Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2010

Dystans całkowity:214.95 km (w terenie 20.00 km; 9.30%)
Czas w ruchu:10:20
Średnia prędkość:20.80 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:35.82 km i 1h 43m
Więcej statystyk

Do Domaniowa

Niedziela, 28 lutego 2010Przejechane 62.32km w terenie 0.00km

Czas 02:44h średnia 22.80km/h

Temperatura 7.0°C

 

Na drogach już prawie całkiem sucho. W nocy mrozek, w dzień słoneczko to nawet z suchym tyłkiem wróciłem. Wyruszyłem przed jedenastą co było dobrą decyzją, bo na bocznych drogach, oprócz okolic kościołów, o tej porze w niedzielę ruch jest niemal zerowy. Do Domaniowa jazda byłą bardzo przyjemna.

Wracałem przez Przytyk, Oblas i przed Zakrzewem skręciłem obok cmentarza i pojechałem dalej do Gustawowa. Powrót dał mi mocno w kość, a to wszystko przez silny wiatr. Do domu wróciłem padnięty.
Mapa:

 

Pętla rozszerzona

Sobota, 27 lutego 2010Przejechane 40.78km w terenie 0.00km

Czas 01:39h średnia 24.72km/h

Temperatura 6.0°C

 

Standard, czyli przez Milejowice, Cerekiew, Golędzin, Zakrzew, Gustawów. Początkowo było nawet słonecznie, potem już trochę więcej chmur. Na drogach w miarę sucho, ale w kilku miejscach przez jezdnię przepływały rzeki. W tej w Gustawowie to było tak po kostki na około 30 metrach.
Także przed Gustawowem pierwszy raz w tym roku sprawdziłem twardość asfaltu. Wszystko przez kretyński pomysł z wywalaniem śniegu z podwórek na jezdnię. Na kilku takich pułapkach jeszcze się uratowałem, tutaj mimo że przyhamowałem przed to nie wiem kiedy i jak, ale jechałem rowerze a chwilę potem leżałem na drodze.

 

Pętla rozszerzona

Niedziela, 21 lutego 2010Przejechane 52.72km w terenie 0.00km

Czas 02:12h średnia 23.96km/h

Temperatura 5.0°C

 

... prawie, bo wyszło więcej. Początkowo mało być około 40 km, ale dzisiaj warunki były całkiem spoko, więc czemu nie wykorzystać. Z resztą to był pierwszy od dłuższego czasu wypad, kiedy mogłem sprawdzić w jakiej jestem formie po zimie. I nie jest źle w porównaniu do poprzedniej zimy i jeszcze poprzedniej. Wiadomo, że nie to samo co w środku lata, ale jestem zadowolony. Cały dystans przejechałem bez doczołgiwania się pod koniec jak to czasem bywało.
Jeśli chodzi o warunki to było słonecznie, ciepło. Na drodze w większości suchy asfalt, choć trafiały się kałuże szczególnie w zacienionych miejscach gdzie czasami leżał jeszcze rozmoknięty śnieg.
Trasa: Radom - Janiszew - Kozinki - Milejowice - Cerekiew - Golędzin - Zakrzew - Gulin - Gustawów - Wsola - Gustawów - Dąbrówka - Radom

 

Mała pętla

Sobota, 13 lutego 2010Przejechane 25.99km w terenie 3.00km

Czas 01:31h średnia 17.14km/h

Temperatura -1.0°C

 

Po lesie kapturskim nie dało się jeździć - za dużo świeżego mokrego śniegu. Natomiast na drogach całkiem spoko, to znaczy albo było asfalcik, miejscami prawie suchy, albo dobrze ubity śnieg. Można było po nim w miarę szybko jechać, ale było to zgubne wrażenie. Dwa razy zaliczyłem w taki sposób glebę bo cholernie to śliskie było. Minimalny ruch kierownicą i przód tańczył.

 

Znów Las Kapturski

Niedziela, 7 lutego 2010Przejechane 16.89km w terenie 13.00km

Czas 01:11h średnia 14.27km/h

Temperatura -7.0°C

 

Kolejny raz wybrałem się na małe pojeżdżonko do najbliższego mi lasku. Od wczoraj napadało trochę świeżego śniegu to i doznania estetyczne były większe. Poza tym prawie wszystkie ścieżki były wydeptane i przejezdne o ile utrzymało się tor jazdy w wąskiej rynnie. Wypadnięcie z niej skutkowało zapadnięciem się kół w nieubitym śniegu.

 

Po okolicy

Sobota, 6 lutego 2010Przejechane 16.25km w terenie 4.00km

Czas 01:03h średnia 15.48km/h

Temperatura -4.0°C

 

Dla mnie była to przejażdżka prawie ekstremalna. Jak wiadomo "prawie" robi różnicę, ale przekonałem się jakie warunki panują na mniej uczęszczanym drogach poza miastem i nie wybiorę się na podobny wypad dopóki śnieg nie odpuści. Po prostu wszędzie na bocznych drogach lód. Zazwyczaj dwie, trzy wyjeżdżone lodowate koleiny, na pozostałej szerokości luźny śnieg po którym i tak nie da się jechać bo pod spodem także lód. O ile w koleinie jadąc prosto można się utrzymać, ale gdy z naprzeciwka jedzie samochód to wyskoczenie z niej to masakra. Również gdy nie trzeba było, to przejeżdżający obok samochód podnosił ciśnienie.
Jeszcze jedną rzecz z dzisiaj na długo zapamiętam. Znany mi odcinek po asfalcie lekko pod górkę, w lato totalnie bez historii dziś musiałem pokonać z buta. Nie mogłem go po prostu przejechać. Z pól nawiewało śnieg, wiało okropnie tworząc zaspy przejechane parę razy przez samochody. Pod spodem oczywiście lód. Przód myszkował w tym śniegu, na tyle zero przyczepności, jeszcze ten wiatr. Po zatrzymaniu się nie było już możliwości z tego ruszyć, nie na Kendach SBE. Dalej kawałek po lasie janiszerwskim to był spacerek, ale nie dosłownie :)