Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Górki za Szydłowcem

Niedziela, 19 maja 2013Przejechane 109.55km w terenie 20.00km

Czas 04:23h średnia 24.99km/h

Temperatura 27.0°C

 

Plan był, żeby pojeździć więcej, ale jak to zwykłe bywa późno się zebrałem i nie chciałem wracać wraz ze zmrokiem. Trzeba było skrócić trasę.

Nie wiem kiedy i gdzie zgubiłem rękawiczniki. Widocznie na tej trasie można się trochę zapomnieć.

 

Z deszczu po... kapcia

Piątek, 3 maja 2013Przejechane 64.40km w terenie 0.00km

Czas 02:32h średnia 25.42km/h

Temperatura 14.0°C

 

Cele na ten dzień były ambitne. Miałem wjechać na Altanę, zaliczyć pierwszą setkę w tym roku. Osprzęt naszykowany, zapasy na drogę zabrane, dojechałem do pierwszych świateł i... zaczęła się ulewa. Nie był to opad przelotny, więc przymusowy powrót do domu. Z setki wyszło półtora kilometra, szał.
Poczekałem z jakieś półtora godziny, aż przestało podać i trochę obeschło. Dobra nie ma szans na setkę do zmroku, ale dałoby radę zrobić dużą pętlę przez Domaniów. Minąłem pierwsze światła, drugie, jadę Maratońską i przy stacji paliw coś mi dziwnie tył zaczęło wozić. Spojrzałem - kapeć. Nosz k., jak pech to pech. Choć z dwojga złego niech to się dzieje na przejażdżkach niż w bardziej nieodpowiednich chwilach. Zaparkowałem przy okolicznym słupie i zmieniam tą nieszczęsną dętkę. Jak to się będzie powtarzać to chyba pójdę w system bezdętkowy. Zaszło mi z tą wymianą i tym samym przeszła ochota na większe eskapady. Zredukowałem plan do dobrej 60-tki po wioskach.
Z śmiałych założeń ostatecznie wyszło nic szczególnego, ale i tak czasami bywa.

 

Harce na wzgórzu w Iłży

Środa, 1 maja 2013Przejechane 91.31km w terenie 12.00km

Czas 03:39h średnia 25.02km/h

Temperatura 12.0°C

 

Pogoda nie dopisała. Musiałem zrezygnować z tradycyjnej, pierwszomajowej wycieczki na górki za Skarżyskiem. Więcej, warunki były niepewne nawet na wypad na górki za Szydłowcem, chociaż miałem ochotę w końcu w tym roku zdobyć po raz pierwszy Altanę. Pozostała wersja absolutne minimum to jest wypad do Iłży na wzgórze zamkowe. Nic wielkiego, ale to trochę dłuższa znana mi trasa, na której mogę zobaczyć jak będzie sprawował się nowy rower.

Niby jechało się normalnie, ale jakby szybciej niż się to wydaje. Jak po piachu jeszcze trudno powiedzieć, bo na razie za mokry. Za to zjazdy stają się o jeden poziom łatwiejsze. Nie trzeba aż tak bardzo nurkować z tyłkiem za siodło.
Z innych wrażeń to odnoszę wrażenie, że przez zimę górka w Iłży się skurczyła. Jakoś za szybko mi się dzisiaj wjeżdżało. Udało mi się także wypatrzeć jeden podjazd, który dotychczas umykał mojej uwadze.

Oprócz tego standardowo podjazd wąwozem, zjazd po ścieżce przy zboczu. Fajne urozmaicenie, ale chciałoby się więcej.

 

Nietypowo z dylematem

Niedziela, 7 kwietnia 2013Przejechane 62.47km w terenie 0.00km

Czas 02:25h średnia 25.85km/h

Temperatura 8.0°C

 

Tą przejażdżkę można po pewnym względem zaliczyć do nietypowych. Nietypowych, bo żebym w niedzielę był już na rowerze kilka minut po dziewiątej to zdarzenie rzadko spotykane. Co prawda miałem pewne powody, ale nieważne. Zapowiadało się całkiem słonecznie oraz 'ciepło'. Zastanawiam się czy brać kross czy może wreszcie puścić się na nowym sprzęcie. Najlepiej byłoby szosówką, której nie mam, a dopiero na jesień będę myślał o szosówce-treningówce. No więc co wybrać: kross czy canyon? Canyon'a przydałoby się objechać przez inauguracją maratonów czy chociaż wszystko jest dobrze złożone. Z drugiej strony nie chciałem go ubrudzić po drodze, bo zaraz po powrocie miałem go załadować do nieswojego samochodu. Trudno, nie tak to miało wyglądać, ale canyon'a będę musiał objechać na ddr'ach w Warszawie :/ . Dzisiaj dalej będę męczył kross'a po asfalcie.
Zaczynam podjazdem Główną, dalej chodniczkiem do Maratońskiej, do Limanowskiego i skręcam na Kowalę. Lekki wiaterek w plecy, więc droga leci szybko. W Orońsku po skręceniu na Wolanów sytuacja się zmienia, bo tym razem lekko pod wiatr. Na szczęście nie odmraża już twarzy, dlatego ciągnę bez większych trudów do Zakrzewa i Gulin.

Od Gulina wracam już standardową drogą.

 

Pożegnanie zimy - mam nadzieję...

Sobota, 6 kwietnia 2013Przejechane 53.25km w terenie 0.00km

Czas 02:07h średnia 25.16km/h

Temperatura 2.0°C

 

Nareszcie śnieg zaczyna topnieć. Nadal warunki dalekie od chociażby przyzwoitych jak na kwiecień jednak coś tam udało mi się pojeździć. Właściwie każda jazda od początku marca sprowadzała się rekonesansu warunków na rower i tym razem było podobnie. Raport z dzisiaj to suchy asfalt na otwartej przestrzeni, na leśnych odcinkach resztki śniegu na drodze i kałuże.
Mam nadzieję, że to ostatnia przejażdżka w tak paskudnych okolicznościach w ciągu najbliższych kilku miesięcy.

 

Pomieszanie z poplątaniem

Sobota, 30 marca 2013Przejechane 75.77km w terenie 0.00km

Czas 03:08h średnia 24.18km/h

Temperatura 6.0°C

 

Jednak równowaga panuje w przyrodzie. Na Boże Narodzenie przyszła wiosna to całkiem logiczne, że wraz z nadchodzącą Wielkanocą nie tyle, że przyszła zima, bo ona nigdzie nie odeszła, ale uderzyła ze zdwojoną siłą. Z prognoz pogody tylko sobota zapowiadała się przyzwoicie na rowerowanie, dlatego trzeba była maksymalnie wykorzystać wolny czas.
Po pierwszych kilku kilometrach okazało się, że nie było tak źle jak by się to wydawało z domu. Poza miastem asfalt suchy, wiatr nie przeszkadzał i nawet zastanawiałem się nad odwiedzeniem Iłży, ale nie chciałem całkiem przeginać z czasem. Dlatego za Kowalą skręciłem na Orońsko z myślą dotarcia do Domaniowa. Jazda szła całkiem sprawnie, oprócz odcinka przez las za Rogową. Zdałem sobie sprawę, że w lesie to nie prędko będą warunki do jazdy. Śniegu jest opór nawet na asfaltowej drodze. Szkoda, bo nowy 29er zaczyna już powoli robić za mebel.
Po dotarciu nad zalew zrobiłem małą przerwę przy okazji zauważając, że zalew jest bardziej zamarznięty niż na początku marca.

Powrót zrobiłem przez Przytyk, Oblas i w Zakrzewie skręciłem na Gulin. Nareszcie trafił się przyjemny wiaterek w plecy.

 

W oczekiwaniu na wiosnę

Niedziela, 17 marca 2013Przejechane 63.25km w terenie 0.00km

Czas 02:43h średnia 23.28km/h

Temperatura 1.0°C

 

Nie będę już pisał jak jestem zadowolony z tej przeciągającej się zimy, bo chyba każdy miłośnik dwóch kółek ma podobne odczucia. Ja chciałbym w końcu ubrać się na krótko, zatankować bukłak do pełna i wybrać się w okolice Szydłowca czy Skarżyska. Niestety z warunków do tego potrzebnych na razie jest słoneczna pogoda, reszta daleka od wyczekiwanych i nie ma się na poprawę.
Mimo to nie dałem rady już wysiedzieć w domu i puściłem się w trochę dłuższą pętlę przez Kowalę, Orońsko nad zalew w Domianiowie. Asfalt w większości suchy, jedynie fragmenty przez las były nadal pokryte śniegiem i lodem. Jechało mi się dobrze, nawet bardzo dobrze jak po zimie, ale to zasługa sprzyjającego wiatru o czym się przekonałem w drodze powrotnej. Po dotarciu nad zalew zatrzymałem się na chwilę przy tzw. "pałacu domianiowskim" chociaż tak naprawdę to powinien być dwór w Konarach.

Po przerwie na małe conieco czas na powrót do Radomia i tym samym przeszło mi dobre samopoczucie co do mojej jazdy. Pod zimny wiatr ledwo ciągnąłem 20km/h.

 

Test po zimie

Sobota, 2 marca 2013Przejechane 60.42km w terenie 0.00km

Czas 02:23h średnia 25.35km/h

Temperatura 5.0°C

 

Mam nadzieję, że zima już powoli odpuszcza. Jeszcze nie czuć wiosny, ale ja już z niecierpliwością jej wypatruje. Można będzie w końcu zrzucić zimowe ciuchy, łapać powietrze pełną piersią i puścić się na pół dnia na rower. Tymczasem na razie jest lekko powyżej 5 stopnii i wietrznie. Mogłoby być lepiej, jednak trzeba brać to co jest.
W ramach przygotowań do wiosny sprawdziłem gdzie jestem z formą po zimie. Dobrą do tego okazją była trochę dalsza wycieczka niż ostatnio, bo dzisiaj celem był zalew w Domaniowie. Mniej więcej rok temu też przejechałem podobną trasę, więc miałem jakieś porównanie czy jest lepiej, gorzej czy tak samo. Pomiar trochę zakłócał wiatr, ale z tego co kojarzę rok temu też był z nim problem dlatego próba była w porównywalnych warunkach.
Najpierw pod wiatr do Domaniowa. Jechało mi się ciężko, ale bez tragedii. Do zapory dotarłem w całkiem dobrym stanie. Tutaj przerwa na ciastko i przy okazji zdjęcie.

Po 10 minut zebrałem się, bo było już późnawo, a nie chciałem w ciemnościach wracać do domu. Być może taki doping zakłócał próbę, ale droga powrotna przez Przytyk zleciała mi świetnie. Noga podawała dobrze. Na pewno dużo tutaj pomagał wiatr w plecy, ale skoro w pierwszej części dostawałem w twarz to teraz należała mi się nagroda.
Na podwórku po sprawdzeniu czasu i przeskalowaniu do trochę dłuższego dystansu przez roku wyszło mi krócej o około 5-6 minut. Czy to oznacza, że jest lepiej czy to tylko zbieg okoliczności, będę mógł ocenić dopiero za jakiś czas.

 

Przerwanie monotonii

Niedziela, 10 lutego 2013Przejechane 49.61km w terenie 10.00km

Czas 02:26h średnia 20.39km/h

Temperatura -1.0°C

 

Tydzień temu miałem ochotę na puszczę i plan na tą niedzielę to był wypad do puszczy. Wydawało się, że powrót zimy pokrzyżuje mi szyki. Jednak perspektywa kolejnej pętli po wioskach była co najmniej nudna, a ja potrzebowałem odmiany od standardowego kierunku zimowych przejażdżek. W taki sposób zapadła decyzja o odwiedzeniu zaśnieżonej puszczy. Co prawda daleko nie zapuszczałem się w las, bo dotarłem tylko Siczek i to głównie szerokimi duktami, ale i tak jechało się przyjemnie. Nawet parę wywrotek, jakie zaliczyłem, nie popsuły mi humoru.

 

Wietrzenie głowy i plany noworoczne

Wtorek, 1 stycznia 2013Przejechane 58.98km w terenie 0.00km

Czas 02:18h średnia 25.64km/h

Temperatura 7.0°C

 

Jeśli nowy rok będzie taki jak pogoda w Nowy Rok to nie będzie na co narzekać. Nie pamiętam takiego słonecznego początku roku i w dodatku tak ciepłego jak na styczeń. Trochę wiatr dokazywał, ale wybór odpowiedniej trasy zminimalizował nieprzyjemną cześć wycieczki. Poza tym naprawdę małym uniedogodnieniem było po prostu super. Właściwie to mógłbym jechać nawet do Szydłowca. Szkoda wielka, że nie wstałem wcześniej.
Jadąc sobie błogo przez Kowalę, Orońska doszedłem do wniosku, że dzień bez samochodu tak właściwie to jest obchodzony 1 stycznia. Jeszcze w godzinach okołopołudniowych można jechać kilometrami i nie spotkać żadnego poruszającego się pojazdu.

Plany rowerowe na rok 2013 to przejechać 15 maratonów. Powoli już planuje te wypady na weekendowe wyścigi. Na razie organizatorzy podają szkice z rozkładem po miejscowościach, jednak jakiś zarys już mam. Trochę smuci mnie fakt, że chyba rzadziej w tym roku będę na ślr - słabo to się prezentuje z dojazdami. Czekam jeszcze na polandbike'a.