Mazovia Otwock

Niedziela, 1 kwietnia 2012Przejechane 61.28km w terenie 40.00km

Czas 03:19h średnia 18.48km/h

Temperatura 3.0°C

 

Dojazd + rozgrzewka: 11.41 km
Wyścig: 42.20 km
Powrót: 7.67 km

W końcu przyszedł ten dzień. Długie, zimowe miesiące rozpamiętywania poprzednich wyścigów można nareszcie zakończyć. Można odłożyć do zimy roztrząsanie co by było gdyby inaczej rozłożyć siły, przycisnąć by utrzymać się z grupką, wcześniej zjeść przysłowiowego banana. To wszystko teraz idzie w odstawkę, bo czas zacząć zbierać kolejne doświadczenia i próbować wcielać w życie wnioski wysnute przez zimę. Czas zacząć sezon maratonowy 2012. Miałem go rozpocząć już w poprzednim tygodniu, ale zmiana terminu polandbike'a na sobotę skomplikowała mi bardzo logistykę dotarcia na miejsce i musiałem odpuścić. Dlatego otwarcie sezonu letniego nastąpiło w Primaaprilisową niedzielę w Otwocku na mazovii. I jak na Prima Aprilis przystało letnia seria rozpoczęła się przy zimowej temperaturze. Ledwo kilka stopni powyżej zera, zimny wiatr i przechodzące śnieżyce. Miałem już nadzieję na schowanie zimowych ciuchów głęboko w szafie i nie sądziłem, że przyjdzie mi się w nich ścigać. Jednak życie szybko weryfikuje takie założenia. Pozostało tylko uczucie satysfakcji, że udało mi się dorobić na jesień porządnej bluzy, bo inaczej nie miałbym co założyć.
Stawiłem się w Otwocku już z załatwionymi wszystkimi formalnościami co by nie czekać w kolejce do biura, ale o dziwo o dziesiątej kolejek w biurze nie było. Nie do pomyślenia porównując to z tym co działo się w poprzednim roku. Kolejki do sprawdzenia chipa także nie było, więc po kilkunastu minutach byłem gotowy do startu. Trochę przeraziło mnie błoto na stadionie. Już wizualizowałem sobie jak to może wyglądać na trasie spoko przy biurze brodziło się w czarnej mazi. Pojechałem trochę się rozgrzać i poznać początek trasy, ale zimny wiatr szybko zagnał mnie z powrotem na start. Zacząłem marznąć od tego wiatru. Stanąłem znów do sprawdzenia chipa tym razie w ogromniej kolejce nie tyle aby coś sprawdzić, ale dlatego, że wśród ludzi było cieplej. Potem stawiłem się w sektorze i zaczęło się długie czekanie na start, raptem jakieś 20 minut. Dłużyło się mi przeokropnie i przeokropnie zmarzłem jak wszyscy wokół. Kilka minut przed startem zaczął padać śnieg. Trzęsło mną z zimna, ale nareszcie ruszyliśmy.

Autor: Patrycja Borkowska

Byłem w ogóle nie rozgrzany i na pierwszych asfaltach chciałem tylko, aby zrobiło mi się cieplej. Skutek tego był taki, że znalazłem się na końcu sektora. Mimo tego nie rzucam się do przodu, bo chcę pojechać swoje, a nie wystrzelać się do połowy trasy, by potem walczyć ze skurczami nóg. Na szczęście po zjechaniu tylko na szutry inni przestali mnie wyprzedzać, a przy trudniejszych fragmentach to mi udawało się przesuwać o pojedyncze oczka do przodu.
Te trudniejsze fragmenty to oczywiście podjaździki pod mini górki. O dziwo wszyscy wjeżdżają płynnie, ale to w końcu 2 sektor. Nie było tego nieszczęsnego zsiadania na środku czy zatrzymywania się w piachu. Po drugiej stronie górek mini zjazdy, które dzisiaj bardzo mi się podobały. Zazwyczaj trochę kręte, wąsko między drzewami. Miałem nawet wrażenia, że uciekam reszcie na nich. Duża w tym zasługa zmiany mostka na krótszy. Już przy pierwszej jeździe po podmiance zauważyłem, że rower gwałtowniej reaguje na ruchy kierownicą, ale dopiero teraz na maratonie mogłem stwierdzić, że chyba pozbyłem się mułowatości krossa. W szybkich zjazdach rower wręcz sam układał się w zakrętach. Ale żeby nie było tak słodko, jak to na mazowieckich trasach, sporo jechało się długich prostych. Nudzą mnie takie odcinki i jakoś zawsze tempo mi na nich spada przez co traciłem to wypracowałem na górkach.

Autor: Artur Grącki

Podobno wyróżnikiem maratonu w Otwocku są słynne fragmenty trasy po korzeniach. Faktycznie było trochę patatajki, ale nie żeby wylewała się uszami. Coś podobnego można spotkać na radomskich mysich górkach i nikt nie robi z tego sensacji.
No więc jechało się tak po drodze zaliczając kilka kałuż czy strumieni, ale większego błota nie było. Czasami wyglądało słońce za chmur, innym razem walczyło się w wiatrem. Około 35 kilometra poczułem pierwsze sztywnienie w nogach. Nie miałem co popić, bo jechałem bez własnego bidonu, licząc tylko na bufery. Niestety na drugim bufecie zgubiłem powerade'a. Załakomiłem się na banana, a trzeciej ręki nie posiadam. W rezultacie uszczknąłem tylko parę łyków i butelka uciekła pod koło. Z picia i jedzenia wyszły nici a przydałyby się. Trochę zaczynam odliczać kilometry do mety gdy pod koniec trasy rozpoczęła się śnieżyca. Widok ścieżki i majaczących gdzieś dalej sylwetek na rowerach bajkowy dopóki nie zaparowały okulary. W kilka minut zrobiłem się biały od śniegu. Zsunąłem okulary na czubek nosa, aby cokolwiek widzieć. W duchu zadowolony, że wyposażyłem się w soczewki, bo z okularami korekcyjnymi byłby problem.
Wpadłem na metę bez finishu. Wszystkie ciuchy były przemoczone i szybko znów zrobiło się mi zimno. Odebrałem posiłek i niemal się na niego rzuciłem. Dawno tak dobrze nie smakował makaron na maratonie, ale trzeba przyznać, że nowy posiłek na mazovii trzyma bardzo dobry poziom. Mam nadzieję, że to nie tylko tak na debiut firmy cateringowej. Potem odstałem swoje w kolejce do myjki i wracam przemarznięty marząc o ogrzewanej SKM'ce.
Podsumowując jestem częściowo zadowolony i częściowo niezadowolony z siebie po pierwszym maratonie w tym sezonie. Niezadowolony, bo straciłem drugi sektor, ale tutaj spodziewałem się straty. Głównie niezadowolony jestem, że znów rating na otwarcie jest poniżej 80% chociaż w moim odczuciu jechało mi się lepiej niż rok temu. Nie dopadły mnie większe skurcze, plecy nie protestowały i może jakby było cieplej byłby lepszy wynik, bo czułem jeszcze rezerwy. Temperatura poniżej 5 stopni to nie są moje warunki, ale tak też pewnie każdy inny ma, więc to czy mogę wykrzesać z siebie coś więcej niż 80% sprawdzę już za niespełna dwa tygodnie w Piasecznie. Mam nadzieję, że tym razem pogoda dopisze.

Wynik:
M2: 49/121
Open: 192/658

 
 
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dniaw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]