Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:739.26 km (w terenie 209.00 km; 28.27%)
Czas w ruchu:34:25
Średnia prędkość:21.48 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:61.61 km i 2h 52m
Więcej statystyk

Wypad pod basztę w Iłży

Niedziela, 4 września 2011Przejechane 84.73km w terenie 12.00km

Czas 03:30h średnia 24.21km/h

Temperatura 24.0°C

 

Pogoda taka, aż trudno uwierzyć, że to już wrzesień w kalendarzu. Oprócz wiatru, który mocno dawał się we znaki, wszystko pozostałe zachęcało do jazdy. Naprawdę miałem wrażenie, że to raczej przyjemny, lipcowy dzień.
Tylko ten wiatr hulający przez pola. W drodze do Iłży wysysał ze mnie wszystkie zapasy sił. Do tego od początku bolała mnie prawa noga w okolicach ścięgna achillesa. Mogło to być spowodowane przez przestawienie się poprzedniego dnia bloku w bucie, bo dzisiaj był on całkiem luźno. Dziwne, że wczoraj tego nie zauważyłem. W każdym razie musiałem oszczędzać tą nogę, aby nie zrobić sobie krzywdy przed ostatnimi maratonami w tym roku.
Na wzgórze zamkowe dotarłem dobrze ujechany. Nie miałem już chęci i przede wszystkim czasu na kilka podjazdów wąwozikiem pod basztę. W ostateczności tylko raz podjechałem drogą do ruin zamku.

Powrót tą samą drogą, ale teraz już było z wiatrem. Jednak bez rewelacji. Noga nadal bolała przy mocniejszym depnięciu.

 

Runda przez puszczę

Sobota, 3 września 2011Przejechane 100.19km w terenie 65.00km

Czas 04:25h średnia 22.68km/h

Temperatura 20.0°C

 

Dawno jakoś nie byłem w puszczy, tzn. od ponad miesiąca. Wypadało odwiedzić swoje śmieci być może ostatni raz w tym roku w letnich warunkach. Udało mi się wygospodarować trochę czasu, a nawet więcej, dlatego musiałem zaliczyć iście królewską traskę przez puszczę kozienicką. Królewską, bo częściowo traktem królewski (czerwony szlak) i do Królewskich Źródeł z przejazdem przez wszystkie atrakcje po drodze, czyli Wielką Górę, Górki Miłosne, Mysie Górki i na koniec jeszcze raz Wielką Górę. W sumie ładnie się złożyło i wyszła równa setka.
Cała trasa była sucha jak przysłowiowy pieprz. Trafiła się tylko jedna mała kałuża, którą spokojnie ominąłem. Z rozlewisk spotykanych w lipcu nie został nawet ślad, a jak to najwyżej pod postacią łach piachu. Zresztą piachu było dużo jak to na czerwonym szlaku.
Dopiero po zjechaniu na czarny szlak w okolicach Augustowa zrobiło się bardziej twardo. I korzeniasto. Jeden taki wystający korzeń na 60 kilometrze na Górkach Miłosnych pokarał mnie snake'iem. Dzięki temu mogłem przećwiczyć zmianę dętki podczas energicznego spaceru, bo w miejscu nie dało rady tego dokonać, a to przez atakujące ze wszystkich stron robactwo. W ostateczności na niewiele się to zdało, ponieważ i tak zostałem dokładnie cały pogryziony.

Jak na takie warunki to wymiana poszła mi dosyć szybko, ale singiel przez Miłosne trochę mi się zepsuł. Najważniejsze, że uciekłem chmarze krwiożerczych komarów. Dalszy ciąg trasy przebiegł już bez usterek. Nie było w ogóle ludzi po lesie, nie plątali się grzybiarze, spacerowicze i tym podobni. Tylko czysta przyjemność z jazdy.