Puszcza Kozienicka
Wyspany i dobrze odżywiony wybrałem się w teren i jechało mi się świetnie. Już zaczynałem się martwić, że coś zez mną jest nie, bo ostatnie wypady terenowe kończyły się zgonem gdzieś po drodze. Tym razem było bez kryzysów, więc zgadza się teza, że odpowiednia ilość snu to podstawa przy wysiłku wytrzymałościowym.
Podczas wycieczki zaliczyłem wszystkie ciekawsze miejsca w puszczy w okolicach Radomia. Kolejno były to: Wielka Góra, Królewskie Źródła, Górki Miłosne, Mysie Górki i na koniec jeszcze raz Wielka Góra. Po wczorajszym deszczu odcinki piaszczyste czy wręcz piaskownice zrobiły się w miarę twarde. O dziwo pomimo tego wczorajszego deszczu po drodze w puszczy zniknęły wszystkie przeprawy wodno-błotne i wróciłem w miarę czystym rowerem. Poza tym spokój, cisza, świeże powietrze, brak wiatru. Tego mi było trzeba.
Wracając przy kładce, tej z dwóch dech w dziurą pomiędzy, która w poprzednim roku została podmyta i jeszcze dzisiaj składała się jednej bujającej się deski, spotkałem faceta, który właśnie skończył częściowo naprawiać tą kładkę. Wciął krzaczory, które już zarastały przeprawę, dodał podporę na środku, więc deska się nie buja i można nawet przejechać po niej rowerem. Powiedział, że doda jeszcze drugą deskę, więc będzie tak jak dawniej. Ciekawe czy będzie nadal szczelina na całej długości akurat o szerokości opony. Trzeba przyznać, że to nadawało smaczku tej kładce.
Kategoria Na popołudnie, Terenowo Komentarze 0