Wpisy archiwalne w kategorii

Na popołudnie

Dystans całkowity:14428.20 km (w terenie 2943.00 km; 20.40%)
Czas w ruchu:613:07
Średnia prędkość:23.53 km/h
Liczba aktywności:203
Średnio na aktywność:71.07 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Po Puszczy Kozienickiej

Niedziela, 17 kwietnia 2011Przejechane 76.22km w terenie 43.00km

Czas 03:34h średnia 21.37km/h

Temperatura 14.0°C

 

Kolejny popołudniowy wypad na rower. Lubię te popołudniowe wyjścia, ponieważ o tej porze słońce daje najlepsze światło i nawet zwykłe miejsca stają się ciekawe. W ostatnich dniach zazwyczaj były pogodne popołudnia, a ja, co już nie raz pisałem, preferuje jazdę w słonecznych warunkach. Dodatkowo moje kolana nareszcie mają już okres przejściowy za sobą, nie przypominają o sobie, nie czuję dyskomfortu, więc mogę wypuszczać się bardziej w teren.
Puszcza Kozienicka po raz pierwszy w tym roku to był dobry pomysł. Co prawda na samym początku przywitała mnie spora kałuża, ale jej po jesiennych wypadach to nawet się spodziewałem. Jak znam to miejsce mogła być powyżej piast plus prawdopodobnie gruz na dnie, więc przejazd bez kąpieli był niepewny. Wolałem ominąć bokiem przedzierając się przez krzaki. Dalej już spokojnie można było jechać. Na ścieżce przez polanę było błoto jednak nic takiego strasznego, spokojnie do przejechania. Potem do samego Augustowa było już tylko twardo i sucho. Piaskowe drogi, które w lato potrafią wyssać siły teraz były ubite.
Pierwsze kilometry to przyjemny singielek przez Wielką Górę, ale prawdziwy klimat puszczy można poczuć dopiero po minięciu leśnego parkingu przy drodze z Jastrzębi. Nawierzchnia staje się typowo piaszczysta, zaś okolica jakby całkiem wyludniona. Charakter odludzia podkreślają dorodne sosny, które gdy przejeżdżałem ładnie oświetliło słońce przez co wyglądały jeszcze bardziej majestatycznie. Z ciepłem w plecy, rześkim powietrzem, soczyście zieloną trawą jechało się zajebiście. Mózg można było wyłączyć, jakieś ukryte pokłady mocy zostały uruchomione - po prostu flow.

W Augustowie wróciłem do rzeczywistości. Po bokach trylinki przez wioskę robione są chodniki. Znak, że niedługo pojawi się asfalt. Na drodze do Pionek wysypana podsypka z kruszywa, więc także wkrótce będzie po czarnym. Po przejechaniu przez Pionki w lesie miałem dwie przeprawy wodno-błotne. Mimo przepychania się daleko obok nie dało się uniknąć zanurzenia. Trochę zimno zrobiło się w stopy, ale bez tragedii. Kolejną taką przeszkodę objechałem już inną ścieżką. Następnie parę kilometrów asfaltem na Mysie Górki, tam przelot po korzeniach, znów kawałek asfaltem do Siczek i do kładki na Pacynce. Szkoda, że ubiegłoroczne podtopy ją uszkodziły, bo teraz jest raczej nie do przejechania. Za kładką w błocie zerwał mi się łańcuch. Miałem chwilę zabawy z łańcuchem w roli głównej oraz w pobocznych z rozkuwaczem i spinką z zapasu.
Po dojechaniu do ulicy Podleśnej został już tylko powrót przez miasto.
Mapka:

 

Na Altanę

Sobota, 16 kwietnia 2011Przejechane 101.50km w terenie 6.50km

Czas 04:19h średnia 23.51km/h

Temperatura 15.0°C

 

W końcu udało mi się wybrać po raz pierwszy w tym roku na najwyższe wzniesienie województwa mazowieckiego, czyli na Altanę - 408 m. n.p.m. Jak to się mówi do trzech razy sztuka. Przy okazji dojechałem zmodyfikowaną trasą z poprzedniego roku. Ta dzisiejsza jest krótsza, ciekawsza i z o wiele lepszą nawierzchnią asfaltową. Dzięki temu w lato będzie można i dwa razy wjechać. Wiadomo, że najkrócej do Szydłowca byłoby drogą nr 7, ale to już nie jest dla mnie żadna przyjemność.
Podczas dojazdu na miejsce pogoda była trochę w kratkę. Raz świeciło słońce, drugi raz pochmurnie z wiejącym zimnym wiatrem. Oczywiście przy jechaniu z pamięci nową trasą nie o obyło się bez pomyłki i na jednym skrzyżowaniu skręciłem zamiast pojechać prosto. Ratując się GPS'em z telefonu ogarnąłem gdzie się znalazłem i odpowiednio skorygowałem kierunek. Skończyło się tym, że przejechałem się kawałek po błotnistej łące.
Czas wjazdu, licząc od skrętu w drogę prowadzącą na Hucisko, gorszy niż ostatnio w tamtym roku, ale to nie było zaskoczenie. Za to widok w miejscowości Hucisko nagrodził trud podjazdu. Odniosłem nawet wrażenie, że miejscowi z szacunkiem patrzą na rowerzystów.
Akurat jak wyciągnąłem aparat było zachmurzone to i zdjęcie wyszło słabe, a nie miałem czasu czekać na lepsze warunki.

Za to powrót w warunkach jak na majówce. Cały czas słonecznie, błękitne niebo. Tylko jeszcze nie do końca taka temperatura jak potrzeba.

 

Na zaporę w Domaniowie

Niedziela, 27 marca 2011Przejechane 59.33km w terenie 0.00km

Czas 02:30h średnia 23.73km/h

Temperatura 6.0°C

 

Z braku pomysłów wybrałem się na do Domaniowa. Trasa taka sobie, ale ponieważ całość jest na otwarty terenie to dzisiaj dawał się we znaki zimny wiatr. Z resztą pogoda była zdradliwa. Niby słonecznie, ale jednak zimno i ten okropny wiatr, który wysysał ze mnie siły.

 

Pętla rozszerzona

Niedziela, 20 marca 2011Przejechane 57.05km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 24.63km/h

Temperatura 5.0°C

 

Standardowa pętla rozszerzona plus dodatki, czy ciąg dalszy latania po asfalcie, chociaż mam już ochotę na jakąś jazdę terenową. Uznałem jednak, że nie warto, ponieważ warunki w lesie niepewne i nie potrafię w terenie skupić się na pedałowaniu. Na mało ruchliwej drodze jest spokój lub nuda, zależnie od nastroju, które pozwalają na skoncentrowaniu się na szybkości, kadencji. Dzisiaj również starałem się jechać na większej tej drugiej wartości. Chwilami mnie to denerwowało i świerzbiły mnie paluchy, żeby dać bardziej twardo, ale czasami trzeba powalczyć także ze sobą ;)

 

Prawdziwy powiew wiosny

Niedziela, 13 marca 2011Przejechane 60.49km w terenie 0.00km

Czas 02:31h średnia 24.04km/h

Temperatura 18.0°C

 

O tak! Na taki dzień czekałem od około czterech miesięcy. Dzisiaj nie dało się zmarznąć. Słońce, ciepło, nawet jazda pod wiatr nie obniżała komfortu termicznego. Co prawda wycieczka na niedzielę była zaplanowana do miejscowości Hucisko i jeśli teren by pozwalał miał być wjazd na Altanę po raz pierwszy w tym roku, ale po wczorajszym wypadzie nogi były zmęczone i wolałem odłożyć na może przyszły tydzień ten plan. Chciałem także przy okazji sprawdzić nowy szybszy dojazd do Szydłowca, ale mały zapas czasowy musiał zakładać brak błądzenia po drodze jak i sprawną jazdę. Uznałem, że nie dam rady tego zrealizować przy obecnej jeszcze słabej formie i odpuściłem. Altana nie ucieknie.
W zastępstwie odwiedziłem tereny, na których dawno nie byłem. Przez Piastów, Wsolę pojechałem do Jastrzębi i potem na Goryń. W Mąkosach Starych wjechałem na nielubianą przeze mnie drogę Brzóza-Radom. Droga jest w słabym stanie, spory ruch i szybko jeżdżące samochody, dlatego nie przepadam za nią. Zresztą potem powrót do ulicy Energetyków też nie jest ciekawy. Ale koniec tego narzekania, bo jeszcze wyjdzie, że wróciłem niezadowolony. Przez czasy czas męczenia tego asfaltu banan z ust mi nie znikał. Pogoda nagradzała wszystkie niedogodności. Z resztą nie tylko ja zauważyłem, że warunki były świetne. Dawno nie widziałem tylu rowerzystów po drodze. Było ich nawet więcej niż w środku lata.

 

Do Domaniowa po raz pierwszy w tym roku

Sobota, 12 marca 2011Przejechane 74.91km w terenie 3.00km

Czas 03:06h średnia 24.16km/h

Temperatura 13.0°C

 

Nareszcie była temperatura zdatna na większy wypad. Aby tradycji stało się zadość pierwszy dłuższa wycieczka musiała być nad zalew w Domaniowie. Nie chciałem jechać najprostszą trasą, bo jej część pokrywa się z moimi standardowymi pętlami, a już trochę opatrzyły się mi te odcinki. Potrzebowałem odmiany i tak wybór padł na trasę do Domaniowa przez Orońsko, Mniszek. Dzięki takiemu wyborowi można było także zaliczyć podjazd pod kościół w Kowali i mniejsze w Konarach. Gdzieś we wsi Guzów przegapiłem skręt na Chronów i przejechałem się kawałem podmokłą drogą między polami. Ziemia była tak miękka i wręcz zasysała oponę. Początkowo pomyślałem, że złapałem kapcia, a zapasu brak.

 

Do Pionek

Niedziela, 14 listopada 2010Przejechane 72.17km w terenie 30.00km

Czas 03:21h średnia 21.54km/h

Temperatura 18.0°C

 

Tak ciepłego i słonecznego dnia w środku listopada nie można było zmarnować. Celem wypadu była Puszcza Kozienicka chociaż spodziewałem się pewnej ilości błota. Obawy okazały się niemal bezpodstawne jednak nie do końca. Tam gdzie przeprowadzana jest wycinka błoto jest pierwsza klasa plus do tego głębokie koleiny wyjeżdżone prze ciężki sprzęt. Pewne odcinki nie do pojechania przeze mnie. Nawet czterech motocrosiarzy, którzy mnie wyprzedzali w tym błocie musieli uważać. Może do wiosny się to uleży, ale na razie dojazd do singla na Wielkiej Górze jest zmasakrowany.
Po zaliczeniu górki pojechałem dalej zielonym do Siczek na Mysie Górki. Tutaj kilkaset metrów przede mną jechało dwóch gości(?) ale nie starałem się ich gonić. Na asfalcie przez Adolfin, Sokoły skręcili na którymś przejeździe. Ja dalej pojechałem prosto na górki koło Pionek. Tutaj mijałem całą grupę 5-6 bikerów wracających od Pionek. Generalnie dużo dzisiaj ludzi wyciągnęło rowery, ale nic dziwnego, była taka pogoda, że można było poczuć się jak na początku kwietnia.

 

Wichura w twarz, wichura w plecy

Sobota, 13 listopada 2010Przejechane 58.12km w terenie 0.00km

Czas 02:19h średnia 25.09km/h

Temperatura 18.0°C

 

Dawno już nie jeździłem przy takim wietrze. Gdyby nie patrzeć na płaska drogę można by pomyśleć, że to jazda po jakimś pagórkowatym terenie. W zależności czy jechałem pod wiatr czy z wiatrem był długi podjazd lub długi zjazd. Z wiatrem w plecy kilka razy dałem radę wydusić ponad 60 kmh. Poza tym znów to dziwne uczucie jak przy bocznych podmuchach ucieka rower spod jeźdźca.

Mapka:

 

Na Wielką Górę

Niedziela, 31 października 2010Przejechane 54.58km w terenie 25.00km

Czas 02:20h średnia 23.39km/h

Temperatura 16.0°C

 

Mało czasu miałem, ale szkoda było nie wyjść na rower przy takiej pogodzie o tej porze roku. Ciepło, z wiatrem ale nie zimnym, słonecznie. Na dodatek wspaniale krajobrazy w lesie. Dawno nie padało, więc także warunki na ścieżkach w puszczy doskonałe, czyli sucho, ale nie piaszczyście tylko dobrze ubita ziemia.
Chciałem jeszcze podjechać na Mysie Górki, ale czasu już brakło.


 

Ciepełko

Niedziela, 24 października 2010Przejechane 56.01km w terenie 8.00km

Czas 02:09h średnia 26.05km/h

Temperatura 17.0°C

 

No może nie tak super ciepło, ale jak na koniec października to ok. Trochę bardziej pochmurnie jak wczoraj, ale nadal jazda przy słoneczku. Wybrałem taką trasę aby maksymalnie skorzystać z południowego wiatru i zahaczyć o puszczę. Na początek standardowo do Wsoli i dalej do Jastrzębi. Przez puszczę w kierunku Kieszek gdy dotrzeć do trasy na Kozienice. Potem już powrót do Radomia, bo czas gonił.