W berka z chmurami
Dzisiaj do godziny 10 padał deszcz przez co pokrzyżował mi plan większą wycieczkę. Potem w miarę się wypogodziło, a ja czekałem aż drogi obeschną. Niestety popołudniu znów zaczęło padać, ale było w marę ciepło. Pomyślałem, no cóż w Kalifornii to ja nie mieszkam i trzeba jeździć także jak jest mokro. Zresztą jest to często dobra odmiana.
Wyruszyłem po 16 i okazało się, że drogi wcale nie są tak mokre jak myślałem. Jadąc bez większego celu gdzie chciałbym pojechać skręciłem w Kozinkach na Milejowice i stamtąd do Cerekwi. W Cerekwi na skrzyżowaniu skręciłem w prawo. W Zatopolicach złapał mnie lekki deszczyk, ale po dosłownie dwóch minutach przestał. W Golędzinie dobiłem w stronę Zakrzewa. W jego stronę zbliżała się chmura z deszczem, dlatego uciekłem przed nią drogą obok cmentarza. Na górce zrobiłem zdjęcia mojego przeciwnika.
Przez Gulin dojechałem do Gustawowa. Po zastanowieniu postanowiłem jeszcze nie wracać tylko jechać prosto do Wsoli. W Piastowie obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, że dobrze zrobiłem nie wracając wcześniej.
Wracałem siódemką do Radomia. Przed osiedlem Michałów skręciłem w Janiszewską i już przy wyjeździe z lasu zaczęło padać. Po chwili już nieźle lało i kompletnie mnie przemoczyło. Tej chmurze nie udało mi się uciec. A brakowało dosłownie trzech kilometrów do domu.
Mimo wszystko jestem zadowolony z tego wyjścia na rower.
Kategoria Asfalt, Na popołudnie Komentarze 1