Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2010

Dystans całkowity:363.79 km (w terenie 12.50 km; 3.44%)
Czas w ruchu:16:04
Średnia prędkość:22.64 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:51.97 km i 2h 17m
Więcej statystyk

Do Szydłowca

Niedziela, 28 marca 2010Przejechane 87.86km w terenie 0.00km

Czas 03:48h średnia 23.12km/h

Temperatura 15.0°C

 

Wycieczka do Szydłowca to jeden z celów, którego nie udało mi się zrealizować w poprzednim roku. Wtedy przeszkodził deszcz, dzisiaj mocno utrudnił wiatr. Szczerze mówiąc to dojazd nieźle zniechęcał. Na dodatek słońce się schowało i jakoś tak zimno się zrobiło, ale dojechałem.
Na miejscu szybki popas w parku przy zamku i trzeba było wracać, bo zaczynało padać.

Za to powrót z wiatrem to była przyjemność, po prostu bajka i nawet słonecznie się zrobiło.
Do Szydłowca jeszcze się w tym roku wybiorę, bo okolica ma potencjał, tylko trzeba poczekać na lepszą pogodę.
Mapa (w jedną stronę):

 

Nad Radomkę

Sobota, 27 marca 2010Przejechane 53.77km w terenie 0.00km

Czas 02:15h średnia 23.90km/h

Temperatura 14.0°C

 

Cały dzień jakaś taka niestabilna pogoda była. Nie padało jeszcze w Radomiu, ale w radiu mówili, że niemal wszędzie przelotne opady deszczu. Przedpołudnie przeczekałem obserwując rozwój pogody.
Popołudniu dobrze się rozpogodziło, więc zrobiłem sobie rundkę tam Radomkę za Jastrzębią oczywiście okrężną droga tak żeby jak najdłużej wykorzystywać południowo-zachodni wiatr. Początek to standardowy start przez Janiszew i dalej asfaltem przez Dąbrówkę do Wsoli i potem do Jastrzębi. Gdy stałem na moście nad Radomką zaczęło porządnie padać. Na szczęście nie była to duża chmura i zanim zdążyłem wrócić się pod najbliższy kryty przystanek przestało padać. Potem jeszcze kilka razy łapał mnie mały deszczyk.
Wracając zahaczyłem o działki na Wacynie. Nie byłem tam od dobrych kilkunastu(?) lat, a kiedyś było to dla nas, chłopaczków z najbliższej okolicy, miejsce kultowe. Tak bardzo, że pewnego razu przesadziłem i tak mocno uderzyłem się w głowę, że do dzisiaj nie wiem jak stamtąd wróciłem rowerem. Z resztą następnego dnia także nie pamiętam.

 

Kolejny piątkowy nocny wypadzik

Piątek, 26 marca 2010Przejechane 22.68km w terenie 1.50km

Czas 00:57h średnia 23.87km/h

Temperatura 16.0°C

 

Na rower zdołałem się zebrać dopiero przed 21. Mimo już późnej pory na zewnątrz było całkiem ciepło. Co prawda trochę wiało, ale był to także ciepły wiaterek. Nawet mogę napisać, że był on zadziwiająco przyjemny bo tak jakoś pachniał i przypominał lato. Dodatkowo księżyc ładnie błyszczał na niebie przez co nie panowały za miastem egipskie ciemności.
Trasa była podobna co tydzień tylko w odwrotnym kierunku. Wracając około 22 jakoś tak pusto było: puste chodniki, mało samochodów.

 

Pierwszy dzień wiosny

Niedziela, 21 marca 2010Przejechane 57.79km w terenie 9.00km

Czas 02:54h średnia 19.93km/h

Temperatura 18.0°C

 

Tak powinna rozpoczynać wiosna jak dzisiaj. Pomimo nocnego deszczu nadal ciepło i przyjemnie.
Przed południem wyszedłem na rower sprawdzić czy już gdzieś widać oznaki wiosny. Na początek standardowa asfaltowa trasa do Piastowa. We Wsoli przejechałem przez siódemkę i zahaczyłem o muzeum Witolda Gombrowicza. Obejrzałem budynek z zewnątrz i pojechałem dalej do Jastrzębi. Może kiedyś w innych okolicznościach uda mi się zwiedzić je wewnątrz.

W Jastrzębi coś podkusiło mnie, żeby sprawdzić stan leśnych dróg. Droga jastrzębska jest fajna do pojeżdżenia w lato, ale dziś nie było przyjemnie. Początkowo nie było źle, ale im dalej w las tym więcej lodu.

Dalej było jeszcze gorzej. Za parkingiem nie dawałem już jechać. Co kilka metrów musiałem podpierać się nogą, bo rzucało mną we wszystkie strony. Cieszyłem się z kawałków błotnych kolein bo nimi dało się normalnie jechać. Jednak i tak w końcu musiałem skapitulować i z 10-15 minut pospacerować sobie po drodze z rowerem. Po dotarciu do czarnego szlaku można już było jechać. Tutaj walczyłem z gęstym błotem. Momentalnie zapychało oponę, ale jakoś dałem radę.
Wróciłem już Kozienicką, bo nie chciało mi się znów przebijać przez las. Skręciłem w Potkańskiego i przez Starą Wolę Gołębiowską, Janiszew dodarłem do domu. Ja i rower upaćkany konkretnie, a wczoraj go ze dwie godziny czyściłem, łańcuch wyszejkowałem. Dzisiaj bez pieszczenia się wsadziłem go pod wąż ogrodzony, szmatą przeciągnąłem i też jest ok.

 

Do Orońska, Domaniowa

Sobota, 20 marca 2010Przejechane 77.19km w terenie 2.00km

Czas 03:29h średnia 22.16km/h

Temperatura 18.0°C

 

Nareszcie była pogoda jeżdżenia. Nadal na długo ubrany, ale już nie w zimowe ciuchy, nie na trzy skarpety w bucie. Ponieważ tak ciepło jeszcze w tym roku nie było naszła mnie myśl, żeby gdzieś dalej pojechać. Po ruszeniu spod domu myślałem nad zdobyciem Iłży, ale południowy wiatr wybił mi ten pomysł z głowy. Za Kowalą skręciłem do Orońska, żeby przez Wolanów dojechać do Golędzina i dalej pojechać do Domaniowa. Jednak za Orońskiem przegapiłem skrzyżowanie i nieświadomy pojechałem dalej. Po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać, że coś mi nie pasuje ta droga, bo nie przypominałem sobie, żebym kiedyś nią jechał. Po kilku minutach zorientowałem się, że zbłądziłem. Nie zabrałem mapy, więc nie mogłem sprawdzić gdzie byłem. Mimo wszystko nie chciało mi się zawracać i tak postanowiłem sprawdzić co jest za następnym zakrętem i następnym, następnym. Jadąc przez jakiś lasek zauważyłem, że dalej jest jakaś wioska i tak dojechałem do Mniszka. Na czuja skręciłem na Rogowę i trzymając się niebieskiego rowerowego jechałem na północ.

Niebieski szlak prowadził do zapory w Domaniowie. Przejeżdżając przez nią poczułem się jakby ktoś otworzył drzwi od lodówki. Wiatr znad zamarzniętego nadal zalewu ładnie chłodził. Zatrzymałem się chwilę, ale szybko się zwinąłem.


Po przejechaniu na drugi brzeg miłe uderzenie ciepła.
Powrót zrobiłem przez Przytyk, Zakrzew, Gulin. Końcówka pod wiatr trochę mnie wymęczyła.
Mapa:

 

Zobaczyć gwiaździste niebo

Piątek, 19 marca 2010Przejechane 23.69km w terenie 0.00km

Czas 01:00h średnia 23.69km/h

Temperatura 11.0°C

 

Po powrocie z pracy wieczorem wybrałem się sprawdzić co tam na borkach się dzieje, szczególnie że temperatura zachęcała. Po jednym kółku wokół zalewu doszedłem do wniosku, że nie ma sensu takie jeżdżenie i lepiej zrobić pętlę przez Cerekiew, Milejowice, Kozinki. Po wyjechaniu kilka kilometrów za miasto nocne niebo było upstrzone gwiazdami, aż miło było popatrzeć. Nie to co żółta magma w Radomiu czy w Warszawie.

 

Pętla rozszerzona

Sobota, 13 marca 2010Przejechane 40.81km w terenie 0.00km

Czas 01:41h średnia 24.24km/h

Temperatura 2.0°C

 

Była okazja żeby wyjść trochę pojeździć, zwłaszcza że w poprzedni weekend zmogło mnie przeziębienie. W tym tygodniu już mi minęło i mam nadzieję, że to ostatnie chorowanie przed latem, tak żeby podciągnąć formę przed maratonem w Radomiu. Wkońcu na swoim terenie trzeba się jakoś zaprezentować.
Rano pogoda była nieciekawa: wiatr i deszcz. Po południu trafiła się większa dziura w chmurach i mogłem wyskoczyć na jedną w moich standardowych pętli. Co prawda nadal wiało, ale kierunek wiatru akurat pasował do trasy, bo pierwsze 1/3 jazdy było pod wiatr, potem 1/3 boczny i ostatnie 1/3 z wiatrem. Okazję wykorzystałem prawie idealnie. Gdy ruszyłem drogi były już obeschnięte zaś pół godziny po powrocie zaczęła się śnieżyca.