Wpisy archiwalne w kategorii
Na popołudnie
Dystans całkowity: | 14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%) |
Czas w ruchu: | 613:07 |
Średnia prędkość: | 23.53 km/h |
Liczba aktywności: | 203 |
Średnio na aktywność: | 71.07 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 30 maja 2010Przejechane 84.76km w terenie 43.50km
Czas 03:45h średnia 22.60km/h
Temperatura 22.0°C
Zmieniłem dzisiaj kierunek, ponieważ poprzednich kilka wypadów było mniej więcej po tych samych dojazdówkach. Trochę mi się już opatrzyły i potrzebowałem urozmaicenia. Zdecydowałem poturlać się przez puszczę traktem królewskim (czerwony szlak).
Zacząłem niedaleko Kozłowa. Ostatni raz jechałem ten odcinek szlaku zeszłą wiosna i pamiętam, że była to ciężka przeprawa. Droga była bardzo zapiaszczona i zryta przez wycinkę. Natomiast teraz jest już ok. Droga była ubita przez ostatnie opady z niewielką ilością piachu. Na dodatek chyba zostało odnowione oznakowanie szlaku do okolic miejscowości Stoki. Znaki są wyraźne i jechało się jak po sznurku.
Dalej pojechałem do Przejazdu i Augustowa. Do Pionek dojechałem szybką leśną drogą i miałem wracać przez Jaroszki na Wielką Górę. Jednak skusiły mnie Mysie Górki i przez Adolfin pojechałem do Siczek. Oczywiście nie odpuściłem Wielkiej Góry i po przekroczeniu trasy kozienickiej zielonym pojechałem w tamtym kierunku.
W międzyczasie na ścieżkach pojawili się wracający uczestnicy Jazdy z miasta, co omal nie skończyło się wpadnięciem na jednego z nich. Rozumiem, że można się zmęczyć i wtedy trzeba odpocząć, ale nie grupowo na środku za niewidocznym zakrętem. Jest tam kawałek szybkiej dróżki, krętej, ubita ziemia z lekkim spadkiem, zarośnięta po bokach. Przycisnąłem na nim i na jednym z zakrętów taka blokada. W ogóle to dzisiaj jakiegoś takiego power'a miałem.
Kategoria Na popołudnie, Terenowo
Sobota, 29 maja 2010Przejechane 90.99km w terenie 16.00km
Czas 03:46h średnia 24.16km/h
Temperatura 23.0°C
Niedziela, 23 maja 2010Przejechane 107.05km w terenie 5.00km
Czas 04:20h średnia 24.70km/h
Temperatura 25.0°C
Altana to najwyższe wzniesienie w województwie mazowieckim - zawrotne 408m n.p.m. Z wyjazdem w to miejsce nosiłem się już od jakiegoś czasu, ale czekałem na odpowiednią pogodę. Dzisiaj rano i w południe nareszcie była taka jaką lubię. Słoneczko grzało tak jak trzeba, jechało mi się wybornie.
Do Szydłowca dojechałem tak jak zazwyczaj przez Orońsko, Zaborowie i na miejscu przy zamku zrobiłem sobie mały popas. Po krótkiej przerwie czas na główną atrakcję dzisiejszego wypadu czyli prawdziwy podjazd. Do Huciska cały czas asfaltem.
Ostatni odcinek na Altanę wjechałem zielonym szlakiem. Trochę mokrawo było i mocno sfatygowane kendy czasami się uślizgiwały, ale dałem radę bez gleby. Szkoda, że nie dało się wejść na wieżę obserwacyjną, bo widok musi być niezły.
Potem był zjazd. Na pierwszy kilkudziesięciu metrach bałem się czy to bezpieczne na tych oponach jakie miałem i trzymałem za klamki, ale co tam raz się żyje. O dziwo obyło się bez niespodziewanych atrakcji. Dalej asfaltem bez dokręcania, a i tak po nierównej nawierzchni było 60 km/h.
W Szydłowcu znów zrobiłem popas i kierunek Radom tą samą drogą. Za Szydłowcem ucieczka przed burzą. Na szczęście udana. Od Zaborowa wróciła plażowa pogoda.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Sobota, 15 maja 2010Przejechane 49.67km w terenie 19.00km
Czas 02:24h średnia 20.70km/h
Temperatura 16.0°C
Pojechałem sprawdzić jakie warunki są na trasie przed maratonem. Objechałem tylko początkowe kilometry do zalewu w Siczkach, na których spodziewałem się największego błota. W kilku miejscach było błoto, ale nic strasznego. Zastanowiła mnie trasa wyznaczona przez przejazd kolejowy w Rajcu. W tym miejscu trzeba będzie liczyć na szczęście.
Na tym odcinku, który przejechałem trasa nie pokrywa się z mapą, ale dzięki temu jest ciekawej. Jak na razie było dobrze oznakowane, mimo nieznanych mi miejsc trudno było zabłądzić.
Nad zalewem w Siczkach znalazłem kilkadziesiąt kartek ze strzałkami do znakowania. Leżały rzucone w trawę, więc pewnie ktoś zgubił je podczas znakowania. Zaniosłem je później do biura zawodów.
Kategoria Na popołudnie
Niedziela, 9 maja 2010Przejechane 91.28km w terenie 0.00km
Czas 03:37h średnia 25.24km/h
Temperatura 18.0°C
Trasa przez Kowalę, Orońsko, Zaborowie, Wysocko. Zaczynając pogoda była ok jednak z czasem zrobiło się chłodno. Dobrze, że zabrałem bluzę. Na drodze ruch minimalny, nie działo się nic niespodziewanego. Po wczorajszej dniu muszę zajrzeć do pancerzy od przedniej przerzutki, bo coś opornie chodzi.
Pokręciłem się trochę po Szydłowcu i potem powrót tą samą trasą.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Sobota, 8 maja 2010Przejechane 90.88km w terenie 53.00km
Czas 04:16h średnia 21.30km/h
Temperatura 22.0°C
Wybierając się na dzisiejszy wyjazd miałem nie zastanawiałem się czy nie dopadnie mnie znów deszcz. Rano pogoda nie zapowiadała się ciekawie, ale jak tylko wyruszyłem zaczęło się poprawiać. Początkowo jeszcze nie tak ciepło, bo miejscami i 15 stopni było, ale słoneczko świeciło i było coraz lepiej.
Wypad do Wyśmierzyc i jeszcze kawałek dalej miał na celu sprawdzić przejezdność mojej ścieżki do tej miejscowości. Ostatnio w całości przejechałem nią w sierpniu zeszłego roku, a jeszcze miesiąc temu odcinki blisko Radomia były nie do przejechania ze względu na zalane łąki. Dzisiaj już się udało mi przejechać całość jednak miejscami błoto było masakryczne. Z resztą po opadach z kilku poprzednich dni większość części terenowej to jazda po błocie.
Na półmetku w Wyśmierzycach smaruje skrzypiący łańcuch, zdejmuje getry i bluzę i pierwszy raz w tym roku "na krótko" wsiadam na rower. Pogoda zrobiła się wyśmienita. Słaby wiaterek nie przeszkadzał, w porywach na otwartej przestrzeni było aż 26 stopni. W takich idealnych warunkach noga sama podaje.
PS. Dla przypomnienia, z poprzednich wizyt w tym miejscu, tak oto wygląda most nad Pilicą w Osuchowie.
Kategoria Na popołudnie, Terenowo
Poniedziałek, 3 maja 2010Przejechane 77.78km w terenie 0.00km
Czas 03:00h średnia 25.93km/h
Temperatura 16.0°C
Od rana padało. Dopiero popołudniu się trochę przejaśniło. Od razu wybrałem się na rower. Do Kowali jechało mi się dobrze, ale gdy docierałem do Orońska na niebie wisiała chmura, która wyglądała naprawdę nieciekawie. Za Orońskiem w Chronowie dopadł mnie mocny deszcz, dlatego nie zastanawiając się wiele zatrzymałem się na jednym z przystanków. To była dobra decyzja, bo najpierw padało, potem prawie przestało, a potem była istna ulewa. Po 40 minutach przestało padać i mogłem dalej ruszyć. Powietrze po deszczu było bardzo orzeźwiające. Nic tylko łapać pełną piersią. Troszkę chłodnawo było, ale i tak prawie idealna majówkowa pogoda. Dalej przez Wolanów, Mniszek, Konary, Golędzin, Zakrzew, Gustawów do Radomia.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Niedziela, 2 maja 2010Przejechane 72.21km w terenie 2.50km
Czas 02:54h średnia 24.90km/h
Temperatura 18.0°C
Standardowa trasa do Domaniowa. Wracałem przez Przytyk i Suków. Droga za Przytykiem nadal była rozkopana. Odbiłem jeszcze w tą i z powrotem na lotnisko w Piastowie.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Niedziela, 25 kwietnia 2010Przejechane 86.78km w terenie 12.00km
Czas 03:42h średnia 23.45km/h
Temperatura 17.0°C
Wypad do Iłży chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu, ponieważ ostatnie dwa razy jak tam byłem to trochę zawiodła pogoda.
Z perspektywy pieszego dziś warunki były idealne. Na dodatek po wczorajszym dokładnym serwisie żal mi było znów uwalić rower w błocie, dlatego myślałem nad w większości asfaltową trasą, a ta przez Kowalę, Rudę Wielką, Wierzbicę, Pakosław pasowała jak ulał.
Wszystko było by ekstra, gdyby nie wiatr, bo na otwartych przestrzeniach dawał się on mocno we znaki. Ale warto było dojechać na zamek w Iłży. Sam wjazd pod ruiny to chyba najlepszy odcinek, jaki przejechałem w tym roku.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie
Sobota, 24 kwietnia 2010Przejechane 79.19km w terenie 40.00km
Czas 03:46h średnia 21.02km/h
Temperatura 19.0°C
Pogoda rano zapowiadała się wyśmienicie, więc co by jej nie marnować zaraz po śniadaniu spakowałem plecak i na rower. Celem na ten dzień miały być Królewskie Źródła. Miały, ale nie były. Jak tylko wjechałem w teren coś w rowerze zaczęło strzelać w okolicach napędu. Początkowo bałem się, żeby to nie był bębenek, bo ładnie bym się urządził na weekend majowy. Potem trochę objawy przeszły, ale jak już wracałem przy mocniejszym depnięciu strasznie przepuszczało. Dopiero na równym zauważyłem, że łańcuch skacze po koronkach i generalnie nie trzyma prostej linii. W domu dopatrzyłem już na spokojnie, że w trzech miejscach łańcuch ledwo się trzyma. Pourywane ogniwa, pokrzywione, w innym miejscu szerokość większa o 1,5 raza. Fart, że wytrzymał do końca.
Oprócz tego na mysich górkach na korzeniach złapałem snake'a w tyłu. Miałem zabawę z wymianą dętki w warunkach bojowych. Zresztą to mój pierwszy kapeć na kendach SBE.
Z takim strzelającym rowerem za Pionkami odeszły mnie chęci na dalsze wojaże. W Januszno zrobiłem sobie popas i wróciłem się do domu. W drodze powrotnej zahaczyłem jeszcze o Wielką Górę, tak żeby nie był to zmarnowany dzień.
Kategoria Na popołudnie, Terenowo