Zima zła
Nie raz pisałem, że nie przepadam za zimą, ale w takiej postaci jak dzisiaj to krótkoterminowo jest, o zgrozo!, całkiem przyjemna. Cały czas podtrzymuję zdanie za klasykiem: hu hu ha nasza zima zła, jednak na razie spuszczę z tonu, bo warunki do jazdy były naprawdę niezłe. Nie licząc szoku na początkowych paruset metrów gdy zimno uderza na twarz i oczy zachodzą łzami jechało się prawie normalnie. Bo jest pewna różnica przy jeździe w takich zimowych okolicznościach przyrody po drogach. Generalnie nie zawsze jest asfalt pod oponą i wszystkie manewry trzeba planować. Zero gwałtownych ruchów, szczególnie gdy wyprzedza coś od tyłu. Zwłaszcza mnie to dotyczy i mojego skaczącego ciśnienia w takiej sytuacji, że tak napiszę, drogowej.
Jednak trzeba przyznać, że chyba także kierowcom podnosi to ciśnienie jak mają wyprzedzić jakiegoś wariata co to jedzie po tym lodzie rowerem. W powszechnym mniemaniu przeczy to prawom fizyki, że układ rower i jeździec na śliskim może trwać w pozycji pionowej. Dlatego takie nietypowe zjawisko omijają powoli i szerokim łukiem. I chwała im za to.
Nie cały czas trzeba było patrzeć tylko przed koło. Nawet na bocznych drogach były odcinki, gdzie można było się porozglądać na boki.
A chwilę potem całkiem przystanąć i pocieszyć się słońcem oraz szczypiącym wmordewindem.
Wiatr przy takiej temperaturze dawał mi się we znaki, a ja zastanawiałem się dlaczego jeszcze nie kupiłem sobie kominiarki. Z obawy, żeby coś mi nie odpadło zwinąłem się do domu.
Kategoria Szybki wypad Komentarze 0