Przegląd piasty DT Swiss 370
Pada dzisiaj z przerwami cały dzień. Nie ma po co wychodzić na rower w taką pogodę, bo przemoknięcie gwarantowane. Shitowata pogoda na 100%. Wykorzystuję okazję, że i tak siedzę w domu na przyjrzenie się bliżej tylnej piaście, która już od jakiegoś czasu cyka nierówno, a po ostatnich dwóch maratonach w piątek jest kłopot, żeby obrócić do tyłu kasetę. Po rozruszaniu działanie piasty mniej więcej wraca do normy, ale ewidentnie dzieje się coś z nią niedobrego. Na wyczucie diagnozuję słabe smarowanie i rdzę w środku. Trzeba rozebrać bębenek, sprawdzić łożyska. Od nowości nie rozkręcałem żadnej z moich piast, więc jest to dla mnie debiut przy serwisowaniu tylnej piasty. Kładę koło na warsztat i do dzieła.
Na początek odejmuję wszystkie rzeczy, które mogły by przeszkadzać, czyli zdejmuję oponę i dętkę, odkręcam tarczę i kasetę po drugiej stronie. Obie przy okazji idą do czyszczenia. Na stole zostaje tylko dzisiejszy obiekt zainteresowania.
Dwoma płaskimi kluczami rozmiar 17 chcę odkręcić nakrętki na końcach osi. Pierwsza puszcza ta po stronie bębenka, druga ani drgnie, ale ponieważ jestem na razie skupiony na dobraniu się do bębenka zostawiam ją w spokoju. Nakrętkę wykręcam do końca, wyjmuję coś w rodzaju podkładki, która osłania łożysko i pierścień segera pod nią.
Ściągam segera i już bez problemów zdejmuje się bębenek (tutaj już bez uszczelki)...
... i odsłonięta jest reszta mechanizmu z zapadkami.
Po bliższym przyjrzeniu się dochodzę do wniosku, że sam mechanizm jest banalny w konstrukcji: dwie zapadki, jedna sprężynka i ząbki na wewnętrznej stronie bębenka. Wyjmuję pojedynczo walce z widocznego wcześniej łożyska, ponieważ nie chce zdjąć się w całości. Na końcu zdejmuję bieżnię z tworzywa. Trzeba wcisnąć zapadki, aby się zsunęło. Walce i bieżnia do czyszczenia, bo podejrzewam, że to głownie one są źródłem niedobrego.
Zostają same zapadki.
Je także zdejmuję. Sprężynkę trzeba lekko podważyć wkrętakiem i gotowe. Minimum wyczucia i nie da się tego zepsuć. To co zostaje na ośce do czyszczenia.
Kanał i miejsce mocowania dla sprężynki.
Sprawdzam łożyska. Nie wyczuwam szarpania przy kręceniu, trochę szumią, ale ogólnie ich praca jest poprawna. Wyglądają na zdrowe, więc nie widzę sensu ich wybijania. Zdjęcie na przyszłość jakby coś złego się z nimi działo.
Czyszczę bebechy, bo po kilkunastu minutach na powietrzu już zaczęły rdzewieć. Niestety zapadki są już trochę wyrobione. Nie przywróci się im już głośnego cykania, chociaż jakby pobawić się ze szlifierkę. Trudno, się używa się niszczy.
I gotowe.
Łożysko i uszczelkę smaruję smarem, zaś zapadki olejem. Akurat pod ręką miałem olej do amortyzatora. Zapadki lepiej żeby smarowane były czymś rzadki, ponieważ w gęstym smarze mogą się lepić i nie odbijać. Wszystko z powrotem składam w całość.
Jeszcze tylko na to dziwna podkładka i nakrętka. Dociągam i serwis skończony. Bębenek zdecydowanie płynniej i lżej się obraca. Zapadki łapią w sposób zdecydowanie pewniejszy i jednoznaczny.
Szkoda, że warunki na zewnątrz nie pozwalały na jazdę potwierdzającą doznania słuchowe.
UPDATE 2012.12.08 - kolejny, dużo bardziej szczegółowy serwis z opisem.
Kategoria Warsztat Komentarze 2