Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:934.83 km (w terenie 275.00 km; 29.42%)
Czas w ruchu:41:14
Średnia prędkość:22.67 km/h
Maksymalna prędkość:26.00 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:62.32 km i 2h 44m
Więcej statystyk

Nocne kręcenie się

Piątek, 31 maja 2013Przejechane 35.72km w terenie 0.00km

Czas 01:13h średnia 29.36km/h

Temperatura 18.0°C

 

 

Pętla Nocna

Środa, 29 maja 2013Przejechane 32.68km w terenie 0.00km

Czas 01:09h średnia 28.42km/h

Temperatura 17.0°C

 

 

Dojazd, rozgrzewka, powrót

Niedziela, 26 maja 2013Przejechane 44.46km w terenie 0.00km

Czas 02:14h średnia 19.91km/h

Temperatura 21.0°C

 

 

MTBCross Maraton Nowiny

Niedziela, 26 maja 2013Przejechane 70.14km w terenie 65.00km

Czas 04:37h średnia 15.19km/h

Temperatura 21.0°C

 

Maraton przełomowy dla mnie. Liźniecie co to znaczy prawdziwa jazda górska. I ten start z sektora - nobilitacja, aż się dziwnie poczułem... W trakcie wyścigu, a właściwie już na początku przestała działać przednia przerzutka co trochę uprzykrzało ściganie, ale ogólnych wrażeń nie mogła ona popsuć - trasa bajka dla mtb.. Naprawdę po tym wyścigu zdobyłem dużo materiału do przemyśleń i wspomnień.

Wynik:
M2: 18/24
Open: 44/69

 

Rozgrzewka

Sobota, 25 maja 2013Przejechane 36.21km w terenie 0.00km

Czas 01:20h średnia 27.16km/h

Temperatura 18.0°C

 

 

Górki za Szydłowcem

Niedziela, 19 maja 2013Przejechane 109.55km w terenie 20.00km

Czas 04:23h średnia 24.99km/h

Temperatura 27.0°C

 

Plan był, żeby pojeździć więcej, ale jak to zwykłe bywa późno się zebrałem i nie chciałem wracać wraz ze zmrokiem. Trzeba było skrócić trasę.

Nie wiem kiedy i gdzie zgubiłem rękawiczniki. Widocznie na tej trasie można się trochę zapomnieć.

 

Z Warszawy do Radomia 2013

Sobota, 18 maja 2013Przejechane 142.52km w terenie 50.00km

Czas 06:29h średnia 21.98km/h

Temperatura °C

 

Przejazd z Warszawy do Radomia to u mnie już coroczna tradycja. W tym roku wybrał inną, bardziej terenową drogę wyjazdu z Warszawy. Nie ukrywał, że w odkryciu nowej części trasy pomogła mi kwietniowa skandia. Jednak w mojej wersji pojechałem od początku wałem, a nie obok wału po wyasfaltowanej drodze. Sporo sił to kosztowało, ale widok na Wisłę nagradzał wysiłek.

Od Gassów jechałem już nie raz przetartym szlakiem...

aż do Czerka i tam jeden z wielu podjazdów pod skarpę.

Dalej jechałem, z pewnymi odstępstwami, szlakiem do Warki. Raz wałem, a raz tuż przy samej Pilicy.

Po zjechaniu z wału szlak miejscami prowadził przez las, innym razem wśród sadów, że aż przypomniały mi się sandomierskie klimaty.

W Warce poczułem już zmęczenie. Nie bez wpływu pozostała jazda wertepiastymi wałami. Zrezygnowałem z dalszej podróży przez puszczę i do Radomia poturlałem się już tylko asfaltem.

 

Piszczący suport

Czwartek, 16 maja 2013Przejechane 46.61km w terenie 0.00km

Czas 01:55h średnia 24.32km/h

Temperatura 21.0°C

 

Wyszedłem pojeździć wieczorem i od początku coś mi popiskiwało w rowerze. Z czasem ten denerwujący dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Ucho mi podpowiadało, że to uszczelka od suportu po lewej stronie. Suport powinien być ok, w końcu używany jest dopiero od miesiąca. Polałem wodą w butelki - cisza. W domu poprawiłem smarem do łańcucha.

 

Poland Bike Otwock

Niedziela, 12 maja 2013Przejechane 73.38km w terenie 58.00km

Czas 03:33h średnia 20.67km/h

Temperatura 16.0°C

 

Dojazdy + rozgrzewka: 8.06 km
Wyścig: 59.98 km
Powrót: 5.34 km

Wybrałem się na ten maraton z konkretnym celem. Pojechać dobrze i poprawić sektor po słabym wyniku w Nowym Dworze. Po tamtej jeździe ledwo co załapałem się do 5 sektora. Dzisiaj trzeba było wrócić od 3 lub 2 sektora.
Po ogarnięciu czynności przedstartowych ustawiłem się w sektorze trochę wcześniej niż zazwyczaj. Raczej bardziej z przodu niż z tyłu. Objazd początku i końca trasy sobie darowałem. Wiadomo, że początek to tak jak na mazovii w Otwocku jazda szerokim asfaltem, zaś koniec to do stadionu i prawie pełne okrążenie po stadionie. Nie sposób tego przegapić. Zresztą na polandbike nie bardzo jest jak zrobić rozgrzewkę, ponieważ wcześniej ścigają się dzieciaki. Rozejrzałem się po sektorze i parę znajomych twarzy także startowało z piątego sektora, chociaż zazwyczaj zaczynało bardziej z przodu. Widocznie nie tylko mi tragicznie poszło w Modlinie.

Start od razu zrobiłem mocny. Nie jest to dla mnie dobra taktyka, ale dzisiaj trzeba było gonić. Na asfalcie mógłbym się wyrwać przez sektor wolałem jednak powieźć się na kole. Przed zjazdem na szutrówkę doszliśmy ogon czwartego sektora. Nasza grupka z piątego hurtowo wyprzedzała. Szło to całkiem sprawnie. Potem zaczęły się górki i grupka się rozerwała. Na niektórych niemal wszyscy prowadzili, ale mi jakoś udawało się podjechać. Zawodnicy prowadzący ustępowali drogi i nie blokowali. Pełna kulturka, a obawiałem się czy nie utknę w zatorach.
Górki chociaż małe dawały popalić. Po 8-mym kilometrze i tempie, które sobie narzuciłem byłem pewien, że padnę przed metą na 58 kilometrze. Trochę przyhamowałem swoje zapędy.
Zaczął się bardziej płaski fragment. Ludzi na trasie jakby ubyło. Widocznie wpadłem w dziurę między trzeci a czwarty sektor. Ustawiłem sobie swoje mocniejsze tempo i goniłem pojedynczych zawodników. Po drodze miałem kilka wątpliwości nawigacyjnych, ale ogólnie nie było problemów.
Za rozjazdem zaczęły się sekcje błotne. Jedna za wiaduktem nie do przejechanie dziś dla mnie. Wolałem przebiec niż zarzynać napęd. Następnie szeroka ścieżka, kładka, a raczej luźno rzucona deska przez rów i wąski przesmyk wzdłuż ogrodzenia. Miałem tu trochę problemów. Jeszcze nie czuję dobrze szerokiej kierownicy i waham się przy ciasnych mijankach. Jednak tym razem nie było problemów i udało mi się płynnie przejechać.
Rozpoczęła się pętla max'a, która nie obfitowała w taką ilość podjazdów jak początek trasy, ale kilka ciekawych singli się trafiło. Za to bardzo obrodziło tym z czego słynną trasy w Otwocku. Mianowicie pojawiły się jakby to na mazovii nazwano 'kultowe sekcje po korzeniach'. Nie było one jakieś szczególne w porównaniu do na przykład tego co można spotkać na mysich górkach, ale były one na znacznie dłuższym odcinku. Trochę obrywały tutaj moje plecy, które jeszcze nie doszły do normy po Sandomierzu. Jak się okazało podobne cierpienia przeżywał zawodnik, z którym jechałem. Też był w Sandomierzu i także narzekał na plecy czekając na koniec fragmentu z korzeniami. Bardzo dobrze mi się z nim jechało. Razem przejechaliśmy ponad 25 kilometrów.
Przy powrocie na pętlę mini na wspominanej wcześniej wąskiej ścieżce przy ogrodzeniu zaliczyłem wywrotkę. Nie wyrobiłem z kierownicą obok drzewa, najechałem na wystający pieniek i leżałem na ziemi. Szybko się pozbierałem by zmierzyć się z kolejną przeszkodzą techniczną, czyli przejazd po kładce. Tym razem jest trudniej, bo przed najazdem trzeba skręcić na opadającą deskę. Ktoś krzyknął, że jest ślisko, ale postanowiłem ją jednak przejechać. Udało się.

Widać pokonywanie podobnej przeprawy przez strumień w Rajcu dodało mi pewności. Tam też była chybotliwa deska i to nawet węższa niż tak i także na zakręcie.
Ciągnąłem do mety, ale po 50 kilometrze zaczęły mi odpływa siły. Mocny początek zaczął o sobie dawać znać. Musiałem odpuścić tempo i myślałem, że już spokojnym tempem dotoczę się do mety, gdy dogonił mnie grupka z piątego sektora. Wiedziałem, że jestem w czubie sektora, więc finish tej grupy do będzie walka o pudło sektorowe. Musiałem się z nimi zabrać. Załapałem się na końcu i chociaż początkowo było ciężko to adrenalina zrobiła swoje i przetrwałem kryzys. Poznałem zawodnika z welodromu i za cel obrałem wyprzedzenie go do mety.
Na dojeździe do stadionu udało mi się zmienić pozycję w grupie i wskoczyć mu na koło. Cała grupa wjechała na stadion i zaczęła się walka. Mimo że nie przepadam za takimi końcówkami to tym razem było się o co ścigać. Na przedostatniej prostej inny zawodnik prawie się wcisnął między mną a welodromowcem, ale na łuku ostro trzymałem się wewnętrznej i nie zrobiłem tyle miejsca, aby to się udało. Na ostatniej prostej wyprzedziłem po zewnętrznej, próbowałem jeszcze jednego zawodnika wyprzedzić, ale już metrów zabrakło.



Koniec, można było spuścić z tonu.
Pozostało ogarnięcie się po wyścigu, miska makaronu, myjka rowerowa i powrót na SKM'kę. W ostatecznym rozrachunku nawet zaskoczony byłem trasą. Polandbike zmierza w dobrym kierunku wyciskając z okolic, w których się odbywają etapy, możliwie najlepsze trasy w terenie. Mi się udało wrócić do 2 sektora i szkoda, że polandbike odwiedzę dopiero w sierpniu w Kozienicach. Szkoda mi szczególnie Wąchocka, bo tam może być ciekawa trasa.

Wynik:
M2: 20/42
Open: 75/217

 

Jazda poserwisowa

Sobota, 11 maja 2013Przejechane 42.90km w terenie 0.00km

Czas 01:42h średnia 25.24km/h

Temperatura 23.0°C

 

Zmieniłem łańcuch, bo pierwszy miał już ponad 700 kilometrów zrobione. Zamiennik to ten sam model co w zestawie z rowerem, czyli KMC X10.93 plus spinka wielokrotnego użytku. Trochę się obawiałam czy się przyjmie, ale bezpodstawnie. Nie było najmniejszych problemów. No oprócz tego, że wyjąłem łańcuch z pudełka i beztrosko go założyłem. Podczas jazdy jechało się dobrze dopóki nie zrzuciłem na mała tarczę. Spojrzałem, a łańcuch wisi luźno. No tak, zapomniałem skrócić. Powrót a na warsztat i jeszcze raz trzeba było sobie łapki umazać.