Królewskie Źródła
Ostatni weekend września zapowiadany był jako ostatni powiew już skończonego lata. Akurat zdążyłem wyzdrowieć po paskudnym przeziębieniu, które uziemiło mnie w łóżku w poprzednim tygodniu. Pomimo nie do końca odzyskanych sił, z lekkim katarem nie mogłem odpuścić być może ostatniej jazdy na krótko w tym roku. Na cel wypadu wybrałem rundę po puszczy kozienickiej. W tym roku jakoś mało razy jeździłem po puszczy, więc taka runda pomogłaby nadrobić zaległości. Trasę starałem się tak poprowadzić, aby zaliczyć kilka ciekawych miejscówek.
Na początek standardowy dojazd do puszczy przez Starą Wolę Gołębiowską. Po zjechaniu z asfaltu kierowałem się na Wielką Górę i singiel po wydmie. Droga trochę przeschła w porównaniu do stanu sprzed dwóch tygodni i było mniej błota, jednak parę kałuż jeszcze było. Dalej trasa za parkingiem leśnym już sucha i piaszczysta, ale jeszcze bez sypkiego, kopnego piachu.
Kilometry leciały szybko, powietrze przyjemnie rześkie, ale nie zimne i na dodatek nie wiało w lesie tak jak na dojeździe. Po drodze zrobiłem kilka przystanków, aby sięgnąć po chusteczki i przy okazji pstryknąć jakie zdjęcie.
Tak jadać i podziwiając okoliczności przyrody przejechałem kolejnego zwierzaka w tym sezonie. Na szczęście chyba nic mu nie było, ponieważ dawał później znaki życia.
Po dojechaniu do Królewskich Źródeł chwila odpoczynku i sięgniecie do plecaka po batona. Nie spodziewałem się tylu ludzi w tym miejscu. Jednak po zjechaniu trochę na bok i wjechaniu trochę w las można był w spokoju stanąć.
Zbierając się już w drogę powrotną zaczepił mnie inny rowerzysta, który jak okazał się był z Pionek. Jak to przy takich spotkaniach gadka skąd i dokąd się jedzie oraz tym podobne. Ponieważ wracałem przez Pionki, a nie znałem czarnego szlaku ze źródeł, więc chętnie się z nim zabrałem.
Dalej przez las planowałem jechać do miejscowości Sokoły by potem zaliczyć Mysie Górki. Kolega nie znał ścieżki przez las to chciałem mu pokazać jak fajne tereny ma pod nosem. Nie wiem czy się spodobało, bo zaliczył glebę na jednym zjeździe choć krzyczałem, że leży sporej wielkości gałąź na końcu. Potem szybki przejazd przed mocno zarośniętą ścieżkę. Było trochę narzekania ze strony towarzysza, ale ja lubię ten kawałek i myślałem, że się spodoba.
Na mysie dojechałem już sam, bo kolega zawrócił do Pionek. Po przecięciu szosy na Kozienice jeszcze raz przejechałem się przez Wielką Górę. Na koniec miała być jeszcze kładka z podłużną dziurą pośrodku, ale teren wokół był mocno podmoknięty, kładka w kiepskim stanie i wędkarz na środku. Szkoda, trzeba było przeprowadzić.
Mapa:
Kategoria Na popołudnie, Terenowo Komentarze 0