Maratonowe i inne rozterki

Sobota, 23 czerwca 2012Przejechane 114.24km w terenie 15.00km

Czas 04:39h średnia 24.57km/h

Temperatura 22.0°C

 

Jak już pisałem wcześniej zmiany w kalendarzu mazovii i legii wywróciły mi kalendarz lipcowy do góry nogami. W ten weekend od dawna miałem zarezerwowany na objazd trasy maratonu w Kozienicach, ale po pierwsze jeszcze nie ma na razie mapki z trasą, a po drugie przez dwa tygodnie sporo może się zmienić w kwestii podłoża. W taki sposób powstał mi luźny tydzień. Mogłem wybrać się na poland bike do Sochaczewa i prawie pół dnia się zastanawiałem czy tak nie zrobić. Ciekawość mnie ciągnęła, bo nie znam tamtych okolic, ale jak zobaczyłem jakie jest zapowiadane przewyższenie to ochota mi przeszła. 300 metrów na ponad 60-kilometrowej trasie, to jest tyle co kot napłakał. Okolice Radomia są płaskie, ale bez większych trudności mogę wymyślić coś co będzie miało więcej metrów pod górę, a koszt wpisowego i dojazdu zerowy. Tak więc z Sochaczewem dałem sobie spokój.
Jak już miałem zostać na weekend w domu to postanowiłem poszukać większych podjazdów. Oczywiście wiele szukać nie trzeba, bo porządne podjazdy zaczynają się za Szydłowcem, a konkretniej pisząc to mam na myśli podjazd do Huciska a potem na szczyt Altany. Dalej, realizując idee 'Weekend zerowych kosztów', do Szydłowca jadę rowerem, bo trasa przyjemna a i znajdzie się kilka smaczków po drodze. Jednak właściwa zabawa zaczyna się na podjeździe do miejscowości Hucisko. Na pewno jest treściwie. W Huciskach opuszczam asfalt i atakuję do końca Altanę. Podłoże jest tutaj wyraźnie inne jak w innych lasach mazowieckich. Nie ma piachu, za to z ziemi wystają już kamienie różnej wielkości - taka namiastka gór. Las jest gęsty i mimo palącego słońca miejscami panuje głęboki cień. Wjazd pod wieżę obserwacyjną to chyba jeden z lepszych kawałków mtb w województwie mazowieckim.

Zjeżdżam do granicy z województwem świętokrzyskim. Po drodze mijam innego mtb-bikera, który podjeżdżał Altanę od południowej strony. Skręcam do Ciechostowic i mam przed sobą długi kilometrowy, asfaltowy zjazd. Gdyby nie to, że wieś jest dość ruchliwa to można tutaj pokusić się o bicie rekordu na maksymalną prędkość, ale ja wolę zachować rozsądek, bo dzisiaj trafił mi się orszak weselny. Tak na marginesie, ile ja już w sobotnie popołudnia mijałem takich orszaków weselnych to nie ogarniam. Na pewno po kilka w każdym roku się trafi.
Wracając do trasy, za wsią odbijam w prawo i zaczynam podjazd kamienisto-korzenno-trawiastą ścieżką. I tak trzy razy pętla przez szczyt i Ciechostowice. Na kolejnej pętli znów mijam tego samego bikera: ja zjazd, on podjazd.
Po wszystkim wjeżdżam jeszcze do końca asfaltem w Huciskach by spojrzeć z wysokości na Polskę nizinną, do której trzeba było wracać.

 
 
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa awego
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]