Sobota, 10 marca 2012Przejechane 57.41km w terenie 0.00km
Czas 02:14h średnia 25.71km/h
Temperatura 9.0°C
Plan na ten dzień był, aby przycisnąć już mocniej niż dotychczas. Miałem obawy czy to się uda, bo trochę wiało, a jazda pod wiatr mnie demotywuje jak chyba każdego. Na szczęście dobrze trafiłem z trasą. Na początek mocno pod wiatr, za to reszta już bez przeszkadzających podmuchów, a nawet z pomagającymi. W ostateczności wyszło coś takiego:
Muszę już powoli składać rower w konfiguracji przygotowanej na lato. Przez jesień i zimę dobiłem stary napęd. Z blatu na płaskim nie idzie rozpędzić się po 40kmh. Zębatki i łańcuch odmawiają współpracy. Nie lepiej jest ze starym kołem z tyłu. Ma bicie ponad centymetrowe.
Niedziela, 4 marca 2012Przejechane 48.25km w terenie 0.00km
Czas 01:58h średnia 24.53km/h
Temperatura 7.0°C
Nie miałem większego pomysłu na to gdzie się przejechać. W teren jeszcze nie chce się zapuszczać, a na dalsze wypady nadal brakuje formy. Dlatego wychodząc z domu sprawdziłem tylko z którego kierunku wiele i pod tym kątem wybrałem trasę. Na początek pod wiatr, aby potem wracać już z wiatrem w plecy. Przez całą drogę starałem utrzymywać równe tempo tak jak wczoraj, czyli bez szarpania się pod wiatr i bez pędzenia razem z wiatrem.
Sobota, 3 marca 2012Przejechane 64.87km w terenie 0.00km
Czas 02:39h średnia 24.48km/h
Temperatura 8.0°C
Nareszcie termometr wybił się powyżej 5 stopni. Można było się wypuścić dalej, a że dodatkowo było idealnie słonecznie to większej zachęty nie potrzebowałem. Co prawda wiało i to mocno, ale raz było pod wiatr drugim razem z wiatrem. Nie co narzekać na taką sytuację tylko brać to na klatę. Z tym dalszym wypuszczeniem się to trochę przesadzam, bo to tylko wypad nad zalew w Domianiowie, ale w sam raz jak na początek marca. Ludzi nad zalewem zero, a widoczki nie gorsze niż latem. O ile nad zalewem nie było nikogo to NA zalewie, na lodzie, wędkarstwo uprawiało 7 śmiałków. To musi być dopiero adrenalina. Podziwiam odwagę.
Niedziela, 26 lutego 2012Przejechane 44.51km w terenie 0.00km
Czas 01:47h średnia 24.96km/h
Temperatura 2.0°C
Jest dobrze. Mianowice jest dobrze pod takim względem, że są już pierwsze oznaki wiosny. Pierwszą taką jaskółką wytęsknionej pani wiosny była jeszcze nie jaskółka, ale typowo marcowa pogoda. Dzisiaj w niecałe dwie godziny ze trzy razy zostałem złapany przez śnieżyce, że nie pamięta abym jechał w takich warunkach. A w przerwach między zamieciami ładne słońce. Tylko jeszcze ten wiatr psuł całą zabawę. W ogóle to muszę przyznać, że przez zimę mocno zwiększyła mi się tolerancja na niskie temperatury, albo w końcu nauczyłem się odpowiednio ubierać. Jesienią przy około 2 stopniach non stop lało mi się z nosa. Teraz niemal zero.
Niedziela, 19 lutego 2012Przejechane 40.87km w terenie 0.00km
Czas 01:49h średnia 22.50km/h
Temperatura 3.0°C
Przypomniałem sobie jak to się jeździ podczas wietrznej pogody. Zimą zazwyczaj uciekam do lasu przed taką pogodą do lasu, ale dzisiaj to pewnie wszystko pływało. I tak wyszło, że lepiej bujnąć się asfaltem. Chociaż specjalnie wybrałem trasę minimalizującą negatywny wpływ wiatru to ostatnie 10 kilometrów zmasakrowało mnie. Podczas nich marzyłem tylko o czymś ciepłym i słodkim to picia.
Sobota, 18 lutego 2012Przejechane 44.56km w terenie 0.00km
Czas 01:52h średnia 23.87km/h
Temperatura 2.0°C
Zrobiło się ciepłej (muszę przeczytać sobie to zdanie latem, będzie dobry ubaw). Mróz puścił i w mieście zrobił się odwilżowy syf. Natomiast poza miastem warunki na drodze całkiem znośne. Trafiało się i to całkiem spoko suchych kawałków, dlatego jechało się w miarę komfortowo.
Niedziela, 22 stycznia 2012Przejechane 29.27km w terenie 0.00km
Czas 01:11h średnia 24.74km/h
Temperatura 4.0°C
Już bym chyba wolał, żeby padał śnieg niż ten zimny deszcz. Przynajmniej przez kilka dni świat wyglądałby jakoś inaczej. A tak to tylko wszędzie stoi woda wymieszana z papką, która jeszcze rano była śniegiem. Naprawdę wolałbym kilka kresek w dół niż to co jest teraz, a pisze to typowy zmarzluch. W ogóle zimowe wyjścia na rower są dla ludzi niekonsekwentnych ewentualnie dla ludzi z brakiem pomysłu co robić z wolnym czasem, bo z mojego doświadczenia wynika, że czynności przedrowerowe i porowerowe zabierają więcej czasu niż sama jazda na rowerze. Trochę bez sensu, ale co tam, nie raz słyszałem, że jestem dziwny.
Sobota, 21 stycznia 2012Przejechane 40.76km w terenie 0.00km
Czas 01:45h średnia 23.29km/h
Temperatura 2.0°C
To był jeden z takich wypadów gdzie miałem ochotę wyjść i pokręcić trochę, ale za bardzo nie miałem pomysłu co do trasy. Przy kilku stopniach na plusie śnieg w lesie zapewne zmieniał stan za bardziej płynny. Przypuszczam, bo nie sprawdzałem, że objawiało się to większą niż przeciętnie ilością nowego błota, a na błotne spa to już nie miałem ochoty. Pozostał, wydawać by się mogło, bezpieczny asfalt. Jednak i tutaj nie było komfortowo. Chwilami, aż chciałbym mieć błotniki. Szczególnie na mniej uczęszczanych drogach woda spod kół obmywała me lico i dbała o odpowiednie nawilżenie pieluchy w spodniach. Wszystko byłoby fajnie (no może oprócz tej mokrej pieluchy, bo jednak sucha pielucha to podstawa w każdych warunkach i w każdym wieku) gdyby było o 25 kresek więcej. A tak zostało pytanie: przeziębię się czy się nie przeziębię?
Sobota, 7 stycznia 2012Przejechane 32.55km w terenie 0.00km
Czas 01:17h średnia 25.36km/h
Temperatura 2.0°C
Nie było bardzo zimno, ale jednak zmarzłem. Także nie wiało szczególnie za to zaciągało zamrażarką. W ogóle to startując zaczął nawet prószyć jakiś tam śnieg, ale na szczęście po chwili się uspokoił. I w takich oto szaroburych warunkach wyskoczyłem na małą pętlę po okolicy. Nic specjalnego, a nawet nudnawo. Trzeba czekać do wiosny.
Niedziela, 1 stycznia 2012Przejechane 39.38km w terenie 0.00km
Czas 01:33h średnia 25.41km/h
Temperatura 2.0°C
Wstałem rano. Jest w tym stwierdzeniu pewne nadużycie, ale nich tak zostanie. I od razu doznałem lekkiego szoku, gdy wyjrzałem przez okno. Porównując wczorajszy dzień to tego co zobaczyłem było pięknie. Zero chmur i słoneczko. Troszkę emocje studziła temperatura, jednak nic nie mogło mnie zatrzymać, aby przeciągnąć się na powietrzu. Po drodze było trochę dawno nie widzianego śniegu i lodu.
Nowy rok to i nowe cele. Zostaje tak jak w 2011 roku ponad 6500 kilometrów na rowerze, wyprawa w góry, ponad 10 maratonów. Na razie plan startów prezentuje się następująco:
Z celów pośrednio rowerowych to kupić wreszcie nową ramę. Po dwóch latach rozważań chyba będzie to ostatecznie karborowy hardtail. Najlepiej z wewnętrznym prowadzeniem pancerzy, na pewno nie z prowadzeniem po dolnej rurze, dobrze żeby ze sztycą 27,2mm i niską główką, bo tutaj jestem ograniczony przez krótko przyciętą sterówkę amortyzatora.