Wpisy archiwalne w kategorii

Warsztat

Dystans całkowity:79.54 km (w terenie 21.50 km; 27.03%)
Czas w ruchu:04:00
Średnia prędkość:19.89 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:26.51 km i 1h 20m
Więcej statystyk

Upgrade DT Swiss'a 350

Sobota, 15 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura 0.0°C

 

Znów robię wpis z zerowym przebiegiem. Nie przepadam za tym, bo to fałszuje mi ilość dni z przejechanymi kilometrami na rowerze. Mimo to dodaję go, bo mam nadzieje, że przypadnie do gustu tym, którzy lubią podłubać przy swoich rowerach.
Ale po kolei.
Warunki na jazdę były nawet znośne jak na grudzień, ale tak się złożyło, że nie miałem żadnego kompletnego koła na tył. Zanim zdążyłem jakieś przygotować było już popołudnie co oznaczałoby przynajmniej częściowe jeżdżenie po zmroku. W zimowych okoliczności nie lubię czegoś takiego, więc nad formą popracuję wieczorem w domowym zaciszu. Teraz mając rozłożony warsztat zabrałem się za tylną piastę DT Swiss'a 350, która powędruje do przygotowywanej maszynki do ścigania. Nowa maszynka będzie na sztywnych osiach, dlatego trzeba w piaście wymienić adaptery. Właściwie to przy zakupie piasty rok temu zwracałem uwagę, czy można ją przekonwertować na standard 12x142mm, dlatego teraz wystarczyło dokupić tylko odpowiednie adaptery. Samej osi w piaście nie trzeba wymieniać, ponieważ jest już przygotowana do zacisku o średnicy 12mm. Druga rzecz, która zmieniam przy tej piaście to system sprzęgła. Zamiast standardowego Star Ratchet'a w wersji na 18 zębów teraz będzie Star Ratchet 36 SuperLight. Wersja z 36 zębami na swoje wady (większe opory, konieczność częstszych serwisów) i zalety (mniejszy ruch jałowy, wolniejsze zużywanie się aluminiowego bębenka) jednak mi te wady nie przesłaniają zalet. No i ciekaw jestem melodii płynącej z tak wyposażonej piasty.
Kładę to wszystko na warsztat i zaczynam. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na smar do systemu Star Ratchet. Cena 70 złotych za 20 gram to cena jak za dobry kawior. Nie ma niestety za bardzo zamiennika, albo za słabo szukałem, a w sieci można znaleźć historie ludzi, którzy próbowali czego innego i zazwyczaj nie kończyło się to szczęśliwie dla zębatek. Wolałem już przełknąć tą kosmiczną cenę za naparstek smaru.

Do przeprowadzenia podstawowego serwisu, w tym wymiany zębatek sprzęgła i adapterów, nie potrzeba żadnych narzędzi. Właściwie to nawet w warunkach maratonu powinno być możliwe dostanie się do środka piasty. Sprawdzam sposób podpatrzony na youtube. Wystarczy zacisk koła, klucz imbusowy jest tylko do zatkania końca. Zamiast niego może być cokolwiek.

Tak przygotowanym zastawem wystarczy uderzyć od strony zacisku o twardą powierzchnię. Nie potrzeba do tego wielkiej siły, porównałbym ją do upuszczenia piasty z 15-20 centymetrów.

Bach i gotowe.

Z drugiej strony trzeba postąpić tak samo.


Jeśli wymieniałbym tylko adaptery to właściwie byłoby wykonane połowę roboty. Wystarczyłoby wcisnąć nowe i można kończyć zabawę. Ja jednak chcę także dostać się do środka.
Od strony bębenka nie ma pierścienia segera, więc powinno dać się go ściągnąć ręką, tak jak wspomina instrukcja.

I tutaj zaczął się problem. Wiem, że nie jestem silny w rękach, ale nie dało się za nic ściągnąć bębenka z osi.
W tym momencie byłoby na tyle jeśli chodzi o serwis bez narzędzi. Byłem w kropce jak zabrać się dalej pracę bez dużej ingerencji w piastę. Przeglądam jeszcze raz manual i producent przewiduje sytuację gdy bębenek zapiecze się na osi. Wtedy do ściągnięcia potrzebna jest nakrętka kasety i dedykowane narzędzie. Oczywiście narzędzia nie mam, ale w tej metodzie kluczowa jest nakrętka a taką każdy powinien mieć. Według producenta należy wkręcić nakrętkę, przymocować do niej narzędzie przypominające korkociąg i kręcąc wypychać oś z bębenka. Ja bez narzędzia musiałem improwizować.
Na koniec osi...

... położyłem kilka podkładek...

... ale tylko tyle, aby nakręcając nakrętkę ta kilka razy się obróciła zanim dociśnie podkładki.

Taki układ dokręcam kluczem do kasety. Wszystko z wyczuciem, bo o ile przykręcając kasetę trzeba użyć trochę siły to tutaj działa się w sposób nie przewidziany przez projektantów. Zerwanie gwintu będzie oznaczało wyrzucenie bębenka.

Gdy nakrętka dochodzi już do końca daję więcej podkładek i powtarzam czynność, aż dodawanie kolejnych podkładek nie ma sensu, bo opierają się już o łożysko.

Dalej próbuję ściągnąć ręką, ale tylko dało się kawałek więcej. Ale to już dobry znak. Wciskam z powrotem bębenek i na oś daję trochę penetratora na zapieczone śruby. Płyn nakładam tylko na szczelinę między oś a łożysko, bo nie chcę aby penetrator wykonał swoją robotę w łożysku. Po precyzyjnej dawce pojawiają się pęcherzyki powietrza, znaczy że sprawy idą we właściwym kierunku. Jeszcze raz zabawa z podkładkami i po kilku ruchach ręką bębenek schodzi. Ufff...

Rozkładam sprzęgło, które jest genialnie proste w swojej konstrukcji.

Bliżej oglądam bębenek i stwierdzam, że jest on nierozbieralny. Byłyby już problemy z wyjęciem gniazda na zębatkę star ratchet to samo wybicie łożysk jest niemożliwe. Jednak przy dwóch w bębenku powinny długo posłużyć.

Jeszcze oględziny gniazda od strony łożysk pasty. Aby się do nich dobrać trzeba mieć specjalny klucz do wykręcania gniazda lub poświęcić jedną zębatkę i przerobić ją na klucz. Sprawa do przemyślenia.

Same zaś zębatki w wersji odchudzonej są puste w środku w porównaniu do standardowych. Jak będą się sprawować dowiem się dopiero za jakiś czas.

Po wyczyszczeniu można zabrać się za składanie piasty.

Trzeba posmarować sprężynki i gniazda na zębatki. Smaru nakładam mniej więcej tyle ile było.

Szczególnie istotna jest ilość smaru na zębatki. Mniej smaru, głośniejsze działanie, częstsze serwisy. Więcej smaru, cichsza praca, rzadsze serwisy. Manual podaje, aby zębatki lekko posmarować, ale ile to jest lekko to nie wiem. Smaruję na razie tak.

Wkładam na oś zębatki...

... i bębenek. Obracam go i ledwo coś słychać, jakby wszystko w środku się kleiło. Po prostu za dużo smaru dałem. Zdejmuję bębenek, z grubsza usuwam nadmiar smaru i ponownie składam. Teraz lepiej - głośność bębenka porównywalna jak przed rozłożeniem.
Pora przejść do montażu adapterów.

Zamiast zwykłych QR będzie X-12, czyli ośka 12x142mm.

Między łożysko a adapter daję smar teflonowy, który podobno wypiera wodę. Wciskam ręka, klik, i gotowe.


Z drugiej strony robię to samo.


Upgrade zakończony, piasta gotowa do użycia.

W wyniku dokonanych zmian piasta schudła z 306 gram do 292 gram. Czy było warto przekonam się w sezonie.

 

Remont generalny DT Swiss'a 370

Sobota, 8 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura -5.0°C

 

Mróz za oknem, dlatego wolałem dzisiaj dać sobie spokój z jazdą na zewnątrz. Nie szkodziło to, bo znalazłem inne zajęcie. Przyszła już paczka z częściami DT Swiss'a co pozwalało na dokończenie remontu schowanej w szufladzie piasty tylnej piasty DT Swiss 370. Przy okazji jeśli ktoś szuka części DT Swiss'a to polecam sklep http://www.dt4you.com/. Mają chyba każdą cześć do kół i nie tylko wyprodukowanych przez DT w rozsądnych cenach. W końcu są z tej samej miejscowości co montownia kół, więc jeśli czegoś nie ma to duże prawdopodobieństwo, że nigdzie tego się nie dostanie.
Wracając do piasty. Wyciągnąłem z pudełka to co rozebrałem już wcześniej plus nowe części zamienne.

Dopiero teraz mogłem przekonać się jak bardzo zużyte były pieski bębenka.

Nielepiej było ze sprężynką.

Gdy już miałem wszystkie części można było zakasać rękawy i złożyć piastę w działającą, miejmy nadzieję, całość. Na początek poszło osadzanie pierwszego z dwóch łożysk osi. Od strony bębenka jest łożysko o oznaczeniu 6900LS (10x22x6). Osadzone jest w pasującym do niego gnieździe.

Wnętrze gniazda warto przesmarować, aby łatwiej wskoczyło łożysko.

Tutaj manual zaleca użycie dedykowanego dla piasty 370 zestawu do osadzania łożysk, ale szkoda na to pieniędzy. Wystarczyło poszukać w starych gratach, chwila na szlifierce i oto jest pasujące narzędzie do nabicia łożysk.

Przydałby się większy kołnierz, ale taki też może być - łożysko wskoczyło bez najmniejszych problemów.


Teraz przyszedł czas na oś. Na dłuższy koniec nasuwam kolejno łożysko o oznaczeniu 6000 (10x26x8), adapter i skręcamy nakrętką. Na razie wystarczy palcami. Zostanie ona dokręcona pod koniec.


Czas na montaż tak przygotowanej osi z korpusem piasty. Tak jak poprzednio można posmarować miejsce osadzenia łożyska i drugi koniec osi.

Po włożeniu palcami od strony mocowania tarczy wygląda to tak:

Od strony bębenka tak:

Znów zaimprowizowałem zamiennik dla narzędzia z manuala. Świetnie się to tego nadał klucz nasadowy, bodajże 18mm.


Teraz odwracam to o 180 stopnie i w koniec osi uderzam młotkiem z tworzywa sztucznego, aż spod adaptera zacznie się wyłaniać koniec malowania. Znak, że łożysko zostało nabite do końca.

Odpowiednio od strony tarczy i bębenka oś po zamontowaniu wygląda tak:


Pora na montaż mechanizmu zapadkowego.

W miejscu zagłębienia znajduje się łożysko baryłkowe. Jest ono upakowane w specjalnym koszyczku z tworzywa sztucznego.


Do zagłębienie w korpusie nakładam smaru i nasuwam łożysko.

Teraz pora na zamontowanie nowych piesków i sprężynki do nich.

Jeśli miejsca gdzie pracują pieski nie są posmarowane warto dać w nie trochę smaku. Dzięki temu pieski się przykleją co ułatwi dalszą pracę. Przyklejam pieski.

Teraz czas na sprężynkę. Manual podaje, że sprężynkę można założyć tylko jeden raz i jest w tym trochę racji, ponieważ podczas demontażu trzeba ją mocno rozciągnąć, więc lepiej żeby udało się na pierwszym razem. Haczyk sprężynki warto ustawić jak najbliżej miejsca mocowania i delikatnie nasunąć kontrolując, aby pieski zostały na swoim miejscu.

Chwila skupienia i gotowe. Pieski radośnie wstały.

Pora wrócić do samego bębenka. Na początek trzeba osadzić łożysko o oznaczeniu 16100 (10x28x8)

Tak jak poprzednio smaruję miejsce osadzenia, nabijam...


... i gotowe.


Zakładam uszczelkę. Trzeba zwrócić uwagę, aby założyć ją we właściwą stronę.


Dalej, nasuwam bębenek na pieski.

Można delikatnie kręcić bębenkiem podczas nasuwania, aby pieski ułożyły się nie bieżni.
Teraz to już prawie gotowe:

Bębenek przed zsunięciem z osi jest zabezpieczony pierścieniem segera. Montuję, zwracając uwagę aby pierścień ułożył się w bębenku.


Została ostatnia prosta, czyli przykręcenie adaptera od strony kasety.

Nakładam adapter na oś...

... dokręcam nakrętkę. Teraz wystarczą dwa klucze 17'nastki lub jeden klucz i imadło aby dobrze dokręcić nakrętki, także tą przykręcona na początku.
Można się cieszyć efektem końcowym, czyli nową pod względem technicznym piastą.

 

Czas remontów

Sobota, 27 października 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura °C

 

Za oknem pogodowa masakra - w nocy śnieg, w dzień śnieg z deszczem, wszędzie ciapa. Nawet nie było po co wychodzić z domu co nie znaczy, że nie było co robić. Wreszcie znalazł się czas, aby zajrzeć od tylnej piasty DT Swiss'a która od zimy leżała na półce i zbierała kurz. Po trzech latach eksploatacji nie była w dobrym stanie. Przepuszczał bębenek, luzy na łożyskach, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Nowe zapadki i sprężynkę już mam, teraz jeszcze muszę wybrać dobre łożyska.

 

Przegląd piasty DT Swiss 370

Sobota, 30 lipca 2011Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura °C

 

Pada dzisiaj z przerwami cały dzień. Nie ma po co wychodzić na rower w taką pogodę, bo przemoknięcie gwarantowane. Shitowata pogoda na 100%. Wykorzystuję okazję, że i tak siedzę w domu na przyjrzenie się bliżej tylnej piaście, która już od jakiegoś czasu cyka nierówno, a po ostatnich dwóch maratonach w piątek jest kłopot, żeby obrócić do tyłu kasetę. Po rozruszaniu działanie piasty mniej więcej wraca do normy, ale ewidentnie dzieje się coś z nią niedobrego. Na wyczucie diagnozuję słabe smarowanie i rdzę w środku. Trzeba rozebrać bębenek, sprawdzić łożyska. Od nowości nie rozkręcałem żadnej z moich piast, więc jest to dla mnie debiut przy serwisowaniu tylnej piasty. Kładę koło na warsztat i do dzieła.
Na początek odejmuję wszystkie rzeczy, które mogły by przeszkadzać, czyli zdejmuję oponę i dętkę, odkręcam tarczę i kasetę po drugiej stronie. Obie przy okazji idą do czyszczenia. Na stole zostaje tylko dzisiejszy obiekt zainteresowania.

Dwoma płaskimi kluczami rozmiar 17 chcę odkręcić nakrętki na końcach osi. Pierwsza puszcza ta po stronie bębenka, druga ani drgnie, ale ponieważ jestem na razie skupiony na dobraniu się do bębenka zostawiam ją w spokoju. Nakrętkę wykręcam do końca, wyjmuję coś w rodzaju podkładki, która osłania łożysko i pierścień segera pod nią.

Ściągam segera i już bez problemów zdejmuje się bębenek (tutaj już bez uszczelki)...

... i odsłonięta jest reszta mechanizmu z zapadkami.

Po bliższym przyjrzeniu się dochodzę do wniosku, że sam mechanizm jest banalny w konstrukcji: dwie zapadki, jedna sprężynka i ząbki na wewnętrznej stronie bębenka. Wyjmuję pojedynczo walce z widocznego wcześniej łożyska, ponieważ nie chce zdjąć się w całości. Na końcu zdejmuję bieżnię z tworzywa. Trzeba wcisnąć zapadki, aby się zsunęło. Walce i bieżnia do czyszczenia, bo podejrzewam, że to głownie one są źródłem niedobrego.

Zostają same zapadki.

Je także zdejmuję. Sprężynkę trzeba lekko podważyć wkrętakiem i gotowe. Minimum wyczucia i nie da się tego zepsuć. To co zostaje na ośce do czyszczenia.

Kanał i miejsce mocowania dla sprężynki.

Sprawdzam łożyska. Nie wyczuwam szarpania przy kręceniu, trochę szumią, ale ogólnie ich praca jest poprawna. Wyglądają na zdrowe, więc nie widzę sensu ich wybijania. Zdjęcie na przyszłość jakby coś złego się z nimi działo.

Czyszczę bebechy, bo po kilkunastu minutach na powietrzu już zaczęły rdzewieć. Niestety zapadki są już trochę wyrobione. Nie przywróci się im już głośnego cykania, chociaż jakby pobawić się ze szlifierkę. Trudno, się używa się niszczy.

I gotowe.

Łożysko i uszczelkę smaruję smarem, zaś zapadki olejem. Akurat pod ręką miałem olej do amortyzatora. Zapadki lepiej żeby smarowane były czymś rzadki, ponieważ w gęstym smarze mogą się lepić i nie odbijać. Wszystko z powrotem składam w całość.

Jeszcze tylko na to dziwna podkładka i nakrętka. Dociągam i serwis skończony. Bębenek zdecydowanie płynniej i lżej się obraca. Zapadki łapią w sposób zdecydowanie pewniejszy i jednoznaczny.
Szkoda, że warunki na zewnątrz nie pozwalały na jazdę potwierdzającą doznania słuchowe.

UPDATE 2012.12.08 - kolejny, dużo bardziej szczegółowy serwis z opisem.

 

Serwis

Sobota, 17 lipca 2010Przejechane 2.52km w terenie 0.00km

Czas 00:09h średnia 16.80km/h

Temperatura 35.0°C

 

Za gorąco, żeby gdziekolwiek się ruszyć. W zacienionym warsztacie zabrałem się za przegląd kilku części:
- serwis prawego pedała,
- wymiana haka przerzutki,
- serwis tylnej przerzutki (dolne kółeczko jest na wykończeniu),
- przegląd linek i pancerzy (mogą jeszcze być).
Do amortyzatora już dawno powinienem zajrzeć, ale jakoś mam lenia, a poza tym działa ok. Może w sierpniu będę miał trochę czasu to się nim zajmę.

 

Dłubanina cd.

Sobota, 9 stycznia 2010Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura °C

 

Na zewnątrz nadal zimno, śniegu co nie miara, na dodatek pada marznący deszcz tworząc tzw. "szklankę".
Kontynuacja serwisu sprzed tygodnia. Zrobiłem przegląd tylnej przerzutki, czyli rozkręciłem, wyczyściłem, nasmarowałem i z powrotem złożyłem w całość. Przy okazji kolejny raz skróciłem pancerze od przerzutek.

 

Dłubanina

Sobota, 2 stycznia 2010Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura °C

 

Z konieczności dzień z zabawą w serwisanta. Szkoda było mi wyciągać krossa, ponieważ na zewnątrz śniegu nasypało, a na ulicach leżała śnieżna breja. Na takie warunki przydałby się mój stary markeciak, który obecnie poniewiera się u brata w akademiku. Poza tym przyszła paczka z paroma nowymi rzeczami, więc akurat była okazja żeby je założyć. Przy okazji zrobiłem przegląd kółek: przednie jak nowe, tylne ma małe bicie, ale do zaakceptowania. Gorzej z obręczą. W dwóch miejscach jest zagięta pewnie po jakiś nieudanych najazdach na krawężniki. Z nudów zerwałem starą taśmę izolacyjną, wyczyściłem obręcze z resztek kleju i nakleiłem nową.

 

Serwis Reby + testowanie

Sobota, 5 września 2009Przejechane 42.56km w terenie 19.50km

Czas 02:10h średnia 19.64km/h

Temperatura 17.0°C

 

Nawet nie żałowałem dzisiaj, że rano padał deszcz. W tym tygodniu przyszła paczka z olejem do amortyzatorów, więc mogłem zabrać się za Rebę. Już od jakiegoś czasu nie działała blokada i straciła skok. Ostatni dało się już tylko wykorzystać ze 40% skoku. Niby jest jeszcze na gwarancji, ale nie chciało mi się bawić w wysyłki i czekać co najmniej dwa tygodnie. Zresztą jakoś nigdy nie byłem jeszcze zadowolony na 100% po odbiorze roweru z serwisu. Może nie byłem jeszcze z dobrym serwisie. Tak więc po przeszukaniu forumrowerowe.org dowiedziałem się, że prawdopodobnie puściła uszczelka i uciekł olej z tłumnika na dół goleni. Kupiłem zestaw oringów o wymiarach podanych na tymże forum. Przestudiowałem instrukcje serwisową i kilka razy obejrzałem filmiki instruktarzowe na youtubie. Nie wyglądało to na coś trudnego, narzędzia mam, a ponieważ do odważnych świat należy zdecydowałem się na serwis we własnym zakresie.
Generalnie przy robieniu według instrukcji wszystko łatwo się odkręca i nie ma niespodzianek. Jedynie przy wyjmowaniu sprężyny powietrznej trzeba się naszarpać, żeby wyciągnąć mechanizm.
W moim amorze to z komorze pozytywnej była jakaś dziwna maź ze smaru i oleju. Rozebrałem ją, wyczyściłem, bo od nowości Reba działała skokowo. Z tego co wyczytałem to podobno Reba Race z 2008 roku ma w większości egzemplarzy za duże oringi pozakładane przy sprężynie powietrznej. Rzeczywiście były one większe niż te które kupiłem. Po założeniu i nasmarowaniu olejem zaczęło działać płynnie. Potem znów męczyłem się, żeby włożyć sprężynę do goleni. Trzeba trochę się posiłować, żeby przeszedł metalowy pierścień razem w taką dziwną sprężynką.
Przy serwisie tłumnika nie było nic nieprzewidzianego. Oczywiście było za mało oleju, bo część wyciekła, ale z tego co zlałem do miski to jakoś mało tego było razem.
Poniżej Reba na stole operacyjnym.





Po południu pojechałem sprawdzić rezultat moich zabaw w serwisanta. I tak: blokada działa, skok 90% uzyskałem, płynnie. Za dużo napompowałem do pozytywnej, ale chyba będzie miodzio.
Jeśli chodzi o samą przejażdżkę, to była jedna gleba w pokrzywy (sic!). Kolejny raz przekonałem się, że Kenda SBE po błocie i mokrej trawie tańczy. Mimo tego w suchych warunkach to świetna opona.

 

Maszynka ukończona

Sobota, 14 marca 2009Przejechane 34.46km w terenie 2.00km

Czas 01:41h średnia 20.47km/h

Temperatura °C

 

Jazda testowa z nowym osprzętem. Przy blacie, przerzutki z tyłu dziwnie wchodzą - trzeba jeszcze dokładniej wyregulować. Trzeszczy w okolicy zacisku sztycy - trzeba posmarować sztycę w ramie, zazwyczaj pomaga. Obciera tarcza z tyłu przy deptaniu na stojąco - nic na to się nie poradzi, zmienić ramę:); poza tym nic nie dzwoni, nie obciera. Amortyzator - trzeba pobawić się jeszcze z regulacją. Gripy średnio wygodne, ale może trzeba się przyzwyczaić. SPD - nie taki diabeł straszny jak go malują, po paru próbnych wpięciach wiadomo o co chodzi, fajne czucie roweru; bez gleby:).


Ogólnie: teraz trzeba dopasować formę do sprzętu.