Wpisy archiwalne w kategorii

Asfalt

Dystans całkowity:19535.09 km (w terenie 877.20 km; 4.49%)
Czas w ruchu:799:38
Średnia prędkość:24.43 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Liczba aktywności:385
Średnio na aktywność:50.74 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Trochę z celem, trochę bez celu

Wtorek, 16 kwietnia 2013Przejechane 52.42km w terenie 0.00km

Czas 02:16h średnia 23.13km/h

Temperatura 14.0°C

 

Po dniu przerwy i doprowadzeniu roweru do stanu, w którym można go używać bez obaw o jego dalszą przyszłość wyszedłem po pracy trochę pokręcić. A że miałem sprawę do załatwienia na Targówku to i częściowo celu przejażdżki nie trzeba było szukać. Nie byłbym sobą jakbym wybrał najprostszą trasą, ale tak już jest jak wychodzi się pojeździć na rowerze, a nie dojechać gdzieś na rowerze.

 

Pierwsza jazda zapoznawcza

Sobota, 13 kwietnia 2013Przejechane 50.65km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 21.86km/h

Temperatura 15.0°C

 

Nareszcie! Nareszcie wyciągnąłem canyon'a na pierwszą przejażdżkę. Jazda zapoznawcza odbyła się na warszawskich ddr'a, chociaż nie na takie warunki terenowe ten rower zakupiłem. W ogóle do zakupu następnego roweru przymierzałem się od kilku lat. Ileż to było pytań po drodze: full czy sztywniak, jak sztywniak to może karbon. Potem doszły kwestie optymalnego napędu, sztywnych osi, standardów suportu, itd. Dwa lata temu byłem niemal zdecydowany kupić ramę aluminiowego Giant'a XTC. Ba, wybrałem się nawet do sklepu, ale akurat pakowali do wysyłki ostatnią sztukę w moim rozmiarze, a w nowej wersji nie pasował mi standard suportu. Wróciłem do przeglądania katalogów. Gdzieś tam między kolejnymi stronami przewijał się 29er, ale uważałem, że to nie na mój wzrost.
Przełom w moim myśleniu nastąpił chyba w pechowym Zagnańsku. Być może to kwestia umiejętności, ale jak zobaczyłem jak na tej szybkiej trasie zawodnicy na wielkim kole rozwijają skrzydła, gdy ja na małej kiszce męczę się trzymając ich koło, poważnie zacząłem przypatrywać się temu segmentowi rynku.
I tak od słowa do słowa o odpowiedniej geometrii na mój wzrost trafiłem kiedyś na stronę Canyon'a. Od razu wpadł mi w oko Grand Canyon AL 8.9. Większość napędu na Sramie w systemie 2x10, sportowy Sid, schowane linki, sztywne osie, malowanie ok, niecodzienny producent, ciężkie koła, ale te z założenia były do wymiany. Co prawda nigdzie w Polsce nie można tych rowerów obejrzeć, a co dopiero przymierzyć, więc to takie trochę kupowanie kota w worku, ale cena mnie skusiła. Głęboki wdech, tapnięty enter na klawiaturze i zamówienie złożone. W mniej więcej tydzień później otwierałem paczkę.
Później to już było realizowanie założonego projektu i uganianie się z potrzebnymi/niepotrzebnymi częściami po allegro. Rower skończyłem i wtedy przyszła ta niespodziewana zima zamiast wiosny. Nie było warunków na jazdy testowe, a kalendarz gonił. I tak skończyłem z pierwszą jazdą testową na ścieżce rowerowej (sic!).
Dobra, koniec tego przydługiego wstępu. Jak się tym jeździ? Pierwsze wrażenie – chyba mam za nisko siodło. Patrzę na wyprostowaną nogę w kolanie – nie, chyba dobrze, no może minimalnie za nisko. Trochę ociężale reagował na zmiany kierunku jazdy i czuć koła, ale to chyba z przyzwyczajenia, że na 26erze skręca się nie kierownicą tylko ruchem ciała. Przy 29erze trzeba używać lewara z przodu. Po kilku kilometrach to uczucie mi przeszło i nie miałem problemów z precyzyjnym sterowaniem. Nawet do tej szerokiej kierownicy nie mam uwag. Najlepsze jest jednak to, że ten rower to poduszkowiec. Nie wiem czy to amortyzator na razie napompowany na oko, czy jednak zdolność wielkiej kichy do niwelowania nierówności. Bardzo przyjemne uczucie przepływania nad dziurami. W ogóle pozycja jest bardziej zrelaksowana niż w w przypadku kross'a. Czuć, że canyon to do szpiku kości długodystansowiec.

Ten rower bardzo zachęca do składania się w zakrętach i wchodzenie w pochyły o jakich dotychczas nie śmiałem myśleć. Na razie podchodzę na do tego ostrożnie, bo nie wiem na ile zaufać oponom a i nieposprzątana ścieżka po zimie obfitowała w wiele niespodzianek hamując moje zapędy.
Na jedną taka niespodziankę się nadziałem i z tyłu od razu kapeć! No tego po pierwszej jeździe się nie spodziewałem, chyba klątwa 13-stego mnie dopadła! Ja już jednak tak mam, a właściwie to jest dziedziczne w rodzinie, że nowe rzeczy psują się zaraz na początku użytkowania, by potem po naprawie służyć wiele lat bezproblemowo. Przyjmuję to więc za dobry znak na przyszłość canyon'a :)

 

Nietypowo z dylematem

Niedziela, 7 kwietnia 2013Przejechane 62.47km w terenie 0.00km

Czas 02:25h średnia 25.85km/h

Temperatura 8.0°C

 

Tą przejażdżkę można po pewnym względem zaliczyć do nietypowych. Nietypowych, bo żebym w niedzielę był już na rowerze kilka minut po dziewiątej to zdarzenie rzadko spotykane. Co prawda miałem pewne powody, ale nieważne. Zapowiadało się całkiem słonecznie oraz 'ciepło'. Zastanawiam się czy brać kross czy może wreszcie puścić się na nowym sprzęcie. Najlepiej byłoby szosówką, której nie mam, a dopiero na jesień będę myślał o szosówce-treningówce. No więc co wybrać: kross czy canyon? Canyon'a przydałoby się objechać przez inauguracją maratonów czy chociaż wszystko jest dobrze złożone. Z drugiej strony nie chciałem go ubrudzić po drodze, bo zaraz po powrocie miałem go załadować do nieswojego samochodu. Trudno, nie tak to miało wyglądać, ale canyon'a będę musiał objechać na ddr'ach w Warszawie :/ . Dzisiaj dalej będę męczył kross'a po asfalcie.
Zaczynam podjazdem Główną, dalej chodniczkiem do Maratońskiej, do Limanowskiego i skręcam na Kowalę. Lekki wiaterek w plecy, więc droga leci szybko. W Orońsku po skręceniu na Wolanów sytuacja się zmienia, bo tym razem lekko pod wiatr. Na szczęście nie odmraża już twarzy, dlatego ciągnę bez większych trudów do Zakrzewa i Gulin.

Od Gulina wracam już standardową drogą.

 

Pożegnanie zimy - mam nadzieję...

Sobota, 6 kwietnia 2013Przejechane 53.25km w terenie 0.00km

Czas 02:07h średnia 25.16km/h

Temperatura 2.0°C

 

Nareszcie śnieg zaczyna topnieć. Nadal warunki dalekie od chociażby przyzwoitych jak na kwiecień jednak coś tam udało mi się pojeździć. Właściwie każda jazda od początku marca sprowadzała się rekonesansu warunków na rower i tym razem było podobnie. Raport z dzisiaj to suchy asfalt na otwartej przestrzeni, na leśnych odcinkach resztki śniegu na drodze i kałuże.
Mam nadzieję, że to ostatnia przejażdżka w tak paskudnych okolicznościach w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

 

Pomieszanie z poplątaniem

Sobota, 30 marca 2013Przejechane 75.77km w terenie 0.00km

Czas 03:08h średnia 24.18km/h

Temperatura 6.0°C

 

Jednak równowaga panuje w przyrodzie. Na Boże Narodzenie przyszła wiosna to całkiem logiczne, że wraz z nadchodzącą Wielkanocą nie tyle, że przyszła zima, bo ona nigdzie nie odeszła, ale uderzyła ze zdwojoną siłą. Z prognoz pogody tylko sobota zapowiadała się przyzwoicie na rowerowanie, dlatego trzeba była maksymalnie wykorzystać wolny czas.
Po pierwszych kilku kilometrach okazało się, że nie było tak źle jak by się to wydawało z domu. Poza miastem asfalt suchy, wiatr nie przeszkadzał i nawet zastanawiałem się nad odwiedzeniem Iłży, ale nie chciałem całkiem przeginać z czasem. Dlatego za Kowalą skręciłem na Orońsko z myślą dotarcia do Domaniowa. Jazda szła całkiem sprawnie, oprócz odcinka przez las za Rogową. Zdałem sobie sprawę, że w lesie to nie prędko będą warunki do jazdy. Śniegu jest opór nawet na asfaltowej drodze. Szkoda, bo nowy 29er zaczyna już powoli robić za mebel.
Po dotarciu nad zalew zrobiłem małą przerwę przy okazji zauważając, że zalew jest bardziej zamarznięty niż na początku marca.

Powrót zrobiłem przez Przytyk, Oblas i w Zakrzewie skręciłem na Gulin. Nareszcie trafił się przyjemny wiaterek w plecy.

 

Nadal zimno

Niedziela, 24 marca 2013Przejechane 46.52km w terenie 0.00km

Czas 01:50h średnia 25.37km/h

Temperatura -1.0°C

 

Co tu pisać. Zima ma się w najlepsze i nie ma oznak, aby coś się miało w najbliższych dniach miało zmienić. Przez całą drogę towarzyszył mi zimny wiatr, rower obmarzał wodą z jezdni, na polach śnieg - mam już tego totalnie dość.

Niestety marzec trzeba spisać na straty.

 

W oczekiwaniu na wiosnę

Niedziela, 17 marca 2013Przejechane 63.25km w terenie 0.00km

Czas 02:43h średnia 23.28km/h

Temperatura 1.0°C

 

Nie będę już pisał jak jestem zadowolony z tej przeciągającej się zimy, bo chyba każdy miłośnik dwóch kółek ma podobne odczucia. Ja chciałbym w końcu ubrać się na krótko, zatankować bukłak do pełna i wybrać się w okolice Szydłowca czy Skarżyska. Niestety z warunków do tego potrzebnych na razie jest słoneczna pogoda, reszta daleka od wyczekiwanych i nie ma się na poprawę.
Mimo to nie dałem rady już wysiedzieć w domu i puściłem się w trochę dłuższą pętlę przez Kowalę, Orońsko nad zalew w Domianiowie. Asfalt w większości suchy, jedynie fragmenty przez las były nadal pokryte śniegiem i lodem. Jechało mi się dobrze, nawet bardzo dobrze jak po zimie, ale to zasługa sprzyjającego wiatru o czym się przekonałem w drodze powrotnej. Po dotarciu nad zalew zatrzymałem się na chwilę przy tzw. "pałacu domianiowskim" chociaż tak naprawdę to powinien być dwór w Konarach.

Po przerwie na małe conieco czas na powrót do Radomia i tym samym przeszło mi dobre samopoczucie co do mojej jazdy. Pod zimny wiatr ledwo ciągnąłem 20km/h.

 

Plan wziął w łeb

Sobota, 16 marca 2013Przejechane 41.98km w terenie 0.00km

Czas 01:41h średnia 24.94km/h

Temperatura 0.0°C

 

Jak sobie przypomnę, że w ubiegłym roku w trzeci weekend marca było prawie 20 stopni na plusie to doprawdy nie mogę ogarnąć dzisiejszych zimowych warunków. Owszem zdarza się, że w marcu pada śnieg, ale jest to zjawisko, którego efekty trwają do kilkunastu godzin. Teraz zaś mamy regularną zimę, której nie powstydziłby się styczeń. Na polach wszędzie sporo śniegu, miejscami ponawiewane zaspy, lód na drodze, a wiatr taki, że morda marznie jak przy największych mrozach.
W takich okolicznościach nie daję rady wypuścić się w dalszą wycieczkę, co by te kilka godzin spędzić na rowerze. Chyba odpuszczę przyszłotygodniowy start w Legionowie, bo po pierwsze padłbym po 40 kilometrze, a po drugie nie ma szans na sensowną trasę w terenie. No i najgorsze, nie ma warunków na ocenę jak jeździ nowy sprzęt. Chyba to mnie w tym wszystkim najbardziej denerwuje. łe

 

Walka z wiatrem

Niedziela, 3 marca 2013Przejechane 43.73km w terenie 0.00km

Czas 01:53h średnia 23.22km/h

Temperatura 4.0°C

 

Wiało. Tyle można by napisać z tego wypadu, bo większych atrakcji po drodze nie było. Znowu nastała szarzyzna, a już cieszyłem się, że to może koniec tej wyjątkowo ponurej zimy. Jednak nie ma lekko i wypadało trochę pokręcić nawet jeśli warunki nie zachęcały. Właściwie to miałem jakiś tam pomysł na trasę, ale zostało to pokrzyżowane przez wiatr i wyszła tylko krzątanina po okolicy.

 

Test po zimie

Sobota, 2 marca 2013Przejechane 60.42km w terenie 0.00km

Czas 02:23h średnia 25.35km/h

Temperatura 5.0°C

 

Mam nadzieję, że zima już powoli odpuszcza. Jeszcze nie czuć wiosny, ale ja już z niecierpliwością jej wypatruje. Można będzie w końcu zrzucić zimowe ciuchy, łapać powietrze pełną piersią i puścić się na pół dnia na rower. Tymczasem na razie jest lekko powyżej 5 stopnii i wietrznie. Mogłoby być lepiej, jednak trzeba brać to co jest.
W ramach przygotowań do wiosny sprawdziłem gdzie jestem z formą po zimie. Dobrą do tego okazją była trochę dalsza wycieczka niż ostatnio, bo dzisiaj celem był zalew w Domaniowie. Mniej więcej rok temu też przejechałem podobną trasę, więc miałem jakieś porównanie czy jest lepiej, gorzej czy tak samo. Pomiar trochę zakłócał wiatr, ale z tego co kojarzę rok temu też był z nim problem dlatego próba była w porównywalnych warunkach.
Najpierw pod wiatr do Domaniowa. Jechało mi się ciężko, ale bez tragedii. Do zapory dotarłem w całkiem dobrym stanie. Tutaj przerwa na ciastko i przy okazji zdjęcie.

Po 10 minut zebrałem się, bo było już późnawo, a nie chciałem w ciemnościach wracać do domu. Być może taki doping zakłócał próbę, ale droga powrotna przez Przytyk zleciała mi świetnie. Noga podawała dobrze. Na pewno dużo tutaj pomagał wiatr w plecy, ale skoro w pierwszej części dostawałem w twarz to teraz należała mi się nagroda.
Na podwórku po sprawdzeniu czasu i przeskalowaniu do trochę dłuższego dystansu przez roku wyszło mi krócej o około 5-6 minut. Czy to oznacza, że jest lepiej czy to tylko zbieg okoliczności, będę mógł ocenić dopiero za jakiś czas.