Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:883.63 km (w terenie 252.00 km; 28.52%)
Czas w ruchu:37:07
Średnia prędkość:23.81 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:58.91 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Na fali wznoszącej

Czwartek, 7 czerwca 2012Przejechane 57.03km w terenie 0.00km

Czas 02:02h średnia 28.05km/h

Temperatura 23.0°C

 

Czasu było ile było. Niby dzień wolny, ale nie dało się więcej wygospodarować. Miało być dłużej, niestety musiało być krócej. A jak krócej to zrobiłem intensywniej. Trasa przez Kowalę, Orońsko, Wolanów, Zakrzew, Gustawów to cały czas asfalt za to z paroma pagórkami po drodze. Można nawet napisać, że lekko interwałowa.
Wiatr kręcił i przez większość czasu przeszkadzał niż pomagał. Zawsze w takiej sytuacji wmawiam sobie, że to taka symulacja podjazdu, dzięki czemu łatwiej jedzie mi się w takich warunkach, bo wiem że ma to przynajmniej jakiś sens. Nie specjalnie zerkałem na licznik dlatego w domu zaskoczenie co do czasu przejazdu. Początkowo wątpiłem co do prawidłowości pomiaru i zastanawiałem się czy przypadkiem nie za niskie ciśnienie mam z przodu, co zawyżało by wyniki, ale gps pokazał podobny dystans. Widać wciskanie jazd i innych aktywności w środku tygodnia przynosi efekty, bo forma rośnie.

 

Nocne bicie rekordu

Środa, 6 czerwca 2012Przejechane 34.52km w terenie 0.00km

Czas 01:11h średnia 29.17km/h

Temperatura 17.0°C

 

Było krótko, ale intensywnie. Chociaż trochę czułem nogi to po ruszeniu zaskoczyło mnie uczucie lekkości jakby rower nic nie ważył. Nie miałem tak jak zazwyczaj bukłaka, aparatu, ledwo pół bidonu picia, ale nie sądzę, aby to zrobiło taką różnicę. Jechało mi się świetnie w czym pomagała bezwietrzna noc, dzięki czemu cały czas były równe warunki niezależnie od kierunku jazdy. Rezultat: godzina ze średnią powyżej 30km/h. Nie pamiętam, abym na moich dróżkach pomiarowych wykręcił taki wynik.

 

Zwyczajna, asfaltowa niedziela

Niedziela, 3 czerwca 2012Przejechane 75.94km w terenie 2.00km

Czas 02:49h średnia 26.96km/h

Temperatura 18.0°C

 

Jakoś tak mam, że nie ciągnie mnie za bardzo w niedzielę w teren. Powód tego jest prozaiczny: po wypadzie asfaltowym rower odstawiam i może spokojnie czekać na następny wypad, a po jeździe terenowej trzeba co najmniej opłukać go wodą, poczekać aż obeschnie, przy najmniej pobieżnie przesmarować łańcuch. To trochę zajmuje czasu, a ja jednak chciałbym w niedzielę trochę poleniuchować. Dlatego jeśli nie ma okazji zazwyczaj w niedzielę wygrywa wycieczka asfaltowa.
Dzisiaj wygrał najbardziej standardowy cel takiej wycieczki jaki mógł być, czyli zalew w Domaniowie. Za to trasa do niego nie była już taka oczywista. Nawet raz się już tłumaczyłem dlaczego tak, a nie inaczej.
Na miejscu odwiedzam dawno nie widziany dwór w Konarach, bo ostatnio się tam dużo pozmieniało. Jeszcze nie tak dawno to był obraz nędzy i rozpaczy: zalane piwnice, dziurawy dach, brak okien, zarwane stropy w środku, a to wszystko zarośnięte krzakami. Natomiast teraz to chyba nie wpuszczają do środka bez złotej karty w portfelu. Historia i odbudowa tego dworu jest na prawdę spektakularna.



Wiele czasu w Konarach nie spędziłem, bo trochę czas mnie gonił oraz miałem niecny plan na bicie rekordu na 20km razem ze sprzyjającym wiatrem. Pomimo wczorajszej ociężałej jazdy nawet się mi to udało.

 

Bez pomysłu na puszczę

Sobota, 2 czerwca 2012Przejechane 70.70km w terenie 40.00km

Czas 03:11h średnia 22.21km/h

Temperatura 11.0°C

 

Coś zimno się zrobiło jak na czerwiec. Na dodatek porządnie wiało. Właściwie jedynym sensownym kierunkiem na dłuższy wypad to jazda w stronę puszczy kozienickiej by tam chować się przed wiatrem. Nie za bardzo miałem ochotę na taką wycieczkę, bo miałem w pamięci piach z poprzedniej soboty. Ale jak już napisałem nie było innych alternatyw, a piach mógł się zmniejszyć, bo trochę padało w ciągu tygodnia. Jak się okazało opady pomogły ucywilizować drogi w puszczy. Zrobiło się na tyle twardo, że dało się przejechać bez obrzydzenia na twarzy. W trakcie jazdy ładnie się wypogodziło, ale bez większego wpływu na temperaturę. Można napisać, że było przyjemnie rześko. Mimo to nie pobudziło mnie to większego wysiłku. Od początku ciężko mi się jechało. No cóż, jeśli organizm odmawiał współpracy to nie było co się zarzynać. Na tyle mu ufam, że oczytałem to jako potrzebę odpoczynku i całość trasy przejechałem tempem wycieczkowym podziwiając okoliczną przyrodę.

Wraz ze spadkiem tempa zrobiło mi się jeszcze zimniej. Na szczęście zabrałem w plecaku ciepłe rękawiczki i pelerynkę przeciwdeszczową, która dobre izoluje od wiatru, ale nie sprawia wrażenia gotowania się pod ceratą. Trochę się przezbroiłem, przekąsiłem, przepiłem i potoczyłem się dalej. Ostatecznie całkiem przyjemna wycieczka z tego wyszła.

 

Nocne kręcenie

Piątek, 1 czerwca 2012Przejechane 32.06km w terenie 0.00km

Czas 01:07h średnia 28.71km/h

Temperatura 12.0°C

 

Miałem wyjść za dnia, ale wyszedłem dopiero w nocy. Tak wypadło. Oprócz zaliczenia pierwszych kilometrów w czerwcu chciałem głównie podciągnąć się w wyzwaniu dla sprinterów na endomondo, bo dzisiaj była już ostatnia okazja. Niestety noc mnie zastała i nie było sensu się wygłupiać chociaż warunki było dobre. W miarę jasno jak na noc, bezwietrznie, tylko nogi były trochę przymulone. Chyba ostatnio za mało się wysypiam.