Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Po Warszawie

Środa, 12 sierpnia 2009Przejechane 64.63km w terenie 4.00km

Czas 03:11h średnia 20.30km/h

Temperatura 22.0°C

 

Pierwszy raz pojeździłem rowerem po Warszawie. Dotychczas nie miałem takiej okazji. Zaraz po przyjściu z pracy przebrałem się i wyskoczyłem na rower. Założyłem luźne krótkie spodnie i zwykła koszulkę, bo głupio by było tak błądzić po chodnikach w spodenkach i koszulce kolarskiej. Jednak pomimo debiutu na stołecznych ścieżkach nie pobłądziłem tak bardzo. Kilka razy przestrzeliłem o jedno skrzyżowanie za daleko, a tak poza tym to bez większych problemów udało mi się dojechać do Konstancina przez Ursynów i Las Kabacki.
Na trasie, którą pokonałem czyli Pole Mokotowskie - Armii Ludowej - Belwederska - Sikorskiego - Dolina Służewiecka - Komisji Edukacji Narodowej - Wąwozowa - Nowoursynowska ścieżki tworzą w miarę spójną sieć. Nawierzchnia to co prawda w większości kostka brukowa często mocno zniszczona, ale na skrzyżowaniach są przejazdy dla rowerów. Także można prawie w całości przejechać trasę legalnie.
Powrót był mniej więcej taką samą trasą, ale po dojechaniu do Armii Ludowej postanowiłem się jeszcze trochę powłóczyć wieczorkiem po mieście. Obowiązkowo musiał być przejazd po moście Świętokrzyskim :D

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 9 sierpnia 2009Przejechane 62.02km w terenie 2.00km

Czas 02:33h średnia 24.32km/h

Temperatura 26.0°C

 

Trasa ta sama co tydzień temu tylko w przeciwnym kierunku. Miało być jeszcze lotnisko w Piastowie i spojrzenie na chwilę na Mistrzostwa Europy w Akrobacji Samolotowej, ale powrót pod wiatr mocno mnie zmęczył i nie miałem już sił tam popedałować. Zmęczony po wczorajszy wyjeździe.

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 2 sierpnia 2009Przejechane 61.92km w terenie 2.00km

Czas 02:29h średnia 24.93km/h

Temperatura 29.0°C

 

Rozjazd po wczorajszej jeździe. Muszę przyznać, że dało mi w kość.
Przejechałem się moją standardową trasą do Domaniowa a stamtąd przez Przytyk do Sukowa i powrót do Radomia. Droga powrotna pod suchy, gorący wiatr.

 

W deszczu i słońcu

Niedziela, 26 lipca 2009Przejechane 55.06km w terenie 2.00km

Czas 02:13h średnia 24.84km/h

Temperatura 21.0°C

 

Dzisiaj pogoda była wybitnie niestabilna. Co chwila padał deszcz, by potem wyszło za chmur słońce. Można powiedzieć, że co godzinę lało.
Rozpoczynam wyjazd około 12 nim przejechałem 300 metrów już zaczęło padać. Na drodze do Kozinek złapała mnie konkretna ulewa i przemokłem do suchej nitki. Nie było po drodze żadnego przystanku czy innej budki gdzie można by było się schować. W lekkim deszczu jadę do Taczowa by potem skręcić na Zakrzew. Przestało już padać i przed Zakrzewem pięknie już świeciło słoneczko.


Dalej pojechałem do Golędzina. Przed skrzyżowaniem na horyzoncie pojawiła się nieciekawie wyglądająca chmura. Przez nią musiałem zrobić sobie małego sprinta na przystanek, który jest z kilometr za skrzyżowaniem. Niezły miałem doping, gdy widziałem, że po drugiej stronie pola już konkretnie leje. Zdążyłem niemal w ostatniej chwili, bo gdy podjeżdżałem po przystanek lunęło. Była przymusowa przerwa na ławeczce.


Gdy w miarę przestało pojechałem dalej do Jarosławic. Na górce do Krzyszkowic zaczyna znów padać, ale dało się przeżyć. W lesie w Oblesie ponownie wyszło słońce i z asfaltu zaczęła parować woda tworząc lekką mgiełkę. Powietrze w lesie było ekstra.
Po dojechaniu do Przytyka kierowałem się dalej na Suków. W Sukowie znów pojawiła się chmura, ale teraz już z wiatrem uciekałem jej do samego Radomia.

 

W berka z chmurami

Sobota, 25 lipca 2009Przejechane 47.04km w terenie 1.00km

Czas 01:47h średnia 26.38km/h

Temperatura 22.0°C

 

Dzisiaj do godziny 10 padał deszcz przez co pokrzyżował mi plan większą wycieczkę. Potem w miarę się wypogodziło, a ja czekałem aż drogi obeschną. Niestety popołudniu znów zaczęło padać, ale było w marę ciepło. Pomyślałem, no cóż w Kalifornii to ja nie mieszkam i trzeba jeździć także jak jest mokro. Zresztą jest to często dobra odmiana.
Wyruszyłem po 16 i okazało się, że drogi wcale nie są tak mokre jak myślałem. Jadąc bez większego celu gdzie chciałbym pojechać skręciłem w Kozinkach na Milejowice i stamtąd do Cerekwi. W Cerekwi na skrzyżowaniu skręciłem w prawo. W Zatopolicach złapał mnie lekki deszczyk, ale po dosłownie dwóch minutach przestał. W Golędzinie dobiłem w stronę Zakrzewa. W jego stronę zbliżała się chmura z deszczem, dlatego uciekłem przed nią drogą obok cmentarza. Na górce zrobiłem zdjęcia mojego przeciwnika.


Przez Gulin dojechałem do Gustawowa. Po zastanowieniu postanowiłem jeszcze nie wracać tylko jechać prosto do Wsoli. W Piastowie obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że dobrze zrobiłem nie wracając wcześniej.


Wracałem siódemką do Radomia. Przed osiedlem Michałów skręciłem w Janiszewską i już przy wyjeździe z lasu zaczęło padać. Po chwili już nieźle lało i kompletnie mnie przemoczyło. Tej chmurze nie udało mi się uciec. A brakowało dosłownie trzech kilometrów do domu.
Mimo wszystko jestem zadowolony z tego wyjścia na rower.

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 12 lipca 2009Przejechane 66.34km w terenie 4.00km

Czas 02:35h średnia 25.68km/h

Temperatura 26.0°C

 

W ramach sprawdzenia jak się czuję po wczorajszym wypadzie przejechałem się dzisiaj, tak jak w poprzednią niedzielę, nad zalew w Domaniowie. Muszę przyznać, że czułem w nogach wczorajszy dystans.
Po drodze mijałem wielu rowerzystów w tym rowerzystkę w pełnym rynsztunku na przyzwoitym mtb. Nie wiem jak gdzie indziej, ale w okolicach Radomia to rzadki widok.
Nad samym zalewem było sporo ludzi, jednak mniej niż tydzień temu. Mimo słonecznej pogody nie było wielu chętnych do pluskania się w wodzie. Odbywał się chyba jakiś zlot wędkarzy.

 

Nad zalew w Domaniowie

Niedziela, 5 lipca 2009Przejechane 67.08km w terenie 2.00km

Czas 02:40h średnia 25.16km/h

Temperatura 28.0°C

 

Miał być mały rozjazd po wczorajszej wycieczce, ale jakoś nie czułem zmęczenia a że pogoda przed południem dopisywała to postanowiłem zajrzeć nad zalew w Domaniowie. Dojazd moją trasą przez Milejowice, Cerekiew, Krzyszkowice.
Po drodze wyprzedza mnie kilka samochodów z łodziami. Dla nich pogoda super dla mnie nie bardzo po dzisiaj mocniejszy wiatr niż wczoraj. Jeszcze w drodze nad zalew złapał mnie deszcz, ale szybko ustał.
Nad zalewem na plaży tłum ludzi i ciągle przybywali kolejni. Na zaporze robię sobie przerwę na ciastko.


Po rozpoczęciu powrotu do Radomia zmieniał plan trasy. Miałem wracać tą samą drogą jak przyjechałem, ale postanawiam w Krzyzkowicach pojechać trasą odkrytą tydzień temu przez Przytyk i do Sukowa.
W Przytyku zatrzymuję się na chwilę, żeby sfotografować kościół.


Potem było męczenie odcinka drogi z Przytyka do Sukowa. Natomiast z Sukowa do kładki na Radomce to mój kolejny lubiony kawałek. Asfalt równiutki, teren lekko pofalowany i ładni widok na dolinę Radomki. Ruch samochodowy zerowy w niedzielne południe.
Od Gustowowa standardowy powrót.

 

Eksploracja

Sobota, 27 czerwca 2009Przejechane 81.10km w terenie 20.00km

Czas 03:45h średnia 21.63km/h

Temperatura 24.0°C

 

Jakiś czas temu widziałem gdzieś na sieci mapkę z pętlą dookoła Radomia. Z tego co pamiętam trasa miała ponad 100 kilometrów i generalnie zamysł był taki, żeby cały czas trzymając się poza granicami miasta. W sumie dobry pomysł na setkę, szczególnie że po niektórych fragmentach trasy jeszcze nie miałem okazji jeździć.
Dotyczy to głównie terenów na południowy wschód od miasta, gdzie nigdy nie byłem na rowerze. Szybkie spojrzenie na mapę wywołało u mnie uczycie, że przy blisko około siebie położonych wiosek może być plątanina dróg i w większości jazda przez wsie.
Eksplorację postanowiłem zacząć do Siczek przemieszczając się zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Ale najpierw muszę tam dojechać co oznacza prawie 20 kilometrów. Dojazd przez Las Kapturski, obok szpitala na Józefowie, przez Starą Wolę Gołębiowską i zjazd za starym młynem przed Kozłowem. Stamtąd polną drogą i przez las docieram do Siczek.


Potem zahaczam o Jedlnie-Letnisko i dalej skręcam na Myśliszowice. Na wsi zwracam uwagę na figurkę po lewej stronie ulicy i szutrową drogę odchodzącą przy niej. Szybki, delikatny podjazd pod górkę dał trochę radości :).
Dalej jadąc trochę na czuja dojeżdżam do Makowa i Makowca. Za Makowcem mała konsternacja, bo wydawało mi się, że droga nie zgadza się z moją starą mapą. Wybrałem drogę w kierunku zachód, bo przecież gdzieś nią dojadę. To był chyba najcięższy odcinek dzisiejszej trasy z miejscami poważnym błotem po ostatnich deszczach.


Po tej przeprawie wyjeżdżam na asfalt w Sołtykowie. Teraz trasa jest już łatwa, czyli cały czas prosto na zachód przez Trablice, Ludwinów, Augustów. W Młodocinie znów skręcam na szutrową drogę i nią dojeżdżam do Sławna. Stamtąd szlakiem rowerowym kieruje się do Cerekwi.


Od tego momentu dalsza droga jest mi już doskonale znana, tzn mały podjazd obok szkoły W Cerekwi, do skrzyżowania obok stacji w Milejowicach, do Nieczatowa, przez Dąbrówkę, Janiszew dojeżdżam do Radomia. Jeszcze przejazd kawałek wzdłuż E7, żeby podrównać dystans na liczniku.

 

Rekreacyjnie

Sobota, 20 czerwca 2009Przejechane 59.68km w terenie 2.00km

Czas 02:33h średnia 23.40km/h

Temperatura 21.0°C

 

Miała być setka, ale po wczorajszym musiałem zmienić plan. Z resztą i tak pogoda nie dopisywała. Przejechałem się po stacji pkp w Kruszynie, przez Jastrzębie i Bartodzieje.
Po drodze próbował mnie przejechać jakiś pacan. Wąska ulica w terenie zabudowanym, ale on musi wyprzedzać. To co, że ja jadę z naprzeciwka. Po obu stronach wysoki krawężnik, tak więc ani ja ani wyprzedzany nie mógł zjechać na chodnik. Minął mnie na centymetry.
Ogólnie to samopoczucie kiepskie: ramię boli na nierównym, przez całą drogę męczyło mnie zmulenie i do tego jeszcze zmarzłem.

 

Do Iłży

Sobota, 6 czerwca 2009Przejechane 88.54km w terenie 15.00km

Czas 04:02h średnia 21.95km/h

Temperatura 23.0°C

 

Wybranie się do Iłży chodziło mi po głowie już od jakiegoś miesiąca. Czekałem tylko ma przyzwoitą pogodę. Dziś miało był w miarę słonecznie do popołudnia, tak więc jeśli wyjechałbym rano to przez cała drogę powinno być ok. Niestety udało mi się ruszyć dopiero o jedenastej.
Pierwsze 30 kilometrów to walka z organizmem. Tu rzecz do zapamiętania: parówkowa to nie jest dobry pomysł na śniadanie. Dopiero dłuższy postój i posiłek z dużą ilością napoju sprawił, że wszystko się uspokoiło.
Po przyjechaniu do Iłży pogoda zaczęła się psuć. Coś nie mam szczęścia do tego miasta. Ostatnio jak tu byłem też aura nie rozpieszczała. Na szczęście nie zaczęło padać. Szybki przejazd przez miasto, bo dzisiaj moim celem są ruiny zamku i ścieżki polne za nimi. Te ostatnie to dla mnie kupa radochy, w porównaniu tego co jest w pobliżu Radomia. Intensywne podjazdy, na zjazdach można cieszyć się z hamulców, ścieżki w krótkich wąwozach, no i podłoże z małymi kamieniami, a nie jak w mojej okolicy tylko piach.
Potem wjazd na zamek. Rozciąga się z niego piękna panorama na Iłżę.



Same ruiny zamku prezentują się tak:



Kończę odpoczynek na zamku, bo temperatura wyraźnie już spadła, a ja ubrany na krótko przestaję czuć się komfortowo. Zjeżdżam z zamku i spokojnie przejeżdżam przez miasto. Bardzo ładnie prezentuje się takie skwer/rynek w Iłży, nawet mi się spodobał.
Powrót tą samą trasą. Po drodze spotykam innego rowerzystę. Krótkie cześć-cześć i pogadanie o sprzęcie/trasach/itp. przez ponad dziesięć kilometrów. Trochę średnia siadła, ale co tam, było przyjemnie.
Przed Radomiem dopada mnie mały deszcz. Miałem dokręcić do setki, ale w z obawy przez możliwą ulewą w każdej chwili, kieruje się prosto domu.