Niedziela, 6 września 2009Przejechane 61.36km w terenie 2.00km
Czas 02:25h średnia 25.39km/h
Temperatura 20.0°C
Prawie standard nad zalew w Domaniowie. Przez niemal cała drogę zmagałem się z silnym wiatrem z zachodu. Potem zrobiłem małą przerwę na zaporze. Powrót przez Domaniów, Przytyk, Suków. Tym razem już z przyjemnym wiatrem w plecy.
Piątek, 4 września 2009Przejechane 29.23km w terenie 0.00km
Czas 01:09h średnia 25.42km/h
Temperatura 19.0°C
Standard, ale tym razem w przeciwną stronę niż tydzień temu. Musiałem założyć już długi rękaw, bo po zmroku było już niestety chłodno. Bezwietrznie. Samopoczucie dobre. W czasie jazdy miejscami strasznie zajeżdżało obornikiem. Po drodze miałem zabawę z jakimś kundlem. Wystartował z bramy próbując mnie capnąć. W pierwszej chwili ucieczka a ten za mną z całych sił. Potem jak już odpuszczał zwalniałem co chwila udając, że uciekam, przez co pchlarz dalej za mną biegł. Po 1,5 kilometrze biedak zrezygnował. Zlitowałem się nad nim i nie zawróciłem. Zdążyłem wrócić tuż przed deszczem.
Niedziela, 30 sierpnia 2009Przejechane 29.16km w terenie 0.00km
Czas 01:01h średnia 28.68km/h
Temperatura 21.0°C
Standard w kiepskim humorze późnym popołudniem. Miało dzisiaj nie być jeżdżenia, ale z powodu przerwanym pokazów AirShow wróciłem wcześniej. Jakieś fatum zawisło na radomskimi pokazami, bo już drugi raz z rzędu tragiczny wypadek podczas imprezy. A niedziela zapowiadała się świetnie. Właściwa część pokazów rozpoczęła się występem mistrzów z Red Arrows.
Potem humor przestał dopisywać. Białoruski Su-27 kołuje przed swoim ostatnim startem.
Sobota, 29 sierpnia 2009Przejechane 68.75km w terenie 2.00km
Czas 02:55h średnia 23.57km/h
Temperatura 23.0°C
Wyjazd miał być do Szydłowca, ale w Zaborowie skapitulowałem przed deszczem. Jak wyjeżdżałem już zaczęło kropić. Później mniej lub bardziej, ale można było jechać. Jednak około 30 kilometra zaczęło lać. W taką pogodę nie było sensu gdziekolwiek jechać. Powrót prawie 40 kilometrów w ulewnym deszczu.
Piątek, 28 sierpnia 2009Przejechane 29.16km w terenie 0.00km
Czas 01:06h średnia 26.51km/h
Temperatura 23.0°C
Standard, ale tym razem miejscami już w całkowitych ciemnościach. Chociaż tą trasę znam niemal na pamięć, to jeśli niektóre rzeczy się tylko słyszy to wzrasta poziom adrenaliny. I tak słyszałem szczekanie psa i nie wiedziałem czy mnie doni, z której strony i jakie ma zamiary. Ogólnie to miałem wrażenie jakbym jechał całkiem nieznaną mi drogą. Trochę brakowało mi widoków, bo widziałem tylko tyle co oświetlała lampka. Trzeba było uważać i skupić się na drodze.
Piątek, 21 sierpnia 2009Przejechane 40.98km w terenie 0.00km
Czas 01:32h średnia 26.73km/h
Temperatura 24.0°C
Standard plus rozszerzenie o przejazd obok lotniska w Piastowie do trasy nr 7 i z powrotem. Zero wiatru. Samopoczucie bardzo dobre. Jazda przy zachodzącym słońcu ma swój klimat. Po zapadnięciu zmroku była okazja, żeby sprawdzić nowy nabytek.
Poniedziałek, 17 sierpnia 2009Przejechane 55.46km w terenie 2.00km
Czas 02:11h średnia 25.40km/h
Temperatura 31.0°C
Dzisiaj jak nigdy miałem wolny dzień w pracy, jednak zajęty innymi domowymi obowiązkami, nie było czasu na większą jazdę. Wyrwałem się tylko po godzinie 14 na dwugodzinną trasę, czyli prawie standard przez Gustawów, wzdłuż Radomki do Sukowa, Przytyka, Krzyszkowic, Cerekwi, Milejowic, Kozinek do Radomia. Było gorąco.
Niedziela, 16 sierpnia 2009Przejechane 89.86km w terenie 15.00km
Czas 03:47h średnia 23.75km/h
Temperatura 29.0°C
W ramach zagospodarowania wolnego niedzielnego popołudnia wybrałem się moją trasą do Wyświerzyc i dalej przez łąki nad Pilicą do starego mostu w Osuchowie. Upał był już trochę mniejszy, ale nadal było gorąco. Wiatr trochę przeszkadzał w jeździe, ale także chłodził. Jak dla mnie była idealna pogoda na rower.
Sobota, 15 sierpnia 2009Przejechane 132.53km w terenie 13.00km
Czas 05:37h średnia 23.60km/h
Temperatura 23.0°C
Ten przejazd to był jeden z głównych celów rowerowych na ten rok. Pomysł, żeby przejechać z Warszawy do Radomia zrodził się ponad dwa lata temu, jednak trochę brakowało motywacji. Zainspirował mnie do tego opis trasy do Kielc ze strony mojego wykładowcy, gdy jeszcze nie wiedziałem o istnieniu bikestats. Dotychczas bałem się czy jestem w stanie kondycyjnie wytrzymać, jak się okazało całkiem bezpodstawnie. Przejeżdżając tą trasę mam wrażenie, że zacząłem nowy rozdział w moim rowerowaniu. Pogoda zapowiadała się bardzo dobrze: bez upału, tylko lekki wiatr z południa, w miarę słonecznie. Wystartowałem o godzinie 6.30 i spokojnie przejeżdżam przez centrum Warszawy. Tłukąc się po chodniku znalazłem 2 złote - dobry znak przed dalszą jazdą. W świąteczny poranek miasto jeszcze spało.
Sprawnie przejechałem przez Ursynów i tylko trochę zbłądziłem w Konstancinie za wcześnie skręcając za drugim rondem. Jednak szybko trafiłem na drogę prowadzącą do miejscowości Gassy. Tam wjechałem na wał wiślany i nim pojechałem do Wólki Dworskiej podziwiając po drodze krajobrazy w rezerwacie Łachy Brzeskie. Od porannej rosy przemokły buty.
Przed dziewiątą byłem w Górze Kalwarii. Na chwilę zatrzymałem się na foto. Miasto wydawało się jakby wymarłe i tylko w okolicy klasztoru był jakiś ruch.
Za kościołem jest fajna, wąska, kamienista droga. Ja akurat zjeżdżałem i nie było mokro, ale podjazd nią na pewno jest ciekawy. Dalej jechałem znów wzdłuż wału wiślanego do Czerska, gdzie znajdują się ruiny zamku książąt mazowieckich. Tam trochę pokręciłem się po okolicy.
Po objechaniu Czerska trzeba było wjechać na ruchliwą szosę do Kozienic i nią dojechać do Warki. Nawierzchnia w większości bardzo dobra, tylko pierwszy raz mogłem poczuć, że przez cały czas jechałem pod wiatr.
W Warce zatrzymałem się na rynku. Wygląda bardzo klimatycznie, budynki odnowione. Ciekawie prezentuje się remiza strażacka z wieżą i zegarem. Pogoda dopisywała.
Po przekroczeniu Pilicy zrobiłem sobie przerwę. Przy leśniczówce zjadam dwa banany i snikersy oraz chowam mapę okolic Warszawy do plecaka. Odtąd trasa jest już mi znana. Po dojechaniu do Głowaczowa skręciłem na Bobrowniki, ponieważ ta droga jest mniej ruchliwa niż przez Brzózę, a i asfalt jest lepszej jakości. Po drodze był przystanek na foto.
W Bartodziejach skręciłem do Jastrzębi. Na moście nad Radomką ostatni postój i wyczyszczenie plecaka z bananów i innych smakołyków. Do końca trasy zostało jeszcze 20 kilometrów.
Od tej pory jechałem już drogą znaną na pamięć: przez Lesiów, ulicą Energetyków, przez Starą Wolę Gołębiowską, obok szpitala na Józefowie, przez Las Kapturski. O godzinie 13.15 byłem w Radomiu.
Środa, 12 sierpnia 2009Przejechane 64.63km w terenie 4.00km
Czas 03:11h średnia 20.30km/h
Temperatura 22.0°C
Pierwszy raz pojeździłem rowerem po Warszawie. Dotychczas nie miałem takiej okazji. Zaraz po przyjściu z pracy przebrałem się i wyskoczyłem na rower. Założyłem luźne krótkie spodnie i zwykła koszulkę, bo głupio by było tak błądzić po chodnikach w spodenkach i koszulce kolarskiej. Jednak pomimo debiutu na stołecznych ścieżkach nie pobłądziłem tak bardzo. Kilka razy przestrzeliłem o jedno skrzyżowanie za daleko, a tak poza tym to bez większych problemów udało mi się dojechać do Konstancina przez Ursynów i Las Kabacki. Na trasie, którą pokonałem czyli Pole Mokotowskie - Armii Ludowej - Belwederska - Sikorskiego - Dolina Służewiecka - Komisji Edukacji Narodowej - Wąwozowa - Nowoursynowska ścieżki tworzą w miarę spójną sieć. Nawierzchnia to co prawda w większości kostka brukowa często mocno zniszczona, ale na skrzyżowaniach są przejazdy dla rowerów. Także można prawie w całości przejechać trasę legalnie. Powrót był mniej więcej taką samą trasą, ale po dojechaniu do Armii Ludowej postanowiłem się jeszcze trochę powłóczyć wieczorkiem po mieście. Obowiązkowo musiał być przejazd po moście Świętokrzyskim :D