Z Warszawy do Radomia
Niemal równo rok temu wybrałem się na przejażdżkę rowerem z Warszawy do Radomia. To było dla mnie pewien przełom. Mimo pozytywny wspomnień z tamtego wypadu uznałem, że trasa była za łatwa. W założeniach miało być dużo w terenie, ale wyszło bardzo dużo po asfalcie. W tym roku to miało ulec zmianie. Po dojechaniu do Wisły w miejscowości Gassy miałem trzymając się kolejno zielonego, niebieskiego i czerwonego szlaku terenem dojechać w okolice Kozłowa. Wyszło inaczej, ale o tym później.
Na rower wsiadłem o 6.25 i ruszyłem na pierwszy odcinek dojazdowy do Konstancina. Mimo, wczesnej pory było już ciepło. Termometr w liczniku pokazywał prawie 25 stopni. Trasa zleciała szybko, ponieważ tej fragment już znałem. O tej porze w lesie kabackim i okolicach pustki. Za Konstancinem asfaltem do miejscowości Gassy i tutaj rozpocząłem właściwą cześć wypadu. Krótka przerwa na banana i można było zacząć. Ścieżka po wale prowadziła przez malownicze tereny. Czyste i świeże powietrze, rosa na trawie pobudzała do jazdy. Tak bardzo, że nie chciało mi się zatrzymywać na zdjęcia. Z resztą niewiele się tutaj zmieniło, więc odsyłam do zdjęć z poprzedniego roku.
Za Wólką Dworską zjeżdżam z wału i asfaltem wjeżdżam do Góry Kalwarii, aby zaliczyć zjazd drukowaną ulicą Świętego Antoniego za kościołem. Po zjechaniu na dół korciło mnie, żeby nią jeszcze podjechać i znów zjechać, ale nie zrobiłem tego. Dalej cały czas zielonym szlakiem do Czerska. Tutaj kolejny raz krótki podjazd na skarpę by znów z niej zjechać kawałek dalej.
Od tego momentu dróżka prowadziła wśród sadów. Cały czas była przejezdna. Tak dotarłem do Królewskiego Lasu gdzie znów wjechałem na wał wiślany. Wał był utrzymany w nienaganny sposób, przystrzyżona trawa, więc można było jechać wypatrując oznakowania, które też nie dało powodów do narzekań.
Gdzieś w okolicach miejscowości Podosowa zjechałem zgodnie z oznaczeniem z wału i dalej był kawałek podjazdu po kamieniach. Podprowadziłem ze względu na pokrzywy, które z boków zarosły się na ścieżkę. Dalej zielonym, aż do miejscowości Przylot.
Tutaj zrobiłem sobie przerwę na jedzenie na wale Pilicy.
Ponieważ szlak zielony wiedzie do Warki opuściłem go i szosą pojechałem do Mniszewa. Porę kilometrów dalej zaczyna się szlak niebieski do Studzianek Pancernych. Niestety ten szlak jest nieprzejezdny dla rowerów pomimo dobrego oznakowania. Wał jest zarośnięty i musiałem się ratować asfaltem wzdłuż wału. Myślałem, że za Magnuszewem będzie lepiej, ale tutaj już się całkiem pogubiłem. Po pierwsze przebieg szlaku w terenie nie zgadzał się z tym co miałem na mapie. No dobrze, może mapa zła, ale dotychczas nigdy się na niej nie zawiodłem. Po drugie, jadąc za oznakowaniem musiałem przedzierać się przez zaorane pole, ze dwa płoty z drutu, wysokie trawy i krzaki jeżyn. W jednym miejscu zarośniętym przez trawę nie zauważyłem głębokich kolein, co zaskutkowało bolesną wywrotką. Widać, że szlak jest wybitnie pieszy odpuściłem go i skierowałem się w stronę zabudowań, które widać było na horyzoncie. Po przebiciu się jeszcze przez torfowisko, bo nie była to podmokła łąka wjechałem na polną drogę, takie dwie koleiny w trawie, i nimi dojechałem do miejscowości Wilczowola.
Upał lał się z nieba niesamowity, dlatego zrezygnowałem już z odcinków w terenie. Mimo to nie było łatwo. Na asfalcie było jak na patelni. Termometr w liczniku pokazywał ponad 36 stopni i 2-3 razy musiałem się zatrzymać na kilka minut, ponieważ miałem już oznaki przegrzania. W Studziankach Pancernych miałem wjechać na czerwony szlak, którym prowadzi do Lesiowa, ale już raz nim jechałem i widziałem, że jest to na początku piaskownica z jedną długą przeprawą przez pole. W pobliżu Radomia także piachu nie brakuje, dlatego uznałem, że przy takim zmęczeniu mógłbym tam paść. W Głowaczowie wygrałem mało ruchliwą drogę na Bobrowniki i tak dojechałem do Bartodziej i dalej przez Jastrzębie do Radomia.
Wypad nie do końca udany. Miało być trzema szlakami: zielonym, niebieskim i czerwonym. Niebieski okazał się nie na rower, z czerwonego musiałem zrezygnować z powodu upału. Ale ok, jest powód, żeby spróbować w następnym roku.
Mapa:
Kategoria Asfalt, Cały dzień, Terenowo Komentarze 2