Na Kamień Michniowski - nieudane

Sobota, 1 maja 2010Przejechane 87.21km w terenie 17.00km

Czas 04:09h średnia 21.01km/h

Temperatura 16.0°C

 

Rano mając nadzieje, że nie sprawdzą się prognozy pogody pojechałem pociągiem do Skarżyska-Kamiennej, aby zaliczyć północne krańce Gór Świętokrzyskich. Planując trasę inspirowałem się mapką z ubiegłorocznego maratonu ŚLR w Suchedniowie. Potem miała być jeszcze Iłża i festiwal rycerski.
Szybko podjechałem na dworzec, zapakowałem się do przedziału na końcu dla podróżnych z dużym bagażem i widzę, że będę miał towarzystwo. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazał się nim mój były wykładowca ze studiów. Właśnie rozpoczynał swoją majówkę 2010. Przy okazji zagadałem tak doświadczonego bikera o biwakowanie podczas wielodniowych wypadów.
Niestety już jadąc pociągiem zaczęło padać. Co prawda jak wysiadałem w Skarżysku przestało i myślałem, że taka pochmurna pogoda utrzyma się przez resztę dnia. Nadal było ciepło.
Zielonym szlakiem do Żarnowskiej Góry jechało się całkiem dobrze. Co prawda w paru miejscach było sporo błota, ale bardziej denerwujące były zwalone drzewa na ścieżkę. To chyba sprawka leśniczego i jego walka z quad'owcami i innymi moto. Tylko lepszy kawałek to jazdy, a znów trzeba przenosić rower. Wybijało to z rytmu.

W okolicy leśniczówki Kaczka nie mogłem znaleźć w terenie ścieżki i trochę pobładziłem po podmokłej łące. Najgorsze było jednak to, że coraz intensywniej padało. Jadąc czarną rowerówką zaczęła się ulewa, nie było sensu jechać. Zatrzymałem się suchym przystanku i czekałem na poprawę pogody. Po godzinie się przejaśniło, ale na horyzoncie były następne chmury. Było jasne, że nie zrobię zaplanowanej trasy.
Pierwszy pomysł, żeby nie zmarnować dnia to jechać na wariata czerwoną rowerówką na Wykus, potem powrót przez Wąchock. Zrezygnowałem z tego wariantu. Drugi wrócić z podkulonym ogonem asfaltem do Skarżyska na pociąg. Też zrezygnowałem. Trzeci - ambitnie wycofać się asfaltówką do Wąchocka i do Radomia. Ten wariant miał taki plus, że zawsze po drodze trafi się przystanek, na którym można się zatrzymać w razie mocnych opadów. Tak też zrobiłem. Oczywiście musiałem kilka razy się schronić po drodze gdy nie mogłem już jechać na tym deszczu. Miało to jednak także swoje minusy, ponieważ przemoczony szybko zaczynałem marznąć.
Gdy dojeżdżałem już do Radomia jak na złość rozpogodziło się i nawet słońce wyszło.

 

Na wzgórze zamkowe do Iłży

Niedziela, 25 kwietnia 2010Przejechane 86.78km w terenie 12.00km

Czas 03:42h średnia 23.45km/h

Temperatura 17.0°C

 

Wypad do Iłży chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu, ponieważ ostatnie dwa razy jak tam byłem to trochę zawiodła pogoda.
Z perspektywy pieszego dziś warunki były idealne. Na dodatek po wczorajszym dokładnym serwisie żal mi było znów uwalić rower w błocie, dlatego myślałem nad w większości asfaltową trasą, a ta przez Kowalę, Rudę Wielką, Wierzbicę, Pakosław pasowała jak ulał.
Wszystko było by ekstra, gdyby nie wiatr, bo na otwartych przestrzeniach dawał się on mocno we znaki. Ale warto było dojechać na zamek w Iłży. Sam wjazd pod ruiny to chyba najlepszy odcinek, jaki przejechałem w tym roku.

 

Po Puszczy Kozienickiej

Sobota, 24 kwietnia 2010Przejechane 79.19km w terenie 40.00km

Czas 03:46h średnia 21.02km/h

Temperatura 19.0°C

 

Pogoda rano zapowiadała się wyśmienicie, więc co by jej nie marnować zaraz po śniadaniu spakowałem plecak i na rower. Celem na ten dzień miały być Królewskie Źródła. Miały, ale nie były. Jak tylko wjechałem w teren coś w rowerze zaczęło strzelać w okolicach napędu. Początkowo bałem się, żeby to nie był bębenek, bo ładnie bym się urządził na weekend majowy. Potem trochę objawy przeszły, ale jak już wracałem przy mocniejszym depnięciu strasznie przepuszczało. Dopiero na równym zauważyłem, że łańcuch skacze po koronkach i generalnie nie trzyma prostej linii. W domu dopatrzyłem już na spokojnie, że w trzech miejscach łańcuch ledwo się trzyma. Pourywane ogniwa, pokrzywione, w innym miejscu szerokość większa o 1,5 raza. Fart, że wytrzymał do końca.
Oprócz tego na mysich górkach na korzeniach złapałem snake'a w tyłu. Miałem zabawę z wymianą dętki w warunkach bojowych. Zresztą to mój pierwszy kapeć na kendach SBE.
Z takim strzelającym rowerem za Pionkami odeszły mnie chęci na dalsze wojaże. W Januszno zrobiłem sobie popas i wróciłem się do domu. W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o Wielką Górę, tak żeby nie był to zmarnowany dzień.

 

Pętla

Piątek, 23 kwietnia 2010Przejechane 28.85km w terenie 0.00km

Czas 01:04h średnia 27.05km/h

Temperatura 6.0°C

 

Kolejna późna piątkowa jazda. Standardowo wybrałem się na moją pętlę pomiarową, ale tym razem w mniej przeze mnie lubianym kierunku, bo zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Warunki dobre, bezwietrznie, ale trochę zimno.
Samopoczucie: dobre.

 

Nad Radomkę - nieudane

Niedziela, 18 kwietnia 2010Przejechane 56.45km w terenie 10.50km

Czas 02:32h średnia 22.28km/h

Temperatura 18.0°C

 

Wybrałem się sprawdzić czy jest już przejezdna łąka nad Radomką na mojej trasie do Wyśmierzyc. Niestety nadal jest ona nieprzejezdna. No może na upartego można by się przebić, ale nie miałem ochoty zgubić butów w błocie powyżej kostek. I tak upaprałem się aż miło. Dopóki opony się nie zapchały, dało się jechać potem była już jazda figurowa. W jednym miejscu opony nie złapały i zaliczyłem glebę. Na szczęście przechyliło mnie na suchszą stronę, bo inaczej zostałbym potworem błotnym.
Później taki cały ustrojony błotem z ledwo widocznym rowerem spod błota i trawy zrobiłem rundę przez Zakrzew, Golędin, Cerekiew. Trochę dziwnie się na mnie ludzie patrzyli :).
Super pogoda była.

 

Objazd części Mega Mazovii Radom 2010

Sobota, 17 kwietnia 2010Przejechane 84.11km w terenie 43.50km

Czas 04:07h średnia 20.43km/h

Temperatura 14.0°C

 

Kilka dni temu pojawiła się mapka z trasą na tegoroczną mazovię w Radomiu. Już w poprzednim tygodniu planowałem pojeździć po puszczy tak więc pojawianie się szkicu trasy jeszcze bardziej mnie zmotywowało.
Do bramy "Sadków" dojechałem okrężną drogą. Nie lubię pchać się przez środek miasta, dlatego wybrałem się najpierw do Lasu Kapturskiego zobaczyć kwitnące zawilce. Kolejny raz utwierdziłem się w przekonaniu, że najładniej w tym lesie jest właśnie o tej porze roku. Dalej Janiszewską, obok szpitala, Starą Wolę Gołębiowską, Rajec szlachecki, Natolin dotarłem pod bramę lotniska. Na miejscu zdziwienie, bo przy bramie stał samochód mazovii. Chyba spóźniłem się na jakiś nieoficjalny objazd trasy, bo później po drodze na piasku, w błocie powtarzał się ten sam wzór bieżnika. Było już dobrze popołudniu i znając swoją tendencję do błądzenia postanowiłem zjechać tyle trasy ile zdążę, tak żeby nie wracać po ciemku po domu.
Na początek po wyjeździe z lotniska jest około 2,5 kilometra nowego asfaltu. Potem zjazd na szutrówkę, ale nadal szeroko. Kawałek dalej jest odcinek trawiasty wzdłuż lasku. Tutaj lekkie błotko było. Następnie znów szutrówka i tak do wiaduktu. Za wiaduktem jest najbardziej spory nieciekawy fragment. Niestety jakoś trzeba dojechać do puszczy. Na tym fragmencie trzeba się spodziewać wertepiastej drogi, piachu, wysypanego gruzu i innych śmieci. W Dawidowie jest kawałek asfaltu, żeby ręce i tyłek odpoczęły.
W końcu dociera się do łąki z rzeczką w Jedlni. Łąka jest przejezdna, sucha, koła nie grzęzną. Wody w rzeczce w sam raz, można spokojnie przejechać. Potem odcinek po piaskowych ulicach Jedlni. Za zalewem zaczynają się Mysie Górki. Tutaj nie jest tak szeroka jak dotychczas, ale jest miejsce do wyprzedzania. Za Mysimi znów piaszczysta droga. Lepiej trzymać się lewej strony, potem prawej. Przy słupie transformatorowym trzeba uważać na linę stalową przytrzymującą słup jeśli trzyma się wyjeżdżonej ścieżki a nie jedzie drogą. W ferworze walki można jej nie zauważyć. Za słupem 3 kilometry asfaltu przez Adolfin, Sokoły.
Na Miłosnych według mojego rozeznania będzie się jechać zielonym szlakiem, ale to nie zgadzało by się do końca z mapą. Potem bufet na szerokiej szutrówce. Dalej zakręt na drogę pożarową nr 211. Gdzieś na niej musi być jakiś zjazd do lasu, który przegapiłem. W każdym razie lasem dojeżdża się do szosy do Kozienic, przecina nią i około 1 kilometr odpoczynku asfaltowego by następnie do lasu szutrówką, która stałe się coraz bardziej piaszczysta. W Karpówce kawałek po "tarce". Do Jaroszek ponad 0,5 kilometra asfaltem. Dalej znów szeroka szutrówka.
Po dojechaniu do skraju lasu zdecydowałem, że muszę już wracać i nie jechałem już trasą maratonu, szczególnie że nie znam tego odcinka. Czarnym szlakiem wróciłem do szosy. W Siczkach decyduję się jeszcze na zielony i fragment ubiegłorocznego maratonu z tą kładką z dziurą pośrodku.

Kliknij w zdjęcie, aby zobaczy album ze wszystkimi zdjęciami.

 

Pętla

Niedziela, 11 kwietnia 2010Przejechane 28.83km w terenie 0.00km

Czas 01:06h średnia 26.21km/h

Temperatura 11.0°C

 

Identyczna trasa co w piątek późnym wieczorem. Miejscami nadal było mokro po nocnych i porannych opadach deszczu. Na jednym zakręcie chciało mi uciec przednie koło, ale szybką reakcją się wyratowałem.
Samopoczcie: dobre.

 

Pętla

Piątek, 9 kwietnia 2010Przejechane 28.84km w terenie 0.00km

Czas 01:10h średnia 24.72km/h

Temperatura 9.0°C

 

Późny wypad po kolacji, żeby dotlenić się przed snem i sprawdzić się na mojej pętli pomiarowej tym razem w kierunku przeciwnym. Zmęczony byłem całym dniem, ale takie wyjście na rower dobrze rozładowuje napięcie po tygodniu pracy.
Jeśli chodzi o warunki to miejscami wiał zimny wiatr. Do tego całkowite zachmurzenie przez co ciemno było niesamowicie. W tych ciemnościach dobrze mnie przestraszył całkiem niemały burek, który zainteresował się moją nogą.
Samopoczucie: dobre.

 

Lany Poniedziałek

Poniedziałek, 5 kwietnia 2010Przejechane 53.66km w terenie 16.50km

Czas 02:26h średnia 22.05km/h

Temperatura 17.0°C

 

Postanowiłem sprawdzić czy obeschła już moja terenowa ścieżka do Wyśmierzyc. Nie za bardzo miałem czas, żeby wybrać się do samych Wyśmierzyc, ale plan był taki, żeby sprawdzić tyle ile zdążę. Miejscami nadal jest głębokie błoto, ale bokiem da się jakoś to objechać. Co prawda w sobotę przekonałem się nad Radomką ścieżka po łące jest zalana, ale można ten odcinek zamienić na inny przejezdny.
Ostatniego odcinka przez las do Kożuchowa nie zdążyłem już sprawdzić, bo czas nie pozwalał. Podejrzewam, że może być nieprzejezdny, ponieważ nawet w środku lata potrafi tam być ładne błotko. Poza tym dodatkowo zaczął mżyć deszcz. Wolałem nie ryzykować powrotu tą samą drogą podczas większego deszczu i wróciłem asfaltem do Radomia.

 

Wielkanoc - Pętla rozszerzona

Niedziela, 4 kwietnia 2010Przejechane 40.54km w terenie 0.00km

Czas 01:40h średnia 24.32km/h

Temperatura 16.0°C

 

Przed południem nic ciekawego w telewizji nie było, więc czemu nie zrobić rundki na rowerze. Tym bardziej, że pogoda wyśmienita: bezchmurnie, leciutki wiaterek, chociaż ruch samochodowy większy niż zazwyczaj o tej porze w niedzielę.