Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Powrót normalnej jesieni

Sobota, 23 października 2010Przejechane 51.79km w terenie 2.00km

Czas 01:59h średnia 26.11km/h

Temperatura 11.0°C

 

Trochę późno wybrałem się na rower, więc kończyłem już po ciemku. Wraz z zachodem słońca temperatura zaczęła lecieć w dół. Zaczynałem gdy było 13 stopni, kończyłem przy 7 stopniach. Dzisiaj nareszcie powrót normalnej jesieni z typowymi temperaturami jak na tą porę roku, a nie jak ostatnie zimnice z silnym wiatrem. Dodatkowo słońce, które zachęca mnie do jazdy.

 

Do Domaniowa

Niedziela, 10 października 2010Przejechane 63.54km w terenie 0.00km

Czas 02:28h średnia 25.76km/h

Temperatura 13.0°C

 

Pogoda nadal dobra do jazdy, więc grzech nie skorzystać. Jak co niedziela preferuję raczej jazdę po twardym i nie brudzącym, dlatego wybrałem się asfaltem nad zalew w Domaniowie. Nie byłbym sobą gdybym się skomplikował tak prostej trasy. Za Jarosławicami skręciłem w prawo i pojechałem do Przytyka. Stamtąd dopiero pojechałem do Domaniowa.
Po drodze, mimo otwartego terenu, wiatr za bardzo nie przeszkadzał, jednak poniżej 15 stopni nie jeździ mi się już tak lekko jak w lato.

 

Na mysie górki

Sobota, 9 października 2010Przejechane 60.56km w terenie 25.00km

Czas 02:41h średnia 22.57km/h

Temperatura 14.0°C

 

Dzisiaj wybrałem się trochę pojeździć w terenie po wydmach w puszczy kozienickiej. Po drodze zaliczyłem Wielką Górę i Mysie Górki. Po drodze było błoto, ale w ilościach symbolicznych, więc tak bardzo się nie ubabrałem. Denerwowały za to rozjeżdżone w czasie wycinki główne drogi w puszczy. Na niektórych odcinkach prawie zrobiło się kartoflisko. Jak zrobi się bardziej mokro to trzeba będzie ich unikać, no chyba, że będę miał ochotę na błotne kąpiele. Na szczęście najprzyjemniejsze odcinki nie ucierpiały.

 

Po okolicy

Sobota, 2 października 2010Przejechane 41.40km w terenie 32.00km

Czas 02:22h średnia 17.49km/h

Temperatura 13.0°C

 

Nie za bardzo miałem pomysł gdzie mógłbym sie przejechać, dlatego pojeździłem po bliższej okolicy i odwiedziłem parę miejscówek, w którym dawno już nie byłem. Na początku pojechałem do Lasu Kapturskiego jednak szybko się zacząłem nudzić jazdą po nim, więc postanowiłem sprawdzić wertepiastą trasę nad Radomkę. Spodziewałem się na niej błota i się nie zawiodłem. Za to odcinki z piachem były przejezdne na spokojnie.
Wracając zahaczyłem jeszcze o lasek za Janiszewem. Główne dróżki rozjeżdżone przez drwali, a więc także tutaj błoto.

 

Na Altanę

Niedziela, 26 września 2010Przejechane 107.22km w terenie 2.00km

Czas 04:36h średnia 23.31km/h

Temperatura 22.0°C

 

Głodny namiastki prawdziwego podjazdu wybrałem się do Szydłowca zaliczyć podjazd od miejscowości Hucisko i dalej aż po wieżę obserwacyjną na Altanie. Mimo, że różnica w pionie to ledwie około 170-180 metrów to pokonanie jej sprawia o wiele więcej satysfakcji niż 10 razy górka 20m. Poza tym można liczyć na ładny widok na samej górze.
Z drugiej strony trochę to nienormalne, żeby jechać 100km w tą i z powrotem, żeby zaliczyć podjazd, ale co tam :)

 

Królewskie Źródła

Sobota, 25 września 2010Przejechane 102.92km w terenie 66.00km

Czas 05:01h średnia 20.52km/h

Temperatura 22.0°C

 

Ostatni weekend września zapowiadany był jako ostatni powiew już skończonego lata. Akurat zdążyłem wyzdrowieć po paskudnym przeziębieniu, które uziemiło mnie w łóżku w poprzednim tygodniu. Pomimo nie do końca odzyskanych sił, z lekkim katarem nie mogłem odpuścić być może ostatniej jazdy na krótko w tym roku. Na cel wypadu wybrałem rundę po puszczy kozienickiej. W tym roku jakoś mało razy jeździłem po puszczy, więc taka runda pomogłaby nadrobić zaległości. Trasę starałem się tak poprowadzić, aby zaliczyć kilka ciekawych miejscówek.
Na początek standardowy dojazd do puszczy przez Starą Wolę Gołębiowską. Po zjechaniu z asfaltu kierowałem się na Wielką Górę i singiel po wydmie. Droga trochę przeschła w porównaniu do stanu sprzed dwóch tygodni i było mniej błota, jednak parę kałuż jeszcze było. Dalej trasa za parkingiem leśnym już sucha i piaszczysta, ale jeszcze bez sypkiego, kopnego piachu.

Kilometry leciały szybko, powietrze przyjemnie rześkie, ale nie zimne i na dodatek nie wiało w lesie tak jak na dojeździe. Po drodze zrobiłem kilka przystanków, aby sięgnąć po chusteczki i przy okazji pstryknąć jakie zdjęcie.


Tak jadać i podziwiając okoliczności przyrody przejechałem kolejnego zwierzaka w tym sezonie. Na szczęście chyba nic mu nie było, ponieważ dawał później znaki życia.

Po dojechaniu do Królewskich Źródeł chwila odpoczynku i sięgniecie do plecaka po batona. Nie spodziewałem się tylu ludzi w tym miejscu. Jednak po zjechaniu trochę na bok i wjechaniu trochę w las można był w spokoju stanąć.

Zbierając się już w drogę powrotną zaczepił mnie inny rowerzysta, który jak okazał się był z Pionek. Jak to przy takich spotkaniach gadka skąd i dokąd się jedzie oraz tym podobne. Ponieważ wracałem przez Pionki, a nie znałem czarnego szlaku ze źródeł, więc chętnie się z nim zabrałem.
Dalej przez las planowałem jechać do miejscowości Sokoły by potem zaliczyć Mysie Górki. Kolega nie znał ścieżki przez las to chciałem mu pokazać jak fajne tereny ma pod nosem. Nie wiem czy się spodobało, bo zaliczył glebę na jednym zjeździe choć krzyczałem, że leży sporej wielkości gałąź na końcu. Potem szybki przejazd przed mocno zarośniętą ścieżkę. Było trochę narzekania ze strony towarzysza, ale ja lubię ten kawałek i myślałem, że się spodoba.
Na mysie dojechałem już sam, bo kolega zawrócił do Pionek. Po przecięciu szosy na Kozienice jeszcze raz przejechałem się przez Wielką Górę. Na koniec miała być jeszcze kładka z podłużną dziurą pośrodku, ale teren wokół był mocno podmoknięty, kładka w kiepskim stanie i wędkarz na środku. Szkoda, trzeba było przeprowadzić.

Mapa:

 

Na mysie górki

Niedziela, 12 września 2010Przejechane 67.11km w terenie 38.00km

Czas 03:02h średnia 22.12km/h

Temperatura 15.0°C

 

Czas powrócić w teren, bo zaczęło żal mi się robić opon ciągle turlanych po asfalcie. Wybór to oczywiście puszcza kozienicka. Trochę błota było, przejazd przez głęboką kałuże, parę górek.
Przy tej kałuży spotkałem czwórkę innych rowerzystów, którzy czaili się, żeby przeprawić się na drugą stronę suchą stopą. Objechałem to bokiem. Trochę nalało się do butów, ale to byłby problem dla mnie jakby było z dziesięć stopni mniej. Oprócz tego sporo grzybiarzy na ścieżkach i trzeba było uważać szczególnie na zakrętach, aby na kogoś nie wpaść.

 

Niedzielnie

Niedziela, 5 września 2010Przejechane 58.52km w terenie 0.00km

Czas 02:12h średnia 26.60km/h

Temperatura 17.0°C

 

To samo co w ubiegłą sobotę. Przez większość trasy zmaganie z wiatrem, ale trafiłem z pogodą. Wykorzystałem te parę godzin dobrego słońca. Od razu lepiej mi się jechało.

 

Do Domaniowa

Sobota, 4 września 2010Przejechane 70.28km w terenie 0.00km

Czas 02:36h średnia 27.03km/h

Temperatura 18.0°C

 

Generalnie wypad bez historii. Trasa wymyślona 5 minut przed wyjściem na rower.
Wybrałem się do Domaniowa, żeby zobaczyć jak wylała Radomka i jej dopływy. Łąki po drodze były zalane, na zaporze w Domaniowie woda spływała przez przelewy, pracownicy elektrowni pompami ratują się przed przesiąkaniem. Ogólnie warunki dobre do jazdy.

Mapka:

 

Do Iłży na wzgórze zamkowe

Niedziela, 29 sierpnia 2010Przejechane 87.24km w terenie 12.00km

Czas 03:31h średnia 24.81km/h

Temperatura 18.0°C

 

Miałem wybrać się do Szydłowca i dalej, aby podjechać na Altanę, ale nie chciało mi się rano wstać. Dlatego czasu starczyło na wypad na wzgórze zamkowe do Iłży. Dwa razy wjechałem pod basztę, a potem zaczął padać deszcz. Czas gonił, więc musiałem wracać. Powrót tą samą drogą, ale pod mocny wiatr.
Przed Radomiem znów łapie mnie deszcz jednak szybko minął. Natomiast w mieście wyglądało, że trochę popadało. Mogłem się to tym przekonać, gdy w jeden zakręt za szybko wszedłem, za bardzo pochylony, przód poleciał i przeszlifowałem się po asfalcie. Dobrze, że na przeciwnym pasie samochód był daleko.