Dawno nie widziane okolice

Czwartek, 3 maja 2012Przejechane 131.11km w terenie 62.00km

Czas 06:01h średnia 21.79km/h

Temperatura 27.0°C

 

Z wypadem na Pilicę obnosiłem się już od dawna. Kiedyś wycieczka do Wyśmierzyc to był mój maksymalny zasięg. Trochę się zmieniło od tamtego czasu, ale sentyment został. Tym bardziej, że odkrywanie częściowo terenowej trasy to były moje pierwsze kroki w jeździe poza głównymi drogami. Bardzo pomocna w tym była mapa Okolice Radomia, którą studiowałem przed, w trakcie i po każdym takim wyjeździe. Chociaż obecnie są różne urządzenia nawigacyjne to papierowa mapa nadal jest niezastąpiona. Moja już nieaktualna i zniszczona także tym razem udowodniła swoją wartość.
Początek to oczywiście trasa do Wyśmierzyc. Ostatni raz jechałem nią ze dwa lata temu i niestety pod względem jazdy terenowej szlak się degraduje. Przybyło kolejnych fragmentów po asfalcie. Przyjemne szutrówki zamieniły się w przyjemne szosy. Dobrze, że jeszcze co ciekawsze fragmenty pozostały w niezmienionej formie. W każdym po dotarciu do Wyśmierzyc mijam szybko to najmniejsze miasto w Polsce i pojechałem w kierunku starego mostu, a raczej pozostałości mostu w Osuchowie.

Dalej już północną stroną Pilicy dojechałem do Tomczyc i po przekroczeniu rzeki przyszedł czas na zbadanie nieznanego czyli Puszczy Pilickiej. Pierwsze dwa kilometry to przeprawa przez podmokły teren. Dobrze, że było ogólnie sucho, bo w przeciwnym razie przejście o suchych stopach byłoby niemożliwe. Dalej do miejscowości Waliska jechałem główną, tak się wydawało, drogą przez las. Piachu było na niej co niemiara – istna pustynia.

W końcu znalazł się jednak kawałek z asfaltem. Tak dojechałem do Nowego Miasta. Tutaj okolica zrobiła się lekko pagórkowata z jednym całkiem przyzwoitym podjazdem. Następnie wracam do Tomczyc także częściowo po piachu, ale już nie tam strasznym jak w puszczy. Z Tomczyc pojechałem znaną mi już drogą do Wyśmierzyc i powrót tą samą co wcześniej trasą do Radomia.

Trochę straszyły deszczem chmury na horyzoncie, ale nie padało, a zachmurzone niebo było ulgą na spalone słońcem ręce.

 

W stronę zachodzącego słońca

Środa, 2 maja 2012Przejechane 32.03km w terenie 0.00km

Czas 01:08h średnia 28.26km/h

Temperatura 24.0°C

 

To co zawsze, czyli standardowa runda przez Janiszew, Kozinki, Taczów, Gustawów, Dąbrówkę Podłężną, Taczów, Kozinki, Janiszew jednak tym razem prawie całość udało się odjechać jeszcze za dnia. Mimo wczorajszego dystansu nogi nie protestowały przy zwiększonym tempie.
Samopoczucie: bardzo dobre.

 

Majówkowa tradycja

Wtorek, 1 maja 2012Przejechane 115.03km w terenie 50.00km

Czas 05:52h średnia 19.61km/h

Temperatura 30.0°C

 

Jak majówka to nie mogło obejść się bez wycieczki do Skarżyska. Powoli moją tradycją staje się rozpoczynanie długiego weekendu wizytą w Paśmie Sieradowickim. Różnie bywało już z pogodą, ale w tym roku aura była jak na zamówienie. Nawet trochę za bardzo, bo upalne słońce czasami wręcz przeszkadzało. Nie pamiętam kiedy szlaki i ścieżki były tam tak suche. Oprócz jednego miejsca, które trzeba było butować z powodu błota, wytworzonego z resztą przez prace leśne, zielony szlak na Wykus był suchutki. Rower i buty praktycznie nic się nie ubrudziły, a bywało przecież, że trzeba było pchać albo nawet wracać z powodu rozlewisk.
Trochę błotka znalazło się za Burzącym Stokiem przy rzeczce, ale raczej były to symboliczne ilości. Potem już więcej błota nie widziałem. Dopiero przejazd przez Psarkę zamoczył mi stopy, ale tym razem to była czysta przyjemność. Cóż za orzeźwiające czucie. W ogóle cała ta trasa w tej okolicy to prawdziwa uczta dla oka. Uwielbiam te tereny.


Po takich harcach zafundowałem sobie jeszcze coś na dobicie. Mianowicie podjazd od Starachowic na Ostre Górki i dalej w kierunku Wąchocka. Przewyższenia nie ma tam dużego za to nawierzchnia zabija. Szczególnie na odcinku pod Ostre Górki bruk jest tak wybijający z rytmu, upierdliwy, nierówno położony, że podejrzewam podobnego to ze świecą szukać. Po czym takim kawałek szutrówki wydaje się gładki jak aksamit, a asfalt staje się marzeniem.
W Ratajach uzupełniłem bukłak, bo 3 litry już poszły, a o suchym pysku na pewno bym nie dojechał do Radomia. Nawet tym wymarzonym asfaltem.

 

Standard nocny

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012Przejechane 32.02km w terenie 0.00km

Czas 01:10h średnia 27.45km/h

Temperatura 19.0°C

 

Można by napisać przyjemna lipcowa noc tylko o dwa miesiące wcześniej niż zazwyczaj. O ile na listopadową bym narzekał to w tym przypadku nie mam nic przeciwko. Rześkie powietrze plus unoszące się od rozgrzanego asfaltu przyjemne ciepło plus brak wiatru to jest to co napędza mnie w takich nocnych wypadach.

 

Powrót do puszczy

Niedziela, 29 kwietnia 2012Przejechane 83.35km w terenie 55.00km

Czas 03:56h średnia 21.19km/h

Temperatura 29.0°C

 

Czas w końcu ruszyć w teren, bo już trochę zapomniałem jak jeździ się po nierównym. Jedyny sensowny kierunek z Radomia to oczywiście puszcza kozienicka. A ta już na początku przywitała mnie piachem. Nie padało od kilku dni, ale nie spodziewałem się aż takiej piaskownicy.
Rower tańczył na tym piachu i myślałem, że całkiem straciłem umiejętność jazdy w takich warunkach. Ale na szczęście nie. Ostatnio miałem wysokie ciśnienie w kołach co ma sens przy jeździe po twardym jednak w ogóle nie sprawdza się w piachu. Chociaż dla crossmarków minimalne ciśnienie to 2,5 bara i tyleż miałem to nadal było to za dużo. Upuściłem na wyczucie. Od tej pory rower jechał po piachu jak czołg. Razem z powietrzem uleciało także zwątpienie we własne skromne, ale zawsze jakieś, umiejętności.

 

Dziesiąty stopień zasilania

Sobota, 28 kwietnia 2012Przejechane 84.25km w terenie 12.00km

Czas 03:42h średnia 22.77km/h

Temperatura 28.0°C

 

Lato w pełni, chociaż jeszcze nie było półmetka wiosny. Rano po nie do końca wyspanej nocy zwiozłem wszystkie graty rowerowe do Radomia. Od razu na warsztat poszedł rower, bo po Piasecznie należał mu się dokładny przegląd, a dotychczas nie miałem takiej możliwości. Po tamtym błotnym maratonie najbardziej ciekawiło mnie w jakim stanie jest suport. Niby ładnie się kręcił, ale nigdy nie wiadomo jak to wygląda w środku. Rozkręciłem i o dziwo na łożyskach zdrowy, różowy smar. Opłaciło się go porządnie zabezpieczyć przed zawodami.
Na tych wszystkich czynnościach zeszło mi pół dnia i dopiero popołudniu znalazłem czas na jazdę. Chciałem ambitnie pojechać na Altanę, ale zanim dotarłem do Kowali poczułem, że to nie mój dzień. Po prostu przez to całe zabieganie nie starczyło już prądu na jazdę.

Przy takim braku mocy jazda pod niezbyt mocny wiatr wykończała mnie. Po drodze zmieniłem cel na wzgórze zamkowe w Iłży i dotarłem tam dosłownie zwiotczały. Na dodatek zapomniałem zabrać kawałka ciasta, więc z uzupełnienia sił wyszły nici.
Dobrze, że powrót był z wiatrem.

 

Eksploracja

Piątek, 27 kwietnia 2012Przejechane 40.04km w terenie 6.50km

Czas 01:52h średnia 21.45km/h

Temperatura 24.0°C

 

Cóż za ciepełko uderzyło na weekend! Nie było sensu dłużej siedzieć w pracy, dlatego zaraz po powrocie, ogarnięciu się, wygramoliłem się na rower. Po raz pierwszy w tym roku w całkowicie letnim stroju.
Plan był aby w końcu odwiedzić lasek bielański. Pojechałem i zaskoczyła mnie ilość technicznych kawałków. Reszta ścieżek też przyjemna, ale jak to przy pierwszym razie eksploracja odbywała się na ślepo i dopiero buduję sobie topografie miejscówki.

 

Wieczorno-nocne zwiedzanie

Czwartek, 26 kwietnia 2012Przejechane 57.28km w terenie 0.00km

Czas 02:31h średnia 22.76km/h

Temperatura 18.0°C

 

Dzisiaj po pracy także szybki powrót, jakaś szama i można było wskoczyć w rowerowe ubranko. Nie potrzebna była dodatkowa motywacja, bo warunki były znakomite. Nareszcie zaczyna być ten rodzaj pogody kiedy, aż żal ściska podczas siedzenia w pracy, bo przecież można by pojechać tu i tam.
Na początek już prawie tradycyjnie dotarłem w okolice lasku bielańskiego, ale do samego lasku nie wjechałem. Wygląda on obiecująco i chyba nawet jakieś podjazdy się tam znajdą. Muszę kiedyś udać się tam za dniach i zbadać osobiście jego potencjał.
Potem jechałem wzdłuż Wisły do mostu Gdańskiego. W tym miejscu trafiłem na jakiś event. Nie wiem o co chodziło, ale wyglądało to naprawdę ładnie.





Potem dalej według zaplanowanej pętli. Zrobiło już się ciemno i ddry opustoszały z zawalidróg. Można było swoje jechać.
Mapka:

 

Gonienie statystyk

Środa, 25 kwietnia 2012Przejechane 44.52km w terenie 0.00km

Czas 02:05h średnia 21.37km/h

Temperatura 11.0°C

 

Nic szczególnego, taki tam trip po pracy. Wczoraj wstrzymał mnie deszcz, dlatego dzisiaj z większą motywacją szybko wróciłem z fabryki. Tak naprawdę to głównie chciałem trochę kilometrów wyjeździć, bo coś mogę nie osiągnąć kilometrażu z kwietnia poprzedniego roku. Przy okazji rozbudowałem sobie w głowie topografie ddrów w Warszawie.

 

Odpoczynek

Niedziela, 22 kwietnia 2012Przejechane 60.97km w terenie 0.00km

Czas 03:01h średnia 20.21km/h

Temperatura 19.0°C

 

Po wczorajszych harcach w Nowym Dworze dzisiaj zrobiłem sobie odpoczynek oczywiście na rowerze. Rano nogi nie bolały tylko o dziwo szyja mnie napierniczała. Wytoczyłem się na ścieżki rowerowe Warszawy i normalnie tłumy jak czekało się na światłach. A na polu mokotowskim i kabatach to już całkiem ludzi zatrzęsienie. W takich warunkach jechało się powoli wręcz tempem spacerowym, ale dzisiaj mi to nie przeszkadzało.
Coś tam padało po drodze, ale chyba największy deszcz udało mi się ominąć.