No więc tak... Popołudniu pogoda w miarę się wyklarowała i była tendencja, że będzie lepiej. Tak też było. Początkowo straszyło ciemną chmurą, ale potem było nawet słonecznie.
Nie miałem ochoty na jakieś szarpanie się, dlatego wybrałem się spokojną trasę przez Kowalę, Orońsko do Miszka i dalej do Domaniowa. W Domaniowie kilkuminutowy postój na zaporze i ogólny relaks. Powrót przez Przytyk i standardowo skręciłem do Gulina w Zakrzewie. Wyremontowali tutaj drogę to i spokojnie można jechać ponad 30kmh. I tutaj zaczęły się nieprzyjemne rzeczy.
Mając około 35kmh na liczniku tuż po koła z rowu wybiega mały piesek/szczeniak i jakby nigdy nic wpada na jezdnie. Po prostu wszystko dzieje się w jednej chwili, ja mam dłonie na rogach, więc na hamowanie nie ma czasu, odbijam w lewo. Przednie koło trąciło psa, ale nie przejechało go nim. Niestety tylne wpadło centralnie na zwierzaka. Dziwnie podbiło koło, a ja pomyślałem: "Ja pierdolę, przejechałem psa". Obejrzałem się za ciebie, nie widać było zwierzaka na jezdni, ale jego pisk nie pozostawiał wątpliwości. Zastanawiałem się czy się nie wrócić, ale nie zawróciłem. Czy to był błąd? Nie wiem.
Kilka chwil potem podjeżdża po mnie samochód, wyskakuje dwóch gości, zwala mnie do rowu z pretensjami, że niby kopnąłem ich psa. W tym momencie moja sytuacja stałą się mocno nieciekawa. Leżę w rowie, rower na mnie, a po głowie okłada mnie jakiś gość. Jedyne co mi przychodziło do głowy to myśl, że dobrze, że mam kask. Nie wiem jak by się to skończyło, ale zatrzymał się drugi samochód, wysiadł z niego kierowca co ostudziło emocje tych dwóch gości. Powiedzmy, że nastąpiła wymiana stanowisk, ale widząc, że nie ma to sensu ulatniam się. Straty w sprzęcie i na zdrowiu moim zerowe, no może jeden sinak, więc nie złożyłem oficjalnego zgłoszenia na policję.
Najbardziej w całej tej sytuacji szkoda psa, że ma takich nieodpowiedzialnych właścicieli.
PS. Będę chyba musiał znaleźć sobie nową pętlę pomiarową.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie