Luz, czyli prawie rekreacyjnie
Wczorajsze całodniowe tułanie się na rowerze dało mi lekko w kość. Wystarczy, że wspomnę, iż w porównaniu do wczoraj ważąc się na czczo dzisiaj waga pokazała 3 kilo mniej. W takim układzie wyciągając rower nie miałem planu na jakieś ciśnienie po drodze. Ruszyłem z zamiarem zaliczenia zapory w Domaniowie. Jeśli w czasie jazdy nogi będą protestować to powoli będę się turlał, jak siły pozwolą to włączę trochę większe tempo, ale bez przesady.
Początkowo szło mi ciężko, ogólnie pod wiatr, ale po kilku kilometrach wszystko wróciło do stanu normalnego. Jedyna różnica to podjazdy, te nasze podradomskie niby górki. Na wiosnę stanowią poważne przeszkody, ale dzisiaj prawie się ich nie zauważałem, więc jest tam jakiś postęp z formą.
Wracając było już z wiatrem w plecy. Miałem trochę farta, bo ledwo wróciłem do domu, a ładnie zaczęło padać.