Na niezdobyte rowerowo tereny

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011Przejechane 173.93km w terenie 10.00km

Czas 07:20h średnia 23.72km/h

Temperatura 27.0°C

 

Wycieczkę do Janowca i Kazimierza Dolnego planowałem już w poprzednim roku, ale zanim skończyły się ciepłe dni nie udało mi się jej zrealizować. Zazwyczaj wolałem jechać gdzie indziej i brakowało czasu, żeby wcisnąć ją w któryś dzień. W tym roku też już myślałem, że się to nie uda, ale przed przedłużonym weekendem pojawiła się myśl, aby spróbować. Tym bardziej, że akurat miałem ochotę na eksplorację terenów wschodnich od Radomia. Teraz czekałem tylko na odpowiednią pogodę.
A ta dopisała. Poprzednie dni były obarczone ryzykiem spotkania burzy po drodze, ten miał być stabilny pod tym względem. Cały czas było ciepło, ale nie upalnie. Nie można było zmarznąć, więc nie zabrałem nawet cienkiej bluzy. Wiatr słaby, ale troszeczkę utrudniał dojazd. Założyłem sobie oszczędną jazdę bez jechania na siłę. Jak pojawiał się opór czy to przez wiatr czy nachylenie nie starałem się go przełamać tylko spokojnie przyjmowałem, że prędkość jazdy musi spaść. Dzięki temu jechałem bez kryzysów.
Początek za Pionkami był trochę pokręcony. Za wcześnie skręciłem i w rezultacie nie jechałem w kierunku Policznej. Gdy droga skierowała się na północ wiedziałem, że źle jadę, ale po skonsultowaniu się z GPSem wróciłem na obraną wcześniej trasę. Asfalt, nawiasem mówiąc w większości całkiem równy, pod kołami leciał i tak mniej więcej cały czas. Parę razy zatrzymałem się aby sprawdzić drogę czy coś zjeść. Droga przewijała się leniwie, ruch na bocznych drogach znikomy i tylko trochę przeszkadzał wiatr. Nie powiem żebym przysypiał, ale ożywiłem się dopiero gdy minąłem tabliczkę informującą, że właśnie wjechałem na teren województwa lubelskiego. W tym województwie rowerem nie byłem, więc jest to jakiś kolejny punkcik odhaczony na liście osiągnięć. Zaraz za tablicą widać było już z daleka skarpę wiślaną, znak że zbliżam się do celu.
Po wjechaniu do Janowca zrobiło się tłoczno. Dużo ludzi się kręciło po ulicach, samochodów też było trochę. Chciałem wjechać pod samą bramę zamku jak pamiętałem był tam taki mostek przed wejściem. Jednak ruiny zamku są położone wyżej niż cała miejscowość i pod bramę trzeba podjechać brukowaną drogą. Kocie łby jednak nie były takie straszne. Upierdliwe jak zawsze, ale w Sieradowickim Parku Krajobrawym są gorsze, a podjazd po nich był prawie że lajtowy w porównaniu z podjazdem od Starachowic na Ostre Górki. Po wdrapaniu się na wzgórze zrobiłem parę zdjęć, ale raczej szybko stamtąd uciekłem.



Po dotarciu do przeprawy promowej wzrokiem odprowadziłem prom, który właśnie odpływał. Zastanawiałem się przez chwilę czy już wracać, ale odrzuciłem tą myśl. W końcu po to tu przyjechałem, aby dostać się do Kazimierza Dolnego. Na szczęście prom szybko wrócił z powrotem. Po skasowaniu mnie na 5 pln byłem już po drugiej stronie Wisły i przeżyłem lekki szok. Zaparkowane samochody zajmowały niemal każdy wolny skrawek wolnego miejsca. Na drogach korki, ludzi na rynku i okolicach jak na starówce w Warszawie.

Nie widziałem sensu dłużej zostawać w Kazimierzu, bo i tak nie bardzo dało się cokolwiek zobaczyć czy podjechać w ciekawsze miejsce. Po krótkiej konsumpcji nad Wisłą postanowiłem wrócić przez Puławy do domu. Skierowałem się w stronę miejscowości Bochotnica i Parchatka. Jechało mi się na tym odcinku bardzo dobrze. Teren lekko z górki i dodatkowo wiatr w plecy.
W Puławach nie zatrzymałem się nawet, żeby coś zobaczyć. Jedynie co zauważyłem to sporo ścieżek rowerowych i po drodze, która jechałem nowatorskie jak na Polskę podniesione skrzyżowania. Przejechałem przez stary most i łagodnym podjazdem w Górze Puławskiej i Klikawie powoli dotoczyłem się do stacji przy połączeniu szosy z objazdem na nowy most w Puławach. Zajechałem na stację, ponieważ akurat skończyło mi się picie.
Po uzupełnieniu zapasów i zjechaniu na Czarnolas wracałem już drogą, którą pokonałem do południa. W Czarnolesie chciałem jeszcze odwiedzić Kochanowskiego, ale tutaj także były tłumy. Odpuściłem i już bez przygód wróciłem do Radomia.

Mapka:

 
 
Komentarze
kamiloslaw1987
| 19:41 piątek, 23 września 2011 | linkuj Ano niestety w Kazimierzu Dolnym tak już jest... nie ma wolnych miejsc do zaparkowania i w ogóle strasznie dużo ludzi jest na weekendzie. W dodatku chodzą cyganki z mojego osiedla i wróżą z ręki:) Te skrzyżowania to miasteczko holenderskie....durny pomysł władz miasta:/
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mocso
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]