Wpisy archiwalne w kategorii

Asfalt

Dystans całkowity:19535.09 km (w terenie 877.20 km; 4.49%)
Czas w ruchu:799:38
Średnia prędkość:24.43 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Liczba aktywności:385
Średnio na aktywność:50.74 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Do Szydłowca

Niedziela, 9 maja 2010Przejechane 91.28km w terenie 0.00km

Czas 03:37h średnia 25.24km/h

Temperatura 18.0°C

 

Trasa przez Kowalę, Orońsko, Zaborowie, Wysocko. Zaczynając pogoda była ok jednak z czasem zrobiło się chłodno. Dobrze, że zabrałem bluzę. Na drodze ruch minimalny, nie działo się nic niespodziewanego. Po wczorajszej dniu muszę zajrzeć do pancerzy od przedniej przerzutki, bo coś opornie chodzi.
Pokręciłem się trochę po Szydłowcu i potem powrót tą samą trasą.

 

Pętla rozszerzona

Wtorek, 4 maja 2010Przejechane 40.65km w terenie 0.00km

Czas 01:39h średnia 24.64km/h

Temperatura 11.0°C

 

Szaro buro, zimno, zimny wiatr i pod koniec deszcz. Wiosno wróć.
Samopoczucie: przeciętne.

 

Przed i po ulewie

Poniedziałek, 3 maja 2010Przejechane 77.78km w terenie 0.00km

Czas 03:00h średnia 25.93km/h

Temperatura 16.0°C

 

Od rana padało. Dopiero popołudniu się trochę przejaśniło. Od razu wybrałem się na rower. Do Kowali jechało mi się dobrze, ale gdy docierałem do Orońska na niebie wisiała chmura, która wyglądała naprawdę nieciekawie. Za Orońskiem w Chronowie dopadł mnie mocny deszcz, dlatego nie zastanawiając się wiele zatrzymałem się na jednym z przystanków. To była dobra decyzja, bo najpierw padało, potem prawie przestało, a potem była istna ulewa. Po 40 minutach przestało padać i mogłem dalej ruszyć. Powietrze po deszczu było bardzo orzeźwiające. Nic tylko łapać pełną piersią. Troszkę chłodnawo było, ale i tak prawie idealna majówkowa pogoda. Dalej przez Wolanów, Mniszek, Konary, Golędzin, Zakrzew, Gustawów do Radomia.

 

Duża pętla

Niedziela, 2 maja 2010Przejechane 72.21km w terenie 2.50km

Czas 02:54h średnia 24.90km/h

Temperatura 18.0°C

 

Standardowa trasa do Domaniowa. Wracałem przez Przytyk i Suków. Droga za Przytykiem nadal była rozkopana. Odbiłem jeszcze w tą i z powrotem na lotnisko w Piastowie.

 

Na Kamień Michniowski - nieudane

Sobota, 1 maja 2010Przejechane 87.21km w terenie 17.00km

Czas 04:09h średnia 21.01km/h

Temperatura 16.0°C

 

Rano mając nadzieje, że nie sprawdzą się prognozy pogody pojechałem pociągiem do Skarżyska-Kamiennej, aby zaliczyć północne krańce Gór Świętokrzyskich. Planując trasę inspirowałem się mapką z ubiegłorocznego maratonu ŚLR w Suchedniowie. Potem miała być jeszcze Iłża i festiwal rycerski.
Szybko podjechałem na dworzec, zapakowałem się do przedziału na końcu dla podróżnych z dużym bagażem i widzę, że będę miał towarzystwo. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazał się nim mój były wykładowca ze studiów. Właśnie rozpoczynał swoją majówkę 2010. Przy okazji zagadałem tak doświadczonego bikera o biwakowanie podczas wielodniowych wypadów.
Niestety już jadąc pociągiem zaczęło padać. Co prawda jak wysiadałem w Skarżysku przestało i myślałem, że taka pochmurna pogoda utrzyma się przez resztę dnia. Nadal było ciepło.
Zielonym szlakiem do Żarnowskiej Góry jechało się całkiem dobrze. Co prawda w paru miejscach było sporo błota, ale bardziej denerwujące były zwalone drzewa na ścieżkę. To chyba sprawka leśniczego i jego walka z quad'owcami i innymi moto. Tylko lepszy kawałek to jazdy, a znów trzeba przenosić rower. Wybijało to z rytmu.

W okolicy leśniczówki Kaczka nie mogłem znaleźć w terenie ścieżki i trochę pobładziłem po podmokłej łące. Najgorsze było jednak to, że coraz intensywniej padało. Jadąc czarną rowerówką zaczęła się ulewa, nie było sensu jechać. Zatrzymałem się suchym przystanku i czekałem na poprawę pogody. Po godzinie się przejaśniło, ale na horyzoncie były następne chmury. Było jasne, że nie zrobię zaplanowanej trasy.
Pierwszy pomysł, żeby nie zmarnować dnia to jechać na wariata czerwoną rowerówką na Wykus, potem powrót przez Wąchock. Zrezygnowałem z tego wariantu. Drugi wrócić z podkulonym ogonem asfaltem do Skarżyska na pociąg. Też zrezygnowałem. Trzeci - ambitnie wycofać się asfaltówką do Wąchocka i do Radomia. Ten wariant miał taki plus, że zawsze po drodze trafi się przystanek, na którym można się zatrzymać w razie mocnych opadów. Tak też zrobiłem. Oczywiście musiałem kilka razy się schronić po drodze gdy nie mogłem już jechać na tym deszczu. Miało to jednak także swoje minusy, ponieważ przemoczony szybko zaczynałem marznąć.
Gdy dojeżdżałem już do Radomia jak na złość rozpogodziło się i nawet słońce wyszło.

 

Na wzgórze zamkowe do Iłży

Niedziela, 25 kwietnia 2010Przejechane 86.78km w terenie 12.00km

Czas 03:42h średnia 23.45km/h

Temperatura 17.0°C

 

Wypad do Iłży chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu, ponieważ ostatnie dwa razy jak tam byłem to trochę zawiodła pogoda.
Z perspektywy pieszego dziś warunki były idealne. Na dodatek po wczorajszym dokładnym serwisie żal mi było znów uwalić rower w błocie, dlatego myślałem nad w większości asfaltową trasą, a ta przez Kowalę, Rudę Wielką, Wierzbicę, Pakosław pasowała jak ulał.
Wszystko było by ekstra, gdyby nie wiatr, bo na otwartych przestrzeniach dawał się on mocno we znaki. Ale warto było dojechać na zamek w Iłży. Sam wjazd pod ruiny to chyba najlepszy odcinek, jaki przejechałem w tym roku.

 

Pętla

Piątek, 23 kwietnia 2010Przejechane 28.85km w terenie 0.00km

Czas 01:04h średnia 27.05km/h

Temperatura 6.0°C

 

Kolejna późna piątkowa jazda. Standardowo wybrałem się na moją pętlę pomiarową, ale tym razem w mniej przeze mnie lubianym kierunku, bo zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Warunki dobre, bezwietrznie, ale trochę zimno.
Samopoczucie: dobre.

 

Nad Radomkę - nieudane

Niedziela, 18 kwietnia 2010Przejechane 56.45km w terenie 10.50km

Czas 02:32h średnia 22.28km/h

Temperatura 18.0°C

 

Wybrałem się sprawdzić czy jest już przejezdna łąka nad Radomką na mojej trasie do Wyśmierzyc. Niestety nadal jest ona nieprzejezdna. No może na upartego można by się przebić, ale nie miałem ochoty zgubić butów w błocie powyżej kostek. I tak upaprałem się aż miło. Dopóki opony się nie zapchały, dało się jechać potem była już jazda figurowa. W jednym miejscu opony nie złapały i zaliczyłem glebę. Na szczęście przechyliło mnie na suchszą stronę, bo inaczej zostałbym potworem błotnym.
Później taki cały ustrojony błotem z ledwo widocznym rowerem spod błota i trawy zrobiłem rundę przez Zakrzew, Golędin, Cerekiew. Trochę dziwnie się na mnie ludzie patrzyli :).
Super pogoda była.

 

Pętla

Niedziela, 11 kwietnia 2010Przejechane 28.83km w terenie 0.00km

Czas 01:06h średnia 26.21km/h

Temperatura 11.0°C

 

Identyczna trasa co w piątek późnym wieczorem. Miejscami nadal było mokro po nocnych i porannych opadach deszczu. Na jednym zakręcie chciało mi uciec przednie koło, ale szybką reakcją się wyratowałem.
Samopoczcie: dobre.

 

Pętla

Piątek, 9 kwietnia 2010Przejechane 28.84km w terenie 0.00km

Czas 01:10h średnia 24.72km/h

Temperatura 9.0°C

 

Późny wypad po kolacji, żeby dotlenić się przed snem i sprawdzić się na mojej pętli pomiarowej tym razem w kierunku przeciwnym. Zmęczony byłem całym dniem, ale takie wyjście na rower dobrze rozładowuje napięcie po tygodniu pracy.
Jeśli chodzi o warunki to miejscami wiał zimny wiatr. Do tego całkowite zachmurzenie przez co ciemno było niesamowicie. W tych ciemnościach dobrze mnie przestraszył całkiem niemały burek, który zainteresował się moją nogą.
Samopoczucie: dobre.