Na fali wznoszącej
Czasu było ile było. Niby dzień wolny, ale nie dało się więcej wygospodarować. Miało być dłużej, niestety musiało być krócej. A jak krócej to zrobiłem intensywniej. Trasa przez Kowalę, Orońsko, Wolanów, Zakrzew, Gustawów to cały czas asfalt za to z paroma pagórkami po drodze. Można nawet napisać, że lekko interwałowa.
Wiatr kręcił i przez większość czasu przeszkadzał niż pomagał. Zawsze w takiej sytuacji wmawiam sobie, że to taka symulacja podjazdu, dzięki czemu łatwiej jedzie mi się w takich warunkach, bo wiem że ma to przynajmniej jakiś sens. Nie specjalnie zerkałem na licznik dlatego w domu zaskoczenie co do czasu przejazdu. Początkowo wątpiłem co do prawidłowości pomiaru i zastanawiałem się czy przypadkiem nie za niskie ciśnienie mam z przodu, co zawyżało by wyniki, ale gps pokazał podobny dystans. Widać wciskanie jazd i innych aktywności w środku tygodnia przynosi efekty, bo forma rośnie.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie Komentarze 0