To był dzień eksploracji i odkrywania tras do terenów znanych, ale nie do końca poznanych. W związku z problemami sprzętowymi odpuściłem sobie wypad do Skarżyska, ale nie znaczy to, że turlałem się tylko dookoła domu. Wykorzystując jakby tymczasowe uziemienie postanowiłem sprawdzić kolejny wariant dojazdu do Szydłowca. Moja dotychczasowa trasa przez Orońsko i miejscowość Ciepła jest wręcz idealna dla szosy, z równym asfaltem, małym ruchem, ale - trzeba być szczerym - nie jest to najkrótsza droga. Szybciej byłoby przez miejscowość Jastrząb, ale jakoś nigdy nie miałem okazji jechać tym wariantem. Dopiero teraz nabrałem wystarczającej motywacji, aby sprawdzić ten szlak.
Już na wstępie napiszę, że nie za bardzo nadaje się on dla szosowców. Za Rudą Wielka jest około dwukilometrowy odcinek szutrów. Może kiedyś będzie asfalt, ale na razie jest dobrze ubity drobny grysik. Potem już cały czas szosa tylko z większym ruchem niż przez Ciepłą. Na plus na pewno trzeba zaliczyć, że dojazd ten jest bardziej interwałowy. W ostateczności jest krótszy o cztery kilometry co przekłada się na jakieś 10 minut.
Druga część programu zakładała zbadanie czerwonego szlaku przez Skłobską Górę, aby ułożyć sobie bezproblemowy przejazd od miejscowości Antoniów do Chlewisk oczywiście cały czas terenem. Ułożenie wszystkich tych przejazdów w jedną spójną trasę pozwalałoby podczas pięciogodzinnego wypadu z Radomia zaliczyć podjazd do Huciska i na Altanę (408 m. n.p.m.), zjazd do Ciechostowic i stamtąd znów podjazd na Altanę, potem przyjemny łagodny zjazd do miejscowości Huta, dalej asfaltowy podjazd do Antoniowa i następnie zjazd w kierunku Chlewisk leśną drogą, która zmienia się w kamienisty strumień. Pozostawał odcinek przez Skłobską Górę (341 m. n.p.m.) z wymagającym zjazdem, ale tutaj zawsze się gubiłem, dlatego tym razem chciałem jechać od strony Chlewisk, aż dotrę do miejsca, które łatwo zlokalizować jadąc od Antoniowa. Przygotowując się wgrałem do telefonu szkic trasy, więc z pomocą gps musiało w końcu się udać wytyczyć te kilkanaście kilometrów solidnej 'górskiej' jazdy.
I tak nieśpieszne zjeżdżając asfaltem w kierunku Chlewisk zostałem chyba pierwszy raz w tym sezonie wyprzedzony przez mtbikera podczas takich weekendowych włóczęg. Ba, to było zjawisko wręcz niespotykane, bo wyprzedziła mnie szanowna koleżanka w pełnym ekwipunku. W takim byłem szoku, że na 'Cześć' prawie zapomniałem języka w gębie. Szkoda, że nie jechałem w stronę Szydłowca, bo na takim kole można jechać kilometrami, if you know what i mean...
Z rozpędu prawie przegapiłem skręt na czerwony szlak przez Skłobską Górę. Byłem zdziwiony jak ja dotychczas nie ogarnąłem tego przejazdu, ponieważ szlak był bardzo dobrze oznaczony. Z resztą widać było, że nie jeden wyścig się tutaj odbywał: tu i ówdzie drogę znaczyły poniewierając się tubki po żelach i stare taśmy smutnie wiszące na drzewach i krzakach. Dobiłem do pomnika upamiętniającego zwycięstwo powstańców w 1863 roku i wróciłem tą samą trasą do Chlewisk. Trochę brakowało mi przedniego hamulca, ale dałem radę. Tylko parę metrów musiałem sprowadzić, jednak to była konsekwencja wybrania złego toru jazdy.
Z Chlewisk szybko uciekłem do Szydłowca przed nadciągającym deszczem. Na próżno, bo i tak dopadł mnie w Szydłowcu. Elektronikę schowałem głębiej w plecaku, przezbroiłem się na wariant deszczowy i z dobrym wiatrem w plecy wróciłem starą trasą do Radomia. Teraz tylko w któryś weekend trzeba przejechać te wszystkie odcinki trasy za jednym zamachem.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie, Terenowo