Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2009

Dystans całkowity:1031.73 km (w terenie 139.00 km; 13.47%)
Czas w ruchu:43:56
Średnia prędkość:23.48 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:73.69 km i 3h 08m
Więcej statystyk

Pętla

Niedziela, 30 sierpnia 2009Przejechane 29.16km w terenie 0.00km

Czas 01:01h średnia 28.68km/h

Temperatura 21.0°C

 

Standard w kiepskim humorze późnym popołudniem. Miało dzisiaj nie być jeżdżenia, ale z powodu przerwanym pokazów AirShow wróciłem wcześniej. Jakieś fatum zawisło na radomskimi pokazami, bo już drugi raz z rzędu tragiczny wypadek podczas imprezy. A niedziela zapowiadała się świetnie. Właściwa część pokazów rozpoczęła się występem mistrzów z Red Arrows.









Potem humor przestał dopisywać.
Białoruski Su-27 kołuje przed swoim ostatnim startem.

 

Do Zaborowa

Sobota, 29 sierpnia 2009Przejechane 68.75km w terenie 2.00km

Czas 02:55h średnia 23.57km/h

Temperatura 23.0°C

 

Wyjazd miał być do Szydłowca, ale w Zaborowie skapitulowałem przed deszczem. Jak wyjeżdżałem już zaczęło kropić. Później mniej lub bardziej, ale można było jechać. Jednak około 30 kilometra zaczęło lać. W taką pogodę nie było sensu gdziekolwiek jechać. Powrót prawie 40 kilometrów w ulewnym deszczu.

 

Pętla

Piątek, 28 sierpnia 2009Przejechane 29.16km w terenie 0.00km

Czas 01:06h średnia 26.51km/h

Temperatura 23.0°C

 

Standard, ale tym razem miejscami już w całkowitych ciemnościach. Chociaż tą trasę znam niemal na pamięć, to jeśli niektóre rzeczy się tylko słyszy to wzrasta poziom adrenaliny. I tak słyszałem szczekanie psa i nie wiedziałem czy mnie doni, z której strony i jakie ma zamiary. Ogólnie to miałem wrażenie jakbym jechał całkiem nieznaną mi drogą.
Trochę brakowało mi widoków, bo widziałem tylko tyle co oświetlała lampka. Trzeba było uważać i skupić się na drodze.

 

Do Czarnolasu

Sobota, 22 sierpnia 2009Przejechane 120.48km w terenie 41.00km

Czas 05:09h średnia 23.39km/h

Temperatura 24.0°C

 

Na ten dzień nie miałem większych planów rowerowych. Miało zacząć padać już wczesnym popołudniem i rano pogoda zdawała się to potwierdzać. Jednak jeszcze przed południem zaczęło nieśmiało wyglądać słońce zza chmur. Lepszej zachęty nie potrzebowałem.
Początkowo miał być tylko wypad do Pionek przez puszczę, ale potem postanowiłem, że pojadę dalej do Czarnolasu. Tam jeszcze rowerem nie byłem. Do Pionek jechałem znaną radomskim rowerzystom trasą z Kozłowa na Wielką Górę, dalej do parkingu przy drodze jastrzębskiej, potem do Jaroszek i żółtym szlakiem do Pionek, gdzie wyjeżdża się przy ulicy Kozienickiej. Jak wyjechałem z lasu na ulicę jakiś gość z samochodu spytał się mnie czy jestem z Pionek. Nie wiem o co mu chodziło.
Z Pionek pojechałem do Suskowoli i tam skręciłem w kierunku Patkowa, Policznej. Droga tam świetnie nadaje się na wycieczkę rowerową: dobra nawierzchnia, minimalny ruch. Z Policznej był już tylko kawałek do Czarnolasu. Tam obowiązkowo trzeba było podjechać pod Muzeum Jana Kochanowskiego, przy którym zrobiłem sobie odpoczynek na parkowej ławce. W międzyczasie jakiś szosowiec miał taki sam pomysł jak ja.


Wracałem tą samą trasą jak jechałem wcześniej. Już wyjeżdżając z puszczy w Kozłowie jakiś inny biker pozdrowił mnie, a ja nawet łapy nie podniosłem. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że miałem już ponad setkę na liczniku i tym samym wydłużony czas reakcji na takie akcje. W każdym razie także pozdrawiam tego bikera.
Za karę na Starej Woli Gołębiowskiej w końcu dopadł mnie deszcz. Jechałem już kilka razy podczas ulewy, ale ta pobiła wszystkie inne na głowę. Akurat nie było gdzie się schować, a po minucie nie było już sensu się zatrzymywać. Czułem się jakbym był po szuję w rzece. Opad był tak rzęsisty, że dało się jechać tylko ze spuszczoną głową. Dobrze, że tuż przed tym deszczem założyłem pokrowiec na plecak, bo by mi wszystko w nim popłynęło. Po ulewie, ulice zamieniły się w rzeki i jeziora, a ja dostawałem prysznic do przejeżdżających obok i z naprzeciwka samochodów. Potem w domu było czyszczenie i gruntowne smarowanie roweru.

Mapa (w jedną stronę):

 

Pętla rozszerzona

Piątek, 21 sierpnia 2009Przejechane 40.98km w terenie 0.00km

Czas 01:32h średnia 26.73km/h

Temperatura 24.0°C

 

Standard plus rozszerzenie o przejazd obok lotniska w Piastowie do trasy nr 7 i z powrotem. Zero wiatru. Samopoczucie bardzo dobre. Jazda przy zachodzącym słońcu ma swój klimat.
Po zapadnięciu zmroku była okazja, żeby sprawdzić nowy nabytek.

 

Duża pętla

Poniedziałek, 17 sierpnia 2009Przejechane 55.46km w terenie 2.00km

Czas 02:11h średnia 25.40km/h

Temperatura 31.0°C

 

Dzisiaj jak nigdy miałem wolny dzień w pracy, jednak zajęty innymi domowymi obowiązkami, nie było czasu na większą jazdę. Wyrwałem się tylko po godzinie 14 na dwugodzinną trasę, czyli prawie standard przez Gustawów, wzdłuż Radomki do Sukowa, Przytyka, Krzyszkowic, Cerekwi, Milejowic, Kozinek do Radomia.
Było gorąco.

 

Do Wyśmierzyc

Niedziela, 16 sierpnia 2009Przejechane 89.86km w terenie 15.00km

Czas 03:47h średnia 23.75km/h

Temperatura 29.0°C

 

W ramach zagospodarowania wolnego niedzielnego popołudnia wybrałem się moją trasą do Wyświerzyc i dalej przez łąki nad Pilicą do starego mostu w Osuchowie. Upał był już trochę mniejszy, ale nadal było gorąco. Wiatr trochę przeszkadzał w jeździe, ale także chłodził. Jak dla mnie była idealna pogoda na rower.

 

Z Warszawy do Radomia

Sobota, 15 sierpnia 2009Przejechane 132.53km w terenie 13.00km

Czas 05:37h średnia 23.60km/h

Temperatura 23.0°C

 

Ten przejazd to był jeden z głównych celów rowerowych na ten rok. Pomysł, żeby przejechać z Warszawy do Radomia zrodził się ponad dwa lata temu, jednak trochę brakowało motywacji. Zainspirował mnie do tego opis trasy do Kielc ze strony mojego wykładowcy, gdy jeszcze nie wiedziałem o istnieniu bikestats. Dotychczas bałem się czy jestem w stanie kondycyjnie wytrzymać, jak się okazało całkiem bezpodstawnie. Przejeżdżając tą trasę mam wrażenie, że zacząłem nowy rozdział w moim rowerowaniu.
Pogoda zapowiadała się bardzo dobrze: bez upału, tylko lekki wiatr z południa, w miarę słonecznie. Wystartowałem o godzinie 6.30 i spokojnie przejeżdżam przez centrum Warszawy. Tłukąc się po chodniku znalazłem 2 złote - dobry znak przed dalszą jazdą. W świąteczny poranek miasto jeszcze spało.


Sprawnie przejechałem przez Ursynów i tylko trochę zbłądziłem w Konstancinie za wcześnie skręcając za drugim rondem. Jednak szybko trafiłem na drogę prowadzącą do miejscowości Gassy. Tam wjechałem na wał wiślany i nim pojechałem do Wólki Dworskiej podziwiając po drodze krajobrazy w rezerwacie Łachy Brzeskie. Od porannej rosy przemokły buty.





Przed dziewiątą byłem w Górze Kalwarii. Na chwilę zatrzymałem się na foto. Miasto wydawało się jakby wymarłe i tylko w okolicy klasztoru był jakiś ruch.


Za kościołem jest fajna, wąska, kamienista droga. Ja akurat zjeżdżałem i nie było mokro, ale podjazd nią na pewno jest ciekawy.
Dalej jechałem znów wzdłuż wału wiślanego do Czerska, gdzie znajdują się ruiny zamku książąt mazowieckich. Tam trochę pokręciłem się po okolicy.



Po objechaniu Czerska trzeba było wjechać na ruchliwą szosę do Kozienic i nią dojechać do Warki. Nawierzchnia w większości bardzo dobra, tylko pierwszy raz mogłem poczuć, że przez cały czas jechałem pod wiatr.


W Warce zatrzymałem się na rynku. Wygląda bardzo klimatycznie, budynki odnowione. Ciekawie prezentuje się remiza strażacka z wieżą i zegarem. Pogoda dopisywała.



Po przekroczeniu Pilicy zrobiłem sobie przerwę. Przy leśniczówce zjadam dwa banany i snikersy oraz chowam mapę okolic Warszawy do plecaka. Odtąd trasa jest już mi znana. Po dojechaniu do Głowaczowa skręciłem na Bobrowniki, ponieważ ta droga jest mniej ruchliwa niż przez Brzózę, a i asfalt jest lepszej jakości. Po drodze był przystanek na foto.


W Bartodziejach skręciłem do Jastrzębi. Na moście nad Radomką ostatni postój i wyczyszczenie plecaka z bananów i innych smakołyków. Do końca trasy zostało jeszcze 20 kilometrów.


Od tej pory jechałem już drogą znaną na pamięć: przez Lesiów, ulicą Energetyków, przez Starą Wolę Gołębiowską, obok szpitala na Józefowie, przez Las Kapturski. O godzinie 13.15 byłem w Radomiu.


Mapa:

 

Po Warszawie

Środa, 12 sierpnia 2009Przejechane 64.63km w terenie 4.00km

Czas 03:11h średnia 20.30km/h

Temperatura 22.0°C

 

Pierwszy raz pojeździłem rowerem po Warszawie. Dotychczas nie miałem takiej okazji. Zaraz po przyjściu z pracy przebrałem się i wyskoczyłem na rower. Założyłem luźne krótkie spodnie i zwykła koszulkę, bo głupio by było tak błądzić po chodnikach w spodenkach i koszulce kolarskiej. Jednak pomimo debiutu na stołecznych ścieżkach nie pobłądziłem tak bardzo. Kilka razy przestrzeliłem o jedno skrzyżowanie za daleko, a tak poza tym to bez większych problemów udało mi się dojechać do Konstancina przez Ursynów i Las Kabacki.
Na trasie, którą pokonałem czyli Pole Mokotowskie - Armii Ludowej - Belwederska - Sikorskiego - Dolina Służewiecka - Komisji Edukacji Narodowej - Wąwozowa - Nowoursynowska ścieżki tworzą w miarę spójną sieć. Nawierzchnia to co prawda w większości kostka brukowa często mocno zniszczona, ale na skrzyżowaniach są przejazdy dla rowerów. Także można prawie w całości przejechać trasę legalnie.
Powrót był mniej więcej taką samą trasą, ale po dojechaniu do Armii Ludowej postanowiłem się jeszcze trochę powłóczyć wieczorkiem po mieście. Obowiązkowo musiał być przejazd po moście Świętokrzyskim :D

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 9 sierpnia 2009Przejechane 62.02km w terenie 2.00km

Czas 02:33h średnia 24.32km/h

Temperatura 26.0°C

 

Trasa ta sama co tydzień temu tylko w przeciwnym kierunku. Miało być jeszcze lotnisko w Piastowie i spojrzenie na chwilę na Mistrzostwa Europy w Akrobacji Samolotowej, ale powrót pod wiatr mocno mnie zmęczył i nie miałem już sił tam popedałować. Zmęczony po wczorajszy wyjeździe.