie składam. Teraz lepiej - głośność bębenka porównywalna jak przed rozłożeniem.
Pora przejść do montażu adapterów.

Zamiast zwykłych QR będzie X-12, czyli ośka 12x142mm.

Między łożysko a adapter daję smar teflonowy, który podobno wypiera wodę. Wciskam ręka, klik, i gotowe.


Z drugiej strony robię to samo.


Upgrade zakończony, piasta gotowa do użycia.

W wyniku dokonanych zmian piasta schudła z 306 gram do 292 gram. Czy było warto przekonam się w sezonie.

 

Remont generalny DT Swiss'a 370

Sobota, 8 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura -5.0°C

 

Mróz za oknem, dlatego wolałem dzisiaj dać sobie spokój z jazdą na zewnątrz. Nie szkodziło to, bo znalazłem inne zajęcie. Przyszła już paczka z częściami DT Swiss'a co pozwalało na dokończenie remontu schowanej w szufladzie piasty tylnej piasty DT Swiss 370. Przy okazji jeśli ktoś szuka części DT Swiss'a to polecam sklep http://www.dt4you.com/. Mają chyba każdą cześć do kół i nie tylko wyprodukowanych przez DT w rozsądnych cenach. W końcu są z tej samej miejscowości co montownia kół, więc jeśli czegoś nie ma to duże prawdopodobieństwo, że nigdzie tego się nie dostanie.
Wracając do piasty. Wyciągnąłem z pudełka to co rozebrałem już wcześniej plus nowe części zamienne.

Dopiero teraz mogłem przekonać się jak bardzo zużyte były pieski bębenka.

Nielepiej było ze sprężynką.

Gdy już miałem wszystkie części można było zakasać rękawy i złożyć piastę w działającą, miejmy nadzieję, całość. Na początek poszło osadzanie pierwszego z dwóch łożysk osi. Od strony bębenka jest łożysko o oznaczeniu 6900LS (10x22x6). Osadzone jest w pasującym do niego gnieździe.

Wnętrze gniazda warto przesmarować, aby łatwiej wskoczyło łożysko.

Tutaj manual zaleca użycie dedykowanego dla piasty 370 zestawu do osadzania łożysk, ale szkoda na to pieniędzy. Wystarczyło poszukać w starych gratach, chwila na szlifierce i oto jest pasujące narzędzie do nabicia łożysk.

Przydałby się większy kołnierz, ale taki też może być - łożysko wskoczyło bez najmniejszych problemów.


Teraz przyszedł czas na oś. Na dłuższy koniec nasuwam kolejno łożysko o oznaczeniu 6000 (10x26x8), adapter i skręcamy nakrętką. Na razie wystarczy palcami. Zostanie ona dokręcona pod koniec.


Czas na montaż tak przygotowanej osi z korpusem piasty. Tak jak poprzednio można posmarować miejsce osadzenia łożyska i drugi koniec osi.

Po włożeniu palcami od strony mocowania tarczy wygląda to tak:

Od strony bębenka tak:

Znów zaimprowizowałem zamiennik dla narzędzia z manuala. Świetnie się to tego nadał klucz nasadowy, bodajże 18mm.


Teraz odwracam to o 180 stopnie i w koniec osi uderzam młotkiem z tworzywa sztucznego, aż spod adaptera zacznie się wyłaniać koniec malowania. Znak, że łożysko zostało nabite do końca.

Odpowiednio od strony tarczy i bębenka oś po zamontowaniu wygląda tak:


Pora na montaż mechanizmu zapadkowego.

W miejscu zagłębienia znajduje się łożysko baryłkowe. Jest ono upakowane w specjalnym koszyczku z tworzywa sztucznego.


Do zagłębienie w korpusie nakładam smaru i nasuwam łożysko.

Teraz pora na zamontowanie nowych piesków i sprężynki do nich.

Jeśli miejsca gdzie pracują pieski nie są posmarowane warto dać w nie trochę smaku. Dzięki temu pieski się przykleją co ułatwi dalszą pracę. Przyklejam pieski.

Teraz czas na sprężynkę. Manual podaje, że sprężynkę można założyć tylko jeden raz i jest w tym trochę racji, ponieważ podczas demontażu trzeba ją mocno rozciągnąć, więc lepiej żeby udało się na pierwszym razem. Haczyk sprężynki warto ustawić jak najbliżej miejsca mocowania i delikatnie nasunąć kontrolując, aby pieski zostały na swoim miejscu.

Chwila skupienia i gotowe. Pieski radośnie wstały.

Pora wrócić do samego bębenka. Na początek trzeba osadzić łożysko o oznaczeniu 16100 (10x28x8)

Tak jak poprzednio smaruję miejsce osadzenia, nabijam...


... i gotowe.


Zakładam uszczelkę. Trzeba zwrócić uwagę, aby założyć ją we właściwą stronę.


Dalej, nasuwam bębenek na pieski.

Można delikatnie kręcić bębenkiem podczas nasuwania, aby pieski ułożyły się nie bieżni.
Teraz to już prawie gotowe:

Bębenek przed zsunięciem z osi jest zabezpieczony pierścieniem segera. Montuję, zwracając uwagę aby pierścień ułożył się w bębenku.


Została ostatnia prosta, czyli przykręcenie adaptera od strony kasety.

Nakładam adapter na oś...

... dokręcam nakrętkę. Teraz wystarczą dwa klucze 17'nastki lub jeden klucz i imadło aby dobrze dokręcić nakrętki, także tą przykręcona na początku.
Można się cieszyć efektem końcowym, czyli nową pod względem technicznym piastą.

 

Zero

Niedziela, 2 grudnia 2012Przejechane 33.78km w terenie 2.00km

Czas 01:24h średnia 24.13km/h

Temperatura 0.0°C

 

Tyle pokazywał mi dzisiaj termometr w liczniku - zero stopni. Po drodze zamarznięta woda w rowach i oszronione pola. Dobrze, że było prawie bezwietrznie to zimno nie było tak odczuwalne. Mimo tego nie zrobiłem większego dystansu. Chęci w takich warunkach wystarczyło tylko na odwiedzenie stawów w Gulinie i powrót przez Taczów.

 

Nieuniknione

Sobota, 1 grudnia 2012Przejechane 45.45km w terenie 0.00km

Czas 01:50h średnia 24.79km/h

Temperatura 2.0°C

 

Przyszedł grudzień, powietrze szczypie w twarz. Wszystko to znak, że tuż za rogiem szai się zima i nieuniknione zmagania bikera z tą złośliwą panią. Najchętniej zapadłbym w sen zimowy z budzikiem ustawionym gdzieś na koniec marca. Niestety nie da się i trzeba jakoś przetrwać do wiosny.