Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2014

Dystans całkowity:572.09 km (w terenie 52.00 km; 9.09%)
Czas w ruchu:22:32
Średnia prędkość:25.39 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:52.01 km i 2h 02m
Więcej statystyk

Poland Bike Legionowo

Niedziela, 30 marca 2014Przejechane 54.76km w terenie 50.00km

Czas 02:36h średnia 21.06km/h

Temperatura 18.0°C

 

Do pierwszego startu w tym sezonie poszedłem na luzaku. Pierwszy maraton to takie pierwsze koty za płoty, bo nie wiadomo czego się spodziewać. W ubiegłym roku mimo niesprzyjającej zimy wydawało mi się, że całkiem nieźle byłem przygotowany a wyszło beznadziejnie. W tym roku zima była bardzo łaskawa, więcej się ruszałem, ale przed startem niczego konkretnego sobie nie zakładałem. No może założyłem, że i tak spadnę z sektora:).
Po przybyciu na miejsce witała gigantyczna kolejka do biura zawodów. Dobrze, że akurat zapis i deklarację załatwiłem na tygodniu. Ta w Wawrze pod koniec roku była wielka, ale teraz ta w Legionowie pobiła wszystko co widziałem. Wiadomo było, że start będzie przesunięty, jak się okazało o godzinę, czyli start o 13.30. Gdzie indziej to już o tej godzinie wyścig się powoli kończy. Nie przeszkadza to jednak. Popołudniu jest cieplej, dlatego decyduję się jechać na "prawie krótko".
Start chciałem pojechać spokojnie, ale przy takim planie po kilkuset metrach jechałbym już sam. Patrzyłem tylko jak pulsometr pokazuje powyżej 180 uderzeń na minutę. Normalnie to już powinienem mieć dość, tutaj adrenalina zrobiła swoje i nie było czuć wielkiego zmęczenia. Jak długo to się dopiero okaże.

Jechałem bez szarżowania, niech inni się wykazują tym bardziej, że panował tłok jak na mazovii. Tłum także jechał jak na mazovii. Jak prosto i płasko to sprint, jak byle górka to zamurowuje, tempo takie, że ciężko utrzymać równowagę. No i te manewry niektórych, jakby ujmą było trochę się rozejrzeć na boki. Denerwowały mnie takie sytuacje, więc na tych górkach wyprzedzam hurtowo bokiem, po mchu, po gałęziach. Podjaździki szły dużo sprawniej niż jakbym jechał gęsiego po ścieżce.

Minęło pół dystansu i czułem się dobrze. 40 kilometr z 55 i też było nieźle. Pojawiła się myśl, że może być fajny czas. 42 kilometr - guma :( . Przejechałem po jakimś pieńku/korzeniu i poczułem uderzenie z tyłu. Nie skończyłem się zastanawiać czy aby nie będzie kapcia gdy doszedł moich uszu niestandardowy dźwięk. Jednak kapeć. Zdarza się. Trzeba było zmienić dętkę, ale jakoś było mi lekko na duchu, bo do tego 42 kilometra jechałem w porządku, wiec po zimie jest ogólnie nieźle.
Po ponownym ruszeniu jednak motywacja mi siadła. Nie mogłem złapać dobrego rytmu i zamulałem do około 50 kilometra. Potem było lepiej, ale to już było tylko wypatrywać mety.
Mimo pechowego startu przez gumę jestem zadowolony z czasu i tego jak mi się jechało. Pozwala to z nadzieją patrzeć na najbliższe wyścigi. No i założenie także spełniłem. Spadek do niższego sektora jest ;)

Wynik:
M3: 42/110
Open: 111/267


 

Dojazdy + rozgrzewka

Niedziela, 30 marca 2014Przejechane 9.75km w terenie 2.00km

Czas 00:34h średnia 17.21km/h

Temperatura 18.0°C

 

 

Powrót

Niedziela, 30 marca 2014Przejechane 4.59km w terenie 0.00km

Czas 00:13h średnia 21.18km/h

Temperatura 18.0°C

 

 

Walka z piszczącym zaciskiem

Sobota, 29 marca 2014Przejechane 30.72km w terenie 0.00km

Czas 01:18h średnia 23.63km/h

Temperatura 18.0°C

 

Kolejna jazda testowa po wyregulowaniu hamulców. Jest lepiej niż poprzednio, ale mogłoby być lepiej. Poza tym spokojna rundka po ścieżkach rowerowych. Za dnia na więcej nie można sobie pozwolić, bo przy takiej jak dziś pięknej pogodzie na mieście prawie tłumy na rowerach. Chyba wolę nocne wypady.

 

Test po remoncie

Środa, 26 marca 2014Przejechane 28.86km w terenie 0.00km

Czas 01:16h średnia 22.78km/h

Temperatura 8.0°C

 

Przyszła najwyższa pora odkurzyć Canyona, bo ostatni raz jeździłem nim w Trzech Króli. Co prawda Canyon nie stał w kącie tylko generalny przegląd przed sezonem. Trochę to trwało, bo po pierwsze trzeba było czekać na nowe części, a po drugie nie bardzo się śpieszyło mi się ze składaniem. W zastępstwie miałem na czym jeździć.
Po remoncie wszystko ładnie działa, no może oprócz hamulców. Nie mogłem znaleźć uszczelek do zacisków, więc nie serwisowałem ich. Nie wiadomo czy na starej uszczelce zacisk byłby szczelny, a na nowe hamulce już nie miałem funduszy. Dlatego nadal zmagam się z nie równą pracą tłoczków i męczarnią z wyregulowaniem zacisku tak, aby nie obcierał o tarczę.

 

Po nowemu do Iłży

Niedziela, 23 marca 2014Przejechane 89.53km w terenie 0.00km

Czas 03:10h średnia 28.27km/h

Temperatura 17.0°C

 

Celem tego wypadu było sprawdzenie nowego dojazdu do Iłży dla szosówki. Dotychczasowa trasa zawiera około 4 kilometrów szutrówki i nie nadaje się dla cienkich oponek. Dojazd naturalnie się znalazł, ale stary jest jednak bardziej urokliwy. Poza tym nie można pochasać po wzgórzu zamkowym.

 

Wiosna na 100%

Sobota, 22 marca 2014Przejechane 69.27km w terenie 0.00km

Czas 02:31h średnia 27.52km/h

Temperatura 23.0°C

 

Wyjątkowo szybko w tym roku minęły zimowe miesiące. Dla mnie wyznacznikiem długości tej gorszej części roku jest czas między ostatnią a pierwszą jazdą na krótko. Tej zimy było to niecałe 5 miesięcy. Nieźle. Nawet opalenizna całkiem nie dążyła zniknąć.

 

Dzień wagarowicza

Piątek, 21 marca 2014Przejechane 97.72km w terenie 0.00km

Czas 03:43h średnia 26.29km/h

Temperatura 22.0°C

 

W poprzednim tygodniu przegapiłem wiosenną pogodę i w tym nie chciałem, żeby sytuacja się powtórzyła, dlatego na piątek wziąłem urlop. Wiało, ale reszta była idealna. Można powiedzieć pogoda na majówkę. Spokojnie można było jechać na krótko.
Jako że miałem cały dzień wolny cel przejażdżki mógł być trochę dalej niż zazwyczaj. Wybór padł na podjazd do Huciska za Szydłowcem. Przy okazji sprawdziłem jak się podjeżdża Focusem. Mimo obaw poszło mi całkiem sprawnie. W nagrodę na końcu drogi widok na nizinną Polskę.

 

Początki wiosny i początki nowego

Niedziela, 9 marca 2014Przejechane 78.14km w terenie 0.00km

Czas 02:52h średnia 27.26km/h

Temperatura 13.0°C

 

Nareszcie przyszedł ten dzień. Dzień wielki, ba być może przełomowy, bo oto pierwszy raz w życiu dosiadłem szosy. Chęć na własną szosę nachodziła mnie już od trzech lat, ale było to na zasadzie "-Och, ale by się leciało po tym równym asfalcie na szosówce". Chwila słabości, bo nie wyobrażałem sobie siebie na szosówce. W ogóle na początku mojego poważniejszego zainteresowania się rowerami i tym co wokół szosę uważałem na sprzęt emerycki. Jednak ludzie się zmieniają albo/oraz starzeją i jakoś w połowie zeszłego roku zacząłem bardziej rozpoznawać temat szosy. Początkowo nastawiałem się na coś budżetowego na aluminiowej ramie, ale pod koniec roku zdecydowałem się na karbon. Przestudiowałem dokładnie artykuł o karbonowych szosach dla początkujących z bikeboard i ostatecznie zdecydowałem się na Focusa Cayo Evo. Jako że by jeszcze styczeń w sklepie dostałem przyzwoity rabat na nowy rower, miesiąc oczekiwania na realizację zamówienia, okazyjnie udało się kupić jeszcze fajne, nowe koła, przy rowerze zamieniłem kilka drobiazgów głównie ze względów estetycznych i projekt był skończony.
Było to trochę ryzykowne składać typ roweru na jakim się nigdy nie jeździło, nigdy nie przymierzało, w całości oprzeć się na wiedzy teoretycznej wyczytanej w czasopismach czy na forach. Jednak już po kilkuset metrach wiedziałem, że nie zrobiłem wielkiej pomyłki. O panie jak to lekko jedzie! Co za przyśpieszenie! Mój ci jest! mój ci jest!

Wbrew moim obawom nie jest najgorzej z amortyzacją. Po bruku i asfalcie po bombardowaniu trzeba jechać wolniej niż na mtb, aby zachować jakiś tam komfort, ale na równej drodze nie ma żadnym problemów. Na asfaltowych wypadach będzie się jeździło dużo płynniej, chociaż kilka tras będę musiał zmodyfikować i wyeliminować szutrowe fragmenty. Generalnie super sprzęt na słoneczne dni.

A nad zalewem w Domaniowie też było przyjemnie.


 

Tak jakby grudniowa szarówka

Niedziela, 2 marca 2014Przejechane 54.44km w terenie 0.00km

Czas 02:12h średnia 24.75km/h

Temperatura 4.0°C