Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:709.51 km (w terenie 81.00 km; 11.42%)
Czas w ruchu:29:56
Średnia prędkość:23.70 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:59.13 km i 2h 29m
Więcej statystyk

Pętla

Piątek, 31 lipca 2009Przejechane 28.98km w terenie 0.00km

Czas 01:02h średnia 28.05km/h

Temperatura 25.0°C

 

Standard po pracy. Bezwietrznie. Samopoczucie: dobre.
Po jeździe wymieniłem licznik. Poprzedni był kupiony w 1997 roku. Wytrzymał próby w deszczu, mrozie, wielokrotne upadki na beton, raz do kałuży, po schodach i ogólnie czasy gdy nie przejmowałem się czy sprzętem. Parę razy wymieniłem w nim baterie. Ostatnio niestety zaczął wariować, a wymiana baterii i poprawianie magnesu i czujnika nic nie dało. Będzie teraz na zasłużonej emeryturze leżał w szufladzie w biurku.

 

W deszczu i słońcu

Niedziela, 26 lipca 2009Przejechane 55.06km w terenie 2.00km

Czas 02:13h średnia 24.84km/h

Temperatura 21.0°C

 

Dzisiaj pogoda była wybitnie niestabilna. Co chwila padał deszcz, by potem wyszło za chmur słońce. Można powiedzieć, że co godzinę lało.
Rozpoczynam wyjazd około 12 nim przejechałem 300 metrów już zaczęło padać. Na drodze do Kozinek złapała mnie konkretna ulewa i przemokłem do suchej nitki. Nie było po drodze żadnego przystanku czy innej budki gdzie można by było się schować. W lekkim deszczu jadę do Taczowa by potem skręcić na Zakrzew. Przestało już padać i przed Zakrzewem pięknie już świeciło słoneczko.


Dalej pojechałem do Golędzina. Przed skrzyżowaniem na horyzoncie pojawiła się nieciekawie wyglądająca chmura. Przez nią musiałem zrobić sobie małego sprinta na przystanek, który jest z kilometr za skrzyżowaniem. Niezły miałem doping, gdy widziałem, że po drugiej stronie pola już konkretnie leje. Zdążyłem niemal w ostatniej chwili, bo gdy podjeżdżałem po przystanek lunęło. Była przymusowa przerwa na ławeczce.


Gdy w miarę przestało pojechałem dalej do Jarosławic. Na górce do Krzyszkowic zaczyna znów padać, ale dało się przeżyć. W lesie w Oblesie ponownie wyszło słońce i z asfaltu zaczęła parować woda tworząc lekką mgiełkę. Powietrze w lesie było ekstra.
Po dojechaniu do Przytyka kierowałem się dalej na Suków. W Sukowie znów pojawiła się chmura, ale teraz już z wiatrem uciekałem jej do samego Radomia.

 

W berka z chmurami

Sobota, 25 lipca 2009Przejechane 47.04km w terenie 1.00km

Czas 01:47h średnia 26.38km/h

Temperatura 22.0°C

 

Dzisiaj do godziny 10 padał deszcz przez co pokrzyżował mi plan większą wycieczkę. Potem w miarę się wypogodziło, a ja czekałem aż drogi obeschną. Niestety popołudniu znów zaczęło padać, ale było w marę ciepło. Pomyślałem, no cóż w Kalifornii to ja nie mieszkam i trzeba jeździć także jak jest mokro. Zresztą jest to często dobra odmiana.
Wyruszyłem po 16 i okazało się, że drogi wcale nie są tak mokre jak myślałem. Jadąc bez większego celu gdzie chciałbym pojechać skręciłem w Kozinkach na Milejowice i stamtąd do Cerekwi. W Cerekwi na skrzyżowaniu skręciłem w prawo. W Zatopolicach złapał mnie lekki deszczyk, ale po dosłownie dwóch minutach przestał. W Golędzinie dobiłem w stronę Zakrzewa. W jego stronę zbliżała się chmura z deszczem, dlatego uciekłem przed nią drogą obok cmentarza. Na górce zrobiłem zdjęcia mojego przeciwnika.


Przez Gulin dojechałem do Gustawowa. Po zastanowieniu postanowiłem jeszcze nie wracać tylko jechać prosto do Wsoli. W Piastowie obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że dobrze zrobiłem nie wracając wcześniej.


Wracałem siódemką do Radomia. Przed osiedlem Michałów skręciłem w Janiszewską i już przy wyjeździe z lasu zaczęło padać. Po chwili już nieźle lało i kompletnie mnie przemoczyło. Tej chmurze nie udało mi się uciec. A brakowało dosłownie trzech kilometrów do domu.
Mimo wszystko jestem zadowolony z tego wyjścia na rower.

 

Pętla

Piątek, 24 lipca 2009Przejechane 29.34km w terenie 0.00km

Czas 01:04h średnia 27.51km/h

Temperatura 24.0°C

 

Standard, czyli Radom - Gustawów - Gulin - Kozinki - Radom. Tym razem w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Warunki bezwietrzne, temperatura idealna.
Samopoczucie: bardzo dobre.

 

Wokół Radomia

Sobota, 18 lipca 2009Przejechane 83.05km w terenie 24.00km

Czas 03:52h średnia 21.48km/h

Temperatura 32.0°C

 

Pomysł na pętlę wokół Radomia chodził mi po głowie już od dawna. Inspiracją była znaleziona gdzieś na sieci mapka wycieczką wokół miasta. Nie pamiętałem przebiegu trasy, ale niemal całą taką pętlę mogłem wyznaczyć dróg, po których jeździłem przy okazji innych wypadów. Tylko odcinek południowo-wschodni był nieprzetarty, ponieważ nie miałem okazji jeździć po tamtych okolicach. Kilka tygodni temu wybrałem się tam, żeby mieć już całą trasę opanowaną i wiedzieć czego się spodziewać.
Wystartowałem o godzinie jedenastej. Było ponad trzydzieści stopni w cieniu, ale lubię jeździć przy takiej temperaturze, przynajmniej tak mi się wydawało. Wysmarowałem ręce olejkiem do opalania, zabrałem ponad dwa litry picia i w drogę. Do Jastrzębi jechało mi się bardzo przyjemnie. Trochę się zdziwiłem, że na polnych drogach miejscami było niezłe błoto, które uatrakcyjniało jazdę. Łąka obok lotniska w Piastowie nadal zatopiona, przynajmniej jak na wiosnę nią jechałem też była w takim stanie. Na szczęście bez zamoczenia butów udało mi się nią przejechać.
Na drodze jastrzębskiej przez puszczę było sporo kałuż, między którymi urządziłem sobie szybki slalom. Bardzo przyjemny był to odcinek. Cały czas w cieniu drzew, a ja przestałem na nim przejmować się błotem na rowerze i na mnie.
Od Siczek robi się już mniej przyjemnie. Droga była pod słońce i pod wiatr. Gorąc i zapach bijący od nagrzanego asfaltu zaczął dawać się we znaki.


Od Trablic zacząłem się zastanawiać czy nie skrócić trasy, bo miałem już dość tego upału. Tak zastanawiając się dotarłem do Młodocina i zrobiłem sobie przerwę w cieniu przy polnej drodze.


Mimo odpoczynku przed 70 kilometrem dopadł mnie kryzys i nie chciał już do końca odpuścić. Od tamtej chwili chciałem już tylko przejechać trasę, bo na razie nie miałem ochoty na powtórkę terenów południowo-wschodnich. Zmasakrowany dojechałem do domu. Jak na taką pogodę za mało picia zabrałem.
Po drodze nadal co jakiś czas wariował mi licznik. Wymiana baterii przed wyjazdem oraz poprawianie magnesu i czujnika (chociaż dotychczas było ok) nic nie dało. Chyba czas szukać następcy.

Mapa:

 

Do Wsoli

Piątek, 17 lipca 2009Przejechane 34.52km w terenie 0.00km

Czas 01:14h średnia 27.99km/h

Temperatura 26.0°C

 

Wieczorna jazda na rozluźnienie i pozbycie się stresów po tygodniu pracy. Przejechałem się do Wsoli przez Janiszew, Gustawów. Po drodze mijałem grupę trzech rowerzystów, którzy już wracali do Radomia. Także nareszcie trafił się inny biker, którego żeby dogonić i wyprzedzić trzeba było przycisnąć.
Na półmetku zatrzymałem się na chwilę przy bramie aeroklubu.

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 12 lipca 2009Przejechane 66.34km w terenie 4.00km

Czas 02:35h średnia 25.68km/h

Temperatura 26.0°C

 

W ramach sprawdzenia jak się czuję po wczorajszym wypadzie przejechałem się dzisiaj, tak jak w poprzednią niedzielę, nad zalew w Domaniowie. Muszę przyznać, że czułem w nogach wczorajszy dystans.
Po drodze mijałem wielu rowerzystów w tym rowerzystkę w pełnym rynsztunku na przyzwoitym mtb. Nie wiem jak gdzie indziej, ale w okolicach Radomia to rzadki widok.
Nad samym zalewem było sporo ludzi, jednak mniej niż tydzień temu. Mimo słonecznej pogody nie było wielu chętnych do pluskania się w wodzie. Odbywał się chyba jakiś zlot wędkarzy.

 

Do Iłży, Starochowic i Wąchocka

Sobota, 11 lipca 2009Przejechane 121.45km w terenie 13.00km

Czas 05:34h średnia 21.82km/h

Temperatura 21.0°C

 

Wypad do Wąchocka chodził mi po głowie już od dawna, ale nie było okazji, żeby znaleźć trochę czasu. Dzisiaj miałem wolny dzień , tak więc mogłem realizować ten pomysł.
Po przestudiowaniu mapy uznałem, że plan można łatwo rozwinąć o Starachowice, a do Starachowic jest ciekawa droga z Iłży, do której jest także fajna droga. Tak więc plan na dziś był Radom - Iłża - Starachowice - Wąchock - Radom. Pogoda rano była słoneczna, jednak po godzinie od wyjazdu zrobiło pochmurno i zaczął wiać zimny wiatr.
Za Iłżą kierowałem się na Jasieniec Iłżecki Dolny i dalej na Małyszyn Dolny. W Małyszynie skręcam w polną drogę, która delikatnie wiedzie po górkę. Przy zjeździe z asfaltówki stoi ciekawa kapliczka.


Odcinek przez las był trochę wymagający, ponieważ trzeba musiałem przebijać się przez duże kałuże i błoto. W Lipie wrócić asfalt i stamtąd już bez problemów docieram do Starachowic. Muszę przyznać, że zazdroszczę niektórych mieszkańcom widoku z okna. Panoramę na miasto po drugiej stronie rzeki oraz na majaczące w oddali Góry Świętokrzyskie nie ma do czego porównać w Radomiu. Nogi i serce ciągną w stronę szczytów, ale potem trzeba będzie wrócić. Z ciężkim westchnieniem ostatnie spojrzenie na góry i powoli zacząłem drogę powrotną zostawiając za plecami takie widoki.


Wracałem przez Wąchock. Po tym co zobaczyłem w Starachowicach nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Obowiązkowo zrobiłem zdjęcie pomnika najsławniejszego sołtysa w Polsce.


W drodze powrotnej męczę się w zimnym wiatrem. Na odcinku od Mirzec - Wierzbica trochę przemarzłem.
Na pewno jeszcze w to lato wybiorę się dalej za Starachowice :)

Mapa:

 

Pętla

Piątek, 10 lipca 2009Przejechane 28.79km w terenie 0.00km

Czas 01:03h średnia 27.42km/h

Temperatura 19.0°C

 

Standard. Pętla pomiarowa po pracy i przed kolacją. Było trochę chłodniej niż w ostatnie dni, ale nie zmarzłem. Podobno wcześniej była ulewa, jednak na drodze było sucho.
Samopoczucie: bardzo dobre.

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 5 lipca 2009Przejechane 67.08km w terenie 2.00km

Czas 02:40h średnia 25.16km/h

Temperatura 28.0°C

 

Miał być mały rozjazd po wczorajszej wycieczce, ale jakoś nie czułem zmęczenia a że pogoda przed południem dopisywała to postanowiłem zajrzeć nad zalew w Domaniowie. Dojazd moją trasą przez Milejowice, Cerekiew, Krzyszkowice.
Po drodze wyprzedza mnie kilka samochodów z łodziami. Dla nich pogoda super dla mnie nie bardzo po dzisiaj mocniejszy wiatr niż wczoraj. Jeszcze w drodze nad zalew złapał mnie deszcz, ale szybko ustał.
Nad zalewem na plaży tłum ludzi i ciągle przybywali kolejni. Na zaporze robię sobie przerwę na ciastko.


Po rozpoczęciu powrotu do Radomia zmieniał plan trasy. Miałem wracać tą samą drogą jak przyjechałem, ale postanawiam w Krzyzkowicach pojechać trasą odkrytą tydzień temu przez Przytyk i do Sukowa.
W Przytyku zatrzymuję się na chwilę, żeby sfotografować kościół.


Potem było męczenie odcinka drogi z Przytyka do Sukowa. Natomiast z Sukowa do kładki na Radomce to mój kolejny lubiony kawałek. Asfalt równiutki, teren lekko pofalowany i ładni widok na dolinę Radomki. Ruch samochodowy zerowy w niedzielne południe.
Od Gustowowa standardowy powrót.