Do Wyśmierzyc

Niedziela, 16 sierpnia 2009Przejechane 89.86km w terenie 15.00km

Czas 03:47h średnia 23.75km/h

Temperatura 29.0°C

 

W ramach zagospodarowania wolnego niedzielnego popołudnia wybrałem się moją trasą do Wyświerzyc i dalej przez łąki nad Pilicą do starego mostu w Osuchowie. Upał był już trochę mniejszy, ale nadal było gorąco. Wiatr trochę przeszkadzał w jeździe, ale także chłodził. Jak dla mnie była idealna pogoda na rower.

 

Z Warszawy do Radomia

Sobota, 15 sierpnia 2009Przejechane 132.53km w terenie 13.00km

Czas 05:37h średnia 23.60km/h

Temperatura 23.0°C

 

Ten przejazd to był jeden z głównych celów rowerowych na ten rok. Pomysł, żeby przejechać z Warszawy do Radomia zrodził się ponad dwa lata temu, jednak trochę brakowało motywacji. Zainspirował mnie do tego opis trasy do Kielc ze strony mojego wykładowcy, gdy jeszcze nie wiedziałem o istnieniu bikestats. Dotychczas bałem się czy jestem w stanie kondycyjnie wytrzymać, jak się okazało całkiem bezpodstawnie. Przejeżdżając tą trasę mam wrażenie, że zacząłem nowy rozdział w moim rowerowaniu.
Pogoda zapowiadała się bardzo dobrze: bez upału, tylko lekki wiatr z południa, w miarę słonecznie. Wystartowałem o godzinie 6.30 i spokojnie przejeżdżam przez centrum Warszawy. Tłukąc się po chodniku znalazłem 2 złote - dobry znak przed dalszą jazdą. W świąteczny poranek miasto jeszcze spało.


Sprawnie przejechałem przez Ursynów i tylko trochę zbłądziłem w Konstancinie za wcześnie skręcając za drugim rondem. Jednak szybko trafiłem na drogę prowadzącą do miejscowości Gassy. Tam wjechałem na wał wiślany i nim pojechałem do Wólki Dworskiej podziwiając po drodze krajobrazy w rezerwacie Łachy Brzeskie. Od porannej rosy przemokły buty.





Przed dziewiątą byłem w Górze Kalwarii. Na chwilę zatrzymałem się na foto. Miasto wydawało się jakby wymarłe i tylko w okolicy klasztoru był jakiś ruch.


Za kościołem jest fajna, wąska, kamienista droga. Ja akurat zjeżdżałem i nie było mokro, ale podjazd nią na pewno jest ciekawy.
Dalej jechałem znów wzdłuż wału wiślanego do Czerska, gdzie znajdują się ruiny zamku książąt mazowieckich. Tam trochę pokręciłem się po okolicy.



Po objechaniu Czerska trzeba było wjechać na ruchliwą szosę do Kozienic i nią dojechać do Warki. Nawierzchnia w większości bardzo dobra, tylko pierwszy raz mogłem poczuć, że przez cały czas jechałem pod wiatr.


W Warce zatrzymałem się na rynku. Wygląda bardzo klimatycznie, budynki odnowione. Ciekawie prezentuje się remiza strażacka z wieżą i zegarem. Pogoda dopisywała.



Po przekroczeniu Pilicy zrobiłem sobie przerwę. Przy leśniczówce zjadam dwa banany i snikersy oraz chowam mapę okolic Warszawy do plecaka. Odtąd trasa jest już mi znana. Po dojechaniu do Głowaczowa skręciłem na Bobrowniki, ponieważ ta droga jest mniej ruchliwa niż przez Brzózę, a i asfalt jest lepszej jakości. Po drodze był przystanek na foto.


W Bartodziejach skręciłem do Jastrzębi. Na moście nad Radomką ostatni postój i wyczyszczenie plecaka z bananów i innych smakołyków. Do końca trasy zostało jeszcze 20 kilometrów.


Od tej pory jechałem już drogą znaną na pamięć: przez Lesiów, ulicą Energetyków, przez Starą Wolę Gołębiowską, obok szpitala na Józefowie, przez Las Kapturski. O godzinie 13.15 byłem w Radomiu.


Mapa:

 

Po Warszawie

Środa, 12 sierpnia 2009Przejechane 64.63km w terenie 4.00km

Czas 03:11h średnia 20.30km/h

Temperatura 22.0°C

 

Pierwszy raz pojeździłem rowerem po Warszawie. Dotychczas nie miałem takiej okazji. Zaraz po przyjściu z pracy przebrałem się i wyskoczyłem na rower. Założyłem luźne krótkie spodnie i zwykła koszulkę, bo głupio by było tak błądzić po chodnikach w spodenkach i koszulce kolarskiej. Jednak pomimo debiutu na stołecznych ścieżkach nie pobłądziłem tak bardzo. Kilka razy przestrzeliłem o jedno skrzyżowanie za daleko, a tak poza tym to bez większych problemów udało mi się dojechać do Konstancina przez Ursynów i Las Kabacki.
Na trasie, którą pokonałem czyli Pole Mokotowskie - Armii Ludowej - Belwederska - Sikorskiego - Dolina Służewiecka - Komisji Edukacji Narodowej - Wąwozowa - Nowoursynowska ścieżki tworzą w miarę spójną sieć. Nawierzchnia to co prawda w większości kostka brukowa często mocno zniszczona, ale na skrzyżowaniach są przejazdy dla rowerów. Także można prawie w całości przejechać trasę legalnie.
Powrót był mniej więcej taką samą trasą, ale po dojechaniu do Armii Ludowej postanowiłem się jeszcze trochę powłóczyć wieczorkiem po mieście. Obowiązkowo musiał być przejazd po moście Świętokrzyskim :D

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 9 sierpnia 2009Przejechane 62.02km w terenie 2.00km

Czas 02:33h średnia 24.32km/h

Temperatura 26.0°C

 

Trasa ta sama co tydzień temu tylko w przeciwnym kierunku. Miało być jeszcze lotnisko w Piastowie i spojrzenie na chwilę na Mistrzostwa Europy w Akrobacji Samolotowej, ale powrót pod wiatr mocno mnie zmęczył i nie miałem już sił tam popedałować. Zmęczony po wczorajszy wyjeździe.

 

Nad Wisłę

Sobota, 8 sierpnia 2009Przejechane 121.90km w terenie 23.00km

Czas 05:11h średnia 23.52km/h

Temperatura 27.0°C

 

Pomysł na tą wycieczkę pojawił się w ciągu tego tygodnia. Były do tego dwa powody: obadać alternatywną drogę do Brzózy od Bartodziej do Głowaczowa i przejechać się odcinkami trasy Legia MTB Maraton, który odbędzie się za tydzień w niedzielę w Kozienicach.
Na początek był dojazd ulicą Energetyków i dalej szosą do Jastrzębi. W Jastrzębi skręciłem w lewo, potem długą prostą do Bartodziej. Szosa do Głowaczowa w większości to bardzo dobry asfalt i zdecydowanie mniejszy ruch niż na trasie z Radomia do Brzózy. Także ukształtowanie terenu jest ciekawsze, trochę pod górkę, trochę z górki.
Z Głowaczowa jechałem do Studzianek Pancernych. Po zjeździe z drogi do Warki trzeba było się trochę pomęczyć do kiepskiej asfaltówce. W Studziankach zrobiłem małą przerwę na banana.
Dalej pojechałem do Ryczywołu i tam już dojechałem do zielonego szlaku rowerowego przez las za Kozienicami. Nim jechałem do miejsca gdzie będzie bufet na maratonie. Potem skręciłem na niebieski i nim pojechałem do Świerże Górne. Przez las wiedzie typowa piaszczysta droga, w kilku miejscach była piaskownica.







W Świerżach nie wiem jak to zrobiłem, ale pobłądziłem i zamiast do przeprawy promowej dojechałem wzdłuż wału przy Wiśle do Kępy Bielańskiej. Jak się już zorientowałem, że jadę w nie tą stronę to szybko zawróciłem na asfalt i już bez problemów docieram do Świerż i do przeprawy przez Wisłę.




Po odpoczynku na brzegu z widokiem na elektrownię z Świerż pojechałem do skrzyżowania w pobliżu elektrowni i dalej znów trasą maratonu do miejsca z bufetem. Jedzie się tam przez las drogą przeciwpożarową. Z bufetu do zielonego szlaku jest też droga przeciwpożarowa, ale ziemia jest na niej dobrze ubita i można tam pocisnąć.
Po dojechaniu szlakiem rowerowym do Mostek, wjechałem na szosę do Brzózy i nią męczyłem się już do Radomia.

Mapa:

 

Pętla rozszerzona

Piątek, 7 sierpnia 2009Przejechane 40.88km w terenie 0.00km

Czas 01:31h średnia 26.95km/h

Temperatura 24.0°C

 

Standard plus przejazd z Gustawowa do Piastowa i z powrotem. Samopoczucie: dobre.
Muszę przyznać, że letnie wieczorne jazdy mają swój urok. Ochłoda po cały dniu, bezwietrznie, cykanie świerszczy to jest to co tworzy ten klimat. Tylko muszę zainwestować w lepsze przednie oświetlenie :/

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 2 sierpnia 2009Przejechane 61.92km w terenie 2.00km

Czas 02:29h średnia 24.93km/h

Temperatura 29.0°C

 

Rozjazd po wczorajszej jeździe. Muszę przyznać, że dało mi w kość.
Przejechałem się moją standardową trasą do Domaniowa a stamtąd przez Przytyk do Sukowa i powrót do Radomia. Droga powrotna pod suchy, gorący wiatr.

 

Przez Sieradowicki Park Krajobrazowy

Sobota, 1 sierpnia 2009Przejechane 114.00km w terenie 35.00km

Czas 05:43h średnia 19.94km/h

Temperatura 26.0°C

 

Pomysł na taką wyprawę wpadł mi do głowy kilka tygodni temu. Generalnie chciałem pojeździć w konkretniejszy terenie niż może zaoferować okolica Radomia. Niestety nie mam czasu, aby na kilka dni pojechać w góry gdzieś dalej, dlatego wybrałem się w Góry świętokrzyskie, które zaczynają się około 50 kilometrów na południe od Radomia. Pogoda była wyśmienita do jazdy i aby nie stracić sił na dojazd wybrałem pociąg do Skarżyska Kamiennej. Spod dworca dojechałem do Zalewu Rejowskiego i dalej już zielonym szlakiem pieszym. Muszę przyznać, że miejscami jest na nim sporo zabawy. Jazda po nim wymaga trochę techniki i trzeba uważać na co się wjeżdża kołem. Ja w jednym miejscu zagapiłem się i zaliczyłem glebę. Dobrze, że w jakiś mech, bo po drodze wystawały duże głazy z ziemi.
Tak dojechałem do miejscowości Mostki. Nad Zalewem Żarnówka w tej w tym miejscu można już zobaczyć, że Góry Świętokrzyskie są już na wyciągnięcie ręki. Krajobraz jest tu zdecydowanie inny niż w Radomiu.


Za Mostkami wjechałem na czerwony szlak rowerowy, który prowadzi do Rezerwatu Wykus. Droga ta nosi nazwę Zuzulanka. Myślałem, że będzie na niej ciężko, bo są to tzw. 'kocie łby', ale reba pomagała i ręce nie odpadły. Zresztą miejscami są wyjeżdżone ścieżki obok drogi. Po dotarciu do skrzyżowania w lesie Zuzulanki z drogą z Rataj skręciłem na Wykus. Nawierzchnia ta sama co poprzednio.


Przejechałem obok rezerwatu, bo nie chciało mi się już jechać pod pomnik partyzantów.


Po dotarciu do końca drogi skręciłem w lewo na wschód. Odtąd jechałem już szutrówką raz z górki raz pod górkę.
W Bronkowicach las się skończył i przede mną pojawił się doskonały widok na pasmo Gór Świętokrzyskich. Normalnie banan na twarzy.



Na asfalcie zauważyłem strzałkę i napis ŚLR. Pewnie był to jeden z odcinków Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej. Przejechałem się kawałek zjazdem, na można testować hamulce, a potem zgodnie z kierunkiem strzałek podjazd. Na nim więcej niż 10 kmh na liczniku nie wydziałem. Ogólnie to okolica bajka.





W Radkowicach szlak czerwony wraca na drogę nieutwardzoną i kamienistą drogą wciągałem się po górę. Potem zmieniła się ona na leśną drogę i nią dojechałem do Starachowic. Przejazd się przez miasto i odpoczynek na moście przy zalewie Pasterniaku.


Po odpoczynku podjazd ulicą Moniuszki i dojeżdżam do Zalewu Lubawka, przy którym jest kąpielisko.


Dalej chciałem jechać szlakiem spacerowym do polany Langiewicza, ale początkowo było na nim błoto i potem był już kompletnie zalany. Woda powyżej kostek jak okiem sięgnąć, nie było możliwości ominąć. Zawracam i po dotarciu do asfaltu dojeżdżam do Rataj. Zrobiłem odpoczynek na parkingu przy lesie, nasmarowałem łańcuch, bo już denerwowało mnie trzeszczenie i już bez przerw wracam do Radomia przez Wąchock, Mirzec, Wierzbicę. W Mircu nowy rekord prędkości 61,74 kmh.

Mapa:

Podany dystans większy, bo obejmuje dojazd do dworca, jak i kilka razy zbłądziłem.

 

Pętla

Piątek, 31 lipca 2009Przejechane 28.98km w terenie 0.00km

Czas 01:02h średnia 28.05km/h

Temperatura 25.0°C

 

Standard po pracy. Bezwietrznie. Samopoczucie: dobre.
Po jeździe wymieniłem licznik. Poprzedni był kupiony w 1997 roku. Wytrzymał próby w deszczu, mrozie, wielokrotne upadki na beton, raz do kałuży, po schodach i ogólnie czasy gdy nie przejmowałem się czy sprzętem. Parę razy wymieniłem w nim baterie. Ostatnio niestety zaczął wariować, a wymiana baterii i poprawianie magnesu i czujnika nic nie dało. Będzie teraz na zasłużonej emeryturze leżał w szufladzie w biurku.

 

W deszczu i słońcu

Niedziela, 26 lipca 2009Przejechane 55.06km w terenie 2.00km

Czas 02:13h średnia 24.84km/h

Temperatura 21.0°C

 

Dzisiaj pogoda była wybitnie niestabilna. Co chwila padał deszcz, by potem wyszło za chmur słońce. Można powiedzieć, że co godzinę lało.
Rozpoczynam wyjazd około 12 nim przejechałem 300 metrów już zaczęło padać. Na drodze do Kozinek złapała mnie konkretna ulewa i przemokłem do suchej nitki. Nie było po drodze żadnego przystanku czy innej budki gdzie można by było się schować. W lekkim deszczu jadę do Taczowa by potem skręcić na Zakrzew. Przestało już padać i przed Zakrzewem pięknie już świeciło słoneczko.


Dalej pojechałem do Golędzina. Przed skrzyżowaniem na horyzoncie pojawiła się nieciekawie wyglądająca chmura. Przez nią musiałem zrobić sobie małego sprinta na przystanek, który jest z kilometr za skrzyżowaniem. Niezły miałem doping, gdy widziałem, że po drugiej stronie pola już konkretnie leje. Zdążyłem niemal w ostatniej chwili, bo gdy podjeżdżałem po przystanek lunęło. Była przymusowa przerwa na ławeczce.


Gdy w miarę przestało pojechałem dalej do Jarosławic. Na górce do Krzyszkowic zaczyna znów padać, ale dało się przeżyć. W lesie w Oblesie ponownie wyszło słońce i z asfaltu zaczęła parować woda tworząc lekką mgiełkę. Powietrze w lesie było ekstra.
Po dojechaniu do Przytyka kierowałem się dalej na Suków. W Sukowie znów pojawiła się chmura, ale teraz już z wiatrem uciekałem jej do samego Radomia.