Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:257.65 km (w terenie 44.00 km; 17.08%)
Czas w ruchu:10:47
Średnia prędkość:23.89 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:42.94 km i 1h 47m
Więcej statystyk

Rozpczęcie okresu zimowego

Sobota, 27 listopada 2010Przejechane 17.19km w terenie 14.00km

Czas 00:58h średnia 17.78km/h

Temperatura 0.0°C

 

Niestety zaczęła się ta część roku, w którym rozpoczął się zimowy sezon rowerowy, czyli rzadziej i mniej jeżdżenia dla mnie. Nie oznacza to jednak całkowitej rezygnacji z roweru. W tym okresie staram się poprawić niektóre elementy techniki jazdy na rowerze. Moja miejscówka na takie trochę wygłupy to Las Kapturski, szczególnie północna część za ulicą Janiszewską. Są tam ciekawsze ścieżki i mniej pieszych.
Dzisiaj miało być mimo wszystko więcej. Po około 30 minutach zaczął padać śnieg i chociaż fajnie jeździ się w takich warunkach szybko zabrałem się do domu.

 

Pętla rozszerzona

Niedziela, 21 listopada 2010Przejechane 40.68km w terenie 0.00km

Czas 01:33h średnia 26.25km/h

Temperatura 6.0°C

 

Dalszy ciąg paskudnej pogody, chociaż trochę mniej wiało. Dzięki temu pomimo takiej samej temperatury było cieplej niż wczoraj. Trasa była raczej standardowa, bo i o tej porze roku nie eksperymentuje z poszukiwaniem nowych tras. Tak więc pojechałem najpierw przez Kozinki, Milejowice do Cerekwi, dalej do Golędzina, w prawo na skrzyżowaniu do Zakrzewa, do Gulina, Gustawowa i powrót do Radomia jak zwykle pod wiatr. Mimo takiej nieprzyjemnej pogody mijałem jednego bikera.

 

Pętla

Sobota, 20 listopada 2010Przejechane 28.86km w terenie 0.00km

Czas 01:06h średnia 26.24km/h

Temperatura 6.0°C

 

Miało być dzisiaj zdecydowanie dalej i ciekawiej, ale deszcz w nocy pokrzyżował plany. Nie miałem ochoty na błotną przeprawę. Na dodatek zrobiło się mokro, mgliście i trochę mżyło, dlatego dosyć niechętnie wybrałem się na rower. Starczyło zapału tylko na standardową pętlę. Na więcej zniechęcił zimny wiatr. Nie było co się zmuszać na dalszą jazdę. Z resztą forma i tak jest spadająca.
Samopoczucie: dobre.

 

Do Pionek

Niedziela, 14 listopada 2010Przejechane 72.17km w terenie 30.00km

Czas 03:21h średnia 21.54km/h

Temperatura 18.0°C

 

Tak ciepłego i słonecznego dnia w środku listopada nie można było zmarnować. Celem wypadu była Puszcza Kozienicka chociaż spodziewałem się pewnej ilości błota. Obawy okazały się niemal bezpodstawne jednak nie do końca. Tam gdzie przeprowadzana jest wycinka błoto jest pierwsza klasa plus do tego głębokie koleiny wyjeżdżone prze ciężki sprzęt. Pewne odcinki nie do pojechania przeze mnie. Nawet czterech motocrosiarzy, którzy mnie wyprzedzali w tym błocie musieli uważać. Może do wiosny się to uleży, ale na razie dojazd do singla na Wielkiej Górze jest zmasakrowany.
Po zaliczeniu górki pojechałem dalej zielonym do Siczek na Mysie Górki. Tutaj kilkaset metrów przede mną jechało dwóch gości(?) ale nie starałem się ich gonić. Na asfalcie przez Adolfin, Sokoły skręcili na którymś przejeździe. Ja dalej pojechałem prosto na górki koło Pionek. Tutaj mijałem całą grupę 5-6 bikerów wracających od Pionek. Generalnie dużo dzisiaj ludzi wyciągnęło rowery, ale nic dziwnego, była taka pogoda, że można było poczuć się jak na początku kwietnia.

 

Wichura w twarz, wichura w plecy

Sobota, 13 listopada 2010Przejechane 58.12km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 25.09km/h

Temperatura 18.0°C

 

Dawno już nie jeździłem przy takim wietrze. Gdyby nie patrzeć na płaska drogę można by pomyśleć, że to jazda po jakimś pagórkowatym terenie. W zależności czy jechałem pod wiatr czy z wiatrem był długi podjazd lub długi zjazd. Z wiatrem w plecy kilka razy dałem radę wydusić ponad 60 kmh. Poza tym znów to dziwne uczucie jak przy bocznych podmuchach ucieka rower spod jeźdźca.

Mapka:

 

Pętla rozszerzona

Niedziela, 7 listopada 2010Przejechane 40.63km w terenie 0.00km

Czas 01:30h średnia 27.09km/h

Temperatura 7.0°C

 

Zimno przez wilgoć w powietrzu. Drogi obeschły po wczorajszym deszczu, więc nie chlapało spod kół. Ale najważniejsze, że przestało wiać i można było wyjść trochę pojeździć. Przez kilka kilometrów z Cerekwi do Golędzina miałem zająca, a nawet dwóch na szosówkach.
Samopoczucie: dobre.