Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:309.43 km (w terenie 106.50 km; 34.42%)
Czas w ruchu:13:44
Średnia prędkość:22.53 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:44.20 km i 1h 57m
Więcej statystyk

Niby cieplej a zimno

Niedziela, 27 listopada 2011Przejechane 32.45km w terenie 16.00km

Czas 01:34h średnia 20.71km/h

Temperatura 7.0°C

 

Są chęci do kręcenia, ale jakoś nie mam ostatnio w ogóle pomysłu gdzie pojeździć. Miałem podjąć kolejną próbę stawienia się pod rurami, ale smętna pogoda znów wygrała. W końcu wytoczyłem się około 12 i powłóczyłem się po tych samych okolicach co wczoraj, czyli las kupturski, janiszewski i pola między nimi.

 

Patrol po okolicy

Sobota, 26 listopada 2011Przejechane 37.14km w terenie 25.00km

Czas 01:50h średnia 20.26km/h

Temperatura 6.0°C

 

Kolejny depresyjny późnolistopadowy dzień, w którym słońca nie uświadczysz za to zimnego wiatru w twarz aż w nadmiarze. Tak można by opisać to co widać teraz za oknem. Coś mnie jednak wyciągnęło na rower i o dziwo warunki do jazdy nie były takie straszne. Mimo tego nadal nie uśmiechało mi się walczyć z wiatrem na asfalcie, więc pozwiedzałem bliższą okolicę.
Na początek poszedł las kapturski, ale tutaj trochę było ludzi i nie można było luźno pojeździć. Dlatego poturlałem się drogami leśnymi polnymi do Wsoli. Cześć tej trasy to nie pamiętam kiedy ostatnio jechałem, czyli to było dawno i na pewno nie w tym roku. Potem nie zrażony wiatrem hulającym po polach, łąkach skierowałem się w stronę lasku janiszewskiego też zaliczając dawno nie odwiedzane ścieżki. W samym lasku atrakcji nie ma, ale zawsze jest pusto i można bezstresowo pojeździć. Małym wątkiem jeśli chodzi o atrakcje jest nasyp po strzelnicy. Jest tam kawałek ścieżki technicznej i dziś mnie pokarała pięknym otb. Na swoje usprawiedliwienia mam tylko to, że ktoś wykopał dół, liście go przykryły, a ja obecnie mam tylko przedni hamulec. Z resztą chyba taka karma, bo od ponad miesiąca nie witałem się tak czule z Matką Ziemią. Albo inaczej musi być: gleba zaliczona - wypad udany.

 

Runda nad Domianiów

Niedziela, 20 listopada 2011Przejechane 61.54km w terenie 10.50km

Czas 02:33h średnia 24.13km/h

Temperatura 9.0°C

 

Zasadniczo miałem inny plan na dzień dzisiejszy. Kolejny raz chciałem się wybrać na ustawkę pod rurami, ale znów się nie wyrobiłem. Jakoś nie potrafię zwlec się z łóżka odpowiednio rano w niedzielę co by być na miejscu o dziesiątej. Widząc, że dochodzi dziesiąta, a ja jeszcze w proszku, nie mówiąc o dojeździe, obrałem kierunek na Domaniów. Dawno tam nie byłem to można zobaczyć co się zmieniło po drodze. Nie spodziewałem się czegokolwiek, a tu duża zmiana na górce w Jarosławicach. Muszę kiedyś podjechać popołudniu zrobić zdjęcie, bo dzisiaj przed południem było akurat prosto pod słońce.
Z Domaniowa miałem wracać przez Przytyk w stronę Zakrzewa, ale pogoda była tak dobra, że pociągnąłem dalej do Sukowa. Potem przejazd przez kładkę nad Radomką i poczułem się jakby to była wczesna wiosna.

Tak mnie to pozytywnie nastawiło, tym bardziej, że chwilami temperatura dochodziła do 11 stopni, dlatego postanowiłem polną ścieżką dojechać do Janiszewa. Okoliczności przyrody po drodze też piękne, ale ogólne wrażenie psuł wszędzie po polach rozrzucony obornik.
Domagam się takiej pogody na następny weekend.

 

Pętla rozszerzona

Sobota, 19 listopada 2011Przejechane 40.62km w terenie 0.00km

Czas 01:32h średnia 26.49km/h

Temperatura 3.0°C

 

Szarówka i nędza. Tak to wyglądało przez okno, ale po wyjściu na zewnątrz już nie było źle. Nawet nie było bardzo zimno. Wręcz były idealne warunki, abym mógł sprawdzić jak będzie się sprawował nowy zakup, czyli bluza Polaris Vortex. Z efektów na razie jestem więcej niż zadowolony. To dobra wiadomość. Zła jest mianowicie taka, że tylna piasta DT 370 jest w stanie rozkładu. Musiałem odgrzebać z rupieci stare koło, bo na DT nie da się już jeździć. Nie wiem nawet czy opłaca się robić serwis tej piasty :/

 

Zwiedzanie najbliższych lasków

Niedziela, 13 listopada 2011Przejechane 24.31km w terenie 15.00km

Czas 01:18h średnia 18.70km/h

Temperatura 1.0°C

 

Pogoda była taka, że nie chciało się mi się nawet nosa z domu wystawiać. Szaro, pochmurno i zimno. Zboczenie jednak wzięło górę i postanowiłem chociaż trochę pojeździć. Najpierw trzeba było założyć górę ciuchów plus śmieszne dodatki w postaci ocieplaczy na buty, ciepłych rękawiczek i czapki. Tak opatulony pokręciłem się po lesie kapturskim, a potem po lasku janiszewskim. Tutaj ku rozczarowaniu stwierdziłem, że nasyp po starej strzelnicy przestał się na razie nadawać do ćwiczenia zjazdów. Ktoś go przerobił na potrzeby bardziej ekstremalnego rowerowania. Poza tym za dużo piachu, miałem założone kendy sbe i to mocno nabite, więc ze zjeżdżania wyszło wielkie nic.

 

Powiew zimy

Sobota, 12 listopada 2011Przejechane 44.13km w terenie 0.00km

Czas 01:50h średnia 24.07km/h

Temperatura 2.0°C

 

Chociaż przez okno warunki za zewnątrz wydawały się świetne do jazdy, to jednak musiałem wyciągnąć z szafki najcieplejsze ubranie jakie mam na rower. Mimo tego wiatr nadal mi dokuczał, ale to się może wkrótce zmieni...
Trasa jaką się przejechałem to moja pętla rozszerzona z pewnymi modyfikacjami, czyli standardowo do Kozinek, Milejowic, Cerekwi, Golędzina, potem Zakrzew, Gustawów, Dąbrówka, Taczów i przez Kozinki z powrotem do Radomia. Droga w całości wiedzie pośród pól, więc wiatr nastręczał trudności, tym bardziej, że cholernie zimny, ale o tym już pisałem. Dodatkowo sprawdziłem dzisiaj jak wszystko działa w rowerze po wczorajszej dłubaninie mającej na celu przystosowanie sprzętu do zimy. Nie jest dobrze i bez większych wkładów kasy się nie obejdzie. Byle do wiosny.

 

Złota jesień

Sobota, 5 listopada 2011Przejechane 69.24km w terenie 40.00km

Czas 03:07h średnia 22.22km/h

Temperatura 15.0°C

 

Cały tydzień walczyłem z przeziębieniem, ale udało mi się odprowadzić do porządku na weekend. Jeszcze męczył mnie katar, a jazda z zatkanym nosem sprawia pewne trudności, za to reszta już wróciła do naturalnego stanu. Bo przegapić taki weekend jak ten to świętokradztwo. Co prawda jesień dopiero na półmetku, ale zarykuje już stwierdzenie, że w tym roku jesień była bardzo łaskawa. Jak może być inaczej jeśli w lesie nie ma krzty błota, ziemia ładnie ubita i no to szaleństwo barw godne złotej jesieni. Nie wspominając o temperaturze w ciągu dnia. Oczywiście łyżka dziegciu też się znajdzie, bo jednak troszkę dzisiaj wiało. Ale to był kolejny argument za tym, aby odwiedzić ponownie puszczę kozienicką.
Zrobiłem pętlę mniej więcej taką samą jak ostatnio w niedzielę, więc nie będę pisał gdzie i jak jechałem. Zainteresowanych odsyłam do poprzedniego wpisu z mapką, za to dzisiaj dam więcej zdjęć na dobry początek listopada.