Niedziela, 27 stycznia 2013Przejechane 29.43km w terenie 0.00km
Czas 01:28h średnia 20.07km/h
Temperatura -7.0°C
Rano jak zwykle: iść czy nie iść na rower? Z jednej strony termometr odstrasza wskazaniem, z drugiej własna ambicja. Przecież jeździłem przy większym mrozie, przeżyłem. Czyżbym już tak zdziadział, że byle mrozek mnie powstrzyma? Co to to nie - idę. Nie żałowałem decyzji. Z wiatrem jechało się całkiem komfortowo. Nie było ślisko, ponieważ na drogach samochody wyjeździły ślady do asfaltu. Gorzej było pod wiatr, bo co chwilę sprawdzałem czy nos jest jeszcze na swoim miejscu. Na szczęście nie zgubiłem go po drodze, ale następnym razem nie będę ryzykował. Muszę rozejrzeć się na jakąś kominiarką.
Niedziela, 13 stycznia 2013Przejechane 21.89km w terenie 19.00km
Czas 01:31h średnia 14.43km/h
Temperatura -4.0°C
Taka zima jak dzisiaj to nawet dla mnie może być. Idealne warunki na snowride. Było krótko, ale wystarczyło. Obowiązkowo musiał być przejazd ścieżką po dziewiczym śniegu z wylatującym spod koła śnieżnym pyłem, bo to sama esencja zimowej jazdy jak i jazdy na rowerze w ogóle. Do tego wspaniale przystrojony las, który wynagradzał wszystkie niedogodności zimowej temperatury.
Niedziela, 6 stycznia 2013Przejechane 25.86km w terenie 20.00km
Czas 01:27h średnia 17.83km/h
Temperatura 0.0°C
Miejsce wypadu na rower było to samo co wczoraj, czyli Las Kapturski. Po zorientowaniu się, że północna cześć lasku jest zmieniona przez wycinkę i pętelka z poprzedniej zimy przestała być atrakcyjna musiałem poszukać nowej na południe od ulicy Janiszewskiej. Trochę mniej ta część się nadaje do szybszej jazdy, bo zawsze jest tutaj więcej ludzi na ścieżkach, ale jakąś pętelkę po mniej uczęszczanych dróżkach udało mi się wymyślić. Brakuje mi jednego łącznik, a było by jeszcze ciekawiej. Mimo to i tak jest ok. Może nawet fajniej niż na północnej pętli, bo bardziej kręto i ciaśniej między drzewami.
Sobota, 5 stycznia 2013Przejechane 24.62km w terenie 20.00km
Czas 01:25h średnia 17.38km/h
Temperatura 2.0°C
Wygląda, że zima postanowiła wrócić. Na razie są to jeszcze pomruki z daleka, ale wystarczy, aby uprzykrzyć rowerowanie. Dzisiaj na przykład mocno wiało i generalnie takie zgniłe warunki panowały na zewnątrz. Nie zachęcało to do dalszych wypadów, dlatego odwiedziłem starą miejscówkę, czyli Las Kapturski. Zawsze się sprawdza przy podłej pogodzie. Nie ma wtedy spacerowiczów, jest blisko i mimo swoich małych rozmiarów nie jest opatrzony, ponieważ w cieplejsze dni raczej tu nie zaglądam. Jak już to tylko przejazdem. Natomiast zimą to jest mój poligon na jazdy terenowe. Pomaga przetrwać do wiosny przypominając jaki fun daje jazda poza asfaltem.
Wtorek, 1 stycznia 2013Przejechane 58.98km w terenie 0.00km
Czas 02:18h średnia 25.64km/h
Temperatura 7.0°C
Jeśli nowy rok będzie taki jak pogoda w Nowy Rok to nie będzie na co narzekać. Nie pamiętam takiego słonecznego początku roku i w dodatku tak ciepłego jak na styczeń. Trochę wiatr dokazywał, ale wybór odpowiedniej trasy zminimalizował nieprzyjemną cześć wycieczki. Poza tym naprawdę małym uniedogodnieniem było po prostu super. Właściwie to mógłbym jechać nawet do Szydłowca. Szkoda wielka, że nie wstałem wcześniej. Jadąc sobie błogo przez Kowalę, Orońska doszedłem do wniosku, że dzień bez samochodu tak właściwie to jest obchodzony 1 stycznia. Jeszcze w godzinach okołopołudniowych można jechać kilometrami i nie spotkać żadnego poruszającego się pojazdu.
Plany rowerowe na rok 2013 to przejechać 15 maratonów. Powoli już planuje te wypady na weekendowe wyścigi. Na razie organizatorzy podają szkice z rozkładem po miejscowościach, jednak jakiś zarys już mam. Trochę smuci mnie fakt, że chyba rzadziej w tym roku będę na ślr - słabo to się prezentuje z dojazdami. Czekam jeszcze na polandbike'a.
Poniedziałek, 31 grudnia 2012Przejechane 42.16km w terenie 0.00km
Czas 01:49h średnia 23.21km/h
Temperatura 7.0°C
Ostatni dzień w roku wypadało przypieczętować na rowerze, w końcu co trzeci dzień 2012 roku był związany z jakąś mniejszą czy większą przejażdżką. Chociaż była to nawet szczególna okazja to do głowy nie przyszedł mi żaden specjalny pomysł na trasę. Z braku laku przejechałem się jedną z moich standardowych tras przez okoliczne wioski. Trzeba przyznać, że jechało mi się słabo. Niby co pewien czas przyświecało słoneczko, ale było mi jakoś zimno. Noga w ogóle nie podawała, a wiatr dziwnie mi przeszkadzał. Dobrze, że nie wypuściłem się w dalszą wycieczkę.
Jako, że to już koniec 2012 roku można zrobić podsumowanie. Pod względem rowerowym zaliczam go do całkiem udanych. Udało się znaleźć czas na wykręcenie ponad 7000 kilometrów, zaliczenie 16 maratonów w tym 4 na ślr z czego jestem szczególnie zadowolony. W końcu także zdecydowałem się na nowy sprzęt do jeżdżenia. W planach miała być tylko karbonowa rama, ale w ciągu roku przeszła mi ochota na karbon za to napaliłem się na 29er'a i taką maszynkę właśnie kompletuję. Do rzeczy, które nie wypaliły muszę kolejny raz zaliczyć brak wypadu w prawdziwe góry - to już powoli zaczyna być mały wstyd, że nie postawiłem kół na górskim szlaku. Trochę też żal, że brak mi jeden maraton do generalki na ślr, ale może w następnym roku się uda.
Niedziela, 30 grudnia 2012Przejechane 58.87km w terenie 14.00km
Czas 02:41h średnia 21.94km/h
Temperatura 5.0°C
Generalnie nie planowałem odwiedzać puszczy, ale tak dobrze mi się jechało plus świetne warunki pogodowe na rower jak na grudzień, więc pomyślałem "Co mi szkodzi zobaczę jak jest w lesie". No dobra, tak na prawdę to nie uśmiechało mi się wracać pod wiatr, dlatego wymyśliłem sobie, że lasem będzie łatwiej. Co prawda miałem pewne obawy co do odlodzenia głównych duktów i... się nie zawiodłem. Lodowisko to mało powiedziane na to zastałem. Istna szklanka, a ja na wyłysiałych kendach sbe. Chociaż z drugiej strony nie miało to większego znaczenia, bo tylko kolcowane opony dawałyby radę w takich warunkach. Mus, nie mus doturlałem się do parkingu przy skrzyżowaniu leśnych dróg. Dobrze, że miejscami dawało się chwilę odsapnąć od tego ciągłego skupienia gdzie i jak najeżdża przednie koło. Dalej znów lód i rower z lekkiego i zwinnego pojazdu zaczął być wielkim jumbo jetem, gdzie każdy manewr należy przemyśleć a trajektorię jazdy przewidywać na dobrych kilka chwil do przodu. Trzeba przyznać, że fajny trening techniki można przeprowadzić w takich okolicznościach. Po odbiciu na singiel przez Wielka Górę lód zniknął, bo nie miał go kto ujeździć i zdążył już samoistnie zniknąć. Potem jeszcze przez kładkę na Pacynce i do domu. A najlepsze w tym wszystkim były dzisiaj spojrzenia spotkanych piechurów przy kładce. Coś jakby w stylu: "Boże, lód wszędzie, człowiek ledwo idzie a ten na rowerze. Wariat, po prostu wariat".
Sobota, 29 grudnia 2012Przejechane 45.54km w terenie 0.00km
Czas 01:52h średnia 24.40km/h
Temperatura 3.0°C
Nareszcie trafiła się przejażdżka w słoneczny dzień, bo już nie pamiętałem kiedy ostatni raz przez całą drogę przyświecało mi słońce. Nie ma co ukrywać, że w takim okolicznościach pogodowych jeździ się zdecydowanie przyjemniej. Gdzieniegdzie występowały jeszcze resztki lodu, który nie wykazywał tendencji to topnienia, ale poza tym asfalt suchutki. Nie pozostawało nic innego jak tylko wykorzystać takie warunki w grudniu.
Środa, 26 grudnia 2012Przejechane 42.28km w terenie 0.00km
Czas 01:40h średnia 25.37km/h
Temperatura 8.0°C
Udało się wygospodarować trochę więcej czasu niż w poprzednie dni, ale i tak było to mniej niż był chciał. A więcej czasu by się przydało, bo warunki panowały prawie wczesnowiosenne, aż miałem chęć na wycieczkę nad zalew w Domaniowie. Coś tam wiało, na szczęście nie było to przeszkadzające w jeździe, no i dzisiaj wróciłem z suchym tyłkiem, znaczy się asfalt już przesechł po odwilży.
Wtorek, 25 grudnia 2012Przejechane 30.05km w terenie 0.00km
Czas 01:10h średnia 25.76km/h
Temperatura 7.0°C
Trasa prawie ta sama co wczoraj tylko tym razem w przeciwnym kierunku - jakieś urozmaicenie musie być. Nadal mokro, ale już jakby mniej. Za to temperatura bardzo znośna. Niestety nie było czasu na większą wycieczkę.