Do Domaniowa po raz pierwszy w tym roku
Nareszcie była temperatura zdatna na większy wypad. Aby tradycji stało się zadość pierwszy dłuższa wycieczka musiała być nad zalew w Domaniowie. Nie chciałem jechać najprostszą trasą, bo jej część pokrywa się z moimi standardowymi pętlami, a już trochę opatrzyły się mi te odcinki. Potrzebowałem odmiany i tak wybór padł na trasę do Domaniowa przez Orońsko, Mniszek. Dzięki takiemu wyborowi można było także zaliczyć podjazd pod kościół w Kowali i mniejsze w Konarach. Gdzieś we wsi Guzów przegapiłem skręt na Chronów i przejechałem się kawałem podmokłą drogą między polami. Ziemia była tak miękka i wręcz zasysała oponę. Początkowo pomyślałem, że złapałem kapcia, a zapasu brak.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie Komentarze 0