Wpisy archiwalne w kategorii

Szybki wypad

Dystans całkowity:8733.09 km (w terenie 533.20 km; 6.11%)
Czas w ruchu:363:36
Średnia prędkość:24.02 km/h
Maksymalna prędkość:22.00 km/h
Liczba aktywności:265
Średnio na aktywność:32.96 km i 1h 22m
Więcej statystyk

Nowa pętla rozszerzona

Sobota, 18 lutego 2012Przejechane 44.56km w terenie 0.00km

Czas 01:52h średnia 23.87km/h

Temperatura 2.0°C

 

Zrobiło się ciepłej (muszę przeczytać sobie to zdanie latem, będzie dobry ubaw). Mróz puścił i w mieście zrobił się odwilżowy syf. Natomiast poza miastem warunki na drodze całkiem znośne. Trafiało się i to całkiem spoko suchych kawałków, dlatego jechało się w miarę komfortowo.

 

Dziadek mróz trochę odpuścił

Niedziela, 12 lutego 2012Przejechane 28.05km w terenie 17.50km

Czas 01:23h średnia 20.28km/h

Temperatura -5.0°C

 

Nareszcie trochę mróz zelżał i mogłem wyjść pojeździć na świeżym powietrzu. W ubiegłym tygodniu darowałem sobie, bo nie miałoby to żadnej wartości treningowej, a ryzyko infekcji czy nawet uszkodzenia sprzętu było za duże. Lepiej zostać pod dachem i poćwiczyć na sucho. Jednak jakby nie patrzeć to nie to samo, dlatego dzisiaj po takiej przerwie jechało mi się przyjemniej niż zazwyczaj. Co prawda byłoby jeszcze lepiej bez mrozu, ale dawało się wytrzymać.

 

Odkrywanie odkrytego

Niedziela, 29 stycznia 2012Przejechane 22.88km w terenie 18.00km

Czas 01:13h średnia 18.81km/h

Temperatura -5.0°C

 

Zaczęło się całkiem bez pomysłu. Po ponad półgodzinnej walce z ubraniami i resztą rzeczy udało się wyruszyć. Od razu na przywitanie pysk pomiział 'orzeźwiający' wiaterek. Chociaż termometr pokazywał to samo co wczoraj to jednak dzisiaj było mi zimniej. Nie było innej rady jak schować się w lesie, czyli w mojej stałej zimowej miejscówce - Lesie Kapturskim. I tak turlając się po dróżkach zdałem sobie sprawę, że generalnie często tu zaglądając nie mam ustalonej stałej pętli pomiarowej. Po asfalcie mam taką trasę, a nawet kilka, które pokonuję regularnie, ale w terenie brak mi czegoś takiego. Owszem mam stałe trasy przez puszczę, ale z natury są one długie i jeżdżone rzadko. Ciężko, więc na ich podstawie wyciągać jakieś wnioski, czy jest lepiej czy gorzej.
Z pomocą przyszli leśnicy i ich ostatnie prace w lesie. Jak zazwyczaj narzekam na ich działalność to tym razem przypadkowo bardzo uatrakcyjnili kilkaset metrów ścieżki w taki oto sposób:

Na razie ziemia jest zamarznięta i trzeba obserwować co będzie się działo na wiosnę, ale ten fajny kawałek pozwoliłby zamknąć w sensowną całość lubiane przeze mnie fragmenty, jak na przykład ten poniżej i wiele innych.

Po złożeniu wszystkich odcinków trasa biegłaby następująco:

Całość leży w północnej części lasu mniej uczęszczanym przez spacerowiczów, więc nie trzeba jeździć tak asekuracyjnie. Długość pętli nie poraża, bo wynosi około 3,5 kilometra, ale w celach pomiarowych wystarczy. Na tą chwilę wydaje mi się ciekawszy wariant pokonywany w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.

 

Zima zła

Sobota, 28 stycznia 2012Przejechane 27.65km w terenie 3.50km

Czas 01:19h średnia 21.00km/h

Temperatura -5.0°C

 

Nie raz pisałem, że nie przepadam za zimą, ale w takiej postaci jak dzisiaj to krótkoterminowo jest, o zgrozo!, całkiem przyjemna. Cały czas podtrzymuję zdanie za klasykiem: hu hu ha nasza zima zła, jednak na razie spuszczę z tonu, bo warunki do jazdy były naprawdę niezłe. Nie licząc szoku na początkowych paruset metrów gdy zimno uderza na twarz i oczy zachodzą łzami jechało się prawie normalnie. Bo jest pewna różnica przy jeździe w takich zimowych okolicznościach przyrody po drogach. Generalnie nie zawsze jest asfalt pod oponą i wszystkie manewry trzeba planować. Zero gwałtownych ruchów, szczególnie gdy wyprzedza coś od tyłu. Zwłaszcza mnie to dotyczy i mojego skaczącego ciśnienia w takiej sytuacji, że tak napiszę, drogowej.

Jednak trzeba przyznać, że chyba także kierowcom podnosi to ciśnienie jak mają wyprzedzić jakiegoś wariata co to jedzie po tym lodzie rowerem. W powszechnym mniemaniu przeczy to prawom fizyki, że układ rower i jeździec na śliskim może trwać w pozycji pionowej. Dlatego takie nietypowe zjawisko omijają powoli i szerokim łukiem. I chwała im za to.
Nie cały czas trzeba było patrzeć tylko przed koło. Nawet na bocznych drogach były odcinki, gdzie można było się porozglądać na boki.

A chwilę potem całkiem przystanąć i pocieszyć się słońcem oraz szczypiącym wmordewindem.


Wiatr przy takiej temperaturze dawał mi się we znaki, a ja zastanawiałem się dlaczego jeszcze nie kupiłem sobie kominiarki. Z obawy, żeby coś mi nie odpadło zwinąłem się do domu.

 

Deszcz styczniowy

Niedziela, 22 stycznia 2012Przejechane 29.27km w terenie 0.00km

Czas 01:11h średnia 24.74km/h

Temperatura 4.0°C

 

Już bym chyba wolał, żeby padał śnieg niż ten zimny deszcz. Przynajmniej przez kilka dni świat wyglądałby jakoś inaczej. A tak to tylko wszędzie stoi woda wymieszana z papką, która jeszcze rano była śniegiem. Naprawdę wolałbym kilka kresek w dół niż to co jest teraz, a pisze to typowy zmarzluch.
W ogóle zimowe wyjścia na rower są dla ludzi niekonsekwentnych ewentualnie dla ludzi z brakiem pomysłu co robić z wolnym czasem, bo z mojego doświadczenia wynika, że czynności przedrowerowe i porowerowe zabierają więcej czasu niż sama jazda na rowerze. Trochę bez sensu, ale co tam, nie raz słyszałem, że jestem dziwny.

 

Pętla na mokro

Sobota, 21 stycznia 2012Przejechane 40.76km w terenie 0.00km

Czas 01:45h średnia 23.29km/h

Temperatura 2.0°C

 

To był jeden z takich wypadów gdzie miałem ochotę wyjść i pokręcić trochę, ale za bardzo nie miałem pomysłu co do trasy. Przy kilku stopniach na plusie śnieg w lesie zapewne zmieniał stan za bardziej płynny. Przypuszczam, bo nie sprawdzałem, że objawiało się to większą niż przeciętnie ilością nowego błota, a na błotne spa to już nie miałem ochoty. Pozostał, wydawać by się mogło, bezpieczny asfalt. Jednak i tutaj nie było komfortowo. Chwilami, aż chciałbym mieć błotniki. Szczególnie na mniej uczęszczanych drogach woda spod kół obmywała me lico i dbała o odpowiednie nawilżenie pieluchy w spodniach. Wszystko byłoby fajnie (no może oprócz tej mokrej pieluchy, bo jednak sucha pielucha to podstawa w każdych warunkach i w każdym wieku) gdyby było o 25 kresek więcej. A tak zostało pytanie: przeziębię się czy się nie przeziębię?

 

A jednak przyszła zima

Niedziela, 15 stycznia 2012Przejechane 22.56km w terenie 17.00km

Czas 01:15h średnia 18.05km/h

Temperatura -2.0°C

 

Wstałem rano, wyjrzałem przez okno i WOW - jest śnieg. Temperaturka wyraźnie poniżej zera. Nie to żebym tęsknił i wyczekiwał, ale zawsze to jakaś odmiana. Już mi bokiem wychodzi ta szarość na zewnątrz. Mrozik powinien ściąć wszelakie błoto w lesie, więc mogłem zaliczyć pierwszy w tym roku snowride. Jeszcze tylko spuścić powietrze z kół i hajda do lasu kapturskiego. Śniegu było w sam raz.

 

Nowa pętla

Sobota, 7 stycznia 2012Przejechane 32.55km w terenie 0.00km

Czas 01:17h średnia 25.36km/h

Temperatura 2.0°C

 

Nie było bardzo zimno, ale jednak zmarzłem. Także nie wiało szczególnie za to zaciągało zamrażarką. W ogóle to startując zaczął nawet prószyć jakiś tam śnieg, ale na szczęście po chwili się uspokoił. I w takich oto szaroburych warunkach wyskoczyłem na małą pętlę po okolicy. Nic specjalnego, a nawet nudnawo. Trzeba czekać do wiosny.

 

Prostowanie kości i noworoczne postanowienia

Niedziela, 1 stycznia 2012Przejechane 39.38km w terenie 0.00km

Czas 01:33h średnia 25.41km/h

Temperatura 2.0°C

 

Wstałem rano. Jest w tym stwierdzeniu pewne nadużycie, ale nich tak zostanie. I od razu doznałem lekkiego szoku, gdy wyjrzałem przez okno. Porównując wczorajszy dzień to tego co zobaczyłem było pięknie. Zero chmur i słoneczko. Troszkę emocje studziła temperatura, jednak nic nie mogło mnie zatrzymać, aby przeciągnąć się na powietrzu. Po drodze było trochę dawno nie widzianego śniegu i lodu.


Nowy rok to i nowe cele. Zostaje tak jak w 2011 roku ponad 6500 kilometrów na rowerze, wyprawa w góry, ponad 10 maratonów. Na razie plan startów prezentuje się następująco:


Z celów pośrednio rowerowych to kupić wreszcie nową ramę. Po dwóch latach rozważań chyba będzie to ostatecznie karborowy hardtail. Najlepiej z wewnętrznym prowadzeniem pancerzy, na pewno nie z prowadzeniem po dolnej rurze, dobrze żeby ze sztycą 27,2mm i niską główką, bo tutaj jestem ograniczony przez krótko przyciętą sterówkę amortyzatora.

 

Pętla rozszerzona

Sobota, 31 grudnia 2011Przejechane 40.90km w terenie 0.00km

Czas 01:35h średnia 25.83km/h

Temperatura 3.0°C

 

Warunki nie rozpieszczały, ale jak na zimę to i tak było nieźle. Na początku było mokro, nie padało. Potem zaczęło lekko siąpić by przejść w śnieg z deszczem. Do tego takie zachmurzenie, że nie wiadomo, która to pora dnia. Szarzyzna okrutna, ale nie ma co narzekać.


Jest to ostatni wpis z tego roku, więc krótkie podsumowanie tego co działo się w ciągu ostatnich 365 dni. Zacznę od tego co się nie udało:
- zrobić 6500 km, trochę brakło
- wybrać się w prawdziwe góry z rowerem
Natomiast udało się:
- ponad 10 startów na maratonach
- wskoczyć do 2 sektora na mazovii, co prawda trochę oszukańczo, na styk i dopiero na epilogu, ale sektor jest sektor i nowy sezon zaczynam z drugiego
- w każdy weekend pojeździć na rowerze, nie był to co prawda cel, ale jakoś tak wyszło :)