Sobota, 14 listopada 2009Przejechane 54.59km w terenie 10.50km
Czas 02:19h średnia 23.56km/h
Temperatura 11.0°C
Jedząc śniadanie patrzyłem przez okno i zastanawiałem się czy rzeczywiście będzie słonecznie tak jak podawał ICM, bo na razie na to się nie zapowiadało. Mimo wszystko założyłem rowerowe ciuchy i wyciągnąłem rower. Jeszcze tylko pompowanie tylnego koła (nie mogę się zebrać, żeby wymienić dętkę) i wystartowałem.
Na początek do Kozinek, jednak tym razem skręciłem w lewo i nowym asfaltem do Mijelowic. Po dojechaniu do szosy na Przytyk przejeżdżam przez nią i kontynuowałem jazdę polną drogą do Cerekwi. W Cerekwi skręcam na chyba czarny szlak rowerowy i cały czas prosto do Sławna. Znów przecinam szosę, kawałek po równym i dalej Młodocina. Błotnisty był ten odcinek.
Potem wzdłuż torów do Waliny, następnie do Orońska i powrót przez Kowalę. Tutaj zrobiłem sobie trzy razy pętelkę po górce. Posprzątane zostały gałęzie, które ostatnio jak tu byłem leżały na ścieżce i można było cieszyć się całym zjazdem. Za każdym razem na dole euforia i żal, że tak krótko.

Kategoria Na popołudnie
Niedziela, 8 listopada 2009Przejechane 55.41km w terenie 10.00km
Czas 02:22h średnia 23.41km/h
Temperatura 9.0°C
W ostatnią noc nie padało, tak więc mogłem dzisiaj wybrać się bardziej w teren. Pytanie tylko gdzie. Kierunek zachodni już mi się mocno znudził i cały ranek myślałem dokąd pojechać. Po głębszym zastanowieniu się wpadł mi taki pomyśl: początek standardowy, czyli pierwsze 10 kilometrów do Gustawowa, potem do Wsoli i dalej do Wojciechowa. Później zweryfikuję siły i ocenię czy jechać dalej czy wracać.
Drogę do Gustawowa znam na pamięć. Dzisiaj była urozmaicona ze względu na sporą mgłę. Ruch samochodowy był mniejszy niż zazwyczaj. Po skręceniu w kierunku Wsoli mgła się przerzedza. Trochę się z tego ucieszyłem, bo buty przestały się robić mokre.
W Wojciechowie czuję się dobrze i jadę dalej do Jastrzębi. Przy kościele skręcam w prawo i najpierw przez wieś a potem leśną drogą docieram do parkingu w puszczy kozienickiej przy drodze jastrzębskiej. Zrobiłem tam sobie mały odpoczynek na batonika i picie.
Po przerwie skręcam na zielony szlak. Wiedzie on trasą tegorocznego etapu mazovii. Miejscami dukt był rozjeżdżony przez ciężki sprzęt przy wycince lasu.

Po drodze można znaleźć kilka oznak, że odbył się tu maraton: puste butelki po powerade, nawet jeszcze zauważyłem, że jedna strzałka się uchowała. Pojechałem dalej wzdłuż trasy na Wielką Górę. Rożnica wysokości robi wrażenie jak na standardy Mazowsza.

Po szczycie górki wiedzie fajny singiel wśród drzew i nie najgorszymi widokami. Ech, chciało by się więcej.

Po zjeździe wróciłem na zielony szlak i nim dojeżdżam do Dąbrowy Kozłowskiej. Tutaj szlak skręca i ja zanim. Znowu wjechałem w las i cieszę się z jazdy w pięknych okolicznościach przyrody.

Wkrótce potem opuściłem szlak i zacząłem drogę powrotną. Zanim dotarłem do asfaltu do przejechania był kilkaset metrowy błotny odcinek. No przy najmniej będzie widać, że się trochę pojeździło ;)
Potem to już był banał, czyli do młyna przy Pacynce, Stara Wola Gołębiowska, szpital, las kapturski i do domu.
Niemal pod sam koniec przy zjeżdżaniu z krawężnika zablokował mi się łańcuch w przedniej przerzutce. Całkiem się rozregulowała i dopiero potraktowanie jej z buta coś poprawiło w działaniu. W domu ją odkręciłem i nie wygląda żeby się skrzywiła. Wyregulowałem, na razie działa.
Kategoria Na popołudnie, Terenowo
Sobota, 7 listopada 2009Przejechane 19.78km w terenie 0.00km
Czas 00:57h średnia 20.82km/h
Temperatura 9.0°C
Szaro, mokro, ciepło też nie było. Takie tam wyjście na rower na poprawę humoru, żeby się trochę poruszać. Pojechałem nad zalew na Borkach, ale po jednym kółku nie miałem ochoty na więcej. Dużo ludzi z psami się kręciło. Wybrałem się dalej Bulwarową, Wośnicką pod seminarium i wróciłem Suchą znów nad zalew. Potem wzdłuż siódemki do Folwarcznej na Kaputrze i powrót do domu.
Kategoria Szybki wypad
Niedziela, 1 listopada 2009Przejechane 29.00km w terenie 0.00km
Czas 01:06h średnia 26.36km/h
Temperatura 5.0°C
Standardowa pętla pomiarowa, czyli do Gustowowa, dalej Gulin, Taczów, Kozinki, Radom. Pogoda raczej nie za bardzo, bo pochmurnie i zimny wiatr. Trochę zmarzłem po nogach. Na szczęście było sucho. Samopoczucie: dobre.
Kategoria Asfalt, Szybki wypad
Sobota, 31 października 2009Przejechane 37.55km w terenie 0.00km
Czas 01:29h średnia 25.31km/h
Temperatura 5.0°C
Wreszcie trochę zaświeciło słońce, bo od kilkunastu dni chmury szczelnie zakrywały niebo. Mimo dosyć niskiej temperatury było całkiem przyjemnie. Nie wiało i wszystko zachęcało do wyjścia na rower. Po dopołudniowym ogarnięciu podwórka znalazłem chwilę wolnego czasu przed zmierzchem. Nie chciałem ruszać później, bo na drogach ruch spory. Przekonałem się o tym gdy przeciskałem się obok cmentarza w Zakrzowie.
Sama trasa to nic odkrywczego, czyli: Kozinki, Mijelowice, Cerekiew, Golędzin, Zakrzew, Gulin, Taczów i powrót do Radomia.

Kategoria Asfalt, Szybki wypad
Niedziela, 25 października 2009Przejechane 62.17km w terenie 2.50km
Czas 02:40h średnia 23.31km/h
Temperatura 13.0°C
Letni standard na niedzielę, czyli nad zalew domaniowski. Powrót przez Przytyk, Suków do kładki przez Radomkę i dalej już prosto do Radomia. Warunki były całkiem niezłe. Tylko lekki wietrzyk niewyczuwalny podczas jazdy, nie za zimno. Minimalnie za ciepło się ubrałem, ale po drodze część zdjąłem.
Do 50 kilometra jechało mi się świetnie, średnia była prawie 27 km/h. Potem krótki odcinek dziurawą drogą i nagle jakby ktoś wyciągnął mi wtyczkę. Nogi zrobiły się jak z waty i w ogóle opadłem całkiem z sił. Bywałem już mocno zmęczony po jeździe, ale coś takiego chyba pierwszy raz mnie dopadło. Zawsze zmęczenie objawiało się bólem mięśni, ale tym razem tak jakbym stracił czucie w nogach. Nie ważne czy było pod górę czy z górki, niemoc utrzymywała się cały czas na tym samym poziomie. Ostatnie 10 kilometrów to była jakaś masakra. Przejechanie tego odcinka po płaskim asfalcie zajęło mi 50 minut (sic!).
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Sobota, 24 października 2009Przejechane 22.92km w terenie 0.00km
Czas 00:54h średnia 25.47km/h
Temperatura 12.0°C
Miałem jechać dalej, być może znów na górki miłosne, ale do popołudnia zatrzymały mnie obowiązki domowe. W wolnej chwili zmieniłem łańcuch, bo nie pamiętałem kiedy poprzednio była zamiana.
Po piętnastej przebieram się i wychodzę na zewnątrz i już lekko mży. Niestety wszystko przebiegało zgodnie z prognozą pogody. Ok, będzie krócej, może nie rozpada się na dobre. Jednak po kilku kilometrach zaczął się regularny deszcz i było jeszcze krócej, czyli do Kozinek, Milejowic, Cerekiew i powrót przez Kolonie Cerekiew. Dzisiaj znacznie mniej niż było zaplanowane, a warunki zapowiadały się przyzwoicie: nie za zimno, bezwietrznie.
Kategoria Asfalt, Szybki wypad
Piątek, 23 października 2009Przejechane 17.50km w terenie 0.00km
Czas 00:54h średnia 19.44km/h
Temperatura 11.0°C
To był taki szybki wyskok, żeby odstresować się po tygodniu pracy. Pomimo, że podobno rano padało nie było jakoś strasznie mokro. Już wychodząc z pracy miałem ochotę na małą przejażdżkę we mgle. Może to dziwne, ale lubię jak jest mgliście. Poza tym trzeba było także odkurzyć światełka, bo już dawno nie były używane.
Sama trasa to nic specjalnego: nad zalew na borkach, trzy razy dookoła, potem wzdłuż siódemki i powrót do domu.

Kategoria Szybki wypad, W nocy
Niedziela, 18 października 2009Przejechane 32.26km w terenie 2.00km
Czas 01:18h średnia 24.82km/h
Temperatura 6.0°C
Standardowa pętla plus podjechanie na jaz w Gulinie. Chwilami za chmur wyglądało słońce, także pierwszy raz od kilku dni zobaczyłem swój cień. Na razie nie można cieszyć się piękną jesienią, bo nadal zimno. Na szczęście tylko lekki wiatr ze wschodu. Samopoczucie bardzo dobre.
Kategoria Asfalt, Szybki wypad
Sobota, 17 października 2009Przejechane 30.73km w terenie 0.00km
Czas 01:24h średnia 21.95km/h
Temperatura 5.0°C
Dzisiejsza jazda w ogóle nie miał planu, ot takie wyjście dla zasady, żeby się poruszać. Trochę zachęciło mnie w porównaniu do ostatnich dni, że drogi już obeschły, a do tego było prawie bezwietrznie. Choć temperatura nadal nie rozpieszczała nawet jak na tą porę roku.
Na rozgrzewkę podjechałem na borki i zrobiłem trzy kołka wokół zalewu, ale zniechęciłem się już po pierwszym przez spacerowiczów z pieskami. Potem była mała pętelka przez Cerekiew, Milejowice, Kozinki i powrót do Radomia.
Wbrew początkowym obawą, czy nie przemarznę, było całkiem dobrze. Tylko pod koniec palce u nóg zaczęły protestować. Hmm, jedna para grubszych skarpet to za mało przy moich spdekach.

Kategoria Asfalt, Szybki wypad