Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Grudniowa puszcza

Niedziela, 30 grudnia 2012Przejechane 58.87km w terenie 14.00km

Czas 02:41h średnia 21.94km/h

Temperatura 5.0°C

 

Generalnie nie planowałem odwiedzać puszczy, ale tak dobrze mi się jechało plus świetne warunki pogodowe na rower jak na grudzień, więc pomyślałem "Co mi szkodzi zobaczę jak jest w lesie". No dobra, tak na prawdę to nie uśmiechało mi się wracać pod wiatr, dlatego wymyśliłem sobie, że lasem będzie łatwiej. Co prawda miałem pewne obawy co do odlodzenia głównych duktów i... się nie zawiodłem. Lodowisko to mało powiedziane na to zastałem. Istna szklanka, a ja na wyłysiałych kendach sbe. Chociaż z drugiej strony nie miało to większego znaczenia, bo tylko kolcowane opony dawałyby radę w takich warunkach. Mus, nie mus doturlałem się do parkingu przy skrzyżowaniu leśnych dróg.

Dobrze, że miejscami dawało się chwilę odsapnąć od tego ciągłego skupienia gdzie i jak najeżdża przednie koło.

Dalej znów lód i rower z lekkiego i zwinnego pojazdu zaczął być wielkim jumbo jetem, gdzie każdy manewr należy przemyśleć a trajektorię jazdy przewidywać na dobrych kilka chwil do przodu. Trzeba przyznać, że fajny trening techniki można przeprowadzić w takich okolicznościach.

Po odbiciu na singiel przez Wielka Górę lód zniknął, bo nie miał go kto ujeździć i zdążył już samoistnie zniknąć. Potem jeszcze przez kładkę na Pacynce i do domu.
A najlepsze w tym wszystkim były dzisiaj spojrzenia spotkanych piechurów przy kładce. Coś jakby w stylu: "Boże, lód wszędzie, człowiek ledwo idzie a ten na rowerze. Wariat, po prostu wariat".

 

Eksploracja puszczy

Niedziela, 25 listopada 2012Przejechane 48.81km w terenie 25.50km

Czas 02:33h średnia 19.14km/h

Temperatura 8.0°C

 

Nie ma co ukrywać, trochę opatrzyły mi się trasy w puszczy. Problem jest taki, że zazwyczaj jeżdżę oznaczonym szlakiem a te coraz częściej się cywilizują lub są rozjeżdżane przez ciężki sprzęt. Praktycznie nie ma szlaków po wąskich ścieżkach, których mnóstwo odchodzi od głównych leśnych duktów. Wystarczyłoby ułożyć te nieznane kawałki w sensowną całość i być może wyszłaby z tego całkiem przyjemna trasa.
Łatwo napisać, trudniej wykonać. W miesiącach bardziej sprzyjającym rowerowaniu nie mam czasu i ochoty na takie włóczęgi, bo wtedy bardziej zależy mi na porównywaniu postępów niż wymyślaniu trasy. Jednak przychodzi czasami taki dzień gdy mam ochotę na teren, ale nie w ściganckim stylu. Wtedy staram się go wykorzystać na poznawanie nowego i zaglądaniu we wszystkie te boczne ścieżki, które mijam latem zastanawiając się dokąd prowadzą. I taki właśnie dzisiaj miałem dzień. Postanowiłem go przeznaczyć na dokładniejsze poznanie okolic Działowej Góry. Wytyczenie traski przez tą wydmę pozwoliłoby ominąć nieciekawy fragment czarnego szlaku wzdłuż skraju puszczy. Nigdy się tutaj nie zapuszczałem i teraz żałuję, że tyle razy mijałem bokiem ten ciekawy kawałek terenu. Znaleźć można tu kilka krótkich podjazdów i zjazdów, a najfajniejsze są odcinki wzdłuż czoła wydmy. Można się poczuć jakby wjechało się do całkiem innego lasu w innej krainie geograficznej. Na pewno wracając teraz od Kieszka będę wybierał wariant przez wydmę zamiast czarnego szlaku po szutrówce.

Muszę tu jeszcze wrócić w tym roku, aby połączyć Działową Górę z Wielką Górą. Wyszedłby wtedy z tego całkiem interwałowy kawałek, a akurat pora roku sprzyja takiej eksploracji.

 

Miało być inaczej

Niedziela, 11 listopada 2012Przejechane 52.75km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 22.77km/h

Temperatura 13.0°C

 

Miałem się wybrać na małe ściganko na Południu, ale wczoraj pokrzywiona tarcza popsuła mi humor. Podjechałem, więc tylko z zamiarem poobserwowania i ewentualnego porobienia fotek. Jednak dobre chęci to za mało na moją niedzielno-porankową niemoc, bo gdy dotarłem to akurat załapałem się na finish. Z planów fotograficznych wyszło wielkie nic.
Żeby nie zmarnować do końca dnia przejechałem się trasą przez Kowalę, Orońsko, Golędzin, ale uczucie niespełnienia pozostało.

 

Mały peszek

Sobota, 10 listopada 2012Przejechane 47.82km w terenie 24.00km

Czas 02:16h średnia 21.10km/h

Temperatura 10.0°C

 

Po południu całkiem fajna pogoda się zrobiła i zamiast tłuc się po którejś z moich standardowych trasy wpadłem do puszczy. Konkretnie to chciałem bujnąć się przez mysie górki. Nawet ten kawałek jest całkiem przyjemny, a że jeszcze wyjrzało słońce za chmur to można było trochę przycisnąć.

Ewidentnie za dobrze mi się jechało, bo dostałem aż głupawki. Wystarczyła chwila i piękne otb zaliczone. W rezultacie tarcza hamulca zasili mój mały, ale stale się powiększający, zbiór eksponatów prezentujący jak banalna ścieżka może być mordercza. Cóż, człowiek całe życie się uczy... :)

 

Na Wielką Górę

Niedziela, 4 listopada 2012Przejechane 46.44km w terenie 28.00km

Czas 02:02h średnia 22.84km/h

Temperatura 11.0°C

 

Strasznie długo się zbierałem na rower. W końcu mało mi zostało czasu na samą jazdę i udało się tylko zrealizować wypad na Wielką Górę i z powrotem. Cóż szkoda, będą następnym razem.

 

W zgodzie z wiatrem

Sobota, 3 listopada 2012Przejechane 65.08km w terenie 12.50km

Czas 02:47h średnia 23.38km/h

Temperatura 11.0°C

 

Trochę wiało, a ja dzisiaj nie miałem ochoty na walkę z wiatrem. Generalnie nigdy nie mam takich ciągot, ale w wiosenno-letnich warunkach jakoś idzie to przeżyć. W okresie jesiennym trzeba sprzymierzyć się z wmordewindem i tak wybrałem trasę, aby maksymalnie wykorzystać go w plecy i zminimalizować jazdę pod wiatr. Do Taczowa podpiłowałem, a potem aż do Jastrzębi i dalej w stronę puszczy z wiatrem. Powrót pod osłoną lasu, aż do Nowej Woli Gołębiowskiej.

 

Złota puszcza

Niedziela, 21 października 2012Przejechane 73.32km w terenie 45.00km

Czas 03:05h średnia 23.78km/h

Temperatura 19.0°C

 

Na ten dzień była zaplanowana uczta dla oka, czyli jesienna puszcza w pełniej krasie. Rano zimno, ale wystarczyło poczekać do około jedenastej i nawet na upartego dało się pojechać na krótko. Z resztą widać było, że kto żyw i posiada rower tego dnia wybrał się na rower.
Po drodze spotkałem jednego uczestnika ustawek pod rurą i bryknęliśmy się razem przez Wielką Górę. Odcinek jak zawsze urozmaicony, ale w kilku miejscach został zniszczony przez największych leśnych szkodników, czyli tzw. 'leśników'. To co wyprawiają w puszczy to jest masakra. Dobrze, że poznałem ścieżki przed modernizacją duktów i wiem jak potrafią być przyjemne. Teraz często tracą swój urok gdy trzeba przejąć nowy dukt czy kawałek się nim przejechać. To samo dotyczy królewskiego gościńca w stronę Królewskich Źródłem. Na szczęście są jeszcze nie zagospodarowane miejsca i mam nadzieję, że takie pozostaną.

 

Wycieczka krajoznawcza

Sobota, 20 października 2012Przejechane 75.17km w terenie 0.00km

Czas 02:58h średnia 25.34km/h

Temperatura 17.0°C

 

Po krótkim epizodzie z jazdą po Warszawie i okolicach wracam na radomskie tereny. Warunki na zewnątrz bardzo zachęcające do jazdy, ale dziwnym trafem nie miałem pomysłu na jazdę. Można było jechać na Altanę, ale trochę za daleko. Można było jechać do Iłży, ale to już oklepana przeze mnie trasa w tym roku. Puszczę zarezerwowałem na jutro. Można jeszcze było spróbować wypadu do Wyśmierzyc nad Pilicę. Ostatecznie wybrałem opcję asfaltową, czyli pętlę nad zalew w Domaniowie. Ruch po tej trasie jest mały, nawierzchnia równa, teren miejscami pofalowany, nić tylko spokojnie jechać i podziwiać jesień. Właściwie jakbym mógł wybierać to nie miałbym nic przeciwko, aby każdy dzień w roku tak wyglądał.
W Konarach, to po drugiej stronie zalewu w Domaniowie, zrobiłem krótki przystanek przy kiedyś dworku, obecnie pałacu. Ciekawe doświadczenie: typowa polska wieś z urywającym się asfaltem, nierównym brukiem, kundelkiem szwendającym się przy dworze, z domami lepszymi i gorszymi, a po środku tego wszystkiego wyremontowany pałac.

Dalej kilkaset metrów pod górkę i można także podziwiać sam zalew.

Można było patrzeć i patrzeć i o to w tym wypadzie chodziło.

 

Bez ciśnienia, bez celu

Niedziela, 14 października 2012Przejechane 60.93km w terenie 0.00km

Czas 02:43h średnia 22.43km/h

Temperatura 15.0°C

 

Jest wielce prawdopodobne, że wszystko co rowerowe już się w tym roku wydarzyło. Trochę szkoda, ale powoli organizm zaczyna upominać się o odpoczynek a i chęci do jazdy jakby spadły. Jednak nie na tyle, aby w ogóle porzucić w kąt rower, a że pogoda była całkiem znośna na rower to nie pozostawało nic innego jak trochę pozwiedzać okolicę miasto za dnia.

 

Podjaździki i zjaździki w Iłży

Niedziela, 30 września 2012Przejechane 87.12km w terenie 12.00km

Czas 03:34h średnia 24.43km/h

Temperatura 18.0°C

 

To było kolejny wypad z serii długi asfaltowy dojazd do miejsca gdzie można choć troszeczkę podciągnąć skilla z techniki jazdy. Górka w Iłży nie jest imponujących rozmiarów, ale coś tam mini podjazdów i zjazdów da się znaleźć. Lepsze takie niż żadne, a po wdrapaniu się pod basztę można, jak to kiedyś ładnie określił mój brat, 'Popatrzeć na ludzi z góry'. A takie tam ma dyktatorskie zapędy :D Ja wolę popatrzeć sobie w w siną dal, na przykład taką: