Sobota, 5 maja 2012Przejechane 92.30km w terenie 61.00km
Czas 04:06h średnia 22.51km/h
Temperatura 21.0°C
Świetne popołudnie na wypad na rower. Warunki idealne, nie za zimno, nie za gorąco. Przy okazji mogłem sprawdzić usprawnienie tylnego zacisku koła, bo chyba ze starości przestał dobrze trzymać koło co objawiało się nieprzyjemnymi trzaskami przy mocnym naciśnięciu w pedały. W puszczy pojawiły się kałuże po wczorajszej burzy, ale wszystko było do przejechania wbrew temu mówiły jakieś harcerki, że kładka zalana. Było rozlewisko przed i buty trzeba było zamoczyć, ale żeby zaraz nieprzejezdna!? Nigdy nie byłem w harcerstwie, ale myślałem, że trafiają tam raczej twarde jednostki. Poza tą przeprawą wodną reszta trasy w jak najlepszym stanie. Niestety powoli zaczął się pojawiać niemiły dodatek wypraw do lasu, a mianowicie latające robactwo. Nie można już na spokojnie zatrzymać się po drodze nie stając się ucztą dla okolicznych komarów. Takie tam urozmaicenie od matki natury kształtujący wytrzymałość i szybkość.
Niedziela, 29 kwietnia 2012Przejechane 83.35km w terenie 55.00km
Czas 03:56h średnia 21.19km/h
Temperatura 29.0°C
Czas w końcu ruszyć w teren, bo już trochę zapomniałem jak jeździ się po nierównym. Jedyny sensowny kierunek z Radomia to oczywiście puszcza kozienicka. A ta już na początku przywitała mnie piachem. Nie padało od kilku dni, ale nie spodziewałem się aż takiej piaskownicy. Rower tańczył na tym piachu i myślałem, że całkiem straciłem umiejętność jazdy w takich warunkach. Ale na szczęście nie. Ostatnio miałem wysokie ciśnienie w kołach co ma sens przy jeździe po twardym jednak w ogóle nie sprawdza się w piachu. Chociaż dla crossmarków minimalne ciśnienie to 2,5 bara i tyleż miałem to nadal było to za dużo. Upuściłem na wyczucie. Od tej pory rower jechał po piachu jak czołg. Razem z powietrzem uleciało także zwątpienie we własne skromne, ale zawsze jakieś, umiejętności.
Sobota, 28 kwietnia 2012Przejechane 84.25km w terenie 12.00km
Czas 03:42h średnia 22.77km/h
Temperatura 28.0°C
Lato w pełni, chociaż jeszcze nie było półmetka wiosny. Rano po nie do końca wyspanej nocy zwiozłem wszystkie graty rowerowe do Radomia. Od razu na warsztat poszedł rower, bo po Piasecznie należał mu się dokładny przegląd, a dotychczas nie miałem takiej możliwości. Po tamtym błotnym maratonie najbardziej ciekawiło mnie w jakim stanie jest suport. Niby ładnie się kręcił, ale nigdy nie wiadomo jak to wygląda w środku. Rozkręciłem i o dziwo na łożyskach zdrowy, różowy smar. Opłaciło się go porządnie zabezpieczyć przed zawodami. Na tych wszystkich czynnościach zeszło mi pół dnia i dopiero popołudniu znalazłem czas na jazdę. Chciałem ambitnie pojechać na Altanę, ale zanim dotarłem do Kowali poczułem, że to nie mój dzień. Po prostu przez to całe zabieganie nie starczyło już prądu na jazdę. Przy takim braku mocy jazda pod niezbyt mocny wiatr wykończała mnie. Po drodze zmieniłem cel na wzgórze zamkowe w Iłży i dotarłem tam dosłownie zwiotczały. Na dodatek zapomniałem zabrać kawałka ciasta, więc z uzupełnienia sił wyszły nici. Dobrze, że powrót był z wiatrem.
Czwartek, 26 kwietnia 2012Przejechane 57.28km w terenie 0.00km
Czas 02:31h średnia 22.76km/h
Temperatura 18.0°C
Dzisiaj po pracy także szybki powrót, jakaś szama i można było wskoczyć w rowerowe ubranko. Nie potrzebna była dodatkowa motywacja, bo warunki były znakomite. Nareszcie zaczyna być ten rodzaj pogody kiedy, aż żal ściska podczas siedzenia w pracy, bo przecież można by pojechać tu i tam. Na początek już prawie tradycyjnie dotarłem w okolice lasku bielańskiego, ale do samego lasku nie wjechałem. Wygląda on obiecująco i chyba nawet jakieś podjazdy się tam znajdą. Muszę kiedyś udać się tam za dniach i zbadać osobiście jego potencjał. Potem jechałem wzdłuż Wisły do mostu Gdańskiego. W tym miejscu trafiłem na jakiś event. Nie wiem o co chodziło, ale wyglądało to naprawdę ładnie. Potem dalej według zaplanowanej pętli. Zrobiło już się ciemno i ddry opustoszały z zawalidróg. Można było swoje jechać. Mapka:
Niedziela, 22 kwietnia 2012Przejechane 60.97km w terenie 0.00km
Czas 03:01h średnia 20.21km/h
Temperatura 19.0°C
Po wczorajszych harcach w Nowym Dworze dzisiaj zrobiłem sobie odpoczynek oczywiście na rowerze. Rano nogi nie bolały tylko o dziwo szyja mnie napierniczała. Wytoczyłem się na ścieżki rowerowe Warszawy i normalnie tłumy jak czekało się na światłach. A na polu mokotowskim i kabatach to już całkiem ludzi zatrzęsienie. W takich warunkach jechało się powoli wręcz tempem spacerowym, ale dzisiaj mi to nie przeszkadzało. Coś tam padało po drodze, ale chyba największy deszcz udało mi się ominąć.
Niedziela, 25 marca 2012Przejechane 65.75km w terenie 20.00km
Czas 03:09h średnia 20.87km/h
Temperatura 15.0°C
Nareszcie wczoraj popołudniu skręciłem rower w konfiguracji przygotowanej na nowy sezon maratonowy. W ramach sprawdzenia czy wszystko działa trzeba było się przeciągnąć w terenie. Tylko tak można mieć pewność, bo na przykład ostatnie asfaltowe wypady przejechałem bez dokręconej korby. Nie wiem na czym to się trzymało. Dobrze, że nie pogubiłem śrub. Po poprawkach na arenę testów wybrałem rundę po puszczy kozienickiej. Ogólnie rzecz biorąc plan był ambitniejszy, ale jeszcze nie taka dyspozycja i trochę brakowało mi czasu. Musiałem skrócić i jakoś ogólnie mało wyszło tego terenu. Mimo wszystko miło było wrócić do puszczy.
Jeszcze jednym novum, które testowałem przez ten weekend były soczewki kontaktowe. W okularach korekcyjnych w większości warunków nie jeździ się źle, ale są co najmniej dwie sytuacje, gdzie się one nie sprawdzają. Po pierwsze szybkie zjazdy - pęd powietrza powoduje łzawienie i prawie jedzie się na ślepo co połączone ze znacznymi prędkościami bywa niebezpieczne. Po drugie jazda podczas intensywnego deszczu - tutaj jest tylko jedno określenie na tą sytuację: MASAKRA. Cały syf, czyli deszcz zmieszany z potem ląduje na szkłach. Po Szydłowcu w tamtym roku powiedziałem sobie nigdy więcej. Przy soczewkach można będzie zdjąć i jechać dalej. No i teraz mogę założyć okulary kolarskie, +10 do lansu ;)
Sobota, 24 marca 2012Przejechane 95.89km w terenie 0.00km
Czas 03:53h średnia 24.69km/h
Temperatura 18.0°C
Udało się! W poprzednim roku okoliczności przyrody nie pozwoliły mi przed pierwszym maratonem zaliczyć podjazdu do Huciska - w tym roku już mogę odhaczyć ten punkt. Co prawda nie wjechałem do samego końca na Altanę, ale to miała być wycieczka asfaltowa. W nagrodę za podjazd widoczek jak zawsze spoko :)
Niedziela, 18 marca 2012Przejechane 83.30km w terenie 11.00km
Czas 03:28h średnia 24.03km/h
Temperatura 19.0°C
Wczorajszy dzień spędziłem na przeglądzie generalnym roweru. Oprócz hamulców, które ostatnie dwa miesiące przeleżały w serwisie pozostałe części zostały rozkręcone, wyczyszczone, przesmarowane i ponownie złożone w całość lub wymienione na inne. Najwięcej czasu zajął mi przegląd amortyzatora, ale raz na sezon warto do niego zajrzeć. Ogólnie nie mam do niego zastrzeżeń oprócz coraz wyraźniej ubywającej anody na goleniach. Wymieniając kilka elementów na nowe, lepsze udało mi się urwać kolejne 200 gram i zejść z wagą roweru poniżej 11 kg - celu projektu Kross A4. Tym samym rozpoczynam nowy projekt - 10 kg z inną docelową ramą. Mam już pewne typy, ale to na razie tajemnica. Kolejna nowości są nowe buty. Po pierwszych moich spd'ach czyli butach Adidas Marathon w któreś zimowe popołudnie ponownie udałem się do airbike'a na Dereniowej i nabyłem czarne Mavic'ki Razor. Buty całkiem podobne do poprzednich, w końcu to spadkobierca adidasa. Najważniejszą różnicą jest klamra. Ile wart jest ten wynalazek przekonam się w praktyce. Na szybko nowe buty są bardziej sztywne i dają fantastyczne uczucie przy przyśpieszaniu. Po złożeniu tego wszystkiego w całość trzeba było sprawdzić czy aby wszystko zostało należycie poskręcane. W planach miałem wjazd na Altanę, ale jeszcze nie jestem gotowy na setkę. Wybrałem Iłżę i wzgórze zamkowe. Obowiązkowo wjazd pod basztę i raz wąwóz. Tutaj było jeszcze trochę błota i ogólnie zasysające podłoże. Więcej razy nie próbowałem, bo powrót zapowiadał się pod wiatr. Jednak albo przez zimę ten odcinek się skurczył, albo moje wymagania wobec niego za bardzo urosły. W poprzednim roku wydawał mi się trudniejszy. Potem jeszcze przystanek z widokiem na Góry Świętokrzyskie na horyzoncie i czas było wracać do Radomia. Tak na marginesie pogoda dopisał wyśmienicie jak na marzec. Co prawda byłem na długo, ale już nie w zimowych ciuchach. Całkiem inna jazda bez tej czapki, ciepłych rękawiczek, ocieplaczy, bluzy, grubych spodni, itp.
Niedziela, 11 marca 2012Przejechane 47.00km w terenie 0.00km
Czas 02:00h średnia 23.50km/h
Temperatura 8.0°C
Wiało dzisiaj fest. Według ICM ponad 10m/s i było to czuć. Jeszcze jazda czołowo pod wiatr to pół biedy, bo można wmówić sobie, że to dobra symulacja podjazdu czy jazdy po piachu, ale już podmuch boczne to ciekawsza sprawa. Przy większej prędkości powodowały, że nie do utrzymania był tor jazdy nie mówiąc już o śmiesznie przechylonej pozycji na rowerze. Jednak nie ma co narzekać tylko brać sytuacje jakie są, bo wiatr prawie zawsze wieje niezależnie od pory roku. Raz mocniej, raz lżej stale towarzyszy podczas jazdy. Czasem przeszkadza, kiedy indziej pomaga.
Sobota, 10 marca 2012Przejechane 57.41km w terenie 0.00km
Czas 02:14h średnia 25.71km/h
Temperatura 9.0°C
Plan na ten dzień był, aby przycisnąć już mocniej niż dotychczas. Miałem obawy czy to się uda, bo trochę wiało, a jazda pod wiatr mnie demotywuje jak chyba każdego. Na szczęście dobrze trafiłem z trasą. Na początek mocno pod wiatr, za to reszta już bez przeszkadzających podmuchów, a nawet z pomagającymi. W ostateczności wyszło coś takiego:
Muszę już powoli składać rower w konfiguracji przygotowanej na lato. Przez jesień i zimę dobiłem stary napęd. Z blatu na płaskim nie idzie rozpędzić się po 40kmh. Zębatki i łańcuch odmawiają współpracy. Nie lepiej jest ze starym kołem z tyłu. Ma bicie ponad centymetrowe.