Pętla rekonwalescyjna

Poniedziałek, 24 grudnia 2012Przejechane 30.22km w terenie 0.00km

Czas 01:30h średnia 20.15km/h

Temperatura 4.0°C

 

W końcu odpuściło mnie przeziębienie i w ramach ostatniego etapu kuracji wybrałem się na małą przejażdżkę. Zaczęła się odwilży i nawet na asfalcie można było pływać. Mimo braku błotnika z tyłu przeżyłem, chociaż o suchym tyłku trzeba było zapomnieć.

 

Upgrade DT Swiss'a 350

Sobota, 15 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura 0.0°C

 

Znów robię wpis z zerowym przebiegiem. Nie przepadam za tym, bo to fałszuje mi ilość dni z przejechanymi kilometrami na rowerze. Mimo to dodaję go, bo mam nadzieje, że przypadnie do gustu tym, którzy lubią podłubać przy swoich rowerach.
Ale po kolei.
Warunki na jazdę były nawet znośne jak na grudzień, ale tak się złożyło, że nie miałem żadnego kompletnego koła na tył. Zanim zdążyłem jakieś przygotować było już popołudnie co oznaczałoby przynajmniej częściowe jeżdżenie po zmroku. W zimowych okoliczności nie lubię czegoś takiego, więc nad formą popracuję wieczorem w domowym zaciszu. Teraz mając rozłożony warsztat zabrałem się za tylną piastę DT Swiss'a 350, która powędruje do przygotowywanej maszynki do ścigania. Nowa maszynka będzie na sztywnych osiach, dlatego trzeba w piaście wymienić adaptery. Właściwie to przy zakupie piasty rok temu zwracałem uwagę, czy można ją przekonwertować na standard 12x142mm, dlatego teraz wystarczyło dokupić tylko odpowiednie adaptery. Samej osi w piaście nie trzeba wymieniać, ponieważ jest już przygotowana do zacisku o średnicy 12mm. Druga rzecz, która zmieniam przy tej piaście to system sprzęgła. Zamiast standardowego Star Ratchet'a w wersji na 18 zębów teraz będzie Star Ratchet 36 SuperLight. Wersja z 36 zębami na swoje wady (większe opory, konieczność częstszych serwisów) i zalety (mniejszy ruch jałowy, wolniejsze zużywanie się aluminiowego bębenka) jednak mi te wady nie przesłaniają zalet. No i ciekaw jestem melodii płynącej z tak wyposażonej piasty.
Kładę to wszystko na warsztat i zaczynam. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na smar do systemu Star Ratchet. Cena 70 złotych za 20 gram to cena jak za dobry kawior. Nie ma niestety za bardzo zamiennika, albo za słabo szukałem, a w sieci można znaleźć historie ludzi, którzy próbowali czego innego i zazwyczaj nie kończyło się to szczęśliwie dla zębatek. Wolałem już przełknąć tą kosmiczną cenę za naparstek smaru.

Do przeprowadzenia podstawowego serwisu, w tym wymiany zębatek sprzęgła i adapterów, nie potrzeba żadnych narzędzi. Właściwie to nawet w warunkach maratonu powinno być możliwe dostanie się do środka piasty. Sprawdzam sposób podpatrzony na youtube. Wystarczy zacisk koła, klucz imbusowy jest tylko do zatkania końca. Zamiast niego może być cokolwiek.

Tak przygotowanym zastawem wystarczy uderzyć od strony zacisku o twardą powierzchnię. Nie potrzeba do tego wielkiej siły, porównałbym ją do upuszczenia piasty z 15-20 centymetrów.

Bach i gotowe.

Z drugiej strony trzeba postąpić tak samo.


Jeśli wymieniałbym tylko adaptery to właściwie byłoby wykonane połowę roboty. Wystarczyłoby wcisnąć nowe i można kończyć zabawę. Ja jednak chcę także dostać się do środka.
Od strony bębenka nie ma pierścienia segera, więc powinno dać się go ściągnąć ręką, tak jak wspomina instrukcja.

I tutaj zaczął się problem. Wiem, że nie jestem silny w rękach, ale nie dało się za nic ściągnąć bębenka z osi.
W tym momencie byłoby na tyle jeśli chodzi o serwis bez narzędzi. Byłem w kropce jak zabrać się dalej pracę bez dużej ingerencji w piastę. Przeglądam jeszcze raz manual i producent przewiduje sytuację gdy bębenek zapiecze się na osi. Wtedy do ściągnięcia potrzebna jest nakrętka kasety i dedykowane narzędzie. Oczywiście narzędzia nie mam, ale w tej metodzie kluczowa jest nakrętka a taką każdy powinien mieć. Według producenta należy wkręcić nakrętkę, przymocować do niej narzędzie przypominające korkociąg i kręcąc wypychać oś z bębenka. Ja bez narzędzia musiałem improwizować.
Na koniec osi...

... położyłem kilka podkładek...

... ale tylko tyle, aby nakręcając nakrętkę ta kilka razy się obróciła zanim dociśnie podkładki.

Taki układ dokręcam kluczem do kasety. Wszystko z wyczuciem, bo o ile przykręcając kasetę trzeba użyć trochę siły to tutaj działa się w sposób nie przewidziany przez projektantów. Zerwanie gwintu będzie oznaczało wyrzucenie bębenka.

Gdy nakrętka dochodzi już do końca daję więcej podkładek i powtarzam czynność, aż dodawanie kolejnych podkładek nie ma sensu, bo opierają się już o łożysko.

Dalej próbuję ściągnąć ręką, ale tylko dało się kawałek więcej. Ale to już dobry znak. Wciskam z powrotem bębenek i na oś daję trochę penetratora na zapieczone śruby. Płyn nakładam tylko na szczelinę między oś a łożysko, bo nie chcę aby penetrator wykonał swoją robotę w łożysku. Po precyzyjnej dawce pojawiają się pęcherzyki powietrza, znaczy że sprawy idą we właściwym kierunku. Jeszcze raz zabawa z podkładkami i po kilku ruchach ręką bębenek schodzi. Ufff...

Rozkładam sprzęgło, które jest genialnie proste w swojej konstrukcji.

Bliżej oglądam bębenek i stwierdzam, że jest on nierozbieralny. Byłyby już problemy z wyjęciem gniazda na zębatkę star ratchet to samo wybicie łożysk jest niemożliwe. Jednak przy dwóch w bębenku powinny długo posłużyć.

Jeszcze oględziny gniazda od strony łożysk pasty. Aby się do nich dobrać trzeba mieć specjalny klucz do wykręcania gniazda lub poświęcić jedną zębatkę i przerobić ją na klucz. Sprawa do przemyślenia.

Same zaś zębatki w wersji odchudzonej są puste w środku w porównaniu do standardowych. Jak będą się sprawować dowiem się dopiero za jakiś czas.

Po wyczyszczeniu można zabrać się za składanie piasty.

Trzeba posmarować sprężynki i gniazda na zębatki. Smaru nakładam mniej więcej tyle ile było.

Szczególnie istotna jest ilość smaru na zębatki. Mniej smaru, głośniejsze działanie, częstsze serwisy. Więcej smaru, cichsza praca, rzadsze serwisy. Manual podaje, aby zębatki lekko posmarować, ale ile to jest lekko to nie wiem. Smaruję na razie tak.

Wkładam na oś zębatki...

... i bębenek. Obracam go i ledwo coś słychać, jakby wszystko w środku się kleiło. Po prostu za dużo smaru dałem. Zdejmuję bębenek, z grubsza usuwam nadmiar smaru i ponownie składam. Teraz lepiej - głośność bębenka porównywalna jak przed rozłożeniem.
Pora przejść do montażu adapterów.

Zamiast zwykłych QR będzie X-12, czyli ośka 12x142mm.

Między łożysko a adapter daję smar teflonowy, który podobno wypiera wodę. Wciskam ręka, klik, i gotowe.


Z drugiej strony robię to samo.


Upgrade zakończony, piasta gotowa do użycia.

W wyniku dokonanych zmian piasta schudła z 306 gram do 292 gram. Czy było warto przekonam się w sezonie.

 

Remont generalny DT Swiss'a 370

Sobota, 8 grudnia 2012Przejechane 0.00km w terenie 0.00km

Czas h średnia km/h

Temperatura -5.0°C

 

Mróz za oknem, dlatego wolałem dzisiaj dać sobie spokój z jazdą na zewnątrz. Nie szkodziło to, bo znalazłem inne zajęcie. Przyszła już paczka z częściami DT Swiss'a co pozwalało na dokończenie remontu schowanej w szufladzie piasty tylnej piasty DT Swiss 370. Przy okazji jeśli ktoś szuka części DT Swiss'a to polecam sklep http://www.dt4you.com/. Mają chyba każdą cześć do kół i nie tylko wyprodukowanych przez DT w rozsądnych cenach. W końcu są z tej samej miejscowości co montownia kół, więc jeśli czegoś nie ma to duże prawdopodobieństwo, że nigdzie tego się nie dostanie.
Wracając do piasty. Wyciągnąłem z pudełka to co rozebrałem już wcześniej plus nowe części zamienne.

Dopiero teraz mogłem przekonać się jak bardzo zużyte były pieski bębenka.

Nielepiej było ze sprężynką.

Gdy już miałem wszystkie części można było zakasać rękawy i złożyć piastę w działającą, miejmy nadzieję, całość. Na początek poszło osadzanie pierwszego z dwóch łożysk osi. Od strony bębenka jest łożysko o oznaczeniu 6900LS (10x22x6). Osadzone jest w pasującym do niego gnieździe.

Wnętrze gniazda warto przesmarować, aby łatwiej wskoczyło łożysko.

Tutaj manual zaleca użycie dedykowanego dla piasty 370 zestawu do osadzania łożysk, ale szkoda na to pieniędzy. Wystarczyło poszukać w starych gratach, chwila na szlifierce i oto jest pasujące narzędzie do nabicia łożysk.

Przydałby się większy kołnierz, ale taki też może być - łożysko wskoczyło bez najmniejszych problemów.


Teraz przyszedł czas na oś. Na dłuższy koniec nasuwam kolejno łożysko o oznaczeniu 6000 (10x26x8), adapter i skręcamy nakrętką. Na razie wystarczy palcami. Zostanie ona dokręcona pod koniec.


Czas na montaż tak przygotowanej osi z korpusem piasty. Tak jak poprzednio można posmarować miejsce osadzenia łożyska i drugi koniec osi.

Po włożeniu palcami od strony mocowania tarczy wygląda to tak:

Od strony bębenka tak:

Znów zaimprowizowałem zamiennik dla narzędzia z manuala. Świetnie się to tego nadał klucz nasadowy, bodajże 18mm.


Teraz odwracam to o 180 stopnie i w koniec osi uderzam młotkiem z tworzywa sztucznego, aż spod adaptera zacznie się wyłaniać koniec malowania. Znak, że łożysko zostało nabite do końca.

Odpowiednio od strony tarczy i bębenka oś po zamontowaniu wygląda tak:


Pora na montaż mechanizmu zapadkowego.

W miejscu zagłębienia znajduje się łożysko baryłkowe. Jest ono upakowane w specjalnym koszyczku z tworzywa sztucznego.


Do zagłębienie w korpusie nakładam smaru i nasuwam łożysko.

Teraz pora na zamontowanie nowych piesków i sprężynki do nich.

Jeśli miejsca gdzie pracują pieski nie są posmarowane warto dać w nie trochę smaku. Dzięki temu pieski się przykleją co ułatwi dalszą pracę. Przyklejam pieski.

Teraz czas na sprężynkę. Manual podaje, że sprężynkę można założyć tylko jeden raz i jest w tym trochę racji, ponieważ podczas demontażu trzeba ją mocno rozciągnąć, więc lepiej żeby udało się na pierwszym razem. Haczyk sprężynki warto ustawić jak najbliżej miejsca mocowania i delikatnie nasunąć kontrolując, aby pieski zostały na swoim miejscu.

Chwila skupienia i gotowe. Pieski radośnie wstały.

Pora wrócić do samego bębenka. Na początek trzeba osadzić łożysko o oznaczeniu 16100 (10x28x8)

Tak jak poprzednio smaruję miejsce osadzenia, nabijam...


... i gotowe.


Zakładam uszczelkę. Trzeba zwrócić uwagę, aby założyć ją we właściwą stronę.


Dalej, nasuwam bębenek na pieski.

Można delikatnie kręcić bębenkiem podczas nasuwania, aby pieski ułożyły się nie bieżni.
Teraz to już prawie gotowe:

Bębenek przed zsunięciem z osi jest zabezpieczony pierścieniem segera. Montuję, zwracając uwagę aby pierścień ułożył się w bębenku.


Została ostatnia prosta, czyli przykręcenie adaptera od strony kasety.

Nakładam adapter na oś...

... dokręcam nakrętkę. Teraz wystarczą dwa klucze 17'nastki lub jeden klucz i imadło aby dobrze dokręcić nakrętki, także tą przykręcona na początku.
Można się cieszyć efektem końcowym, czyli nową pod względem technicznym piastą.

 

Zero

Niedziela, 2 grudnia 2012Przejechane 33.78km w terenie 2.00km

Czas 01:24h średnia 24.13km/h

Temperatura 0.0°C

 

Tyle pokazywał mi dzisiaj termometr w liczniku - zero stopni. Po drodze zamarznięta woda w rowach i oszronione pola. Dobrze, że było prawie bezwietrznie to zimno nie było tak odczuwalne. Mimo tego nie zrobiłem większego dystansu. Chęci w takich warunkach wystarczyło tylko na odwiedzenie stawów w Gulinie i powrót przez Taczów.

 

Nieuniknione

Sobota, 1 grudnia 2012Przejechane 45.45km w terenie 0.00km

Czas 01:50h średnia 24.79km/h

Temperatura 2.0°C

 

Przyszedł grudzień, powietrze szczypie w twarz. Wszystko to znak, że tuż za rogiem szai się zima i nieuniknione zmagania bikera z tą złośliwą panią. Najchętniej zapadłbym w sen zimowy z budzikiem ustawionym gdzieś na koniec marca. Niestety nie da się i trzeba jakoś przetrwać do wiosny.

 

Eksploracja puszczy

Niedziela, 25 listopada 2012Przejechane 48.81km w terenie 25.50km

Czas 02:33h średnia 19.14km/h

Temperatura 8.0°C

 

Nie ma co ukrywać, trochę opatrzyły mi się trasy w puszczy. Problem jest taki, że zazwyczaj jeżdżę oznaczonym szlakiem a te coraz częściej się cywilizują lub są rozjeżdżane przez ciężki sprzęt. Praktycznie nie ma szlaków po wąskich ścieżkach, których mnóstwo odchodzi od głównych leśnych duktów. Wystarczyłoby ułożyć te nieznane kawałki w sensowną całość i być może wyszłaby z tego całkiem przyjemna trasa.
Łatwo napisać, trudniej wykonać. W miesiącach bardziej sprzyjającym rowerowaniu nie mam czasu i ochoty na takie włóczęgi, bo wtedy bardziej zależy mi na porównywaniu postępów niż wymyślaniu trasy. Jednak przychodzi czasami taki dzień gdy mam ochotę na teren, ale nie w ściganckim stylu. Wtedy staram się go wykorzystać na poznawanie nowego i zaglądaniu we wszystkie te boczne ścieżki, które mijam latem zastanawiając się dokąd prowadzą. I taki właśnie dzisiaj miałem dzień. Postanowiłem go przeznaczyć na dokładniejsze poznanie okolic Działowej Góry. Wytyczenie traski przez tą wydmę pozwoliłoby ominąć nieciekawy fragment czarnego szlaku wzdłuż skraju puszczy. Nigdy się tutaj nie zapuszczałem i teraz żałuję, że tyle razy mijałem bokiem ten ciekawy kawałek terenu. Znaleźć można tu kilka krótkich podjazdów i zjazdów, a najfajniejsze są odcinki wzdłuż czoła wydmy. Można się poczuć jakby wjechało się do całkiem innego lasu w innej krainie geograficznej. Na pewno wracając teraz od Kieszka będę wybierał wariant przez wydmę zamiast czarnego szlaku po szutrówce.

Muszę tu jeszcze wrócić w tym roku, aby połączyć Działową Górę z Wielką Górą. Wyszedłby wtedy z tego całkiem interwałowy kawałek, a akurat pora roku sprzyja takiej eksploracji.

 

Dzień jak co dzień, ale wyjątkowy

Sobota, 24 listopada 2012Przejechane 45.40km w terenie 0.00km

Czas 01:46h średnia 25.70km/h

Temperatura 7.0°C

 

Ostatnio dopadło mnie jakieś przeziębienie i odpuściłem sobie rower. Mogłem porobić coś innego. Dzisiaj w końcu się zebrałem i coś tam pokręciłem, ale nie za dużo, bo jednak nie wróciłem w pełni do normy, nie ta pora roku na dłuższe wypady, nie miałem wiele czasu. Dzień krótki, a mnie w domu zatrzymała jeszcze taka sprawa:

Widać Święty Mikołaj trochę się pomylił w datach, ale nie będę się już skarżył... :)

 

Miało być inaczej

Niedziela, 11 listopada 2012Przejechane 52.75km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 22.77km/h

Temperatura 13.0°C

 

Miałem się wybrać na małe ściganko na Południu, ale wczoraj pokrzywiona tarcza popsuła mi humor. Podjechałem, więc tylko z zamiarem poobserwowania i ewentualnego porobienia fotek. Jednak dobre chęci to za mało na moją niedzielno-porankową niemoc, bo gdy dotarłem to akurat załapałem się na finish. Z planów fotograficznych wyszło wielkie nic.
Żeby nie zmarnować do końca dnia przejechałem się trasą przez Kowalę, Orońsko, Golędzin, ale uczucie niespełnienia pozostało.

 

Mały peszek

Sobota, 10 listopada 2012Przejechane 47.82km w terenie 24.00km

Czas 02:16h średnia 21.10km/h

Temperatura 10.0°C

 

Po południu całkiem fajna pogoda się zrobiła i zamiast tłuc się po którejś z moich standardowych trasy wpadłem do puszczy. Konkretnie to chciałem bujnąć się przez mysie górki. Nawet ten kawałek jest całkiem przyjemny, a że jeszcze wyjrzało słońce za chmur to można było trochę przycisnąć.

Ewidentnie za dobrze mi się jechało, bo dostałem aż głupawki. Wystarczyła chwila i piękne otb zaliczone. W rezultacie tarcza hamulca zasili mój mały, ale stale się powiększający, zbiór eksponatów prezentujący jak banalna ścieżka może być mordercza. Cóż, człowiek całe życie się uczy... :)

 

Na Wielką Górę

Niedziela, 4 listopada 2012Przejechane 46.44km w terenie 28.00km

Czas 02:02h średnia 22.84km/h

Temperatura 11.0°C

 

Strasznie długo się zbierałem na rower. W końcu mało mi zostało czasu na samą jazdę i udało się tylko zrealizować wypad na Wielką Górę i z powrotem. Cóż szkoda, będą następnym razem.