Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Przed siebie

Niedziela, 4 marca 2012Przejechane 48.25km w terenie 0.00km

Czas 01:58h średnia 24.53km/h

Temperatura 7.0°C

 

Nie miałem większego pomysłu na to gdzie się przejechać. W teren jeszcze nie chce się zapuszczać, a na dalsze wypady nadal brakuje formy. Dlatego wychodząc z domu sprawdziłem tylko z którego kierunku wiele i pod tym kątem wybrałem trasę. Na początek pod wiatr, aby potem wracać już z wiatrem w plecy. Przez całą drogę starałem utrzymywać równe tempo tak jak wczoraj, czyli bez szarpania się pod wiatr i bez pędzenia razem z wiatrem.

 

Trochę dalej

Sobota, 3 marca 2012Przejechane 64.87km w terenie 0.00km

Czas 02:39h średnia 24.48km/h

Temperatura 8.0°C

 

Nareszcie termometr wybił się powyżej 5 stopni. Można było się wypuścić dalej, a że dodatkowo było idealnie słonecznie to większej zachęty nie potrzebowałem. Co prawda wiało i to mocno, ale raz było pod wiatr drugim razem z wiatrem. Nie co narzekać na taką sytuację tylko brać to na klatę.
Z tym dalszym wypuszczeniem się to trochę przesadzam, bo to tylko wypad nad zalew w Domianiowie, ale w sam raz jak na początek marca. Ludzi nad zalewem zero, a widoczki nie gorsze niż latem.

O ile nad zalewem nie było nikogo to NA zalewie, na lodzie, wędkarstwo uprawiało 7 śmiałków. To musi być dopiero adrenalina. Podziwiam odwagę.

 

Rury po raz pierwszy

Niedziela, 11 grudnia 2011Przejechane 63.23km w terenie 25.00km

Czas 03:11h średnia 19.86km/h

Temperatura 4.0°C

 

Ojjj, długo się zbierałem, żeby kiedyś wpaść na niedzielną zbiórkę mtb-owców pod rurami. A jak już się zebrałem w sobie to i tak się spóźniłem. W rezultacie nie było okazji, aby się przedstawić i tak trochę na krzywy ryj pojechałem za tłumem do puszczy. Przez pierwsze dwa kilometry tempo wyszło prawie maratonowe, ale potem się uspokoiło. Kilka nowych ścieżek poznałem, ale większość tych najciekawszych to znane mi odcinki przez mysie czy miłosne. Nie ma się co dziwić, bo obszar jest ograniczony i cudów się tutaj nie wymyśli.
Wracając już w Radomiu zmasakrował mnie wiatr. Zapomniałem zabrać ze sobą coś do jedzenia, a potem jazda pod wiatr i pod górkę zrobiła ze mnie miazgę. Dawno tak wyczerpany nie dotarłem do domu.

 

Grudniowa puszcza

Niedziela, 4 grudnia 2011Przejechane 44.01km w terenie 17.00km

Czas 01:53h średnia 23.37km/h

Temperatura 9.0°C

 

To był wypad pod pewnym względem wyjątkowy, bo jeszcze nigdy nie byłem w grudniu w puszczy. Zawsze było już za zimno, śnieg, brak odpowiedniego stroju, itp. Dzisiaj jednak wszystko zagrało. Właściwie wypad do puszczy to był jedyny sensowny kierunek, bo wszędzie by wiało, a chwilowo las kapturski mi obrzydł. Na krótkie przejażdżki się nadaje, ale jeśli jest tak ciepło (jak na grudzień) to szkoda czasu na taką drobnicę.
Zaś w puszczy warunki do jazdy były świetne. Wszędzie sucho, zero błota, chociaż poprzedniego dnia coś tam padało. Aż żałowałem, że tak późno się wypuściłem z domu.

Po singlu przez małą Wielką Górę dotarłem do parkingu leśnego i dalej cały czas wzdłuż zielonego szlaku rowerowego. Tutaj było małe, ale jednak niemiłe utrudnienie. Gładka zazwyczaj dróżka była dzisiaj podziobana przez koniarzy plus specjalne odcinki z końskim łajnem. Wkurzające to było. I tak prawie do ośrodka edukacji ekologicznej. W tym miejscu zrobiłem nawrót na kierunek Radom. Miałem jeszcze ochotę na mysie górki, ale czas mnie gonił.

Mapka:

 

Runda nad Domianiów

Niedziela, 20 listopada 2011Przejechane 61.54km w terenie 10.50km

Czas 02:33h średnia 24.13km/h

Temperatura 9.0°C

 

Zasadniczo miałem inny plan na dzień dzisiejszy. Kolejny raz chciałem się wybrać na ustawkę pod rurami, ale znów się nie wyrobiłem. Jakoś nie potrafię zwlec się z łóżka odpowiednio rano w niedzielę co by być na miejscu o dziesiątej. Widząc, że dochodzi dziesiąta, a ja jeszcze w proszku, nie mówiąc o dojeździe, obrałem kierunek na Domaniów. Dawno tam nie byłem to można zobaczyć co się zmieniło po drodze. Nie spodziewałem się czegokolwiek, a tu duża zmiana na górce w Jarosławicach. Muszę kiedyś podjechać popołudniu zrobić zdjęcie, bo dzisiaj przed południem było akurat prosto pod słońce.
Z Domaniowa miałem wracać przez Przytyk w stronę Zakrzewa, ale pogoda była tak dobra, że pociągnąłem dalej do Sukowa. Potem przejazd przez kładkę nad Radomką i poczułem się jakby to była wczesna wiosna.

Tak mnie to pozytywnie nastawiło, tym bardziej, że chwilami temperatura dochodziła do 11 stopni, dlatego postanowiłem polną ścieżką dojechać do Janiszewa. Okoliczności przyrody po drodze też piękne, ale ogólne wrażenie psuł wszędzie po polach rozrzucony obornik.
Domagam się takiej pogody na następny weekend.

 

Złota jesień

Sobota, 5 listopada 2011Przejechane 69.24km w terenie 40.00km

Czas 03:07h średnia 22.22km/h

Temperatura 15.0°C

 

Cały tydzień walczyłem z przeziębieniem, ale udało mi się odprowadzić do porządku na weekend. Jeszcze męczył mnie katar, a jazda z zatkanym nosem sprawia pewne trudności, za to reszta już wróciła do naturalnego stanu. Bo przegapić taki weekend jak ten to świętokradztwo. Co prawda jesień dopiero na półmetku, ale zarykuje już stwierdzenie, że w tym roku jesień była bardzo łaskawa. Jak może być inaczej jeśli w lesie nie ma krzty błota, ziemia ładnie ubita i no to szaleństwo barw godne złotej jesieni. Nie wspominając o temperaturze w ciągu dnia. Oczywiście łyżka dziegciu też się znajdzie, bo jednak troszkę dzisiaj wiało. Ale to był kolejny argument za tym, aby odwiedzić ponownie puszczę kozienicką.
Zrobiłem pętlę mniej więcej taką samą jak ostatnio w niedzielę, więc nie będę pisał gdzie i jak jechałem. Zainteresowanych odsyłam do poprzedniego wpisu z mapką, za to dzisiaj dam więcej zdjęć na dobry początek listopada.



 

Ponownie puszcza

Niedziela, 30 października 2011Przejechane 67.73km w terenie 33.00km

Czas 02:53h średnia 23.49km/h

Temperatura 12.0°C

 

Dzisiaj był ciąg dalszy unikania dróg publicznych, bo nie wiadomo jacy wariaci wytoczyli się na drogi. A że pogoda nadal pozwalała na trochę dalsze wypady nie było inne możliwości jak kolejny raz w ten weekend odwiedzić puszczę kozienicką. Przy najmniej tą cześć najbliżej Radomia. Chociaż teren ten sam co wczoraj to trasa wyszła mocno inna. Na dodatek dziś zadziałało zgrywanie śladu, więc jest track ku pamięci.

Mapka:

 

Puszcza

Sobota, 29 października 2011Przejechane 66.91km w terenie 32.00km

Czas 02:47h średnia 24.04km/h

Temperatura 11.0°C

 

Wcale nie tylko puszcza jak w tytule, ale był także kawałek przez pola i łąki. Nie wiało dzisiaj prawie w ogóle, dlatego przejechałem się dawno nie odwiedzaną trasą od Janiszewa do Piastowa. Oczywiście nie było tam żadnych cudów po drodze, bo być nie może, ale jest to dobry odcinek po przećwiczenia jazdy przez piach oraz po wertepiastej trawie. Za obydwoma nawierzchniami nie przepadam, jednak parę kilometrów nie zaszkodzi od czasu do czasu przejechać. Potem już cały czas asfaltem do Jastrzębi i przy kościele skręciłem w prawo aby dotrzeć do puszczy, a dokładniej do leśnego parkingu. Tego drugiego w głębi lasu, bo pierwszy jest tuż przy wjeździe. Przy parkingu (tym drugim) zaczyna się utwardzona, szeroka, leśna droga, aż do następnego parkingu, ale już na skraju lasu po drugiej stronie. Nie wiem co jest w tej drodze takiego fajnego, bo to ot zwykły dukt, ale zawsze bardzo przyjemnie mi się tam jedzie. Może to przez lekki spadek, może przez ubity tłuczeń. W każdym razie zawsze tam łapię flow.
Przy parkingu (tym trzecim) ponownie skręciłem w prawo i skrajem puszczy kierowałem się pod bramę ośrodka edukacji ekologicznej. Ci co byli na tegorocznym maratonie w Kozienicach powinni kojarzyć ten kawałek. Chociaż nie do końca, bo w jednym miejscu pojechałem ścieżką obok drogi, a na maratonie ten kawałek był specjalnie zastawiony taśmą.

Przy ośrodku wjechałem na zielony szlak rowerowy zwany też ścieżką edukacyjną i kierowałem się do, a jakże, parkingu leśnego (tego drugiego). Tam dalej wzdłuż szlaku z wyjątkiem na singiel przez Wielką Górę (wcale nie taką wielką) i aż do dwudeskowej kładki na Pacynce. Przejazd przez nią to zawsze jakieś urozmaicenie typu wóz albo przewóz. Albo przejedzie się bez problemu, albo kąpiel. Dalej to już bardzo standardowo, byle do Starej Woli Gołębiowskiej i prawie w domu.
Ogólnie wszystko fajnie, tylko znów nie zgrał mi się track, grrr...

 

Po puszczy

Sobota, 22 października 2011Przejechane 68.45km w terenie 35.00km

Czas 03:04h średnia 22.32km/h

Temperatura 9.0°C

 

Chociaż rano termometr straszył minusem to w południe zrobiło się całkiem przyjemnie. Jakoś naszła mnie ochota na wypad do puszczy to sobie tam pojechałem i się nie zawiodłem. Obecnie drogi i ścieżki są w bardzo dobrym stanie, zero kałuż, błota, nawet piachu mało, wszystko związane wilgocią i ubite.
Wracając na mysich górkach poćwiczyłem pewien podjazd pod wydmę. Na razie nie do podjechania dla mnie. W środkowej części za duży piach. Dalej jest już twardo, ale i także stromo. Czy tutaj dałbym radę to muszę najpierw pokonać tą pułapkę piaskową, aby się dowiedzieć.

 

Duża pętla

Niedziela, 16 października 2011Przejechane 53.72km w terenie 0.00km

Czas 02:02h średnia 26.42km/h

Temperatura 10.0°C

 

Cieplej było niż wczoraj, ale zimny wiatr troszeczkę dawał się mi się we znaki. Przy takiej już niższej temperaturze zawsze kapie mi z nosa podczas jazdy i zawsze tylko z jednej strony. Nie wiem z czego to wynika. Grunt, że leciało z prawej strony, czyli normalka. Gorzej jak leci z lewej, bo to pewny znak nadciągającego przeziębienia. W sumie prosty mechanizm, ale jednak lekko denerwujący.