Sobota, 25 lipca 2009Przejechane 47.04km w terenie 1.00km
Czas 01:47h średnia 26.38km/h
Temperatura 22.0°C
Dzisiaj do godziny 10 padał deszcz przez co pokrzyżował mi plan większą wycieczkę. Potem w miarę się wypogodziło, a ja czekałem aż drogi obeschną. Niestety popołudniu znów zaczęło padać, ale było w marę ciepło. Pomyślałem, no cóż w Kalifornii to ja nie mieszkam i trzeba jeździć także jak jest mokro. Zresztą jest to często dobra odmiana. Wyruszyłem po 16 i okazało się, że drogi wcale nie są tak mokre jak myślałem. Jadąc bez większego celu gdzie chciałbym pojechać skręciłem w Kozinkach na Milejowice i stamtąd do Cerekwi. W Cerekwi na skrzyżowaniu skręciłem w prawo. W Zatopolicach złapał mnie lekki deszczyk, ale po dosłownie dwóch minutach przestał. W Golędzinie dobiłem w stronę Zakrzewa. W jego stronę zbliżała się chmura z deszczem, dlatego uciekłem przed nią drogą obok cmentarza. Na górce zrobiłem zdjęcia mojego przeciwnika.
Przez Gulin dojechałem do Gustawowa. Po zastanowieniu postanowiłem jeszcze nie wracać tylko jechać prosto do Wsoli. W Piastowie obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że dobrze zrobiłem nie wracając wcześniej.
Wracałem siódemką do Radomia. Przed osiedlem Michałów skręciłem w Janiszewską i już przy wyjeździe z lasu zaczęło padać. Po chwili już nieźle lało i kompletnie mnie przemoczyło. Tej chmurze nie udało mi się uciec. A brakowało dosłownie trzech kilometrów do domu. Mimo wszystko jestem zadowolony z tego wyjścia na rower.
Piątek, 24 lipca 2009Przejechane 29.34km w terenie 0.00km
Czas 01:04h średnia 27.51km/h
Temperatura 24.0°C
Standard, czyli Radom - Gustawów - Gulin - Kozinki - Radom. Tym razem w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Warunki bezwietrzne, temperatura idealna. Samopoczucie: bardzo dobre.
Sobota, 18 lipca 2009Przejechane 83.05km w terenie 24.00km
Czas 03:52h średnia 21.48km/h
Temperatura 32.0°C
Pomysł na pętlę wokół Radomia chodził mi po głowie już od dawna. Inspiracją była znaleziona gdzieś na sieci mapka wycieczką wokół miasta. Nie pamiętałem przebiegu trasy, ale niemal całą taką pętlę mogłem wyznaczyć dróg, po których jeździłem przy okazji innych wypadów. Tylko odcinek południowo-wschodni był nieprzetarty, ponieważ nie miałem okazji jeździć po tamtych okolicach. Kilka tygodni temu wybrałem się tam, żeby mieć już całą trasę opanowaną i wiedzieć czego się spodziewać. Wystartowałem o godzinie jedenastej. Było ponad trzydzieści stopni w cieniu, ale lubię jeździć przy takiej temperaturze, przynajmniej tak mi się wydawało. Wysmarowałem ręce olejkiem do opalania, zabrałem ponad dwa litry picia i w drogę. Do Jastrzębi jechało mi się bardzo przyjemnie. Trochę się zdziwiłem, że na polnych drogach miejscami było niezłe błoto, które uatrakcyjniało jazdę. Łąka obok lotniska w Piastowie nadal zatopiona, przynajmniej jak na wiosnę nią jechałem też była w takim stanie. Na szczęście bez zamoczenia butów udało mi się nią przejechać. Na drodze jastrzębskiej przez puszczę było sporo kałuż, między którymi urządziłem sobie szybki slalom. Bardzo przyjemny był to odcinek. Cały czas w cieniu drzew, a ja przestałem na nim przejmować się błotem na rowerze i na mnie. Od Siczek robi się już mniej przyjemnie. Droga była pod słońce i pod wiatr. Gorąc i zapach bijący od nagrzanego asfaltu zaczął dawać się we znaki.
Od Trablic zacząłem się zastanawiać czy nie skrócić trasy, bo miałem już dość tego upału. Tak zastanawiając się dotarłem do Młodocina i zrobiłem sobie przerwę w cieniu przy polnej drodze.
Mimo odpoczynku przed 70 kilometrem dopadł mnie kryzys i nie chciał już do końca odpuścić. Od tamtej chwili chciałem już tylko przejechać trasę, bo na razie nie miałem ochoty na powtórkę terenów południowo-wschodnich. Zmasakrowany dojechałem do domu. Jak na taką pogodę za mało picia zabrałem. Po drodze nadal co jakiś czas wariował mi licznik. Wymiana baterii przed wyjazdem oraz poprawianie magnesu i czujnika (chociaż dotychczas było ok) nic nie dało. Chyba czas szukać następcy.
Piątek, 17 lipca 2009Przejechane 34.52km w terenie 0.00km
Czas 01:14h średnia 27.99km/h
Temperatura 26.0°C
Wieczorna jazda na rozluźnienie i pozbycie się stresów po tygodniu pracy. Przejechałem się do Wsoli przez Janiszew, Gustawów. Po drodze mijałem grupę trzech rowerzystów, którzy już wracali do Radomia. Także nareszcie trafił się inny biker, którego żeby dogonić i wyprzedzić trzeba było przycisnąć. Na półmetku zatrzymałem się na chwilę przy bramie aeroklubu.
Niedziela, 12 lipca 2009Przejechane 66.34km w terenie 4.00km
Czas 02:35h średnia 25.68km/h
Temperatura 26.0°C
W ramach sprawdzenia jak się czuję po wczorajszym wypadzie przejechałem się dzisiaj, tak jak w poprzednią niedzielę, nad zalew w Domaniowie. Muszę przyznać, że czułem w nogach wczorajszy dystans. Po drodze mijałem wielu rowerzystów w tym rowerzystkę w pełnym rynsztunku na przyzwoitym mtb. Nie wiem jak gdzie indziej, ale w okolicach Radomia to rzadki widok. Nad samym zalewem było sporo ludzi, jednak mniej niż tydzień temu. Mimo słonecznej pogody nie było wielu chętnych do pluskania się w wodzie. Odbywał się chyba jakiś zlot wędkarzy.
Sobota, 11 lipca 2009Przejechane 121.45km w terenie 13.00km
Czas 05:34h średnia 21.82km/h
Temperatura 21.0°C
Wypad do Wąchocka chodził mi po głowie już od dawna, ale nie było okazji, żeby znaleźć trochę czasu. Dzisiaj miałem wolny dzień , tak więc mogłem realizować ten pomysł. Po przestudiowaniu mapy uznałem, że plan można łatwo rozwinąć o Starachowice, a do Starachowic jest ciekawa droga z Iłży, do której jest także fajna droga. Tak więc plan na dziś był Radom - Iłża - Starachowice - Wąchock - Radom. Pogoda rano była słoneczna, jednak po godzinie od wyjazdu zrobiło pochmurno i zaczął wiać zimny wiatr. Za Iłżą kierowałem się na Jasieniec Iłżecki Dolny i dalej na Małyszyn Dolny. W Małyszynie skręcam w polną drogę, która delikatnie wiedzie po górkę. Przy zjeździe z asfaltówki stoi ciekawa kapliczka.
Odcinek przez las był trochę wymagający, ponieważ trzeba musiałem przebijać się przez duże kałuże i błoto. W Lipie wrócić asfalt i stamtąd już bez problemów docieram do Starachowic. Muszę przyznać, że zazdroszczę niektórych mieszkańcom widoku z okna. Panoramę na miasto po drugiej stronie rzeki oraz na majaczące w oddali Góry Świętokrzyskie nie ma do czego porównać w Radomiu. Nogi i serce ciągną w stronę szczytów, ale potem trzeba będzie wrócić. Z ciężkim westchnieniem ostatnie spojrzenie na góry i powoli zacząłem drogę powrotną zostawiając za plecami takie widoki.
Wracałem przez Wąchock. Po tym co zobaczyłem w Starachowicach nie zrobił na mnie dużego wrażenia. Obowiązkowo zrobiłem zdjęcie pomnika najsławniejszego sołtysa w Polsce.
W drodze powrotnej męczę się w zimnym wiatrem. Na odcinku od Mirzec - Wierzbica trochę przemarzłem. Na pewno jeszcze w to lato wybiorę się dalej za Starachowice :)
Piątek, 10 lipca 2009Przejechane 28.79km w terenie 0.00km
Czas 01:03h średnia 27.42km/h
Temperatura 19.0°C
Standard. Pętla pomiarowa po pracy i przed kolacją. Było trochę chłodniej niż w ostatnie dni, ale nie zmarzłem. Podobno wcześniej była ulewa, jednak na drodze było sucho. Samopoczucie: bardzo dobre.
Niedziela, 5 lipca 2009Przejechane 67.08km w terenie 2.00km
Czas 02:40h średnia 25.16km/h
Temperatura 28.0°C
Miał być mały rozjazd po wczorajszej wycieczce, ale jakoś nie czułem zmęczenia a że pogoda przed południem dopisywała to postanowiłem zajrzeć nad zalew w Domaniowie. Dojazd moją trasą przez Milejowice, Cerekiew, Krzyszkowice. Po drodze wyprzedza mnie kilka samochodów z łodziami. Dla nich pogoda super dla mnie nie bardzo po dzisiaj mocniejszy wiatr niż wczoraj. Jeszcze w drodze nad zalew złapał mnie deszcz, ale szybko ustał. Nad zalewem na plaży tłum ludzi i ciągle przybywali kolejni. Na zaporze robię sobie przerwę na ciastko.
Po rozpoczęciu powrotu do Radomia zmieniał plan trasy. Miałem wracać tą samą drogą jak przyjechałem, ale postanawiam w Krzyzkowicach pojechać trasą odkrytą tydzień temu przez Przytyk i do Sukowa. W Przytyku zatrzymuję się na chwilę, żeby sfotografować kościół.
Potem było męczenie odcinka drogi z Przytyka do Sukowa. Natomiast z Sukowa do kładki na Radomce to mój kolejny lubiony kawałek. Asfalt równiutki, teren lekko pofalowany i ładni widok na dolinę Radomki. Ruch samochodowy zerowy w niedzielne południe. Od Gustowowa standardowy powrót.
Sobota, 4 lipca 2009Przejechane 111.86km w terenie 35.00km
Czas 05:27h średnia 20.52km/h
Temperatura 30.0°C
Na opis wycieczki wzdłuż Pilicy trafiłem tu. Z realizacją czekałem na słoneczny dzień z pewną pogodą. Trasa została przeze mnie zmodyfikowana w części końcowej z powrotem do Radomia. Mam już swoją traskę z Wyświerzyc z akcentami terenowymi, która jest trochę krótsza niż proponowana przez autora opisu, ale za to można odpocząć od asfaltu. Dzień przed wypadem musiałem lekko zmienić początkowy fragment trasy, ponieważ sprawdzając jeszcze raz rozkład pkp zauważyłem, że w godzinach poranno-przedpołudnionych będą prowadzone prace na linii kolejowej na odcinku Warka-Grabów n. Pilicą i uruchomiona zostanie tam zastępcza komunikacja autobusowa. Na szczęście dojazd z Grabowa do Warki można pokonać jadąc czerwonym szlakiem ze stacji pkp w Grabowie, dlatego nie stanowiło to większego problemu. Bilet kupiłem tylko do Grabowa.
W pociągu jak tylko zobaczył mnie konduktor z rowerem to zaczął kręcić nosem jak on mnie upchnie w autobusie, ale po sprawdzeniu biletu odetchnął z ulgą. Z Grabowa do mostu na Pilicy w Warce jest około 3,5 kilometra. Z mostu można podziwiać zakole rzeki w tym miejscu.
Przy zjeździe z mostu kieruje się na niebieski szlak w kierunku Białobrzeg. Po drodze na odcinku kilku kilometrów mijam trzy patrole policji. Obławę jaką robili czy co, w każdym razie rowerzystów nie zatrzymywali. Kilka kilometrów później kończy się asfalt i zaczyna jazda dosyć dziurawą szutrówką by później zmienić się w piaszczystą, polną drogę przez las. W okolicach rezerwatu Majdan zbaczam z niebieskiego szlaku, bo wydawało mi się, że nie zgadza się dalej z moją trasą. I to był największy błąd w tym dniu. Po kilkuset metrach droga staje się przejezdna tylko dla ekstremalistów. Myślałem, że to tylko taki kawałek, ale było coraz gorzej. Ścieżka staje się węższa niż kierownica, a po obu stronach pokrzywy wyższe ode mnie. Przestaje zwracać uwagę na pieczące od nim ręce i nogi. Nie było widać po czy się jedzie, cały czas walka o równowagę na rowerze. Na dodatek zaczyna być przeprawa przez błoto by wyjechać na łąkę i ścieżka się skończyła. Sięgam do kieszeni po mapę, a jej nie ma (sic!). Musiała mi wypaść gdzieś w tych krzakach! Pomyślałem sobie, no to już przepadłem. Na dodatek nad głową zebrał się nie mały rój robactwa, który atakował gdy tylko któraś część ciała pozostawała w bezruchu. Owady były tak natrętne i agresywne, że sytuacja stała się nieciekawa. Natychmiast zrobiłem w tył zwrot, w końcu gdzieś ta mapa musi leżeć po drodze, a przed muszyskami ucieknę tylko potrzeba w miarę przejezdnej ścieżki. Przy powrocie na niebieski szlak znajduję mapę, a robactwo gubię dopiero po wyjechaniu z lasu. Uff, przeżyję. Szutrowymi drogami docieram do Brzeźce i stamtąd asfaltem do Białobrzeg. Miałem ochotę na słynne lody z lodziarni obok kościoła, ale kolejka mnie zniechęciła. Zresztą nie było jak zostawić roweru. Do Wyśmierzyc z Białobrzeg mało ciekawy dojazd. Droga ze sporym ruchem samochodowym, mijające samochody jadą ze znaczną prędkością i na 10 kilometrach tylko ze trzy zakręty. Nie lubię takich dróg. W Wyśmierzycach przy cmentarzu skręcam na stronę oczyszczalni i dalej łąką dojeżdżam do starego mostu w Osuchowie. Konstrukcja nie robi wrażenia stabilnej, ale przenoszę rower nad ogrodzeniem z drutu kolczastego i jadę.
Widok z mostu w kierunku wschodnim:
Widok w kierunku zachodnim:
Od tej chwili drugą stroną brzegu Pilicy jechałem do mostu w Tomczycach. W Świdnie próbowałem znaleźć pałacyk, ale szybko zrezygnowałem i udałem się do miejscowego sklepu uzupełnić zapasy picia. W drodze do Tomczyc po lewej stronie rozciąga się piękny krajobraz na dolinę Pilicy.
W Tomczycach drewniany most jest w lepszym stanie niż ten w Osuchowie. Można po nim przejechać pojazdem o wadze do 3 ton. Na zachodzie zaczęły się zbierać podejrzane chmury.
Miałem zrobić sobie tutaj dłuższą przerwę, żeby popluskać się trochę w bohaterce tej wycieczki, ale widać nie tylko ja wpadłem na taki pomysł.
Ludziska mnie odstraszyli i powoli zacząłem wracać do Radomia. Najpierw dojazd do Wyśmierzyc całkiem dobrą drogą z niedużym ruchem. W Wyśmierzycach przerwa na jedzenie, a potem już powrót znaną drogą. W drodze powrotnej ładnie wiatr pomagał.
Piątek, 3 lipca 2009Przejechane 36.00km w terenie 0.00km
Czas 01:25h średnia 25.41km/h
Temperatura 24.0°C
W ramach relaksu po powrocie z pracy odjazd mojej trasy na lotnisko Aeroklubu Radomskiego w Piastowie. Już dawno nie jechałem tą trasa, a to właśnie pokonując nią regularnie około 8-9 lat temu zapadłem na cyklozę.