Wpisy archiwalne w kategorii

Szybki wypad

Dystans całkowity:8733.09 km (w terenie 533.20 km; 6.11%)
Czas w ruchu:363:36
Średnia prędkość:24.02 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Liczba aktywności:265
Średnio na aktywność:32.96 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Pętla

Piątek, 23 kwietnia 2010Przejechane 28.85km w terenie 0.00km

Czas 01:04h średnia 27.05km/h

Temperatura 6.0°C

 

Kolejna późna piątkowa jazda. Standardowo wybrałem się na moją pętlę pomiarową, ale tym razem w mniej przeze mnie lubianym kierunku, bo zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Warunki dobre, bezwietrznie, ale trochę zimno.
Samopoczucie: dobre.

 

Pętla

Niedziela, 11 kwietnia 2010Przejechane 28.83km w terenie 0.00km

Czas 01:06h średnia 26.21km/h

Temperatura 11.0°C

 

Identyczna trasa co w piątek późnym wieczorem. Miejscami nadal było mokro po nocnych i porannych opadach deszczu. Na jednym zakręcie chciało mi uciec przednie koło, ale szybką reakcją się wyratowałem.
Samopoczcie: dobre.

 

Pętla

Piątek, 9 kwietnia 2010Przejechane 28.84km w terenie 0.00km

Czas 01:10h średnia 24.72km/h

Temperatura 9.0°C

 

Późny wypad po kolacji, żeby dotlenić się przed snem i sprawdzić się na mojej pętli pomiarowej tym razem w kierunku przeciwnym. Zmęczony byłem całym dniem, ale takie wyjście na rower dobrze rozładowuje napięcie po tygodniu pracy.
Jeśli chodzi o warunki to miejscami wiał zimny wiatr. Do tego całkowite zachmurzenie przez co ciemno było niesamowicie. W tych ciemnościach dobrze mnie przestraszył całkiem niemały burek, który zainteresował się moją nogą.
Samopoczucie: dobre.

 

Wielkanoc - Pętla rozszerzona

Niedziela, 4 kwietnia 2010Przejechane 40.54km w terenie 0.00km

Czas 01:40h średnia 24.32km/h

Temperatura 16.0°C

 

Przed południem nic ciekawego w telewizji nie było, więc czemu nie zrobić rundki na rowerze. Tym bardziej, że pogoda wyśmienita: bezchmurnie, leciutki wiaterek, chociaż ruch samochodowy większy niż zazwyczaj o tej porze w niedzielę.

 

Zobaczyć gwiaździste niebo

Piątek, 19 marca 2010Przejechane 23.69km w terenie 0.00km

Czas 01:00h średnia 23.69km/h

Temperatura 11.0°C

 

Po powrocie z pracy wieczorem wybrałem się sprawdzić co tam na borkach się dzieje, szczególnie że temperatura zachęcała. Po jednym kółku wokół zalewu doszedłem do wniosku, że nie ma sensu takie jeżdżenie i lepiej zrobić pętlę przez Cerekiew, Milejowice, Kozinki. Po wyjechaniu kilka kilometrów za miasto nocne niebo było upstrzone gwiazdami, aż miło było popatrzeć. Nie to co żółta magma w Radomiu czy w Warszawie.

 

Pętla rozszerzona

Sobota, 13 marca 2010Przejechane 40.81km w terenie 0.00km

Czas 01:41h średnia 24.24km/h

Temperatura 2.0°C

 

Była okazja żeby wyjść trochę pojeździć, zwłaszcza że w poprzedni weekend zmogło mnie przeziębienie. W tym tygodniu już mi minęło i mam nadzieję, że to ostatnie chorowanie przed latem, tak żeby podciągnąć formę przed maratonem w Radomiu. Wkońcu na swoim terenie trzeba się jakoś zaprezentować.
Rano pogoda była nieciekawa: wiatr i deszcz. Po południu trafiła się większa dziura w chmurach i mogłem wyskoczyć na jedną w moich standardowych pętli. Co prawda nadal wiało, ale kierunek wiatru akurat pasował do trasy, bo pierwsze 1/3 jazdy było pod wiatr, potem 1/3 boczny i ostatnie 1/3 z wiatrem. Okazję wykorzystałem prawie idealnie. Gdy ruszyłem drogi były już obeschnięte zaś pół godziny po powrocie zaczęła się śnieżyca.

 

Mała pętla

Sobota, 13 lutego 2010Przejechane 25.99km w terenie 3.00km

Czas 01:31h średnia 17.14km/h

Temperatura -1.0°C

 

Po lesie kapturskim nie dało się jeździć - za dużo świeżego mokrego śniegu. Natomiast na drogach całkiem spoko, to znaczy albo było asfalcik, miejscami prawie suchy, albo dobrze ubity śnieg. Można było po nim w miarę szybko jechać, ale było to zgubne wrażenie. Dwa razy zaliczyłem w taki sposób glebę bo cholernie to śliskie było. Minimalny ruch kierownicą i przód tańczył.

 

Znów Las Kapturski

Niedziela, 7 lutego 2010Przejechane 16.89km w terenie 13.00km

Czas 01:11h średnia 14.27km/h

Temperatura -7.0°C

 

Kolejny raz wybrałem się na małe pojeżdżonko do najbliższego mi lasku. Od wczoraj napadało trochę świeżego śniegu to i doznania estetyczne były większe. Poza tym prawie wszystkie ścieżki były wydeptane i przejezdne o ile utrzymało się tor jazdy w wąskiej rynnie. Wypadnięcie z niej skutkowało zapadnięciem się kół w nieubitym śniegu.

 

Po okolicy

Sobota, 6 lutego 2010Przejechane 16.25km w terenie 4.00km

Czas 01:03h średnia 15.48km/h

Temperatura -4.0°C

 

Dla mnie była to przejażdżka prawie ekstremalna. Jak wiadomo "prawie" robi różnicę, ale przekonałem się jakie warunki panują na mniej uczęszczanym drogach poza miastem i nie wybiorę się na podobny wypad dopóki śnieg nie odpuści. Po prostu wszędzie na bocznych drogach lód. Zazwyczaj dwie, trzy wyjeżdżone lodowate koleiny, na pozostałej szerokości luźny śnieg po którym i tak nie da się jechać bo pod spodem także lód. O ile w koleinie jadąc prosto można się utrzymać, ale gdy z naprzeciwka jedzie samochód to wyskoczenie z niej to masakra. Również gdy nie trzeba było, to przejeżdżający obok samochód podnosił ciśnienie.
Jeszcze jedną rzecz z dzisiaj na długo zapamiętam. Znany mi odcinek po asfalcie lekko pod górkę, w lato totalnie bez historii dziś musiałem pokonać z buta. Nie mogłem go po prostu przejechać. Z pól nawiewało śnieg, wiało okropnie tworząc zaspy przejechane parę razy przez samochody. Pod spodem oczywiście lód. Przód myszkował w tym śniegu, na tyle zero przyczepności, jeszcze ten wiatr. Po zatrzymaniu się nie było już możliwości z tego ruszyć, nie na Kendach SBE. Dalej kawałek po lasie janiszerwskim to był spacerek, ale nie dosłownie :)

 

Po mieście

Niedziela, 31 stycznia 2010Przejechane 22.28km w terenie 4.00km

Czas 01:18h średnia 17.14km/h

Temperatura -2.0°C

 

Nadal w miarę sucho ja na taką ilość śniegu, więc przyjemnie się jeździ w terenie. Chociaż dzisiaj to tego terenu nie było za dużo. Początkowo nie miało go być wcale, ale po jednym kółku nad zalewem odpuściłem sobie dalsze ze względu na wielu spacerowiczów, a wiadomo ścieżka rowerowa nie odśnieżona, na części dla pieszych wąsko i łatwo się pośliznąć i itp. Tak więc dygnąłem się Bulwarową, Wośnicką, Nadrzeczną pod bramę Muzeum Wsi Radomskiej. Stamtąd powrót znów Nadrzeczną. Nie mogłem odmówić sobie jeszcze jednego przejazdu nią, bo oferowała świetne warunki - niemal na całej szerokości ubity śnieg.
Dalej pojechałem obok seminarium i Limanowskiego do Suchej. Potem kawałek znów nad zalewem i Maratońską dojechałem do Kieleckiej. Wzdłuż Kieleckiej chodnikiem pod górkę. Ten podjeździk dał trochę mnie zmęczył. Zamarznięte błoto ze śniegu, świetna imitacja kocich łbów, wybijało z rytmu. Przejechałem jeszcze kawałek do Selgrosa. Tutaj jechało się lekko, bo z górki i po lodzie. Dlatego wolałem jednak nie szarżować.